WolfKnight

By JagodaWi

3.9K 258 11

Księga I trylogii |WolfKnight| W moim świecie podzieloną na rasy i społeczeństwa ludzkość obowiązuje ścisła h... More

Świat Mocy
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35

Rozdział 19

67 6 0
By JagodaWi

Miał zamknięte powieki, a jego klatka piersiowa unosiła się delikatnie w miarowym tempie. Poczułam ukłucie żalu, że nie mogłam zobaczyć czekoladowych tęczówek ani usłyszeć klarownego głosu zapewniającego mnie, że wszystko było w porządku. Przed sobą widziałam jedynie nieruchome ciało arystokraty leżące na okrytej grubym kocem więziennej pryczy. Uznałam, że ból od igieł Stradona wystarczał jako tortura, więc Shadowa traktowano w kwestii życiowego funkcjonowania wręcz z należną mu godnością. Służba zapewniała mu trzy ciepłe posiłki dziennie, Henker w ciągu doby kilka razy wypuszczał go do łazienki w areszcie, a dwór Dark z wielką chęcią przysłał mu dostatecznie dużo ubrań na zmianę. Powiedzmy, że nawet przymknęłam oko na dwa koce dla Władcy Cieni i Snów, choć oficjalnie nie wyraziłam na nie zgody.

– Jak dawno temu zemdlał? – zapytałam cicho Henkera.

– Niedawno – odparł Agent, porządkując swoje rzeczy porozrzucane w kącie. Zamknął okładkę książki i ponownie popatrzył na skazańca. – Jakieś dwie godziny temu.

Rzucił powieść na rozłożone pod pustą ścianą składane łóżko. Chyba z dwa razy zaproponowałam mu, aby spał w jednym z pokoi przeznaczonych dla strażników, ale konsekwentnie odmawiał. Wolał cały czas przebywać w celi Władcy Cieni i Snów. Rozumiałam to poczucie obowiązku, więc dłużej nie nalegałam.

– Miałem właśnie iść do Rience'a po zastrzyki, więc jeśli Pani pozwoli, oddalę się na chwilę.

Skinęłam w milczeniu głową. Gdy tylko kroki mężczyzny ucichły w oddali korytarza, podeszłam powoli do pryczy i po krótkim wahaniu usiadłam na jej brzegu. Nie potrafiłam oderwać wzroku od stężałej w beznamiętnym wyrazie twarzy Shadowa, jakby nagle miał się obudzić. Kajdany nieprzerwanie ściskały jego nadgarstki, a pod skórą widniały długie wypuklenia. Zasłużył sobie na to, na ten ból i doskonale to wiedziałam. Jednak gdzieś w głębi mnie nieśmiało odzywało się uczucie mocno kolidujące z moim brakiem wyrzutów sumienia. Korzystając z tego, że nikt nie przybywał w pobliżu i nie mógł tego zobaczyć, złapałam delikatnie prawą dłoń więźnia. Splotłam bezwładne palce ze swoimi i tym gestem prostym gestem zniszczyłam chłodny dystans, który pomiędzy nami trzymałam. On nie był Zimerem, praktycznie go nie znałam. Ale w końcu gdyby nie on, nigdy nie opuściłabym terenu watahy, nie rozpoczęłabym ludzkiego życia, nie zostałabym Królową i co najważniejsze nie poznałabym przewodniczącego Rady. Byłam mu ogromnie wdzięczna.

– To nieodpowiedni moment, ale dziękuję, Shadow – wyszeptałam z pełną szczerością.

Gdybyśmy inaczej zaczęli naszą znajomość... Nie, w końcu nigdy nie było za późno, aby coś naprawić. Mogliśmy się doskonale dogadać, a nawet powinniśmy, skoro oboje byliśmy miłościami tej samej osoby. Prychnęłam. Wszystko utrudniały te cholerne przestępstwa, których dopuścił się arystokrata. Na szczęście już zdążyłam znaleźć odpowiednie rozwiązanie.

– Przeżyj te tortury. Zrób to dla siebie, a nawet jak nie dla siebie, to dla Zimera – poprosiłam cicho, wciąż trzymając go za bursztynową dłoń. – Bo to dopiero początek, Shadow. Obiecuję ci to.

***

– Sytuacja została opanowana – poinformował posłaniec, kłaniając się jeszcze raz. – Gazociąg został naprawiony i na nowo podłączony. Wszyscy ranni otrzymali odpowiednią pomoc medyczną, i tylko nieliczni nadal przebywają w szpitalach.

