Spokojnie jak na wojnie

By Karolina_eM

174K 6.1K 13.1K

Młoda brunetka wkracza w dorosłość w najgorszym czasie - w czasie wojny. To właśnie wtedy w jej życiu nastają... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Dodatek | Hanna Miller
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
✨ROK✨
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57

Rozdział 12

2.9K 114 152
By Karolina_eM

Wstałam dziś nadzwyczaj wcześnie, a właściwie to Aniela mnie obudziła..

- Anastazja! - zawołała szeptem, rzucając we mnie poduszką. - Wstawaj! Szybko!
- Co się dzieje.. - mruknęłam zaspana nawet nie otwierając oczu. - Jest środek nocy..
- Dziewczyno jest siódma rano.
- Jest środek nocy.. - mruknęłam niezadowolona z faktu, iż mnie obudziła.

Powoli usialam na łóżku i wpatrywałam się w blondynę.

- To ci się dzieje? - zapytałam.
- Patrz! - machnęła do mnie ręką, żebym zbliżyła się do niej.

Stała przy drzwiach i wpatrywała się w dziurkę od klucza.

- Widzisz? - zapytała.

Spojrzałam. Byli tam półnadzy, bo w spodniach, ale z nagim torsem chłopcy.

- A na mnie to krzyczałaś, jak ci to pokazywałam w lesie! - powiedziałam.
- Wtedy mogli nas nakryć. Teraz nie mogą. - odparła. - Widzisz! Tam jest Tadeusz!
- Dziewczyno mieszkam z nim. Widok jego półnagiego ciała to dla mnie żadna nowość. - przewróciłam oczami.
- Ale patrz! Tam jest też Janek!

Starałam się powstrzymać. Naprawdę! Ale to było silniejsze ode mnie. Spojrzałam.

- Wiedziałam, że się nie powstrzymasz. - zaśmiał się.

- Oj cicho bądź! - odpowiedziałam.

Patrzyłam na Janka. Czułam jak mimowolnie robi mi się ciepło, a na moich policzkach pojawiają się rumieńce.

- Dobra posuń się. Teraz moja kolej. - przesunęłam się i zrobiłam miejsce Anieli.

Oparłam się o ścianę i przejechałam dłonią po twarzy. Anka co się z tobą dzieje? Zwariowałaś! Po prostu zwariowałaś! Żeby taki Janek namieszał ci w głowie..

- Dobra teraz możesz się z powrotem położyć. - powiedziała odchodząc od drzwi. - Ubrali się już. - powiedziała z lekki zawodem.
- Teraz nie zasnę! Za dużo widziałam, żeby teraz w spokoju zasnąć! - zaśmiałam się.
- Janeczek to ci namieszał w życiu, przyznaj się..
- Oj namieszał.. i miesza wciąż.. - powiedziałam opadając na łóżko.
- Miłość jest strasznie dziwna.. - powiedziała Aniela opierając się moje łóżko.
- A żeby tylko ona. - odparłam.

*Pov.Janek*

Wstaliśmy, a właściwie to zostaliśmy obudzeni przez Maćka, wcześnie rano.

- Chłopaki jestem głodny! - zaczęło burczeć mu w brzuchu tak, jakby nie jadł rok.
- Maciek jest szósta trzydzieści! Jemy śniadanie dopiero o ósmej. Anka na pewno jeszcze śpi! - mruknął zaspany Tadeusz.
- To Janek może ją obudzić. Wstanie od razu na równe nogi. - zaśmiał się Dawidowski.
- Prędzej by go zabiła za to, że ją obudził tak wcześnie! - zakpił Zośka. - Jest takim samym śpiochem jak ty. - mruknął. - Dla niej ta godzina to jeszcze środek nocy.
- To urocze. - mruknąłem kładąc głowę na rękach.
- Przecież ona nigdy nie wstaje późno. - zdziwił się Maciek.
- Zło nigdy nie śpi. - mruknął ziewając. - Wstaje w miarę wcześnie, ale to dla tego, że nie potrafi długo spać. To jest jak paradoks. Mogła by przesiadywać w łóżku całymi dniami, ale jej organizm zwyczajnie na to nie pozwala.
- Fascynujące - zaśmiał się Maciek - To co robimy? - zapytał, a jego głód dał o sobie znak.
- Ja nie mam zamiaru jej budzić. Już nie raz oberwałem. - powiedział Tadek.
- Janeczku masz szansę! - powiedział dryblas. - Tylko weź ze sobą jakąś broń!
- Urok osobisty wystarczy. - zaśmiałem się.
- Oj Janek, uwierz mi, ta apteczka będzie ci potrzebna. - powiedział Zośka.
- Idę do łazienki. - powiedział Maciek.

