Spokojnie jak na wojnie

By Karolina_eM

169K 5.9K 13K

Młoda brunetka wkracza w dorosłość w najgorszym czasie - w czasie wojny. To właśnie wtedy w jej życiu nastają... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Dodatek | Hanna Miller
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
✨ROK✨
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56

Rozdział 14

2.9K 114 129
By Karolina_eM

Dziś jest 11 listopada. Niezwykle ważne i radosne święto dla Polaków. Jak narazie jest to pierwsze narodowe święto w trakcie wojny. Nie wiemy jak zachowają się dziś Szkopy. Na pewno zrobią coś, aby uprzykrzyć nam życie w tak ważnym dla Polaków dniu.

Obudziłam się wcześnie. Byłam podekscytowana! Mieliśmy dziś wieszać palakty i rozdawać ulotki z okazji Święta Niepodległości. Jak narazie pozwolono nam tylko na tyle.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam w okno. Dziś jak nigdy na ulicach roiło się od ludzi. Polacy wychodzili na ulicę w tym szczególnym dniu, aby pokazać, że walczą i nasz naród wciąż żyje. Byłam dumna. Cieszyłam się, że jako harcerka i pomoc medyczna mogę walczyć za ojczyznę jeszcze mocniej niż kiedyś.

Świeciło słońce. Promienie oświetlały lekko ulice. Dziś zapowiadał się piękny dzień. Tak jakby opatrzność czuwała nad nami w tym szczególnym dniu.

Podeszłam do szafy. Zwarzywszy na akcje, może ubrać te spodnie? Nie.. Przecież my tylko będziemy rozdawać ulotki i naklejać plakaty. Ale w sumie.. Dobra ubiorę je, a potem się przebiorę.

Wyjęłam szybko moje spodnie, które dostałam jako komplet harcerski. Wyjęłam jakąś bluzkę, której nie byłoby mi szkoda, gdyby się ubrudziła czy potargała. Miałam w planach już strój w który przebiorę się później. Pewnie wszyscy przyjdą do nas po akcji i będziemy świętować. Będę musiała jakoś wyglądać.

Wyszłam z pokoju i poszłam do łazienki. Odświeżyłam się, ubrałam, włosy zaplotłam w warkocz, tak aby mi nie przeszkadzały. Wyszłam i podążyłam w kierunku kuchni.

- Będziemy musieli iść do Maćka. - powiedział Tadeusz pakując torbę. - Wszystkie ulotki i plakaty są u niego..
- Naprawdę? Czemu ich nie zabraliśmy? - zapytał zdziwiona. - Będziemy tylko tracić czas.
- Mam ci przypomnieć, że to przez ciebie? Gdybyś nie zaczęła grać z Maćkiem w kółko i krzyżyk, nie stracilibyśmy rachuby czasu i nie śpieszylibyśmy się, żeby zdąrzyć do domu przed godziną policyjną.
- Przecież mógł odpuścić po piątej przegranej rundzie! - mruknęłam.
- Dobra, nie ważne. Musimy szybko zjeść i lecieć do Maćka. Trzeba zacząć akcje jak najwcześniej.
- Nie będzie zbiórki w lesie? - zapytałam.

Wyjęłam szybko chleb z chlebaka i zaczęłam smarować go masłem.

- Nie, wszyscy doskonale wiedzą co mają robić. Tylko my zapomnieliśmy ulotek i plakatów.
- Nie rozumiem czemu znowu pezydzieliliście mnie do Rudego. - powiedziałam lekko naburmuszona.

Raz mówi, że mam znaleść kogoś innego i nie przywiązywać się do niego, a sam mnie do niego przydziela! Sam sobie zaprzecza.