– Doskonale – odparłam chłodno, zaszczycając go kamiennym spojrzeniem. – Przekaż swojej Jurysdytce, że w razie potrzeby, jestem gotowa wspomóc ją odpowiednimi środkami.

– Tak zrobię – zapewnił i oddalił się w kierunku wyjścia.

Cóż, przynajmniej jedna sprawa z głowy. Wildener wróciło do normalności, tak jak większość miast. Szum wokół Opozycji jednak nadal trwał i przynosił najróżniejsze incydenty od hucznych uroczystości, po nieliczne ataki. Rada uważała, że wszystko wyciszy się niebawem i taką miałam nadzieję.

Po powrocie od wilków przestałam czuć tak mocno ciężar złożony na moje barki, ale nadal miałam jego pełną świadomość. Zaczynało mi rzeczywiście zależeć na czymś więcej niż tylko na własnym wilczym plemieniu i jego dobru. Chciałam uczynić Świat Mocy lepszym miejscem, w którym Społeczeństwo Dzikie i Społeczeństwo Mieszczańskie żyłyby we względnej harmonii. Względnej, bo niekończące się konflikty były czymś naturalnym i czysto zwierzęcym. Posiadana przeze mnie władza umożliwiała mi osiągnięcie tego celu.

Podniosłam się z tronu i wyszłam z Głównej Sali. Otoczenie oddawało idealnie mój nastrój – głęboki spokój i opanowanie. Dzisiejszy dzień nawet nie za bardzo mnie zmęczył. Dotarłam do schodów i wspięłam się na piętro. Nie pozostały żadne sprawy do rozwiązania ani żadna papierologia do podpisania, więc oficjalnie miałam wolne. Podążyłam korytarzem, przechodząc jak najdalej od drzwi gabinetu Rience'a. Nie zdążyłam nawet postawić kolejnego kroku, gdy te uchyliły się i ze środka wychynęła fioletowa czupryna. Przystanęłam, spoglądając uważnie na Grejsa.

– Coś ci się stało? – zapytałam, nie dostrzegając na nim żadnych bandaży, siniaków, czy guzów.

– Nie – zaprzeczył.

– Nie spodziewałam się, że ktoś z własnej, nieprzymuszonej woli będzie tam wchodził – skomentowałam, gdy się do mnie zbliżył.

– Byłem porozmawiać z Rience'em – odparł poważnie.

Skinęłam głową w bok, proponując, abyśmy zmienili miejsce. Ruszyliśmy powoli w kierunku dużego okna.

– O czym?

– O stanie Shadowa.

– I co ci powiedział?

Słońce leniwie zachodziło za widocznymi w dali drzewami, ale nadal nie zapaliły się zewnętrzne lampy.

– Powiedział, że nie ma bladego pojęcia o stanie więźnia i domyśla się jedynie, że stracił przytomność, bo Henker pojawił się jakiś czas temu po zastrzyki.

Grejs wyglądał na zmartwionego i nie do końca wyspanego. Idealnie nałożony makijaż nie zdołał ukryć w całości oznak zmęczenia. Garbił się lekko, co było do niego niepodobne, a jego ruchom brakowało perfekcji.

– Zastanawiam się, czy nie zabroniłaś mu mówić o tym temacie.

– Nie. On po prostu nie jest poinformowany o dokładnym stanie Shadowa.

– Nie jest? – zdziwił się.

Uznałam, że nie musiałam odpowiadać. Zerknęłam za okno, słysząc ciche odgłosy dobiegające z dworu. Właśnie pod zamek podjechał czarny samochód. Wysiedli z niego Zimer i Nuqra.

– A gdyby coś mu się stało? – odezwał się ponownie zastępca.

Odwróciłam się do niego, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Obrzuciłam go pełnym dezaprobaty spojrzeniem, unosząc wyżej podbródek. Zniżyłam głos, czując wibracje w gardle z każdym wypowiedzianym słowem.

– To chyba oczywiste, na czym polegają tortury.

Zapadła między nami chwila nieprzyjemnej ciszy. Na zewnątrz zapaliły się pierwsze lampy, nie dając nadejść mrokowi nocy.

– Część Rady ma wątpliwości, co do wydanej kary – wyjaśnił twardo Grejs, mierząc się ze mną wzrokiem.

– Nie zmienię wyroku – odparłam, tonem nieznoszącym sprzeciwu.

– Nie mamy pewności, że nie zginie. Igły Stradona to bardzo groźne, nawet dla Wiecznych, narzędzie.