Powoli wszyscy wyszliśmy z pokoju. Maciek poszedł do łazienki, a my z Zośką planowaliśmy akcję "obudzić lwice".

- Ubierz się lepiej. - rzucił mi koszulę. - Bo tym bardziej nie wstanie! - zaśmiał się.
- Przypominam ci, że tam jest jeszcze Aniela. Ją też mam obudzić?
- Ją zostaw w spokoju. - mruknął.

Delikatnie i po cichu otwarłem drzwi do pokoju Anki. O dziwo dziewczyny wcale nie spały.

- Pobudka? - powiedziałem zdziwiony widokiem rozmawiających dziewczyn.
- Janek? - zapytała Anastazja. - Co ty tu robisz?
- Miałam zadanie cię obudzić - oznajmiłem.
- Ah tak? - powiedziała. - Powiedz mojemu drogiemu braciszkowi, że nawet wysyłając tu ciebie nie da rady zmusić mnie do wyjścia z pokoju i robienia śniadania o tej godzinie.

Aniela śmiała się po cichu.

- To ja może was zostawię. - mruknęła uśmiechając się do mnie.

Wyszła z pokoju zostawiając mnie i Ankę samych.

- Więc nawet ja cię nie przekonam? - zacząłem powoli podchodzić do jej łóżka.
- Nawet nie próbuj. - mruknęła.

Zacząłem ją łaskotać. Tak. Dokładnie. Łaskotać. Zaczęła krzyczeć i śmiać się jednocześnie.

- Janek! Zostaw mnie! Nie zrobię żadnego śniadania!

Przewróciłem ją i teraz leżała na łóżku zdana na moją litość.

- Przestań!! Janek dość! - zaczęła płakać ze śmiechu.

Zaczęłam łaskotać ją jeszcze mocniej, aż w końcu się poddała.

- Dobra! Wstanę i zrobię to śniadanie, tylko przestań już!
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - powiedziałem kłaniając się.

Anastazja zaśmiała się tylko na te słowa. Bardzo lubiłem jej śmiech. Lubiłem jak się uśmiecha. Lubiłem patrzeć w jej radosne błękitne oczy.

*Pov.Anastazja*

Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy.
- Wiesz może jaka jest pogoda? - zapytałam nawet się nie odwracając.
- Jak na razie świeci słońce. - odpowiedział Rudy.
- A wiesz może, kiedy pójdziemy naklejać te kartki?
- Nie mam pojęcia. Najpierw musimy je skończyć, pewnie będzie jeszcze jakaś zbiórka..
- Rozumiem.

Zaczęłam mierzyć wzrokiem po szafie. Nawet nie wiem czego szukam! Westchnęłam cieżko.

Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii. To był Janek, a któż by inny. Swoją głowę oparł na moim ramieniu.
- Czego ty tu szukasz? - zapytał.
- Muszę się przecież ubrać, nie sądzisz?
- Nie musisz. - zaśmiał się lekko.

Pokiwalam tylko głową uśmiechając się.

- A to? - wskazał na szmaragdowy sweter.

Dostałam go kiedyś od ojca..

- Tak sądzisz? - zapytałam.
- No tak. Ma ładny kolor.. Poza tym będzie ci ciepło.
- Mówiłeś, że świeci słońce.
- Ale to wcale nie znaczy, że jest ciepło.

Wyjęłam jeszcze czarną spódniczkę.

- A uczeszesz się w tego ładnego warkocza? - powiedział mi do ucha.
- Jakiego warkocza? - zapytałam, w pierwszej chwili nie wiedząc o co mu chodzi.
- No tego co kiedyś miałaś.. Jest ci w nim tak ładnie.
- Jeżeli tak bardzo tego chcesz.. - powiedziałam przewracając oczami z uśmiechem na twarzy.
- Ładnie pachniesz. - powiedział wąchając moje ramię.
- Wiesz, dzięki, myłam się. - powiedziałam śmiejąc się i odchodząc od szafy.

