To kłopoty zwykle znajdują mn...

Da crazzzyeyess

183K 9.6K 2.4K

Dziewczyna z mugolskiej rodziny dostaje list z Hogwartu. Tym oto sposobem zaczyna swoją przygodę w świecie ma... Altro

Prolog
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Epilog
DODATEK
Nowa książka

Rozdział dwudziesty szósty

2.9K 177 28
Da crazzzyeyess


Dwa dni, minęły dwa dni od kiedy wylądowałam w łóżku po użyciu Exitusa. Z mojego życia uszło cenne czterdzieści osiem godzin by zapobiec kontaktu z Voldemortem. Do tego wszystkiego doszła dziwna, ciemna blizna oplatająca całe ciało. Nie była wyraźna, ale można było zobaczyć lekkie zarysy.

- Nie zrobię tego więcej - oświadczyłam ogrzewając sobie ręce gorąca czekoladą w moim ulubionym kubku, który dostałam od Harry'ego w ubiegłe Boże Narodzenie.

- Ale...

- Nie - przerwałam Hermionie, która przygotowała dla mnie ten cudowny napój.

- Według mnie te skutki nie są aż tak złe - mruknął Harry i podrapał się po karku. Od razu przeszły mnie ciarki. - Sorry... - powiedział po zauważeniu mojej reakcji.

- Spoczko foczko... - odparłam, żeby jakoś rozluźnić atmosferę.

- Czas wracać na zajęcia, więc ja może już...

- Mogłabyś poleżeć jeszcze jeden dzień. Nie wyglądasz najlepiej - Miona spojrzała na mnie z zmartwieniem w oczach.

- Dwa dni nieobecności są podejrzane. Wracam dzisiaj na zajęcia i koniec - powiedziałam stanowczo i wypiłam czekoladę do końca. Odstawiłam kubek na szafkę nocną i wygrzebałam się z kołdry.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - mruknął Ron po raz pierwszy odkąd przyszedł mnie odwiedzić.

- Idźcie już, dojdę do was - usłyszałam tylko głośne wydechy trójki przyjaciół i trzaśnięcie drzwiami. Spojrzałam na zegarek. Była ósma pięćdziesiąt pięć, czyli za pięć minut zaczynała się obrona przed czarną magią. Zarzuciłam na siebie szybo pierwsze lepsze ubranie i szatę. Chwyciłam torbę z książkami i ruszyłam na dół po schodach. Nieszczęście chciało, że musiałam się potknąć i zaczęłam lecieć w dół. Zamknęłam oczy szykując się na najgorsze. Moja twarz jednak nie zderzyła się ze schodami. Jakaś magiczna siła podtrzymywała mnie w powietrzu.

- Nie sądziłem, że aż tak na mnie lecisz - usłyszałam ten okropnie wkurzający głos. Otworzyłam oczy i ujrzałam Cormaca z różdżką w ręce.

- Chciałbyś - fuknęłam

- Bądź milsza, bo dziwnym trafem możesz zaliczyć jeszcze te schody - posłał mi ten swój ohydny uśmiech, stanęłam normalnie.

- Powtórz, bo się nierówno oplułeś - odparłam przywołując na twarz sztuczny uśmiech Umbridge i ominęłam Gryfona z Klubu Puchońskich Gwałcicieli (Jeśli ktoś nie czytał pierwszej wersji może nie wiedzieć o co chodzi. Cedrik został przechrzczony przez czytelników na założyciela Klubu Puchońskich Gwałcicieli przez swoje zachowanie w stosunku do Meghan/ Większość chłopców takich jak Braian i Cormac zostali uznani za członków tego stowarzyszenia.)

Biegiem ruszyłam do sali lekcyjnej. Spóźnienie u Snapea jest równe śmierci, więc gnałam ile sił w nogach. Byłam już prawie przed salą, kiedy zaczęłam zwalniać. Moja głowa zrobiła się coraz cięższa, a świat pomimo okularów rozmazał się w jedną wielką kolorową plamą.

- Meghan! Meghan! - wołał mnie ktoś.

- Draco..?