- Bo Janek jest w centrum. Ty też musisz tam być, żeby łatwo było cię znaleść. - powiedział zaparzajac herbatę.
- To dajcie kogoś innego do centrum. - powiedziałam wyjmując marmoladę z lodówki.
- Ale tylko Janek nadaje się do centrum. Jest sprytny i czujny. - powiedział odkładając filiżanki z herbatą na stół. - A ty nie powinnaś narzekać, że jesteś z nim w parze. - powiedział stanowczo patrząc na mnie - Przecież go kochasz, więc w czym masz problem?
- Nie kocham go. Chyba.. Ale problem jest i to poważny! Sam mówiłeś, że on nie jest dla mnie, a teraz mówisz, że mam się cieszyć! Zdecyduj się! - krzyknęłam uderzajac dłonią o blat kuchenny.
- Bo widzę, że sprawia ci to radość, więc się ciesz. Nie mogę wam zabronić być razem w parze, wręcz jestem zmuszony was razem dobierać. Ciesz się, że daje ci możliwość bycia z nim.
- Tadeusz.. - powiedziałam czując, że napływają mi łzy do oczu - Co mi da to, że zrobisz mi nadzieję dobierając nas w parę, jeżeli nie pozwolisz nam ze sobą byc? Nie potrzebnie robisz mi nadzieję.. - zaczęłam kierować się w stronę mojego pokoju.
- Anastazja.. - złapał mnie za nadgarstek.
- Daj mi spokój... Zostaw mnie.. - powiedziałam patrząc mu w oczy.

Widziałam, że było mu głupio przez to co powiedział. Na pewno nie chciał, żeby to tak zabrzmiało. Ale zabrzmiało. I czasu nie cofnie.

Przeszłam szybko przez salon i już złapałam za klamkę drzwi do mojego pokoju.

- Anka mamy zaraz akcje! Nie zdąrzysz zjeść!
- Zjedz ty. Ja nie jestem głodna. Powiedz jak będziemy wychodzić. - powiedziałam i otwarłam drzwi.

Weszła. i usiadłam na fotelu.

- Boże przecież zachowuje się jak dziecko! - pomyślałam.

Może zareagowalam trochę zbyt pochopnie? Ale on nie wie, jak to jest robić komuś nadzieję. Daje mnie z nim w parze, a potem powie, że nie mogę z nim być. Sam sobie zaprzecza, a mi szkodzi. Robi mi niepotrzebną nadzieję, że a może jednak.. Nie! Po co to robi! Pogarsza tylko sytuacje. To mnie jeszcze bardziej boli niż jakby mnie całkowicie odciął od niego..
Nie, Anka teraz zrobimy inaczej! Chciałaś spróbować, więc spróbujesz. Nie będziesz słuchać co mówi ci Tadeusz. On ci nie będzie dyktował z kim masz być. Niech sobie mówi, ja nie mam zamiaru go słuchać. Nie mam zamiaru cierpieć przez jego wymysły. Jak mnie zrani to trudno. Wtedy się przekonam na własnej skórze, że miał rację. Ale narazie jego tłumaczenia nie istnieją. Tak jakby ich nie było. Ja żyję po swojemu. I chcę spróbować. Nie zabroni mi tego. Nie ma nade mną kontroli. Mama mówiła, że mam robić tak jak uważam i czuję. A ja czu,ję że tym razem nie warto słuchać Tadeusza.

- Anka chodź! - zawołał.
- Już idę! - powiedziałam i wyszłam z pokoju.

- Już dobrze? - zapytał.

Było mu głupio, oj było. Widać to gołym okiem.

- Tak. Nie przejmuj się. Nie wracajmy do tego. - powiedziałam wysilając się na uśmiech.

Jasne, że nie będziemy do tego wracać. Dopiero co sobie postanowiłam, że nie będę słuchać co mówi na temat moich spraw miłosnych.

Założył kurtkę i buty, i podał mi moją kurtkę. Miałam tam to co mogło się zprzydać na akcji. Włożyłam też swoje buty. Znaczy nie do końca moje. Były to stare buty harcerskie Tadeusza. Nie zniszczone. Były na niego zwyczajnie za małe, a na mnie idealne. Świetne na akcje! Bo po co mam latać w jakiś balerinkach i tym podobnych skoro mam takie świetne buty? Lepiej nie mogłam trafić!

Wyszliśmy z mieszkania, ale nie zamykaliśmy go. Mama była w mieszkaniu, bo miała wolne. Nie będzie przecież pracować w tak ważne świeto narodowe! Co z tego, że Niemcy uznają dzisiejszy dzień jako zwykły? Dla Polaków to święto!

Szliśmy szybkim krokiem w stronę kamienicy Maćka. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Zapukaliśmy do drzwi i otworzyła nam pani Janina.

