Two faces - Zakończone

By kingsiaz

217K 9.2K 1.2K

Miłość nas połączyła. Uczucie, które nie ma definicji, uczucie, które jest najlepszym uczuciem pod słońcem. P... More

Rozdział 1 - Nowy Początek
Rozdział - 2
Rozdział - 3
Rozdział - 4
Rozdział - 5
Rozdział - 6
Rozdział - 8
Rozdział - 9
Rozdział - 10
Rozdział - 11
Rozdział - 12
Rozdział - 13
Rozdział - 14
Rozdział - 15
Rozdział - 16
Rozdział - 17
Rozdział - 18
Rozdział - 19
Rozdział - 20
Rozdział - 21
Rozdział - 22
Rozdział - 23
Rozdział - 24
Rozdział - 25
Rozdział - 26
Rozdział - 27
Rozdział - 28
Rozdział - 29
Rozdział - 30
Rozdział - 31
Rozdział - 32
Rozdział - 33
Rozdział - 34
Rozdział - 35
Rozdział - 36
Rozdział - 37
Rozdział - 38
Rozdział - 39
Rozdział - 40
Rozdział - 41
Rozdział - 42
Rozdział - 43
Rozdział - 44
Rozdział - 45
Rozdział - 46
Rozdział - 47
Rozdział - 48
Rozdział - 49
Rozdział - 50
Rozdział - 51
Rozdział - 52
Rozdział - 53
Rozdział - 54
Rozdział - 55
Rozdział - 56
Rozdział - 57
Rozdział - 58
Rozdział - 59
Rozdział - 60
Rozdział - 61
Rozdział - 62
Rozdział - 63
Rozdział - 64
Rozdział - 65
Rozdział - 66
Rozdział - 67
Rozdział - 68
Rozdział - 69
Rozdział - 70
Rozdział - 71
Rozdział - 72 ( ostatni)
EPILOG

Rozdział - 7

5.1K 173 14
By kingsiaz

#7

- tydzień później-

Całe dnie było słabo, zaczęłam powracać myślami do tamtych lat. Zamykałam się w pokoju, a jedyną osobą, która o wszystkim wiedziała była Victoria. Maya nie może wiedzieć, pamięta co się działo i wie o najgorszym, ale nie umiem. Nie potrafię powiedzieć jej prosto z mostu, co czuję, bo w tej chwili czuję się jak zwykła szmata. Nic na to nie poradzę, wiem, że popełniłam największe błędy młodości w wieku siedemnastu lat, ale już tego nie zmienię. Victoria była moją bratnią duszą, robiłyśmy razem wszystko. Ona nie przejmuje się tym, bo jak ona to mówi ,, raz się żyję,, , lecz ja nie potrafię. Nie wykasuję myśli i wspomnień, tym bardziej, że chłopak, dla którego to wszystko robiłam jest największym idiotom jakiego znam. Cooper gdybyś ty wiedział......

Właśnie skończyłam wykład i czekam na Harrego. Umówiłam się z nim, że odwiezie mnie do domu, bo akurat ma coś do załatwienia w pobliżu mojej uczelni. Jak zwykle jest punktualny.

- Cześć Julia. – puścił mi oczko i ruszył gdy zapięłam pasy bezpieczeństwa.

- Wszystko gotowe? – zapytałam.

- Co gotowe? – zmieszał się.

- No miałeś załatwić parę spraw na mieście. – wyjaśniłam.

- Aaa, faktycznie. Tak już wszystko dopięte jest na ostatni guzik. Niezręcznie mi spytać, ale.. – zaczął – poszłabyś na mecz? No wiesz, jutro gramy, jest dość ważny, bo zależy czy dostaniemy się do takich mistrzostw. – jest taki słodki, kiedy się denerwuje. Nie może być słodki.

- Jutro? – kiwnął głową – Wydaje mi się, że tak. Ale no, czy to nie będzie dziwne?

- Dlaczego? Jesteśmy przyjaciółmi, to musimy się wspierać. Zresztą trzeba się rozerwać. – uśmiechnął się szeroko.

