Rozdział 23

67 6 0
                                    

Przeciągnęłam się leniwie i niewyraźnym wzrokiem zlustrowałam pomieszczenie. Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie, dlaczego nie obudziłam się w swojej sypialni w zamku. Przetarłam oczy, przewracając się na plecy i zaległam na długi moment w nieruchomej pozycji. Jeszcze przez kilka minut nie obchodziło mnie, jaka była godzina i czy naprawdę musiałam zwlec się z tego łóżka, które niestety nie dawało takiej wygody jak to w domu. W końcu po wewnętrznej walce wydostałam się spod kołdry i choć nikt oprócz mnie tu nie przebywał, pociągnęłam w dół koszulę nocną, aby przypadkiem czegoś nie odsłoniła. Skierowałam swoje leniwe kroki do łazienki, zamierzając się doprowadzić do porządku. Po upłynięciu kolejnych czterdziestu minut, w które wliczały się również grzebanie w walizce i pojedynek z pędzlami do makijażu, byłam gotowa na śniadanie.

Wcisnęłam przycisk, zwalniając zamek i drzwi się rozsunęły. Wyszłam na pusty korytarz i kierując się wskazówkami, które dostałam wczoraj od Dantego, podążyłam do jadalni. Przeszłam może z kilkanaście kroków, gdy z apartamentu po drugiej stronie przedsionka wyłonił się Najwyższy. Gdy mnie zauważył, skłonił się lekko i uśmiechnął nieznacznie. Poczekałam, aż do mnie dołączy i razem weszliśmy do odpowiedniego pomieszczenia. Długi stół przypominał ten w Sali Obrad, tyle że był cały z błyszczącego materiału podobnego do metalu. Na blacie stały dwa nakrycia, jedno u szczytu, a drugie po jego prawej stronie. Obok nich położono półmiski z jedzeniem i parę szklanych butelek z napojami. Dante wskazał mi gestem, abym zajęła odpowiadające mi miejsce. Usiadłam na krześle u szczytu i oboje zajęliśmy się posiłkiem, przez długi czas się nie odzywając.

– Dzisiaj będę Ci towarzyszył tylko ja – poinformował, znowu zapominając o odpowiednim zwrocie, ale nie miałam siły go po raz drugi poprawiać. Najwyraźniej mężczyzna uważał się za niezwykle ważną osobistość i sam zamierzał dyktować zasady naszej konwersacji. – Do więzienia mają wstęp jedynie trzy osoby, wliczając nas.

– Kim jest ta trzecia osoba? – zapytałam, wzdychając z rezygnacją. Za jakiś czas na pewno uda mi się wyrobić w nim dostateczny respekt wobec mnie.

– Strażnik, który osobiście pilnuje więźniów.

– A tak w rzeczywistości to ile osób wie, co się tam znajduje?

– Część naukowców i żołnierzy – odparł szczerze. – Czyli ci, którzy brali udział w sprowadzeniu i ujarzmieniu więźniów. Ale oficjalna wersja to trzy.

– Kim są więźniowie?

– Część to przestępcy, część to chorzy psychicznie. Wszyscy są niezwykle niebezpieczni. Dlatego też zostali umieszczeni w Pustkowi. Sama się przekonasz.

Zapadła chwilowa cisza, przerywana jedynie odgłosami stuknięć sztućców i szklanek. Nie zjadłam dużo. W powietrzu wisiała dziwna atmosfera, przez co nie czułam się normalnie. Wydawało mi się, jakby coś za moment miało wybuchnąć. Starałam się to jednak ignorować.

– A, Królowo – odezwał się niemrawo Dante, przeczesując czarną grzywkę. – Mam dla Ciebie pewną propozycję...

– O co chodzi? – Spojrzałam na niego z uniesionymi sceptycznie brwiami.

– Wiadomo mi, że przed dwoma tygodniami odbył się Sąd na przywódcy Opozycji i że skazałaś go na tortury. Obecnie przebywa w waszym zamkowym więzieniu. Nie chciałabyś może przenieść go tu, do Pustkowi?

– Skąd ten pomysł? – zdziwiłam się.

– Moglibyśmy zapewnić lepszą kontrolę nad nim i dokładnie pilnować przebiegu kary. Nasze więzienie jest naprawdę najbezpieczniejsze i posiadamy doświadczonego kata. Orientuję się, że Shadow Dark jest jedną z najpotężniejszych osób w Świecie Mocy. Do tego przeszedł przez chorobę psychiczną. Sądzę więc, że sprowadzenie go tutaj byłoby dużym odciążeniem dla Ciebie...

WolfKnightWhere stories live. Discover now