W tym samym momencie Janek mnie wreszcie puścił.

- Nie to miałem na myśli.. Pachniesz wanilią. To dodaje ci uroku.
- Dziękuje. - powiedziałam uśmiechając się - Chyba..
- Zadrapania ci już prawie całkiem znikły. - powiedział poważniej.
- Tak - powiedziałam dotykając szyi. - Siniaków też już prawie nie mam.
- To dobrze. - uśmiechnął się lekko. - Taka dobra dziewczyna jak ty nigdy nie powinna mieć siniaków.
- Tak uważasz?
- Jestem tego pewien. - powiedział. - Wiesz.. Czasami się zastanawiam.. Gdybym był tam wcześniej.. nic by ci się nie stało.. - powiedział opierając się o ścianę. Jego twarz posmutniała.
- Nie mogłeś nic zrobić. Dużo dla mnie znaczy to, że mnie uratowałeś. - powiedziałam kładąc mu dłoń na policzku. - Jesteś moim bohaterem. - powiedziałam, stanęłam na palcach i pocałowałam go w czoło.

Chłopak uśmiechnął się. Złapał mnie mocno i objął.

- Nie pozwolę, żeby znowu ci się coś stało.. Nie zasługujesz na cierpienie. - powiedział do mojego ucha.

Zaskoczona jego nagłą reakcją, nic nie opowiedziałam. Odwzajemniłam tylko jego uścisk.

- Ich liebe dich. - powiedział mi na ucho.
- Janek ja wciąż nie rozumiem.. - powiedziałam, a on wypsucił mnie z objęć. Czułam się źle, nie wiedząc co mówi.
- Kiedyś zrozumiesz.. - powiedział całując moją dłoń.

Wyszłam z pokoju, a Janek wyszedł za mną. Całą trójka siedziała na kanapie i przyglądała się nam.

- Dłużej się nie dało? - powiedział naburmuszony Maciek.
- Walka była trudna, ale w końcu wygrałem. - powiedział Janek śmiejąc się.
- Słyszeliśmy krzyki i błagania Anki. To nam chyba wystarczy. - powiedziała Aniela.

Zaśmiałam się i poszłam do łazienki. Odświeżyłam się szybko, ubrałam i zaplotłam warkocza, o którego prosił mnie Rudy. Wyszłam, a moi przyjaciele nadal siedzieli na kanapie.

- A czemu to ja mam robić śniadanie? -zapytałam.
- Bo jesteś panią tego domu? I powinnaś zadbać o gości? - powiedział Tadeusz.
- Przypominam ci, że ty jesteś panem tego domu, a panią jest mama.
- Ale ja nie będę się ośmieszał moimi zdolnościami kucharskimi przy innych.
- Przecież twoja ostatnia jajecznica była taka dobra! - powiedziałam.
- Dobra, chyba sam zrobię coś do jedzenia. - Maciek wstał i poszedł do kuchni.
- Maciek, spokojnie - powiedziałam.
- Jak na wojnie! - odpowiedziała reszta siedząca na sofie.

Poszłam do kuchni, a wraz ze mną wszyscy. Usiedli przy stole, a ja i Tadeusz zaczęliśmy coś przygotowywać. Postawiliśmy na jajecznicę. Wybłagałam, aby Tadek zrobił tą samą, którą zrobił kiedyś. Kiedy udało mi się go przekonać, zaczęłam robić herbatę.

- Nie wierzę, że dałem się wrobić. - powiedział pod nosem.
- Oj przestań już! - powiedziałam kładąc na stół filiżanki z herbatą.

Kilka minut później zajadaliśmy się gotową jajecznicą.

- Tadeuszku drogi powinieneś zostać kucharzem! - powiedział zadowolony Maciek, którego talerz prawie lśnił.
- Chyba od siedmiu boleści. - dodał Tadeusz.

Zaczeliśmy się śmiać. Rozmawialiśmy jeszcze parę dobrych minut, po czym wstała mama i przyszła do nas do kuchni.

- Dzień dobry! - powiedziała cała trójka.
- Dzień dobry drogie dzieci. - uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Zostawiliśmy dla ciebie trochę jajecznicy. - powiedział Tadeusz.
- Dziekuje ci bardzo. - powiedziała biorąc od Tadeusza talerz z jajecznica.

Mama usiadła przy stole i zaczęła jeść.