- Dzień dobry dzieci! - przywitała nas ciepło.
- Dzień dobry pani Janino! - powiedzieliśmy razem.
- Wchodźcie dzieci, nie stójcie tak w progu!

Weszliśmy, a pani Janina zamknęła drzwi. Maciek pakował ulotki i plakaty do torby.

- Co wy tu robicie? - zapytał zdziwiony. - Nie mieliśmy od razu zacząć akcji?
- Tak, ale nie zabraliśmy od ciebie ulotek i plakatów. - powiedział Tadeusz patrząc na mnie.
- Oj przestań już! - powiedziałam naburmuszona. - To nie moja wina!
- Aaa rozumiem! - zaśmiał się Maciek.

Wzięliśmy szybko nasze plakaty i ulotki, a następnie razem z Dawidowskim szybko wyszliśmy z mieszkania. Koło piekarni czekali Nika, Rudy i Paweł. Szybko dobraliśmy się w nasze pary i podąrzyliśmy na "nasze tereny". Z Rudym ustaliliśmy, że on nakleja plakaty, a ja rozdaje ulotki przechodnią. Plakaty i ulotki były przeróżne. Moimi ulubionymi były te z tekstem z Roty. Wybraliśmy z Jankiem trzy takie. Pierwszy z tekstem "Nie rzucim ziemi skąd nasz ród". Pokazywał ludzi, cywili i żołnierzy stojących murem i trzymających się za ręce. Drugi z hasłem "Nie damy by nas gnębił wróg". Ukazywał mężczyznę, który młotem przełamuje łańcuch, a tło to flaga III Rzeszy. I ostatni z tekstem "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz", a na plakacie był ukazany zarys człowieka pomalowanego we flagę Niemiec leżącego na ziemi oraz zarys drugiego człowieka pomalowanego w kolorach polskiej flagi, który nogą przyciska do ziemmi dłoń "Niemca".

Kiedy Rudy naklejał plakaty, ja rozdawałam ulotki. Każda pomalowana w kolorach biało-czerwonych i napisy. Na jednej "Niepodległość odzyskamy!", a na drugiej "Polska nigdy się nie podda!".

Jakie to było miłe uczucie widząc szczere uśmiechy Polaków po przeczytaniu tych haseł. Kiedy skończyliśmy Rudy szybko podbiegł do mnie z plecakiem.

- Patrz co mam jeszcze! - powiedział szeptem.

Wyjął z plecaka małe flagi Polski.

- Janek! To jest świetne! Ale my ich wczoraj nie robiliśmy.. - powiedziałam.
- Zrobiłem je sam, wczoraj u siebie.
- A reszta o tym wie? - zapytałam.
- Nie - powiedział uśmiechając się łobuzersko.
- Rozumem - zaśmiałam się.

Podał mi trzy flagi i poprosił, żebym je rozdała. Tak też zrobiłam. Dawałam je najczęściej małym dzieciom, które następnie radośnie nimi wymachiwały.

Ten widok łamał i zarazem sklejał mi serce. Te małe dzieci nie miały pojęcia czym jest wojna, nie były niczemu winne.

Szybko rozdaliśmy flagi. Nagle zobaczyliśmy kilku Niemców, więc szybko pobiegliśmy do mojej kamienicy. Wszyscy już na nas czekali.

- Ja nie jestem pewna czy wy byliście tylko na akcji.. - zaśmiała się Aniela, kiedy wchodziliśmy do mieszkania.
- A ja wciąż nie jestem pewna, co robiliście z Tadeuszem w twoje urodziny.. - odgryzłam się.

Aniela tylko spojrzała na Tadeusza i zaczęli się śmiać.

- Ja zaraz wrócę. - powiedział Janek, kiedy odkładałam kurtkę.
- Czemu? - zapytałam bardziej smutno niż chciałam.

Nie chciałam pokazać, że mi przykro, że nie zacznie świętować z nami. Lubię jego towarzystwo..

- Nie martw się! - uśmiechnął się. - Zaraz wrócę. - złapał moją dłoń i pocałował jej wierzch. - Obiecuję!

W odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam. Czułam jak moje policzki robią się czerwone.
Wyszedł i zamknął drzwi, a ja poczułam kilkanaście par oczu na sobie.