~*~

Draco's pov

Podbiegłem do Meghan tak szybko jak umiałem i w ostatniej chwili złapałem ją nim runęła na posadzkę. Widziałem ją pierwszy raz od dwóch dni i na nieszczęście w taki sposób. Jej chude jak patyk ciało wisiało bezwładnie, kiedy wziąłem ją niczym pannę młodą na ręce z zamiarem zaniesienia do Skrzydła Szpitalnego.

- Malfoy, co tu się dzieje?! - usłyszałem za sobą głos McGonagall. Odwróciłem się do niej. - Merlinie... - opiekunka Gryffindoru przyłożyła prawą dłoń do twarzy. - Zanieś ją szybko do Pani Pomfrey! Ja idę po Dumbledora - rozkazała i ruszyła szybko w przeciwną stronę.

Pędem ruszyłem do szpitala, by jak najszybciej Popi pomogła Meg. Droga zajęła mi niecałe pięć minut. Kiedy pielęgniarka zobaczyła, że trzymam dziewczynę na rękach podbiegła do mnie w mgnieniu oka i kazał położyć ją na najbliższym łóżku. Uczyniłem co kazała i stanąłem z boku. Chwilę potem do pomieszczenia weszła McGonagall z dyrektorem, którego miałem się pozbyć... Nie chciałem tego, ale tak kazał Czarny Pan... Miałem też zrobić coś jeszcze, czego nie chciałem miliony razy bardziej od zabicia Dumbledorea, ale czym prędzej wymazałem to z pamięci, nie chiałem o tym myśleć.

- Draco wracaj na zajęcia - powiedziała nauczycielka Transmutacji. - Przekaż również Harry'emu Potterrowi, Hermionie Grenger i Ronaldowi Weasley'owi, żeby przyszli do Skrzydła Szpitalnego kiedy skończy się lekcja - rozkazała i odwróciła się w stronę Meghan. Niechętnie ruszyłem w stronę sali Snapea. Droga nie była długa, na moje nieszczęście. Otworzyłem drzwi, wślizgnąłem się do klasy i niezauważalnie zająłem swoje miejsce.

- Kogo my tu mamy... - no może nie tak niezauważalnie. - Malfoy. Dlaczego się spóźniłeś? - wzrok wszystkich utkwiony był w mojej osobie, każdy był ciekawy, co się ze mną działo.

- Pomagałem profesor Mcgonagall - odparłem cicho.

- Nie mrucz pod nosem. Dlaczego się spóźniłeś? - warknął Nietoperz widocznie niedosłysząc.

- Pomagałem profesor McGonagall - powtórzyłem głośniej.

- Co takiego ważnego się wydarzyło, że trzeba było pomóc McGonagall? - mężczyzna spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Jedna z uczennic zasłabła i zaniosłem ją do Skrzydła Szpitalnego - ktoś głośno wciągnął powietrza do płuc, najprawdopodobniej jakaś dziewczyna.

- Yhym - odparł Sanpe i wrócił do prowadzenia lekcji. Otworzyłem książkę i udałem, że czytam niezbyt ciekawy temat.

- Nad czym tak główkujesz? - zapytał wesoło Zabini szturchając mnie łokciem w bok.

- Nie twój interes.

- Czyżby nasz Dracuś się zakochał? - chłopak zrobił zaskoczona minę i zaczął chichotać jak nastolatka na zakupach, która widzi hasło WYPRZEDAŻ.

- To nie takie proste jak myślisz - spojrzałem na niego spod byka.

- Bo? - przemilczałem. - Oooo zabujałeś się po uszy! - krzyknął szeptem ślizgon.

- Zabini, Malfoy cisza! - warknął Snape. Do końca lekcji Blaise podśpiewywał sobie pod nosem: "Smok się bujnął!", co mnie strasznie wkurzało. Kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek wyparowałem z sali jako jeden z pierwszych.

- Malfoy! - w moją stronę szła nierozłączna Gryfońska trójka przyjaciół.

- Co?

- Co zrobiłeś Meghan? - zapytał wojowniczo Potter.

- Nic jej nie zrobiłem! - oburzyłem się. - Zemdlała!