- Wyspała się pani? - zapytał Alek.
- Tak Aleczku. - powiedziała - A wy?
- Ja tak! - odpowiedział.
- Ja też. - powiedział Rudy.
- Nie narzekam. - powiedział Zośka.
- Ja się wyspałam. - powiedziała Aniela.
- Mogło być lepiej. - odpowiedziałam ironicznie, a reszta się zaśmiała.

Mama po kliku minutach wyszła do piekarni, a my przeszliśmy do salon.

- Weźmy się za te kartki. - powiedziałam.

Przynieśliśmy kartki, ołówki, jakieś farby. Tak naprawdę, to wszystko, co mogło nam się przydać do pisania hasła. Nie wiedzieliśmy co będzie bardziej wytrzymałe. W godzinę zrobiliśmy jakieś 50 kartek. Postanowiliśmy, że jeżeli nam ich jeszcze zostanie to nalepimy je kiedy indziej, kiedy zobaczymy, że tamte zniknęły.

- Dobra. Jest jedenasta. Zrobimy zbiórkę w lesie o trzynastej i oznajmiamy wszystkim jaki mamy plan. - powiedział Tadeusz.
- A jak pozostali dowiedzią się kiedy jest zbiórka? - zapytała Aniela.
- Zadzwonimy do wszystkich. - powiedział Maciek.

Cóż.. z jednym telefonem było to bardzo długie zajęcie. Wymienialiśmy się co jakiś czas. W końcu udało nam się wszystkich obdźwonić.

- No to może się zbierajmy, co? - powiedziałam.
- Tak. - odpowiedział Janek.

Poszłam szybko po apteczkę. Niby była to tylko mała akcja, ale musiałam dmuchać na zimno. To nasza pierwsza akcja i nie wiadomo co się może stać. Włożyłam do kieszeni mojej harcerskiej kurtki bandaże, wodę utlenioną, waciki i plastry. Wszystko co mogło mi być potrzebne.

- Dobra jestem gotowa. - powiedziałam wychodząc z pokoju i zakładając kurtkę.
- Mamy tylko naklejać kartki, nikomu się przecież nic nie stanie - powiedział Janek.
- Dobrze robi. Nigdy nic nie wiadomo. - poparł mnie Zośka, który pakował kartki do torby.

Wyszliśmy z kamienicy, ale, że baliśmy się jakiś podejrzeń, wychodziliśmy dwójkami. Najpierw wyszedł Maciek z Anielą, potem ja i Janek, a na końcu Tadeusz.

- Trochę się stresuje. - powiedziałam jak już szliśmy.
- To pewne. Przecież to nasza pierwsza akcja. - powiedział wesoło Maciek. - Ale nie martw się. Wszystko pójdzie dobrze. - uśmiechnął się do mnie.

Maciek był zawsze uśmiechnięty. Nigdy nie widziałem go smutnego. Złego czasami tak, zwłasza gdy był głodny, ale smutnego? Nigdy!

Doszliśmy do lasu, ale zatrzymaliśmy się dopiero na miejscu naszych zbiórek. Czekaliśmy na pozostałych chłopców. Kiedy w końcu przyszli, podzieliliśmy się na grupy, tak jak to postanowił Orsza i Zeus.

- Baczność! - zawołała Aniela. - W szeregu zbiórka!

Szybko zrobiliśmy to o co prosiła.

- Aniela, jesteśmy harcerzami nie żołnierzami. - mruknęłam.
- Cicho tam! To takie fajne uczucie. - szepnęła do mnie.

Odwróciłam się na chwilę w stronę Zośki, który patrzył co ta Aniela wyprawia. Chyba był trochę zaskoczony jej działaniem.

- Wszyscy dostaliście informacje o tym, że dołączyliśmy do PLAN-u, prawda?
- Tak. - odrzekliśmy.
- Doskonale. Dziś odbędzie się nasza pierwsza akcja. Będziemy rozwieszać kartki na plakatach o Generalnym Gubernatorstwie.
- Jakie kartki? - odezwał się Słoń.
- Wczoraj i dziś u Zośki i Anki, razem ze mną, Rudym i Alkiem robiliśmy kartki z prześmiewczym hasłem.
- Jakie to hasło? - zapytał Paweł.
- Pomysłodawcą jest Rudy. Długo zastanawialiśmy się nad haslem. - zaczęła krążyć w te i z powrotem. - Chcielibyśmy, aby ośmieszało Hitlerowców, a tym samym cieszyło Polaków. Hasło brzmi: "Marszałek Piłsudski powiedziałby: a my was wszyscy w d... mamy!" - i uśmiechnęła się.