- To ja się pójdę przebrać. - powiedziałam zawstydzona i poszłam szybko do pokoju.

Zamkenalm go na klucz, żeby nikt nie mógł wejść, kiedy będę się przebierać. Jasne, mogłam iść do łazienki. Ale po co zajmować łazienkę, kiedy jest tyle osób w domu?
Rozebrałam się i sięgnęłam po naszykowane ubranie. Była to sukienka na ramiączkach, rozkloszowana od dołu. Góra była biała, a od pasa była czerwona w białe kropki. No powiedzcie, że nie jest idealna na Święto Niepodległości?
Na nogach miałam czarne balerinki. Pomalowałam też szybko rzęsy, a na usta nałożyłam czerwoną szminkę. Włosy rozplotłam i rozczesałam.

- Anka? - usłyszałam pukanie do drzwi.

To była Aniela. Otwarłam szybko i wpuściłam ją do środka.

- Mogę się tu uczesać i pomalować? - zapytała wchodząc z torbą.
- Jasne! - powiedziałam uśmiechnięta.

Zaczęła się czesać. Następnie pomalowała się. Nałożyła czerwoną pomadkę, pomalowała rzęsy i nałożyła puder i trochę różu.

- Wyglądasz pięknie! - powiedziałam.

Musiała przebrać się od razu jak przyszła do mieszkania. Miała błękitną sukienkę w białe kropki. Podkreślała jej kolor oczu.

- Ty również! - odpowiedziała.

Wyszłyśmy powoli z pokoju. Chłopcy uśmiechnęli się widząc nas, a następnie zaczęła się rozmowa. Janka nadal nie było..

- Kupiliście fortepian? - zapytał Paweł.
- Coś ty, Paweł! W tych czasach? - zaśmiał się Tadeusz.
- Przenieśliśmy go wczoraj z pokoju mamy. - powiedziałam.
- Przenieśliśmy? - zapytałał zdziwiony Maciek.
- No ja i Tadeusz. - powiedziałam z powagą.
- Nie uwierze! - zaśmiał się Alek.

Więc razem z Tadeuszem zaczeliśmy opowiadać.

Wczoraj

Po południu powoli szykowaliśmy się do wyjścia. Mieliśmy iść do Maćka i zrobić plakaty oraz ulotki na jutrzejszą akcje. Do drzwi zapukał Janek, który miał iść do Dawidowskiego razem z nami.

- Dzieci jesteście jeszcze? - zapytała mama wychodząc z pokoju.
- Tak - powiedziałam.
- O Janeczku! Dzień dobry drogie dziecko!
- Dzień dobry pani Leono! - powiedział uśmiechając się.
- Skoro już tu jesteś.. Może pomógłbyś Tadeuszowi przenieść fortepian? - zapytała.
- Jasne! - odpowiedział.

Razem z Tadeuszem podąrzyli w stronę sypialni mamy.

- Hola, hola! - powiedziałam.
- Co się stało? - zapytał zdziwiony Tadeusz.
- Czemu to Janek ma ci pomóc?
- Bo ty jesteś dziewczyną. Nie uniesiesz fortepianu. - powiedział Janek.
- Bo co? Bo dziewczyny są słabsze? - zapytałam zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Wybacz mi, ale jesteś małą kruszynką. W życiu nie uniesiesz fortepianu. - powiedział.
- Janek, ja nie chcę nic mówić, ale ona sama odkręca słoiki. Ona ma siły jak dziesięciu chłopa. - powiedział Tadeusz.
- Tadeusz! Łap fortepian z jednej strony! - zawołałam wchodząc do sypialni.

Nasz fortepian był mniejszy niż typowy. Dzięki temu bez problemu zmieścił się
Drzwiach. Nie powiem, że nie wymagało to ode mnie siły. Był ciężki. Ale strasznie chciałam dopiec Jankowi i pokazać, że nie ocenia się książki po okładce. To, że jestem drobna, nie oznacza, że nie mam siły!
Po kilku minutach fortepian stanął w wybranym miejscu w salonie. Nie powiem, zmęczyłam się.

- Chyba winien ci jestem przeprosiny. - powiedział zdziwiony naszym wyczynem Rudy.
- Nie powinieneś oceniać książki po okładce. - powiedziałam stanowczo.

