Rozdział ósmy

4.8K 267 61
                                    


Fred's pov

Meghan leżała w skrzydle szpitalnym już drugi tydzień. Razem z Georgem spędzaliśmy tam cały nasz wolny czas. Ona po prostu była dla nas najważniejsza. Kochaliśmy swoje rodzeństwo, a ona była dla nas jak młodsza siostra. Nie muszę chyba mówić, że dodatkowo mi się podobała.

Siedziałem właśnie z Meg na łóżku szpitalnym. Dziewczyna opierała się o moją klatkę piersiową i bawiła się moją ręką. George odrabiał właśnie szlaban u Snape'a. Pyskował mu na lekcji. Kiedy Nietoperz mu oświadczył, że musi jakoś odrobić swoje zachowanie o osiemnastej prawie się rozpłakał. Chciał przyjść do Meghan, którą się teraz przejmował prawdopodobnie najbardziej jak i ja. Stwierdziłem, że prawdopodobnie Meg niedługo opuści ten cholerny szpital i wróci do normalności, więc postanowiłem ją przekonać do pójście na bal.

- Meggg - zacząłem. Moja myszka wtuliła się we mnie jeszcze bardziej. Znaczyło to, że mam mówić dalej. - Pójdziesz ze mną na bal? - automatycznie się poderwała i siadła na drugim końcu łóżka.

- Mówiłam ci już, że nie idę na bal, poza tym pewnie będę leżeć w skrzydle szpitalnym podczas jego trwania - fuknęła.

- Dlaczego nie chcesz na niego iść? - wcześniej nim wylądowała w tym jakże zajebistym szpitalu też nie chciała na niego pójść więc coś musiało być na rzeczy.

- Nie mam ochoty - odparła i odwróciła głowę, a ja mógłbym przysiąc, że widziałem łzy w jej oczach.

- Możesz mi przecież ufać. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i Georgea.. Powiedz co ci leży na serduchu - powiedziałem poważnie. Spojrzała na mnie i pokręciła głową. - Dlaczego..? - spytałem podłamany. - Przecież cię nie opuszczę ani nic -powiedziałem tak, żeby ją zachęcić i przysunąłem się do niej bliżej. Po jej policzkach spływały łzy. Wytarłem je.

-Fred ja.. - zaczęła. Spojrzała mi prosto w oczy i się rozpłakała. Zrobiło mi się smutno jak nigdy wcześniej. Przyciągnąłem ją do siebie i posadziłem między nogami. Położyła głowę na mojej klatce piersiowej i cicho pochlipywała. Oparłem swoją głowę o jej i zacząłem gładzić plecy Meghan. Chciałem, żeby się uspokoiła.

- Nie zostawię cię samej - szepnąłem i pocałowałem czubek głowy dziewczyny. Wciąż płakała.

Minęły jakieś trzy godziny i wybiła dwudziesta pierwsza. Do skrzydła szpitalnego wpadł George. Spojrzał na nas. Meg spała wtulona we mnie, a ja ją przytulałem.

- Co mnie ominęło? - poruszył sugestywnie brwiami. Ja jednak pokręciłem głową przecząco, że nie ma się z czego cieszyć.

- Wiesz co, przyznałem to w końcu przed sobą. Kocham ją i nie mogę patrzeć jak cierpi - zacząłem szeptać, bo podchodziła właśnie do nas Pani Pomfrey.

- Powinniście wracać już do swoich dormitoriów - burknęła.

- Już, już - odparł George. Wstałem powoli starając się nie obudzić mojej szarej myszki i ułożyłem ją na łóżku. Otuliłem jej ciało kocem i pocałowałem w czoło.

-Wrócę rano zanim się obudzisz - wyszeptałem jej do ucha i razem z bratem ruszyłem do sypialni.

~*~

Meghan's pov

Kiedy bliźniacy wyszli otworzyłam powoli oczy. Słyszałam ich rozmowę. To jak Fred powiedział, że mnie kocha... Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Bliźniacy zawsze byli dla mnie jak starsi bracia. Opiekowali się mną, rozśmieszali, pocieszali, robili różne psikusy innym, a zwłaszcza tym, którzy mi podpadli. Byli zawsze, a teraz jak słyszę, że jeden z nich się we mnie zakochał czuje się dziwnie. W sumie to wyjaśnia dziwaczne zachowania Freda w stosunku do mnie. Już wiem dlaczego był tak wściekły kiedy Cedrik zaprosił mnie na spacer po błoniach, jak się cieszył kiedy dałam mu kosza kiedy zapraszał mnie na bal. Wszystko mi się rozjaśniało. Albo nawet te komplementy... Jaka ja byłam ślepa... Dotarło do mnie, że naprawdę mu się podobam.

To kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWhere stories live. Discover now