Cały rząd zaczął się śmiać.

- To jest genialne! - krzyknął któryś.
- Wszelkie gratulacje należy składać Rudemu. - i wskazała na niego.
- Sądzę, że całkowity plan działania powinien omówić Zośka. - powiedziała - Spocznij! Możecie narazie usiąść. Za chwilę Zośka powinien wszystko wytłumaczyć.

I miała rację. Chwilę później Zośka dołączył do nas z resztą swojej grupy.

- Dobra plan jest taki. - i rozłożył przed nami plan miasta.

Zaczął wyjaśniać kto z kim będzie w jakim miejscu. Byliśmy podzieleni dwójkami. Mnie dobrano do Rudego. Głównie dlatego, że Rudy miał dobrane centrum, a dzięki temu mnie można by było szybciej znaleźć, gdyby komuś coś się stało. Nika jako zastępca dowódcy wprowadziła kilka jej zdaniem istotnych poprawek do strategii Zośki. Nika była w parze z Zośką, Alek z Pawłem i tak dalej. Każdy zapamiętał swoje miejsce. Rozdaliśmy sobie kartki i byliśmy gotowi.

- Powodzenia! - powiedział Zośka kiwając głową, kiedy przy wejściu do lasu zaczęliśmy się rozchodzić.
- I spokojnie. - powiedziała Nika.
- Jak na wojnie! - zawołał chór ludzi.

I poszliśmy. Razem z Jankiem kierowaliśmy się w stronę centrum miasta.

- Nie stresuj się tak. - powiedział patrząc na mnie - Oni to wyczują.
- Boje się, że nas przyłapią.. - powiedziałam po cichu spuszczając głowę.
- Nie martw się. - powiedział. - Daj rękę.
- Słucham? - powiedziałam patrząc na niego.
- Będziemy wyglądać bardziej wiarygodnie.
- Jasne.. - podałam mu dłoń.
- Tym razem mówie serio. Na akcjach się nie wygłupiam.

Podchodziliśmy powoli do pierwszego plakatu.

- Masz kartki? - zapytał.
- Tak w kieszeni. A ty masz taśmę?
- Tak, odpieczętowaną, żeby było łatwiej.

Podeszliśmy do plakatu i staraliśmy się naszymi ciałami go zasłonić. Wyjęłam szybko kartkę i przyłożyłam do plakatu. Janek szybko przykleił go taśmą. Odeszliśmy powoli, żeby nie wzbudzić podejrzeń.

Szliśmy dalej. Kolejnym naszym celem był palakat na tablicy ogłoszeniowej koło sklepu. Rach ciach i po wszystkim.

Ostatni. Ostatni był przed wejściem do parku, na ogrodzeniu. Zostawiliśmy go na koniec, bo koło parku i w parku kręciło się zawsze dużo Niemców. Zazwyczaj pijanych.
Powoli kierowaliśmy się do wejścia. Przyłożyłam kartę, a Janek zaczął ją przyklejać.
- Halt! (Stać!) - usłyszałam.
- Janek szybciej! - powiedziałam po cichu.
- Już kończę.

- Halt! - usłyszałam ponownie.

Spojrzałam na jakiegoś Niemca, który stał na ścieżce i wyciągał pistolet. Jakaś kobieta stała za nim i mówiła coś do niego. Mężczyzna krzyczał i zaczął się zbliżać. Szedł chwiejnym krokiem, nie trudno było się domyśleć, że jest pijany.

Pierwszy strzał.

Trafił w budynek za mną. Mężczyzna był już niedaleko wyjścia i zaczął biec.

- Janek! - krzyknęłam i złapałam go za nadgarstek.

Pociagnełam go za sobą i zaczęłam biec. Chłopak lekko zdezorientowany zaczął biec za mną. Schowaliśmy się w małym zaułku, a ja oparłam się o ścianę kamienicy.

