Rozdział 18

88 6 0
                                    

Odetchnęłam głęboko po raz kolejny, chyba tysięczny podczas tych kilku dni. W wilczym świecie wszystko było takie proste. Każda, nawet najmniejsza czynność przychodziła mi z łatwością. Znowu czułam się wolna i na swoim miejscu. Ale nie dało się zapomnieć. Nie ważne, jak bardzo chciałam przerzucić się stricte na zwierzęcą percepcję, ludzkie myśli zawsze się przebijały. Nie dawały mi spokoju. Przyszedł czas, aby pozwolić im się opętać.

Siedziałam na miękkim mchu przy strumieniu, w którym bawiła się trójka szczeniąt. Hasały w wodzie od dobrych kilku minut, raz po raz rozbryzgując wodę i chlapiąc nią na siebie. Patyk, którego użyły wcześniej do przeciągania, odpływał sobie w siną dal. Matka dzieciaków warknęła na nie, gdy zaczęły na za dużo sobie pozwalać, po czym z powrotem przytuliła się do mojego boku. Wsunęłam dłoń w jej czarną sierść, delikatnie głaszcząc ją po karku. Palce drugiej ręki były właśnie wylizywane przez innego członka plemienia, które traktowało mnie jako wilczycę nawet w ludzkiej formie. Jakiś basior zmienił pozycję, kładąc się tuż za moimi plecami. Dzięki towarzystwu zwierzęcej rodziny czułam się spokojna i wypoczęta.

Szczeniaki wypadły z rzeczki na suchą ściółkę, otrzepały się i we trójkę pobiegły do rodziców. Najmniejszy wilczek zaczął cicho popiskiwać przy uszach mamy, jakby opowiadając, co przed momentem przeżył albo narzekając na rodzeństwo. Wadera jedynie kilka razy polizała go po gęstym puszku na brzuchu, zanim znudził się i podbiegł do mnie. Miodowe oczy spojrzały na moją twarz w zaciekawieniu, więc powoli wyciągnęłam prawą rękę w stronę młodzika. Zadowolony otarł się o nią, a później usadowił się na moich skrzyżowanych nogach, co skwitowałam ciepłym uśmiechem. Był trochę mokry po zabawie w wodzie, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Podrapałam go za spiczastym uszkiem, powodując szczęśliwe machanie ogonkiem. Maluch po kilku sekundach ziewnął i wtulił się mocniej w moje spodnie.

– No i co ja mam z tym wszystkim zrobić? – zapytałam na głos, choć wiedziałam, że mnie nie zrozumie. – Muszę tam przecież wrócić. Nie spieszy mi się, ale nie jestem też z tego powodu smutna. Lubię być Królową. Tak, męczą mnie obowiązki, ale myślę, że za jakiś czas się do nich przyzwyczaję. Ech... Głupio mi się do tego przed wami przyznawać, ale chyba zostanę już na tym stanowisku na stałe. Po prostu dobrze się na nim czuję. Ale oczywiście co miesiąc będę was odwiedzać na tydzień. W sumie będę spędzać z wami jedną czwartą roku.

Rozejrzałam się wokół, chłonąc widoki znajomego lasu. Kochałam to miejsce i uważałam za swój dom, odkąd Void przyjęła mnie w swoje szeregi trzy lata temu. Ostatnio jednak zamek Chelema również stał się moim domem i nie zamierzałam tego negować.

– W każdym domu jest przecież rodzina. Tu jesteście nią wy – zwróciłam się do watahy. – A tam, czeka na mnie ktoś inny.

Ktoś inny? Nie znalazłam odpowiedniejszego słowa. Nie odważyłabym się nazwać go ukochanym, bo brzmiało to tak, jakbyśmy znali się nie wiadomo jak długo. Raczej nie mogłam nazwać go partnerem, bo przynajmniej w teorii nim nie był. No i stanowił dla mnie kogoś więcej niż tylko przyjaciela.

– Nie – powiedziałam zdecydowanie, powstrzymując się od uderzenia pięścią o ziemię. – Nie będę się z tym pieprzyć. Kocham go, czy go nie kocham? – Nie musiałam się nawet nad tym zastanawiać. – No oczywiście, że go kocham.

Po powrocie nie zamierzałam się rzucać Zimerowi na szyję. To nie było w moim stylu. To znaczy, jeśli on mnie przytuli, nie będę mieć nic przeciwko. Gdy tak wyobrażałam sobie, jakby ta sytuacja wyglądała, w mojej głowie pojawił się inny obraz – Zimer obejmujący Shadowa. Zdołałam zaakceptować fakt występującej między nimi relacji. Sama jednak nie umiałam zidentyfikować swoich własnych uczuć co do Władcy Cieni i Snów. Ostatnio strasznie się skomplikowały. Nie widziałam sensu w dalszym rozpamiętywaniu sprawy konfliktu. Było, minęło. Wygrałam, zemściłam się. Koniec. Nie nienawidziłam go. Problem w tym, że nie był mi obojętny w inny sposób. Cholernie ciągnęło mnie do niego. Nie wierzyłam w przeznaczenie, ale chyba nieprzypadkowo pojawił się on na mojej drodze.

WolfKnightWhere stories live. Discover now