– Czemu tak wam na nim zależy? – zapytałam, przywracając swój głos do codziennego chłodu.

– Nie warto tracić potężnych i wartościowych osób.

– Chyba nie powinieneś łączyć swoich prywatnych odczuć ze stanowiskiem – upomniałam go.

– Ty również, Królowo.

Na szczęście nic nie było w stanie mnie dzisiaj wyprowadzić z równowagi.

– Zimer był przewodniczącym, zanim wdaliśmy się w związek – przypomniałam spokojnie. – Poza tym i tak nie ma różnicy, kto obejmuje tę pozycję. Przypomnieć ci, jak sam wygłosiłeś ostatnio Radzie kazanie o tym, jakie stanowisko powinni zajmować jej członkowie w danych sprawach? Zaraz, jak to było? Niżsi radni muszą dostosować się pod wyższych, a wyżsi pod Władcę. Czyli, reasumując, mam nad wami pełną kontrolę i mówiąc otwarcie, zamierzam z tego faktu korzystać.

Kolejną falę niekomfortowej ciszy przerwało w końcu ciche westchnięcie mojego rozmówcy.

– Jestem tego świadomy – zapewnił, już mniej skory do kłótni. – W końcu sam się na to zgodziłem, popierając propozycję Zimera, abyś to Ty zasiadła na tronie. Proszę Cię jedynie, żebyś przemyślała swoją decyzję odnośnie drugiego wyroku.

– O to nie musisz się martwić.

Na drugim końcu korytarza pojawiła się Nuqra, a zaraz za nią Zimer. Lwica pomachała naszej dwójce i zniknęła w Skrzydle Radnych, za to przewodniczący zaczął iść w naszą stronę.

– Nie było rozmowy – mruknęłam do Xianga, na co skinął delikatnie głową.

– Hej – przywitał się Zimer.

– Jak poszło? – zainteresował się zastępca.

– Gładko. – Białowłosy uśmiechnął się promiennie. – Na szczęście dobrze zorganizowali konferencję i nie dopuścili do niepoprawnych pytań. Jurysdytka też dobrze się zaprezentowała.

– W końcu – prychnął Władca Mocy Burzy. – Myślałem, że się tego nie doczekam.

– Bez przesadyzmu...

Rzuciłam niższemu sugestywne spojrzenie. W mig zrozumiał aluzję.

– Wybaczcie – odchrząknął i cofnął się dwa kroki, chowając ręce za plecami. – Właśnie sobie przypomniałem, że muszę załatwić jeszcze jakąś niecierpiącą zwłoki sprawę.

Oddalił się z taktownym ukłonem, a ja natychmiast ruszyłam do biblioteki, czyli pierwotnego celu mojej wizyty na piętrze. Zimer podążył tuż za mną.

– Nie musiałaś go tak szybko odsyłać – zauważył niemalże szeptem.

– Chciałam z tobą zostać sam na sam – odparłam, przechodząc pod kamiennym łukiem oddzielającym pomieszczenie od przedsionka.

– Z jakiegoś konkretnego powodu?

– Nie, po prostu lubię, jak jesteśmy tylko we dwójkę.

Czarne biblioteczki sięgały prawie wysokiego sufitu, tworząc istny labirynt ścieżek i poskręcanych korytarzy. Na końcu niektórych alejek kryły się dziwaczne posągi bądź gobeliny, ale również malutkie czytelnie w większości składające się wyłącznie z jednego fotela czy krótkiego szezlonga i lampy dającej ciepłe światło. Znajdowało się tu naprawdę wiele najróżniejszych książek, również takich, których treści były przeznaczone jedynie dla nielicznych par oczu. Jednak pozycję najbardziej obleganego regału w zamku nie zajmował wcale ten ze starożytnymi woluminami bądź ten z przepięknymi wydaniami tradycyjnych dzieł. Oj nie. Radni i służba woleli w wolnym czasie sięgać po zwykłe powieści obyczajowe, kryminalne lub romanse nie pochodzące z zamierzchłych czasów. Tym samym naszą bibliotekę na bieżąco uzupełniano w nowinki światowej literatury.

Krążyłam pomiędzy kolejnymi półkami, czując ciepły oddech na swoim karku. Zimer nie odstępował mnie na krok, nie starając się zachowywać jakiegokolwiek stosownego dystansu. Zapewne gdybym nagle się zatrzymała, wylądowałby na moich plecach i wątpiłam, czy tak szybko by się od nich odkleił.