- Dłużej się nie dało! - krzyknęłam.
- Zgubiłem końcówkę tej cholernej taśmy! - powiedział.
- Mamy szczęście, że był pijany, bo już dawno by w nas trafił..
- Dobrze, że szybko zareagowałaś. Gdybym był sam, pewnie stałym tam dopóki bym nie skończył.
- Naprawdę? - zapytałam zdziwiona.
- Tak. Dobrze zrobiłaś. - uśmiechnął się.
- A skończyłeś naklejać? - zapytałam.
- Udało mi się przykleić tylko dwa boki, ale powinno się trzymać. - zaśmiał się. - Chodź, wracamy.
- Mamy wrócić do lasu? A co jeżeli ktoś mnie będzie szukał?
- To cię znajdzie, kopciuszku. Chyba nie zgubiłaś pantofelka.
- Mówię poważne. - natomiast nie powiedziałam tego poważnie. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który wywołały jego słowa.
- Jeżeli nie znajdą cię w centrum, będą wiedzieli, że już skończyliśmy i pokierują się do lasu.
- Dobrze. Wracajmy - powiedziałam.

On podał mi rękę na co ja powiedziałam:

- Już skończyliśmy akcję, nie musimy udawać
- Wiem, ale dobrze mi się chodzi z tobą za rękę. - uśmiechnął się i wzruszył ramionami.

Podałam mu moja dłoń i podążyliśmy w kierunku lasu. Tam był już Alek i Paweł oraz paru innych chłopców.

- Byliście na akcji czy na randcę? - zapytał Dawidowski, patrząc na nasze splecione dłonie.
- A to już nie twoja sprawa Maciusiu. - puściłam mu oczko śmiejąc się.
- Nie wnikam! - podniósł ręce w geście obrony.
- Czemu mu mówisz szczegóły naszej akcji? - zapytał Janek ciągnąc przedstawienie.
- Oj kochanie, nie gniewaj się! - powiedziałam, odwróciłam się do niego, a ręce przewiesiłam przez jego ramianiona, zaczęłam zbliżać do niego swoją głowę.

Nie miałam zamiaru go całować. Byłam ciekawa relacji Maćka.

- Dobra jak dla mnie to za dużo na jeden dzień! Poddaje się! Słyszycie? Ja odpadam! - krzyknął odwracając się od nas.

Razem z Jankiem zaczęliśmy się śmiać. Odsunęłam się od niego i podeszłam do Maćka. Miałam w oczach łzy. To było świetne! Jeszcze nigdy nie widziałam takiej jego reakcji!

- Oj Maciek! Na żartach się nie znasz?
- To był żart? - zapytał z powagą.
- Tak! - powiedziałam.
- Oby dwoje jesteście tacy sami! - powiedział i uderzył mnie w ramię, po czym sam zaczął się śmiać.

Pozostali chłopacy przez całą scenkę stali jak wryci, ale teraz również się śmiali.

- Mam nadzieję, że kiedyś to nie będzie żartem. - powiedział Janek.
- Marzyć ci nikt nie zabroni. - powiedziałam śmiejąc się.

- A co tu tak wesoło? - usłyszałam głos mojego brata.
- Tadeusz! Co tak długo? - zapytałam zapominając o tym, co się przed chwilą działo. - Gdzie Aniela?
- Tutaj! - powiedziała wyłaniając się zza Tadeusza.
- Jak wam poszło? - zapytał Maciek.

Tadeusz i Aniela spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać.

*Pov.Tadeusz*

Z Anielą powoli zaczęliśmy zmierzać w stronę Zachęty.

- Bardzo dobrze sprawdzasz się jako dowódca. - powiedziałem, bo widać było, że jest zestresowana.
- Naprawdę? Dziękuje ci bardzo.

Szliśmy powoli, aż znaleźliśmy pierwszy plakat. Krótka piłka. Przyłożyć kartkę i przykleić ją taśmą. Nie ma nic prostszego. Na Zachęcie znajdowały się dwa takie plakaty. Było dużo przechodniów, co utrudniało trochę pracę.

- Gotowe. - powiedziałem, gdy przykleiłem kartę.
- Dobra chodź dalej. - powiedziała blondynka.

Kolejny plakat był trochę dalej. Ponownie podeszliśmy jak gdyby nigdy nic. Skończyłem przyklejać kartkę, kiedy nagle za sobą usłyszałem męski niski głos.

- Hände hoch! (Ręce do góry!)