Czułam się trochę obrażona. Nie można tak oceniać. Powinien najpierw stwierdzić fakty, a dopiero potem dawać opinie.

- Jesteś naprawdę niesamowita! - powiedział.
- Wiem! - uśmiechnęła się trochę.

Obaj zaśmiali się. Nie mogłam się na niego gniewać. To, że nie pomyślał nad tym co mówi to u niego nic nowego.

- Nic się przecież nie stało! - powiedziałam czochrając mu włosy.
- Ej! - zawołał śmiejąc się. - Wiedzialem, że nie będziesz się długo gniewać! - i uśmiechnął się łobuzersko.
- Przestań, bo znowu się obrażę.

Po kilku minutach wyszliśmy i podarzyliśmy w kierunku kamienicy Maćka.

- Z ciebie to jest nieźle ziółko! - zaśmiał się Paweł.
- Mówisz tak, jakbyś o tym nie wiedział. - rzekł Zośka.
- Pff - fuknełam.
- Zawsze musisz postawić na swoim! - powiedziała Aniela.
- W końcu jest siostrą Tadeusza, no nie? - powiedział Alek i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra to może wypróbujemy to cudo, co? - zapytał Paweł.
- Pew.. - zaczął Zoska
- Poczekaj! - przerwałam mu. - Znaczy.. Zaczekajmy na Janka. Nie ładnie tak zaczynać nie będąc w komplecie. - zrobiło mi się trochę głupio i poczułam jak czerwienie się ze wstydu.
- Anka ma rację. - poparła mnie Aniela, widząc moje zakłopotanie - Jak wszyscy to wszyscy!

Więc zaczęliśmy rozmawiać. Po pół godzinie w drzwiach ukazał się wyczekiwany przez wszystkich Janek.

- Nareszcie! - zawołał Alek.
- Daj spokój, aż tak długo mnie nie nie było! - mruknął Rudy.
- Chyba straciłeś rachubę czasu! - powiedziałam.
- Nie było cię godzinę. - odezwał się Zośka.

Janek zdjął kurtkę i podniósł plecak. Oparł go na opieradle sofy.

- Co tam masz? - zapytałam.

Nie odezwał się. Po prostu wyjął coś z plecaka. Naszym oczom ukazała się flaga III Rzeszy.

- Co? Ale jak to? - powiedział Aniela.

Wszystkich nas zatkało. Skąd on to wziął?

- Janek skąd to masz? - zapytał zdziwiony Maciek.
- Zdjąłem trzy z Zachęty! - zawołał uradowany swoim wyczynem. - Wzamian powiesiłem polskie!
- Ale Janek nie planowaliśmy tego! - zawołał zbulwersowany Zośka - Mogli cię złapać! Nie miałeś obstawy! Nikt cię nie chronił! Nie mieliśmy zgody na takie akcje!
- Tadeusz uspokuj się. - powiedziałam stanowczo. - Nic mu nie jest. A jego czym jest wielki! - uśmiechnełam się do niego.
- Ja za was odpowiadam! - powiedział powoli się uspokajając.
- Zośka, przestań. Ciesz się! To co zrobił jest niesamowite. Ważne, że nic mu nie jest. - powiedziała Aniela podchodząc do niego.
- Dobra. - rzekł i podszedł do Rudego. -Ten jeden raz ci daruję. - powiedział uśmiechając się i klepnął go po plecach. - Świetna akcja!

Chłopcy rzucili się na niego i zaczęli go klepać po plecach, przybijać piątki, uściskać dłoń, tarmosić włosy. Patrzyłam na to siedząc na sofie, o którą oparty był plecak Janka. Po chwili skończyli mu gratulować.

- A czemu tu tak cicho? - zapytał uśmiechając się.
- Czekaliśmy na ciebie - powiedziałam.
- A właściwie to Anastazja kazała nam czekać. - poprawił mnie Maciek.

Posłałam mu zabujcze spojrzenie na co on tylko uniósł ręce w geście obrony. Wszyscy zaczęli się śmiać.

- Dobra Paweł, zagraj coś! - zawołałam.
- Robi się! - zawołał siadajc przy fortepianie.