– Szukasz czegoś konkretnego? – zapytał. Ostatnio kilka razy odwiedziłam bibliotekę, aby znaleźć coś do czytania, co nie byłoby szkolnym podręcznikiem.

– Tak – potwierdziłam. – Czegoś o Władcach Mocy Cieni.

– Sam ci mogę dużo o nich opowiedzieć – oznajmił. – W końcu naprawdę dużo czasu spędziłem na dworze rodu Dark.

– Wiem o tym i jak będę mieć jakieś pytania, to zwrócę się z nimi do ciebie.

– Możesz spróbować z „Encyklopedią Mocy" – zasugerował. – Mówię o naszym prywatnym zamkowym wydaniu.

– W takim razie ją znajdź.

Już po paru minutach trzymałam w swoich rękach wielką, grubą księgę w skórzanej oprawie, której tytuł był świeżo odmalowany złotą farbką. Służba dbała o posiadane przez nas dzieła literackie, więc nawet te najstarsze były w doskonałym stanie.

– Daj, pomogę ci ją dotaszczyć do Prywatnego Skrzydła – zaproponował mężczyzna, więc podałam mu encyklopedię. – Mogę wiedzieć, dlaczego akurat Władcy Mocy Cieni?

– Zainteresowałam się tematem – odparłam, wzruszając niedbale ramionami. – Zapewne zerknę też na inne typy Mocy, więc i tak bez różnicy.

Ruszyliśmy w drogę powrotną.

– Wiesz, jak się tak zastanawiam, to nigdy mi nie opowiadałaś o swojej rodzinie – zagadnął, konwersacyjnym tonem.

– Przecież rozmawialiśmy dość sporo o mojej watasze.

– Chodziło mi o twoją ludzką rodzinę.

Wiedziałam, że miał to na myśli. Po prostu bardzo chciałam ominąć ten temat. Nie wolno mi było przecież wyznać, że trzy lata temu zostałam stworzona przez Wszechświat, którego nawet nie znałam. W Świecie Mocy takie rzeczy się raczej nie zdarzały. Ludzie rodzili się z ludzi a nie z jakiegoś kosmicznego pyłu czy czegoś takiego. Poza tym nie posiadałam pewności, czy na pewno byłam człowiekiem. Równie dobrze mogłam okazać się jakimś monstrum, chociaż spełniałam wszystkie ludzkie kryteria, a na badaniach też nic dziwnego nie wyszło.

– Nie pamiętam moich rodziców – skłamałam po chwili zastanowienia. – Tak naprawdę w ogóle nie pamiętam za wiele z mojego ówczesnego życia. Zawsze w mojej codzienności były wilki i nic poza nimi. Moje najstarsze, wyraźne wspomnienia pochodzą sprzed trzech lat. Wiem, że jakoś musiałam wcześniej zdobyć wiedzę o ludziach, więc może udało mi się kiedyś spotkać jakiś Władców Wilczej Mocy. Może nawet opuszczałam terytorium i parę razy odwiedziłam Anatonis. W każdym razie... To tylko moje domysły.

Zerknęłam na przewodniczącego, który uważnie mi się przypatrywał z nieodgadnionym wyrazem w hipnotyzujących oczach. Miałam nadzieję, że nie rozpozna kłamstwa w moich słowach.

– Może nawet kiedyś spotkałam ciebie – zasugerowałam, coraz bardziej zakopując się we własnym namieszaniu w rzeczywistości – tylko tego nie pamiętam.

– W to akurat wątpię – odparł z nerwowym śmiechem. – Sam doskonale zapamiętałbym, że już los dał nam okazję się poznać. Głupio mi się do tego przyznawać, ale myślałem, że też miałaś trudną przeszłość i dlatego tak długo o nią nie pytałem. Tak, trochę może pogrzebałem w bazie danych...

– Nic nie znalazłeś? – zapytałam, kryjąc zdenerwowanie w głosie. Gdyby coś znalazł...

Pokręcił przecząco głową, a z jego ust zniknął uśmiech. Objął mnie ramieniem i przysunął do siebie, jakby chciał dodać mi otuchy. Zdziwił mnie jego gest, ale wcale się od niego nie odsunęłam.

– Przykro mi. Nic ci nie mogę o tobie powiedzieć, czego już byśmy oboje nie wiedzieli – wyszeptał, gładząc moją rękę. – Może te trzy lata temu coś się stało i dlatego straciłaś wspomnienia. Jakiś uraz głowy lub ktoś z niewiadomych powodów ci je specjalnie usunął. Istnieją na szczęście sposoby na ich odzyskanie, więc jeśli tylko byś chciała...

