Don't you dare die ~ Levi Ack...

Por PaniDemonolog

127K 6.4K 3.8K

Jakim cudem tak niezdarna i zakręcona kadetka przeszła szkolenie i stanęła w szeregach Korpusu Zwiadowców? Ni... Más

Tak jest, Panie Kapralu!
Pierwszy Krok
Taniec Mioteł
Początki
Kolejny dzień z życia ofermy
To przez pomyłkę...
Girl Power
Śmiać się, czy płakać?
Morbus
Mowa jest srebrem...
Alkohol to twój najlepszy wróg
Non, Je ne regrette rien
Zdecyduj się wreszcie, smarku.
Ja powalę Ciebie, czy ty powalisz mnie?
Ty jesteś moją nagrodą
Kłamstwo ma długie nogi, pod warunkiem, że jesteś dobrym kłamcą
Jak walczyć, to tylko z najlepszymi
Niech mnie pan ukarze, kapralu
KISS KISS FALL IN LOVE
Pocałuj mnie, idiotko
Nie umiem w rozmowy o uczuciach...
Dualizm
Wszystko albo nic. W moim przypadku zazwyczaj to drugie.
Specjalna Opieka Medyczna
O czekoladzie, kokardce i kilku niedopowiedzeniach
Jak poznałam Panią Pułkownik
Wpadanie w kłopoty to specjalność naszego zakładu
Wyjaśnijmy coś sobie...
Kiedy flashbacki wejdą za mocno
Zemsta Doskonała
W każdym związku zachodzą kłótnie
Totalnie nie mam pomysłu, jak śmiesznie nazwać ten rozdział
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci bije tego pierwszego
[A.N.]
Dziady część pierwsza
Dziady część ostatnia
Obiad u mamusi
Ojoj, przyłapanko
Nadszedł Dzień Próby cz.1
Nadszedł Dzień Próby cz.2
Nadszedł Dzień Próby cz.3
Long live the Macedonia
Za dużo emocji, za mało słów, by je opisać
Wyścig ze śmiercią... w pewnym sensie.
Kiedy jeszcze byłam kadetką...
Początek końca
Moment, na który wszyscy czekali
Le fin.

A gdyby tak rzucić to wszystko i wyjechać za mury?

1.6K 76 20
Por PaniDemonolog

Podróż zajęła nam ponad półtora dnia. Była ona męcząca, ale nasza wspólna determinacja pchała nas do przodu. Gorzej było z motywacją naszych koni, które co jakiś czas potrzebowały odpoczynku. Najśmieszniejsze podczas wyprawy były reakcje przechodniów na Leviego, czasem również i na mnie. Jestem pewna, że plotki rozniosą się po miastach z zawrotną prędkością. Lecz skoro i tak mamy się pobrać, to stwierdziliśmy, że niech sobie gadają. Nam to zwisa i powiewa.

Dojechaliśmy po południu dnia następnego. Lekki śnieżek prószył z nieba, osiadając na dachach ślicznie zdobionych domów zamożniejszych mieszczan. Pierwszy raz miałam okazję widzieć kamienice z płaskorzeźbami oraz ludzi odzianych w szaty tak dostojne i kolorowe, iż dosłownie opadała mi szczęka. Tyle lat mogłam patrzeć tylko na pijaków, żebraków lub poczciwców, którzy ledwo wiążą koniec z końcem (jak z resztą robiłam to ja). Tak odmienny widok spowodował u mnie ogromny szok, ale i zachwyt. Chciałabym kiedyś, aby wszyscy mogli żyć w ten sposób, uśmiechnięci, bez większych trosk, w całkowitym dostatku. Mimo, że było to marzenie ściętej głowy, to chciałabym, aby w przyszłości było więcej ludzi z podobną ambicją, aby stała się ona choć trochę bardziej możliwa.