Stałem jak wryty. Rozejrzałem się, ale nigdzie nie było Anieli. Do diabli gdzie ona jest?! Mam nadzieję, że tylko nic jej się nie stało.

- Hände hoch! - powtórzył głośniej.

Zacząłem obmyślać jakiś plan. Jak szybko wybrnąć z tej sytuacji?
W tamtej chwili usłyszałem uderzenie. Obróciłem się. Aniela stała za Niemcem, a w ręce trzymała cegłówkę.

- Hände hoch idioto! - powiedziała, kiedy Niemiec leżał na ziemi.

- Hej! - usłyszeliśmy głos jakiegoś Niemca w oddali.

- Szybko spadamy! Wiem, gdzie możemy się ukryć! - złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła za sobą.

Nie mam pojęcia gdzie biegniemy. Zaprowadziła mnie gdzieś, a potem wyszliśmy po schodkach.

- Tu nas nie znajdą. - powiedziała na miejscu.

Staliśmy na jakimś dachu. Nie miałem pojęcia gdzie byliśmy.

- Co to za miejsce? - zapytałem.
- Jak byłyśmy młodsze, przychodziłyśmy tu po szkole z Anką i gadałyśmy godzinami.

Po chwili zapytała:

- Nic ci się nie stało? - i podeszła do mnie zerkając na każdy centymetr mojego ciała, żeby sprawdzić czy nie mam nawet najmniejszego zadrapania.
- Nic, nie martw się. - odparłem.
- Bardzo się o ciebie bałam. - po czym przytuliła mnie.

Objąłem ją, a po chwili zacząłem się kręci, przez co jej stopy przestały dotykać podłoża.

- Trzeba by było stu, żeby mnie pokonać! - zaśmiałem się, a ona zaczęła krzyczeć i chichotać, żebym ją puścił. - Dobrze, że ty tam byłaś. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. - powiedziałam z powrotem stawiając ją na ziemię. - Dziękuje. - pocałowałem ją w czoło.
- Chyba.. Pora wracać.. - powiedziała jąkając się.

Jej twarz nabrała koloru czerwonego. Złapałem ją za rękę, a ona zaczęła wyprowadzać nas z dachu. Przez resztę drogi szliśmy trzymając się za ręce. Niezwykle miłe uczucie.
Dotarliśmy do lasu, a tam usłyszeliśmy śmiechy pozostałych.

*Pov. Anastazja*

- Mam rozumieć, że się nie dowiemy, tak? - zapytałam krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Raczej nie dziś. - powiedziała do mnie przyjaciółka, puszczając mi oczko.
- Świetnie się spisaliście! - zawołał Tadeusz. - Naszą pierwszą akcję ogłaszam za zakończoną i jak najbardziej udaną! Możecie się rozejść! Czuwaj!
- Czuwaj! - odpowiedzieliśmy wszyscy.

Wyszliśmy razem całą naszą piątką z lasu i podążyliśmy w stronę naszych kamienic.

~~~~~~~~~~~
Mam mały problem.. będę musiał zmienić trochę chronologię wydarzeń, ponieważ Buki przyłączyli się do Szarych Szeregów w roku 1942, a z PLANu w połowie grudnia 1939 roku. Nie chcę robić dziury czasowej, więc postanowiłam, że gdzieś w styczniu 1940 roku, nasi bohaterowie dołącza do Szarych Szeregów. Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie o to źli.
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba! Miłego czytania!
Przepraszam za wszelkie literówki!

Continue Reading

You'll Also Like

105K 10.4K 65
❝Na Odyna, Juliusz, czy ty naprawdę musisz być taki wkurzający?❞ ~*~ Juliusz Słowacki jest przegrywem i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, Adam Mic...
174K 6.1K 59
Młoda brunetka wkracza w dorosłość w najgorszym czasie - w czasie wojny. To właśnie wtedy w jej życiu nastają gwałtowne zmiany. Przyszłość wali jej s...
102K 3.7K 110
Ben Sofija - niewolnica greckiego pochodzenia, córka handlarza i szwaczki, starsza siostra... Ben Sofija - urodzona w 1507 roku jako najstarsze dziec...
20.8K 1.3K 34
- Na łodydze mojego życia, wyrosły dwa kwiaty. Jeden zazdrości i dumy, ten więdnieje; drugi miłości ku tobie, świeżo rozkwity. Schyl się i zerwij go...