- W takim razie przyjdę. – to dla mnie dość trudne. Boję się tam iść, multum osób, krzyki. Jednak wiem, że nie mogę bezczynnie siedzieć znowu w domu. Muszę zając głowę i zacząć żyć. Mam tylko nadzieję, że Harry nie udaje. Wydaje się być w porządku, jest inny i to mi się w nim podoba. Czuję się przy nim doceniana i wartościowa, a nie jak zwykła, szybka laska. Boję się też, że przestanie się ze mną zadawać, gdy dowie się prawdy.

- Jesteśmy. – wyrwał mnie z myśli. – Należy nam się kawa. – pociągnął mnie w stronę drzwi kawiarni kiedy wysiadłam z auta.

Rozmawialiśmy, a tak naprawdę on cały czas rozmawiał, ale było przyjemnie. Odciągnął przeszłość na drugi tor, więc świetnie się bawiłam. Piłam gorącą czekoladę i wybuchałam śmiechem, co jest do mnie nie podobne. Harry ma to coś, co odblokowuje mnie przed samą sobą. Nie wierzę, że mogłam się śmiać jak osioł, bo właśnie tak nazwał mój śmiech. Serio, czary, albo urok.

- Podobało się? – zapytał mnie płacąc kelnerce za przepyszne napoje.

- Pewnie, naprawdę dziękuję, nawet nie pamiętam kiedy jak się tak śmiałam z obcą osobą. No i oczywiście następnym razem to ja płacę.

- Jasne... No, ale ej! Ja nie jestem żadną obcą osobą. – założył ręce za siebie udając obrażonego.

- Przepraszam? – bardziej zapytałam niż odparłam, na co się skrzywił, ale kąciki jego ust po chwili lekko się podniosły.

- Dobra, nie umiem się na ciebie gniewać. – powiedział i otworzył auto pilotem.

Pod domem wyszliśmy oboje, w sumie cieszę się, że jesteśmy sąsiadami. Otworzył mi drzwi i zaczął opowiadać typowy żart, na który wybuchłam śmiechem, ale oczywiście nic nie może wiecznie trwać.

- Ja nie wierzę własnym oczom. – odezwał się Will stojąc pomiędzy moim, a ich mieszkaniem. – Właśnie razem z Philipkiem zastanawialiśmy się, gdzie ty się podziewasz kotku. – zacisnęłam usta.

- Wiesz co, ona w przeciwieństwie do ciebie posiada mózg i nie będzie się w dawać w dyskusję z takim popaprańcem. – rzucił Harry.

- Oj Harry, ja się tylko droczę. Jakbyś ty widział jej ciało.... – zlustrował mnie wzrokiem. – Pod tym workiem jest niezłą sztuką. – wyminęłam go i weszłam do domu nie żegnając się z żadnym. Nie mam siły do tego Willa, zastanawiam się, czego on ode mnie oczekuje. W korytarzu ściągnęłam buty i od razu weszłam do pokoju, gdzie czekała na mnie wielka niespodzianka.

- Co ty tu robisz? Wyjdź. – powiedziałam spokojnie, bo serio nie chcę psuć nerwów na nic nie wartego człowieka.

- Siostra spokojnie. Chcę ci oznajmić, że rodzice będą dzwonić za piętnaście minut sprawdzić, co z nami i czy nie zapuściliśmy domu. Dlatego czekam na ciebie, ty moja siostrzyczko.