Główna kwatera dowodzenia przypominała stylem architektonicznym tę naszą, lecz była znacznie większa i w lepszym stanie, prawdopodobnie przez większą ilość prac renowacyjnych. Z sercem walącym jak młot, poszłam za pewnie kroczącym Levim, który skierował nas wprost do biura, gdzie przykazawszy mi, abym zaczekała na jednym ze stojących pod ścianą krzeseł, zaczął załatwiać sprawę otrzymania zgody. Urzędniczka siedząca za biurkiem zobowiązała się powiadomić generałów, którzy osobiście chcieli się z nami rozmówić. Zaczynało mnie to trochę niepokoić. Po co mieliby z nami rozmawiać? Jestem pewna, że wielu żołnierzy przychodzi tu po identyczny wniosek, dlaczego więc w tym przypadku mieliby zwoływać radę? Mój instynkt szalał. Coś tu ewidentnie śmierdziało.

- Nie podoba mi się to, Leviś. - szepnęłam nerwowo, biorąc go pod ramię, kiedy usiadł koło mnie.

- Mnie trochę też. - mruknął, rozglądając się po pomieszczeniu - Zaczynam martwić się, czy to nie podpucha i nie daliśmy się zapędzić w kozi róg.

- Nie kracz. Tylko pogorszysz sprawę. - upomniałam go, opierając głowę na jego ramieniu, zupełnie zignorowawszy fangirlującą za swoim stanowiskiem urzędniczkę. Plotki naprawdę rozchodzą się między ludźmi z prędkością światła. Przerażające. 

Oboje siedzieliśmy na krzesłach przy dużym, podłużnym stole w kształcie prostokąta, razem ze wszystkimi generałami. Jedynym, którego brakowało był Erwin, lecz domyśliliśmy się, że było to spowodowane jego zażyłością z Levim. Tym bardziej nie czuliśmy się tam bezpiecznie. Serce waliło mi jak oszalałe, a ogromna presja zgniatała mnie z każdym uważnym spojrzeniem dowódców. Dosłownie wszystkie oczy zwrócone były na nas, analizując każdy nasz ruch, nawet najmniejsze kaszlnięcie. Chciałam ścisnąć dłoń Ackermana, lecz zbytnio bałam się w tamtej chwili poruszyć.

- Skoro wszyscy już się zebrali, to możemy w końcu zacząć? Po co nas tu w ogóle wezwaliście? - warknął Levi, skacząc wzrokiem po oficerach z wyraźną irytacją. Powoli zaczynał tracić cierpliwość i wyglądał, jakby zaraz miał bezlitośnie zagryźć króregoś z nich.

- Spokojnie, kapralu Ackerman. Sprawa jest nieco poważniejsza, niż panu się wydaje, głównie ze względu na pańskie umiejętności. - zaczął jeden z dowódców, którego za cholerę nie rozpoznawałam. Brunet za to widocznie wręcz przeciwinie.

- Słucham? - oburzył się, podnosząc się nieco na krześle. Wyciągnęłam dłoń w stronę jego nadgarstka, by nieco go uspokoić - A co to ma w ogóle do rzeczy?!

- Levi, nie krzycz. - szepnęłam, sprawiając, że brunet odetchnął głęboko, tłumiąc choć na moment swój wewnętrzny gniew.

- Nie ma powodu do obaw, nie zamierzamy przetrzymywać pańskiego zezwolenia. Istnieje tylko jedna, mała kwestia do poruszania... - mruknął znowu ten sam generał, mierząc go nieufnym spojrzeniem - Czy ludzkość nie ucierpi na tym, że nie będzie pan w pełni oddany oddziałowi? W końcu to pan jest Nadzieją Ludzkości, kapralu. Gdyby pana zabrakło...

- Teraz trwa wyprawa i mnie tam zabrakło. Jak zresztą widać. - fuknął Ackerman, zaciskając dłonie w pięść pod stołem - Pojechałbym pewnie, gdyby wasze zakichane zezwolenie przyszło wcześniej. Poza tym, czy Korinna zostanie moją żoną, czy nie, to i tak nie ma żadnego wpływu na moją sprawność, o ile nie będziecie mnie tu dalej zatrzymywać przez waszą pieprzoną papierkową robotę. 