Chwilę po tym w mieszkaniu rozległa się melodia jakiejś szybkiej i radosnej piosenki. Ja i Aniela byłśymy jedynymi dziewczynami, więc non stop był tak zwany "Odbijany". Nie tanczyliśmy długo z naszymi partnerami. Najpierw tańczyłam z bratem, a Aniela z Anodą. Następnie pod wpływem "odbitki" i moich namawiań, Tadeusz powędrował do Anieli, a ja tańczyłam z Maćkiem. Po kilku chwilach ja tańczyłam z Felkiem, a chyba chłopcy zmówili się, aby Nikę i Zośkę zostawić w spokoju. W sumie bardzo cieszył mnie ten pomysł. Paweł skończył grać kilka piosenek, a my zrobiliśmy przerwę.

- Już? Dopiero co skończyłem jeść! - zawołał Janek wychodząc z kuchni.

Kiedy my tańczyliśmy, on jadł coś w kuchni. Był głodny po swojej akcji. Zaczęliśmy się śmiać z jego reakcji. Zaczął szeptać coś z Pawełem, a po chwili ponowienie rozbrzmiała jakaś chwytliwa nuta. Tadeusz ruszył w stronę Anieli. Ta oczywiście się zgodziła. Musiałaby być chyba chora, żeby odmówić. Była taka szczęśliwa tańcząc z nim. Wpatrywałam się w nich jak zaczarowana, kiedy z zamyślenia wyrwał mnie znany mi głos.

- Zatańczysz? - zapytał uśmiechnięty Janek podajc mi rękę.
- A mam wyjście? - zapytałam unosząc brew.
- Nie za bardzo. - zaśmiał się.

Oczywiście się zgodziłam. Podałam mu dłoń, a on złapał ją delikatnie i poprowadził mnie na nasz prowizoryczny parkiet.

- Ehem ehem - chrząknał tak, aby wszyscy słyszeli.

Tadeusz i Aniela zatrzymali się, chłopcy przestali rozmawiać i śmiać się, a Paweł przestał grać. Rudy puścił moją dłoń, wyjął z plecaka flagi i rozłożył je na "parkiecie".

- Idealnie! - zaśmiał się. - Teraz możemy się bawić!

Paweł ponownie zaczął grać, a "gołąbeczki" ponownie zaczęły tańczyć. Janek ponownie złapał moją dłoń i wziął na parkiet. Swoją dłoń trzymał na moim biodrze, ja swoją miałam na jego ramieniu. Zaczęliśmy tańczyć jak szaleni. Obracaliśmy się, wirowaliśmy, wręcz lataliśmy. Widziałam jak Aniela i Tadeusz szli do kuchni się napić. My nadal nie przerywaliśmy. Taniec z Jankiem był chyba najpiękniejszym w moim życiu. Nagle melodia stała się cicha i spokojna. Stanęliśmy na chwilę z Jankiem próbując złapać oddech. Obydwoje uśmiechaliśmy się do siebie. Oparliśmy sie czołami o siebie. Nasze nosy się stykały. Czułam, że zbliżamy się powoli do siebie. Nasze usta były coraz bliżej siebie. Już musneły się nasze usta. Nagle głośny huk. Odskoczyliśmy od siebie. Tadeusz zamknął klapę fortepianu. Wszyscy patrzyliśmy w jego stronę.

- Rudy! Musimy porozmawiać! - krzyknął z powagą.

Widziałam jak nagle Janek posmutniał. Zdąrzył mi tylko szepnąć do ucha

- Przepraszam..

Podszedł do Tadeusza i razem weszli do kuchni. Stałam teraz na środku "parkietu" sama. Dwoma palcami dotknełam ust i mimowolnie uśmiechnęłam się. Aniela wybiegła z kuchni i podeszła do mnie. Widziałam jej zatroskaną twarz. W powietrzu czuć było napięcie. Chłopcy zaczęli się powoli zbierać. Został tylko Maciek i Paweł. Siedzieliśmy na kanapie w ciszy i czekaliśmy na dalszy rozwój wydarzeń. Paweł w końcu wstał, podziękował za zabawę i wyszedł. Wszyscy przybraliśmy poważny wyraz twarzy. Siedzą tam piętnaście minut.

- Nie wytrzymam! - powiedział Maciek i wstał z fotela.
- Zostań! - zawołała Aniela łapiąc go za nadgarstek.