– Zimer – przerwałam mu dość gwałtownie i zatrzymałam nasz marsz przed wyjściem z biblioteki. Mężczyzna spojrzał się na mnie zdezorientowany. – Nie chcę pamiętać, wolę żyć tym, co mam teraz. Nie wiem nic o swojej przeszłości i niech lepiej tak pozostanie. Może i kiedyś posiadałam jakąś rodzinę, ale najważniejsze jest to, że obecnie naprawdę ją posiadam. Małą bo małą, ale najukochańszą.

Minęło kilka sekund, zanim do przewodniczącego dotarło, że mówiłam właśnie o nim. Posłał mi niemrawy uśmiech i nic nie zdążył powiedzieć, ponieważ złapałam go za kark. Złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku, dobitnie kończąc temat. Nie wiedziałam, jak długo będę w stanie okłamywać Zimera, ale musiałam to robić. Nie mogłam przecież nikomu wyjawić, jak to ze mną było naprawdę.

– Proszę, nie mów nikomu o tych wspomnieniach – mruknęłam, na co pokiwał głową w rozumieniu,

– To będzie nasza tajemnica – zapewnił, unosząc ponownie kąciki bladych ust.

***

Moc Cieni jest jedną z najstarszych Mocy w Świecie Mocy ściśle związaną z mrokiem. Jedyne odnalezione prehistoryczne szczątki człowieka z tą Mocą datuje się na pierwsze lata wyewoluowania współczesnego osobnika ludzkiego. Moc Cieni występowała we wszystkich starożytnych religiach politeistycznych i monoteistycznych. Kojarzono ją ze złem, zaświatami, życiem pośmiertnym, nieczystością, zagładą, eterycznością oraz magią.

Dziedziczy się ją, tak jak wszystkie inne, po matce. Wyjątkiem jest przypadek, gdy dochodzi do klinicznie wytworzonej męskiej ciąży. Obojętnie który z ojców będzie w posiadaniu Mocy Cieni, dziecko ją przejmie. Najliczniej występuje ona u Wiecznych i nigdy u Krótkowiecznych.

Ujawnia się wcześniej niż pozostałe Moce, ponieważ już około ósmego roku życia a nie jedenastego. Podstawowe umiejętności korzystania z niej są wpisane w genotyp i nie ma potrzeby edukacji posługiwania się nią przed trzynastym rokiem życia.

Dopiero po osiągnięciu szesnastu lat Władca Mocy Cieni może nawiązać pierwszy kontakt z Wymiarem Cieni. Jest to rzeczywistość pomiędzy Światem Mocy a zaświatami. Samodzielnie mogą się tam dostać jedynie Władcy Mocy Cieni. Wejścia do tej krainy pojawiają się zawsze w miejscach z ograniczonym dostępem do światła lub jego brakiem, czytaj „w cieniach". Im większy i ciemniejszy jest cień, tym łatwiej dostać jest się do Wymiaru. W historii odnotowano tylko dwa przypadki osób, które potrafiły to zrobić w całkowicie nasłonecznionym miejscu.

Wymiar Cieni umożliwia szybkie podróżowanie między odległymi lokacjami. Odległość ta nie może jednak przekraczać kilku kilometrów. W Wymiarze można pozostać na dłużej, ale grozi to uszkodzeniem świadomości, zaburzeniami psychicznymi, a nawet Śmiercią. Niedoświadczone osoby powinny odbywać podróż przez tą rzeczywistość tylko w towarzystwie starszego Władcy Mocy Cieni, który w razie wypadku lub niepowodzenia przetransportuje je z powrotem do Świata Mocy.

Władcy Mocy Cieni poza korzystaniem z Wymiaru Cieni posiadają również inne umiejętności. Mogą oni na przykład wyśledzić daną osobę po cieniu, który zostawia. Jednak nigdy nie uda im się to w przypadku swoich pobratymców, którzy potrafią swój cień ukryć.