- To ja cię zawołam, teraz masz wyjść. – powiedziałam mu i o dziwo wyszedł bez sprzeciwu. Musimy rozmawiać obydwoje z mamą i Adamem, ponieważ z ich punku widzenia uwielbiamy się i to był wspaniały pomysł wynająć nam wspólne mieszkanie.

~~~~~~

- Tak mamo, wszystko w jak najlepszym porządku. Do następnego! – po wypowiedzianych słowach rozłączyłam się i głośno wypuściłam powietrze. Czasem nie mam ochoty udawać i powiedzieć im całą prawdę. Jednak serce mnie boli kiedy pomyślę, że tak się cieszą na nasz wspólny widok i wiedząc, że jesteśmy szczęśliwi, chociaż wcale tak nie jest. Opowiedzieli, że szykują ślub i uważam, że to najwyższy czas, w końcu są razem parę dobrych lat. Kochają się, szanują, dogadują, dlatego ja nie widzę przeciwwskazań.

Po skończonej rozmowie stwierdziłam, że wezmę prysznic i zacznę się uczyć. Nie chce mieć potem zaległości i jednak praktykuję codzienną naukę. Czasem nie wychodzi, ale zdarzają się dni kiedy nic się człowiekowi nie chcę. Mam tak dość często, a najbliższy przykład zaistniałej sytuacji pokazywałam przez ostatnie dni. W międzyczasie wzięłam tabletki i zjadłam kolację, czyli zwykłą kromkę chleba. Philip zamknął się w pokoju i prawdopodobnie gra.
~~
Dziś jest następny, udany, słoneczny dzień. W Los Angeles cały czas świeci słonko, dlatego uwielbiam ten klimat. Temperatura nawet w okresie zimy nie przeszkadza mi za mocno, co się chwali. Dziś jest mecz Harrego, dlatego wstałam wcześniej i miałam zamiar naprawdę o siebie zadbać. Zaczęło mi na nim zależeć, a nie chcę, aby ludzie wyśmiewali go za koleżankę w worku. Will i Philip mocno wpływają na moja psychikę, ale zrozumiałam, że muszę coś ze sobą zrobić, pora odważyć się i wyjść do ludzi. Tu mi się nic stanie, nie mogę się chować po kątach w nieskończoność. Oczywiście to nie znaczy, że zacznę ubierać się jak kiedyś, na razie nie straciłam głowy. Moje plany niestety nie wypaliły, ponieważ jak to bywa nie mam się naprawdę w co ubrać, ani pomalować. W domu posiadam jedynie stare ciuchy, które są rozciągnięte, za duże, sprane, albo nie nadające się do użytku. Mam też ubrania od Philipa, ale ich to nawet nie chcę widzieć. Makijaż też mam utrudniony, po samym tuszu, czy pudrze nie spodobam się Harremu. Mam tylko nadzieję, że nie popełniam błędu. Chcę tylko być sobą, albo chwilę czuć się sobą.

Jak zwykle wyszłam bez śniadania. Założyłam zwykłe szerokie jeansy i bluzę sama nie wiem skąd. Pomalowałam rzęsy tuszem, a włosy związałam w koka. Tak poszłam, a wręcz pojechałam na uczelnie. Oczywiście pod odpowiednią salą jestem jak zawsze pierwsza, dlatego wyciągnęłam telefon.

Od Harry:

Przypominam o meczu.

Momentalnie uśmiechnęłam się i pewnie zachowuję się jak typowa nastolatka, ale to dziwne uczucie. Po raz pierwszy nikt nie ocenił mnie pochopnie patrząc na styl ubioru, albo ogólny wygląd. Zostałam doceniona i ktoś wolał mnie bliżej poznać, a przynajmniej takie mam wrażenie.

- Proszę państwa, pan profesor jest chory musicie dołączyć do innej grupy, ale to ten sam przedmiot. Zapraszam. – powiedziała do zgromadzonych na moje zajęcia i kazała kierować się za nią. Posłusznie razem z grupą zaczęłam iść. Weszłam do sali, która jest cała zapełniona, a moje serce od razu zaczęło szybciej bić. Tu jest za dużo ludzi. W tłumie spostrzegłam znajomą twarz, znam go, dlatego czy go lubię, czy nie idę i wolę być spokojna.

- Kto by pomyślał. – odparł zadowolony jak zwykle Will.