- Pozwoli pan, że my to ocenimy. Jeśli moglibyśmy, chcielibyśmy zadać wam kilka pytań na osobności. - odezwał się jego rozmówca, ewidentnie mając tak samo dość tej rozmowy, jak i wszyscy inni w tym pomieszczeniu, ze mną i Levim włącznie. 

- Nie słyszeliście, co powiedziałem?! Po co cała ta szop... - tu pociągnęłam bruneta zdecydowanie za ramię, doprowadzając go do porządku. Dziwne, bo zazwyczaj to ja byłam tą, która prędko traciła panowanie nad sobą. To chyba tylko udowadnia, jak wielką wagę przykładał do tej sprawy. Miałam zamiar później z nim o tym porozmawiać, ponieważ jak bardzo urocze by to nie było, teraz nie był na to najlepszy moment.

- Ja i kapral Ackerman nie mamy z tym żadnego problemu. - odpowiedziałam za niego, wiedząc, że aby osiągnąć nasz cel, musimy pójść z tymi ważniakami na ugodę - Zapewniam.

Ostatnie zdanie wyrzekłam z takim przekonaniem, że brunet nie ważył się dalej marudzić, a generałowie przełknęli ślinę i w milczeniu wskazali mi drogę do osobnego pokoju, podczas gdy Leviego postanowili przesłuchać w sali obrad. Z głową dumnie uniesioną ku górze jako znak mojej całkowicie udawanej pewności siebie, pozwoliłam dwóm mężczyzną zaprowadzić się do pustego gabinetu, gdzie jeden z nich zapewne zazwyczaj urzędował.

- Pani Arquette, mogę chyba otwarcie przyznać, że ani pani, ani my nie mamy ochoty jeszcze bardziej tego przedłużać. Ale sama pani rozumie, obawy ze strony rządzących... - odparł jeden z nich, siadając w fotelu na przeciwko mnie, po wskazaniu mi mojego siedziska. Drugi wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza notes, w którym zaczął skrupulatnie zapisywać każde jedno słowo naszej z rozmowy. 

- Nie ma problemu, rozumiem. - odparłam krótko, denerwując się bardziej, niż na moim pierwszym treningu, lecz skutecznie to maskując. Posłałam memu rozmówcy uprzejmy uśmiech, oczekując pytań z jego strony. Nie przygotowałam się na ewentualność przesłuchania, więc  musiałam być niesamowicie czujna, co mają zamiar ze mnie wyciągnąć. 

- Na moje pytania proszę odpowiadać szybko i bez namysłu, używając tylko "tak" lub "nie". Zrozumiała pani?

- Tak. - odpowiedziałam, nieco się niepokojąc. Ten typ pytań był najgorszy, ponieważ najłatwiej było przyznać się do czegoś, co trudniej potem było skorygować bądź wytłumaczyć. Ale przecież nie mam przed nimi nic do ukrycia... Chyba. 

- Czy kapral Ackerman przejął nad panią pełnię zwierzchnictwa w momencie szkolenia w Korpusie Treningowym?

- Nie.

- Czy zrobił to po tym, jak wstąpiła pani do Korpusu Zwiadowczego?

- Tak.

- Czy to była pani dobrowolna decyzja?

- Tak.

- Czy to prawda, że to kapral zachęcił panią do wstąpienia do wojska?

- Tak.

- Znała go pani wcześniej?

- Tak.

- Czy namawiał panią do wstąpienia do wojska w celu bliższej relacji z nim?

- Nie. - niemal wycedziłam przez zęby, obruszona tak impertynenckim pytaniem.

- Czy czuła się pani w jakiś sposób nagabywana bądź zmuszana do czegokolwiek przez kaprala?

- Nie. 

- Czy czuła się pani faworyzowana przez niego?