Maciek posłuchał i ponownie usiadl. Ja siedziałam cicho. Czułam się przyczyną tej rozmowy. Na pewno nią byłam!

- Co tak długo..? - wreszcie się odezwałam.

Nagle usłyszeliśmy kroki. Janek wyszedł z kuchni. Podszedł szybko do wieszaka, zabrał kurtkę, otwarł drzwi i zanim wyszedł posłał mi tylko przepraszające spojrzenie. Wyszedł.

Po chwili z kuchni wyszedł Tadeusz. Nie mogłam. Nie wytrzymałam. Wstałam..

- Naprawdę? - zapytałam czując jak załamuje mi się głos, a oczy napełniają się łzami. - Naprawdę musisz postawić na swoim? - i podeszlam szybko do drzwi mojego pokoju.
- Anastazja! - zawołała Aniela łapiąc mnie za nadgarstek.
- Aniela, ja chcę zostać sama. - powiedziałam nawet nie patrząc jej w oczy.

Zwyczajnie nie mogłam. Nie miałam siły.
Zrozumiała mnie i puściła mój nadgarstek. Weszłam do pokoju i nadzwyczajnej w świecie zrzuciłam się na łóżko. Zaczęłam płakać.

*Pov.Aniela*

Anka zatrzasnęła drzwi. Odwróciłam się w stronę chłopaków. Maciek nadal siedział na fotelu. Widzialam jak zaciska dłoń w pięść. Tadeusz stał z kamiennym wyrazem twarzy wpatrzony w drzwi. Podeszłam do niego powoli.

- Tadeusz co ty robisz? - zapytałam kręcąc delikatnie głową.

Nie odpowiedział. Widziałam, że czuł się źle z tym co zrobił.

- Zrobiłem co musiałem.. - odezwał się wreszcie.
- Co musiałeś?! - wstał Maciek i podszedł do nas. - Chłopie zastanów się! Ja rozumem, że chcesz uchronić Anastazja przed cierpieniem.. Ale jak narazie to ona cierpi przez ciebie, a nie przez Janka! - powiedział i podszedł do drzwi. - Dobranoc. - zamknął za sobą drzwi.

Stałam w ciszy na wprost Zośki. Widziałam, że słowa Dawidowskego go przybiły.

- Wiesz.. On ma rację - powiedziałam łapiąc go za rękę. - Jak na razie jedynym powodem jej cierpienia jesteś ty.. i nie mówię tego, żeby ci dopiec. Mówię ci to, żeby cię uświadomić. Tadeusz zastanów się. Przemysl to w spokoju.. - pocałowalam go w policzek, zostawiając na nim ślad szminki.

Podeszłam powoli do wieszaka, wzięłam płaszcz i złapałam za klamkę.

- Aniela.. Poczekaj.. - powiedział podchodząc do drzwi.
- Tadeusz.. Dobranoc - powiedziałam uśmiechając się delikatnie.

Wyszłam i zamknęłam drzwi. Sądzę, że musi przemyśleć to co mu powiedzieliśmy w spokoju. Mam nadzieję, że Anka to jakoś wytrzyma..

~~~~~~~~~~
Już poprawiłam końcówkę! Możecie czytać w spokoju, wiedząc, że zrozumiecie co tam pisze!
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba! Miłego czytania!

Przepraszam za wszelkie literówki!

Continue Reading

You'll Also Like

180K 4.1K 71
Znajdziesz tutaj preferencje i imagify do książki Aleksandra Kamińskiego „Kamienie na szaniec". Przekonasz się, jak wyglądałoby twoje życie z jednym...
169K 5.9K 58
Młoda brunetka wkracza w dorosłość w najgorszym czasie - w czasie wojny. To właśnie wtedy w jej życiu nastają gwałtowne zmiany. Przyszłość wali jej s...
2.1K 113 26
Charli to 17-letnia dziewczyna z Norwegii z bardzo trudną przeszłością ale poznaje chlopaka ktory pokazuje ze swiat ma wiecej barw ✨Jak jestes tu ab...
37.6K 2K 40
Witajcie u podwalin Uniwersum Bohuna. Co wydarzyło się niecałe ćwierć wieku po Kozackiej Brance?. Przekonacie się sami ! Opowiadanie to będzie opisem...