- Muszę tu być, dlatego siedź cicho. – odparłam szeptem wyciągając zeszyt.

- Wcale nie musisz, przyznaj, że po prostu chciałaś. Każda chce. – powiedział szczerząc się jak głupi.

- Myśl sobie co chcesz.

- Oj chyba nie chcesz żebym myślał o wszystkim. – mrugnął na tyle głośno, że dziewczyny za nami zaczęły się podśmiechiwać – Jesteś główną bohaterką w mojej wyobraźni. – szepnął mi do ucha.

- Wal się. – syknęłam mu cicho, bo wykład już się zaczął.

-Yhm.. – zaczyna mnie irytować ten facet.

Zajęcia trwają już z pół godziny, ale on jest coraz gorszy. Gapi się na mnie jakbym była eksponatem w muzeum, a kiedy go upominam zaczyna się śmiać.

- Możesz przestać? – upominam go setny raz, na co on reaguje jak przedtem.

- Nie. – odpowiada, co mnie zdziwiło. Jakoś wcześniej się nie odzywał.

- Mam cię dość... - odparłam po cichu.

- To dopiero początek. -  już siedzę cicho jak myszka i nie przemawiam, ani nie reaguję. Nie mam zamiaru znowu być wyrzucona z wykładów, bo nie było to wcale łatwe się tu dostać. Naprawdę sporo uczyłam się, aby tu być, więc nie zmarnuję tej szansy.

Po półtorej godzinie w końcu mogłam odetchnąć i korzystając, że mam chwilę wolnego oraz dostałam pieniądze chcę iść do galerii kupić coś do szafy i kosmetyczki. Jeśli się zmieniać to na całego. Zebrałam wszystkie rzeczy i zaczęłam zmierzać do wyjścia uczelni.

- Ej, stój. – pociągnął mnie do siebie tak, że odbiłam się od jego klatki.

- Upadłeś już całkiem na mózg?! Co ty robisz!? Puść mnie. – rozkazałam, ale oczywiście nie posłuchał. Moje wspomnienia zaczęły powracać – Proszę puść mój nadgarstek. – poprosiłam łagodnie i widząc moją roztrzęsioną twarz wykonał to.

- Przepraszam. – powiedział, a ja nie przejmując się niczym , jakby nic się nie wydarzyło wyszłam powstrzymując łzy. Dałam radę, jestem dzielna.

- Dobra, zaczekaj. Gdzie idziesz? – zapytał, a ja unikając go zaczęłam szukać moich słuchawek, które są moim niezbędnikiem w życiu codziennym. Jak zawsze muszę je odplatać. – Julia noo. Wiem, że jestem tak przystojny, że myślisz, że to sen, że taki koleś jak ja zwraca na ciebie uwagę, ale uszczypnę cię gdzie tylko chcesz.

- Ty chyba śnisz, nie ja. Daruj sobie te zbędne komentarze, ok? – musiałam coś powiedzieć – Daj mi spokój. Ty nie lubisz mnie, ja nie lubię ciebie i jest dobrze. – odwróciłam się w stronę docelowej drogi, a on już a mną nie szedł. Na całe szczęście sobie odpuścił.

W galerii chyba zrobiłam największe zakupy życia w ostatnim okresie. Musiałam jeszcze pojechać na wykład, ale wepchałam wszystko do dwóch dużych toreb i dałam sobie radę. Willa już nie spotkałam, dlatego mój dzień nie jest, aż taki tragiczny. W domu zjadłam obiad z wczoraj i zaczęłam przeglądać ubrania. Dziś jest piątek, nie muszę się o nic martwić, żadnej nauki, zero sprzątania. Przejęłam się tym meczem, chcę czuć się ładnie. Stwierdziłam, że umyję sobie włosy, tak więc po chwili siedzę z ręcznikiem na głowie i wybieram odpowiedni strój. Musi być skromnie, ale ładnie. Nie chcę dzwonić do dziewczyn i pytać się o radę, dlatego zadecydowałam, że założę na siebie ciemno- zieloną sukienkę z rękawem trzy czwarte sięgającą delikatnie powyżej kolana, a do tego na wieczór wezmę sobie jeansową kurteczkę. Kiedy wysuszyłam moje proste włosy ubrałam odpowiednie ciuchy i założyłam do tego zwykłe trampki, oczywiście czarne. Makijaż zrobiłam większy niż zwykle, ale z umiarem. Już nie robię czarnej krechy na pół oka i czerwonych ust. Wykonałam typowy makijaż nude z dużą ilością bronzera, co mam nadzieję nie jest błędem. Teraz zostaje największy problem. Czym ja się tam zabiorę? Autobusy już chyba nie kursują w tamte rejony. A ja sama nie wiem jak dostać się na uczelnie Harrego. Nie zostało mi chyba nic innego jak Philip.. Wyszłam na korytarz i zapukałam do jego drzwi. Otworzył mi, a ja stanęłam w miejscu i zaczęłam poszukiwać jego oczu. Ubrany jest w czarną bluzę i brązowe spodenki.