- Obyś mówił prawdę - warknął Weasley i wraz z dwójką pozostałych osobników ruszył w stronę Skrzydła Szpitalnego.

- Obyś mówił prawdę... Bla, bla, bla... Obyś dostał rzadkiej sraki po obiedzie, Weasley - przewróciłem oczami i ruszyłem na następną lekcję z zimnym wyrazem twarzy. W głębi serca martwiłem się jednak o dziewczynę, która skradła moje serce, a nie powinna...


~*~

Meghan's pov

Ciemna, wilgotna cela przesiąknięta cierpieniem i krzykiem. Biała, obdarta suknia do połowy ud, czarna blizna, niczym roślina oplatające całe chude jak patyk ciało i rany, z których sączy się krew. Stoję naprzeciw NIEGO. Bezbronna, słaba, z ostatkiem sił. Nic nie mogę zrobić. On ma różdżkę, której nie posiadam. On jest w miarę silny, a ja nie.

- Tkwisz tu, oj tkwisz tu ze mną - mówi.

Zrywam się oddychając ciężko. To tylko sen, tylko sen powtarzam w głowie dwa słowa jak mantrę. Uspokój się Meghan... Siedzę na łóżku w Skrzydle Szpitalnym, a wokół mnie stoi Harry, Hermiona, Ron i Dumbledore.

- Co się stało? -Patrzę na każde z nich po kolei z przerażoną miną. Do pomieszczenia wchodzi Severuse Snape ze swoją kamienną twarzą.

- Masz - mówi oschle i wciska mi w dłonie fiolkę z fioletową miksturą w środku. - Wypij - patrzę na dyrektora, który przytakuje pewnie głową, a jego kąciki ust lekko opadają w dół. Biorę łyk ohydnej substancji na raz i zaraz potem kaszle, gdyż smakiem jest bardzo zbliżona do eliksiru wielosokowego.

- Co to było? - krzywię się.

- Eliksir wzmacniający - warczy Sanpe i siada na krześle obok dyrektora, który wstaje w tej samej sekundzie gdy Nietoperz usadawia swoje cztery litery na drewnianym meblu.

- Tak jak myślałem Exitus wysysa z ciebie praktycznie wszystko - wypowiedź profesora zostaje przerwana, a drzwi ponownie się otwierają. Do środka wbiegają bliźniaki Weasley.

- Meghan! - krzyczą jednocześnie i podbiegają do mnie szybko. Fred siada obok mnie i przyciąga do siebie, a George usadawia się w nogach.

- Jak już mówiłem - odchrząkuje Dumbledore. - Exitus wysysa z ciebie życie i pozostawia trwały ślad w postaci blizny, która jak na razie jest mało widoczna - spoglądam na znamię.

- To ją niszczy! - oburza się mój chłopak i przytula strasznie mocno, tak że ledwo mogę się ruszyć.

- Ale tym samym niszczy kontakt z Czarnym Panem - fuczy Snape. - A tego i tak mamy już nad to przez Pottera.

- Ale... - zaczyna George. Nie słyszę jednak o czym zgromadzeni dyskutują później, bo najzwyczajniej w świecie moje powieki opadają w dół, a ja odpływam do krainy snów.

***

Otwieram oczy i widzę klatkę piersiową Freda. Déjà vu. Wtulam się w mojego mężczyznę, a z mojego gardła wydobywa się dźwięk niezadowolenia.

- Ciii - szepcze i zaczyna gładzić moje plecy. - Dumbledore stwierdził, że to czy użyjesz Exitusa czy nie będzie zależne tylko i wyłącznie od ciebie - patrzę na niego.

- Skoro to zapobiega kontaktowi z tym debilnym Marmurem to chyba nie mam zbyt wielkiego wyboru.

Continua a leggere

Ti piacerà anche

241K 8.6K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
41K 2.5K 42
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
17.2K 648 47
𝐓𝐡𝐞𝐨𝐝𝐨𝐫𝐚 𝐇𝐚𝐫𝐫𝐢𝐧𝐠𝐭𝐨𝐧 to postać głęboko związana z dzieciństwem Płotek z Outer Banks, która opuściła grono swoich przyjaciół bardzo d...
4.3K 356 18
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...