Posługują się również tak zwanymi zaklęciami. Pozwalają im one na manipulowanie cieniami innych osób oraz na komunikowanie się między sobą. Jedynie doświadczeni Władcy Mocy Cieni mogą je opanować. Jednym z najgroźniejszych jest „zaćmienie". Na pierwszy rzut oka osoba zaćmiona wydaje się pogrążona w głębokim śnie, dlatego ta umiejętność często była błędnie przypisywana również Władcom Mocy Snów. Jednak „zaćmienie" odnosi się bezpośrednio do cienia człowieka a nie jego świadomości. Cień ten zostaje obezwładniony i zesłany częściowo do Wymiaru Cieni. Ofiara zapada w śpiączkę, z której nie obudzi się, jeśli nie otrzyma pomocy Władcy Mocy Cieni. Dzieje się tak dlatego, że człowiek nie może funkcjonować poprawnie, kiedy jego siedem elementów nie znajduje się jednocześnie w tym samym wymiarze. Są to dusza, imię (tożsamość), serce (ciało), energia życiowa, cień, Moc i świadomość. Wyjątkiem jest sytuacja sztucznego snu – podróży świadomości do Wymiaru Snów albo w nielicznych przypadkach do Abaddonu lub Sangdanu przed Śmiercią.

Władcy Mocy Cieni rzucając zaklęcia i dokonując „teleportacji", czyli posługując się Mocą, zużywają swoją energię życiową. Odnawia się ona automatycznie, ale nie natychmiast. Jeżeli się ją nadwyręży, można przedwcześnie zginąć. Ten fakt dotyczy wszystkich Władców Mocy, nie tylko tych od Mocy Cieni.

Mimo iż Moc Cieni od zawsze przypisywano złu, była i nadal jest bardzo popularna. Rody przodujące tą Mocą mieszkają w każdym mieście. Żaden nie należy jednak do Społeczeństwa Dzikiego. Najpotężniejszym i największym z nich jest Dark. Główna linia tego rodu przypisana jest stolicy Anatonis. Z tej rodziny pochodziły wszystkie potęgi Mocy Cieni oraz wiele Władców, w tym Król rządzący w Wieku Ciemności – Razar SerenArien, który wyjątkowo wspomnianej wyżej Mocy nie posiadał oraz jego matka, jedna z najdłużej panujących Królowych – Keja Dark-SerenArien.

Oderwałam wzrok od tekstu. Był to dopiero wstęp, którego rozwinięcie znajdowało się na kolejnych stronach, ale i tak dowiedziałam się więcej, niż miałam w zamiarze. Na marginesach znajdowało się wiele odręcznych dopisków, ale większości nie dało się odczytać. Rozumiałam z nich tylko pojedyncze słowa, które nie uległy rozmazaniu. Aktualność treści w książce mnie pozytywnie zaskoczyła. Ktoś najwyraźniej skrupulatnie ją poprawiał i to nawet niedawno. Domyśliłam się tego po białych plamkach, na których zapisano nowe wyrazy, zamieniając nimi ich stare odpowiedniki. Postanowiłam zapytać się Rady na jutrzejszym zebraniu, kto się tym zajmował.

Jeszcze raz zerknęłam na tekst. Ostatnie zdanie w szczególności przykuło moją uwagę. Wzmianka o moim poprzedniku przypomniała mi, że miałam złożyć wizytę w zaświatach. Może uda mi się go tam spotkać, pomyślałam. Zamknęłam okładkę i rozejrzałam się po sypialni w poszukiwaniu, gdzie mogłam odłożyć tomisko. Zdecydowałam się je umieścić na stoliku nocnym obok wewnętrznego, zamkowego telefonu. Wróciłam pod zagłówek i wyłączyłam światło przyciskiem umieszczonym w jednym z ornamentów. Położyłam się na środku materaca, przytulając do siebie rulon utworzony z kołdry, po czym przesunęłam delikatnie palcami po znaku Śmierci.

– Jak zasnę, zabierz mnie do Abaddonu – wyszeptałam i oparłam głowę na ustawionej pod kątem poduszce.

Continue Reading

You'll Also Like

23.4K 1K 21
Nazywają to obsesją. Ja, nazywam to miłością. Zresztą, co za różnica? - Harry Styles Zgoda na tłumaczenie jest ✔ Oryginał opowiadania należy do @Arc...
BOND By KT

Fantasy

281K 8.6K 36
Kiedyś myślałam, że wilkołaki to jedna wielka fikcja. Jak dla mnie istniały tylko w bajkach, baśniach, legendach, filmach i książkach, czyli były po...
2K 364 10
Ona go nienawidzi za upokorzenie. On nią gardzi. Niemal wbrew sobie, Celia Harvey podejmuje dziwną wakacyjną pracę: ma za zadanie być przyjaciółką s...
4.2K 548 9
"A mary nocne, co nad twym łożem krążą dziecino, Zwabione słodką wonią grzechu, spijają z ust wino." Świat, o którym Linda nie miała dotąd pojęcia...