- To ty?- zdziwił się.

- Mam prośbę.

- Wal. – otworzył mi szerzej drzwi. – Nie spodziewałem się ciebie takiej. – powiedział szukając czegoś w swojej szafie – Will mi mówił, że dziś miałaś z nim zajęcia. Ale glizda nie wiedziałem, że powracasz do siebie.

- Nigdzie nie powracam Philip. – odparłam poważnie. – Zawieziesz mnie na mecz? – zapytałam nie owijając w bawełnę.

- Co dostanę w zamian? – jak zwykle nie ma nic za darmo... - Możemy się licytować. Zaproponuję pierwszy. – nie pozwolił mi dojść do słowa zasłaniając bezczelnie moje usta. – Chcę.... Pójdziesz ze mną na imprezę w niedzielę za tydzień. Oczywiście ubierzesz się jak człowiek.

- Nie. – nigdzie nie pójdę, Maya mi mówiła o tej domówce u jakiegoś bogacza. Oczywiście ona idzie, jakby inaczej...

- No to nie, ciekawe jak się dostaniesz skoro sąsiad już pojechał na trening, a Will jedzie ze mną.

- Od kiedy on wspiera brata.... – powiedziałam bardziej do siebie.

- Odkąd wie, że wyrwie tam niezłe dupy. – wyszczerzył się . Nie wiedziałam, że powiedziałam to tak głośno. – To co?

- Dobra, ale na nic nie licz. Pamiętaj, że nikt nie może wiedzieć o tym co było kiedyś.

- Zobaczymy. – zacisnęłam usta - No dobra będę cicho. – podniósł ręce w geście obronnym.

Po kwadransie razem z chłopakami w nieprzyjaznej dla mnie atmosferze siedzę w aucie.

- To dla mnie? – popatrzyłam się na niego nie wiedząc o, co pyta.

- Nie dla ciebie idioto, dla Harrego się tak wystrzeliła, ja też nie wierzę, że glizda tak umie jeszcze wyglądać. – włączył się do rozmowy Philip.

- To ona kiedyś inaczej wyglądała? – roześmiał się. – Harry to świnia, ja jestem tym lepszym bratem. – powiedział odwracając głowę z siedzenia pasażera.

- O tym najlepiej zadecyduję ja. – wyciągnęłam słuchawki i włożyłam je do uszu nie chcąc wysłuchiwać tych idiotów. Włączając pierwszą piosenkę usłyszałam jeszcze słowa Philipa.

- Nawet nie wiesz ziomek, jaka ona jest dobra w te klocki i jak wygląda.... Szkoda, że .... – nie dosłyszałam, bo utwór zaczął grać w moich uszach. Jednak to co słyszałam wystarcza, aby zepsuć mi humor. Już zawszę, będę tą szmata Julią...

Kingsiaz <3

Moja przyjaciółka zaczyna swoją przygodę z Wattpad'em. Jeśli szukacie czegoś przyjemnego, trochę innego zachęcam do zaglądnięcia.

Continue Reading

You'll Also Like

13K 860 41
Hill codziennie dostaje od kogoś karteczkę. Kto to? I czy Hill wreszcie odpowie? Opowieść o pięknej miłości, która kończy się tragedią. Opowiadanie...
244K 11.5K 64
-Niby wiesz o mnie wszystko?!-wykrzyczałam wprost w jego twarz-To gdzie byłeś przez te pieprzone dwa lata? -Cały czas przy tobie... Amber 16-letnia d...
882 114 14
Życie Glo to bałagan. Zdążyła się już jednak przyzwyczaić do nieustannego szukania własnej drogi, gonienia terminów poprawkowych na uczelni i robieni...
64.2K 2K 28
Może to i tak niczego nie zmieni, kiedy złapiesz się na poczuciu braku, ale wiem, że teraz łatwiej nam będzie tęsknić, niż fizycznie być obok. Zrobil...