- Nie. - aż cisnęło mi się tu na usta, że Levi chyba nawet nie zna takiego słowa, ale zdołałam się powstrzymać od tego komentarza.

- Czy chce pani pobrać się z nim z własnej woli?

- Tak.

- I ostatnie: Czy zamierza pani pozostać po ślubie w Korpusie Zwiadowczym?

- Tak.

- Nie mam więcej pytań jak na razie, aczkolwiek ta sytuacja może się zmienić po przedstawieniu pani odpowiedzi radzie. Proszę nie opuszczać tego pomieszczenia, do czasu, aż nie wydamy kapralowi oraz pani zaświadczenia. Może pani wziąć którąś z książek dla zabicia czasu. - ostatnie zdanie mężczyzna odrzekł z uśmiechem, kierując się ku wyjściu. Obaj oficerowie wyszli, zostawiając mnie samą na pastwę losu, w kompletnej niewiedzy oraz przytłaczającym poczuciu niepewności. Skorzystałam z sugestii mojego przesłuchującego, sięgając po jedno z dzieł, aby nieznośnie wolno upływający czas przestał tak bardzo mi doskwierać. 

Leviego przesłuchiwano znacznie dłużej. Gdy drzwi od pokoju, w którym mnie przetrzymywano uchyliły się, by pozwolić mi ujrzeć zupełnie umęczoną i zdenerwowaną facjatę ukochanego, instynktownie podbiegłam do niego, zaniepokojona. Jednak im dłużej wpatrywałam się w te sfatygowane rysy twarzy, tym bardziej malowała się na nich spokojna, błoga radość. Poczułam, jak w pustą dłoń wciska mi twardy materiał o fakturze papieru. W momencie, gdy moja skóra zderzyła się z nim, do moich oczu napłynęły małe, subtelne łzy szczęścia.

- Mamy go, Korinna. - szepnął brunet, muskając delikatnie moje wargi swoimi. Były całe suche i spierzchnięte od wielogodzinnego odpowiadania na pytania. Widząc go w takim stanie, miałam ochotę przylać w nos tym generałom... a jednocześnie dziękować im za to, że nareszcie możemy wrócić do Korpusu i zacząć szykować wesele. 


Witajcie kruszynki!

Sprawa wygląda tak - zbliżają się wielkimi krokami Święta. Natenczas zrobię sobie małą przerwę od publikowania (niekoniecznie od pisania, ponieważ pomaga mi ono co nieco z siebie powywalać i bardzo lubię to robić), więc ten rozdział jest ostatnim, jaki publikuję w grudniu. Z racji, że po drodze mam jeszcze urodzinki, to ręce pełne roboty. Chciałabym wam wszystkim bubulki życzyć wesołych, rodzinnych Świąt, zaczepistych prezentów i Szczęśliwego Nowego Roku. ^^

Wielkimi krokami zbliżamy się również do końca tej historii, który planuję w przyszłych miesiącach, więc w zasadzie jeszcze wcale nie tak wcześnie. Nie martwcie się jednak, potem zapewne wpadnie mi kolejny nowy pomysł na podobne opowiadanie, za które rychło się wezmę. Zachęcam również do przeczytania innych moich opowiadań ;)

Ale nie wyprzedzajmy jeszcze faktów. Dziękuję wszystkim czytającym z całego serduszka, jesteście cudowne i widzimy się w następnym rodzialiku, już w 2020 <3



Seguir leyendo

También te gustarán

24.7K 1.3K 32
Izuku zaczyna trzecią klasę. Wszystko jest tak jak dawniej. No prawie. Do klasy deku dochodzi nowa dziewczyna. Co będzie dalej? Tego dowiecie się w m...
111K 8.3K 53
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
17.5K 1.2K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
23.9K 1.3K 24
Ludzie przyzwyczaili się do życia za murami jednak nie wszyscy się z tym pogodzili. [T/I] już jako mała dziewczynka, po stracie rodziców, postanowił...