Rozdział drugi

7.8K 386 163
                                    


Hagrid prowadził nas do wielkiego jeziora. Mieliśmy przepłynąć je łódkami. Każdy pierwszoroczniak zaczynał tak swój pobyt w Hogwarcie. Starsi uczniowie jeździli powozami. Tak przynajmniej opowiadał Ron, a jemu pięciu starszych braci. Podczas podróży przez jezioro trochę się bałam. Krążyły plotki, że mieszka w nim potwór morski. Hagrid zaprowadził nas pod zamek, gdzie stała starsza kobieta. Podobno była to profesor McGonagall. Wprowadziła nas do zamku i zatrzymała przed wielkimi drzwiami.

-Witajcie w zamku Hogwart - rozpoczęła monolog. - Bankiet rozpoczynający nowy rok wkrótce się zacznie, ale zanim zajmiecie swoje miejsca w Wielkiej Sali, zostaniecie przydzieleni do domów. Ceremonia przydziału jest bardzo ważna, ponieważ podczas całego pobytu w Hogwarcie wasz dom będzie czymś w rodzaju rodziny. Będziecie mieć zajęcia razem z innymi mieszkańcami waszego domu, będziecie spać z nimi w dormitorium i spędzać razem czas wolny w pokoju wspólnym - wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić dalej. - Są cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Revenclaw i Slytherin. Każdy dom ma swoją zaszczytną historię i z każdego wyszli na świat słynni czarodzieje i znakomite czarodziejki. Tu, w Hogwarcie, wasze osiągnięcia będą chlubą waszego domu, zdobywając dla niego punkty, a wasze przewinienia będą hańbą waszego domu, który przez was utraci część punktów. Dom, który osiągnie największą liczbę punktów przy końcu roku zdobędzie Puchar Domów, co jest wielkim zaszczytem. Mam nadzieję, że każde z was będzie wierne swojemu domowi, bez względu na to, do którego zostanie przydzielone. Ceremonia przydziału odbędzie się za kilka minut w obecności całej szkoły. Zalecam wykorzystanie tego czasu na zadbanie o swój wygląd - skończyła mówić i przeleciała wzrokiem po wszystkich, zatrzymując się na Harry'm, Ronie i Nevillu.

Nauczycielka oddaliła się i wszyscy zaczęli poprawiać  swój wygląd. Przeczesałam swoje włosy, przetarłam szkła w okularach i wygładziłam szatę. Stwierdziłam, że lepiej już wyglądać nie mogę, więc zaczęłam przyglądać się innym.

-No idziemy! Ceremonia przydziału się zaraz rozpocznie! - krzyknęła profesor McGonagall do wszystkich pierwszoroczniaków. Wszyscy ruszyliśmy za nią.

Wielkie drzwi zostały otwarte i weszliśmy do tak zwanej Wielkiej Sali. Moją uwagę od razu przykuł sufit, który wyglądał jak niebo, w górze unosiły się również zapalone świece. W sali były cztery długie stoły, pewnie każdy do innego domu. Na samym końcu również stał długi stół, przy którym siedzieli wszyscy nauczyciele, w tym Hagrid i dyrektor Dumbledore. Kiedy wszyscy już stanęli w miejscu zauważyłam, że profesor McGonagall stoi obok drewnianego stołka, na którym spoczywa czarna spiczasta czapka. Kiedy jej się przyglądałam zaczęła śpiewać. Opowiadała o szkole, domach i o tym, że to właśnie ona przydziela uczniów do domów.

- Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba nakłada tiarę i siada na stołku - oświadczyła i zaczęła wyczytywać osoby z długiego zwoju pergaminu.

Tiara co jakiś czas wykrzykiwała różne nazwy domów, a z różnych stołów wydobywały się oklaski. Coraz mniej uczniów stało ze mną w grupce tych jeszcze "bezdomnych". Hermiona trafiła do Gryffindoru. Ron także. U Harry'ego Tiara myślała dośc dlugo, ale w końcu też został przydzielony do domu Godryka Gryffindora. Bałam się gdzie trafię.

-Meghan Roger! - kobieta wyczytała moje nazwisko, a ja na chwiejących się nogach podeszłam do stołka i na nim usiadłam.

-Meghan Roger - mruczała tiara na mojej głowie. -Gdzie by cię tu przydzielić.. - mówiła. -Jesteś wierna, nadawałabyś się do Hufflepuff, ale.. Jesteś bardzo mądrą osobą i szybko się uczysz, przez co świetnie wpasowałabyś się do Revenclow, jednakże.. - zmieniała zdanie, co chwilę, więc zaczęłam się denerwować jeszcze bardziej. - masz w sobie wiele sprytu jak i ambicji, co bardzo ceni sobie Slytherin, ale.. - teraz to już srałam w gacie ze strachu. A co jeśli nie będzie dla mnie w ogóle miejsca i odeślą mnie do domu? - Myślę, że najlepiej będzie ci w zupełnie innym domu. GRYFFINDOR! - wrzasnęła, a mi spadł kamień z serca.

Podeszłam do stołu Gryfonów, gdzie rozbrzmiewały brawa i wszyscy mi gratulowali. Bliźniacy krzyczeli "Siemaneczko Meghan!", a Harry z Ronem posali mi wielkie usmiechy.

Uczta była naprawdę wspaniała. Nigdy nie widziałam tyle jedzenia na raz. Po kolacji Percy zaprowadził nas do pokoju wspólnego. Po drodze spotkaliśmy Irytka- upierdliwego ducha. Percy powiedział, że hasło do wieży brzmi "Caput Draconis", które jest nam potrzebne, żeby dostać się do sypialni i pokoju wspólnego.

Kiedy przeszliśmy przez portret Grubej Damy moim oczom ukazał się dużych rozmiarów salon, wyglądał naprawdę przytulnie. Prefekt pokazał nam nasze dormitoria. Razem z dziewczynkami udałam się do miejsca, w którym mam spać przez najbliższe siedem lat., no chyba że mnie wywalą, ale nie widzę do tego powodów. Zajęłam sobie łóżko obok okna. Zapoznałyśmy się i stwierdziłam, że wszystkie są bardzo odważne. Ja w przeciwieństwie do nich śmierdziałam tchórzostwem i niepewnością. Dziwne, bo przecież w Gryffindorze ceni się odwagę. Nie miałm jednak co rozmyśłać na ten temat, tiara wiedział gdzie powinnam trafić i umieściła mnie tam, gdzie sadziła, że bedzie najlepiej.

Przebrałam się w moją ukochaną piżamę, czyli zdecydowanie większą koszulę - o jakieś trzy, może dwa rozmiary na mnie i krótkie spodenki. Położyłam się w wygodnym łóżku i spojrzałam w sufit, zastanawiając się nad jutrzejszym dniem. Po krótkim czasie odpłynęłam do krainy snów.

~*~

Mijały tygodnie, a ja coraz bardziej przyzwyczajałam się, że świat magii nie jest normalny. Każdego dnia zaskakiwały mnie kolejne drobne rzeczy wywołując uśmiech na mojej twarzy. Jak mówił Ron uwazałam na jego braci bliźniaków, nie zmieniało to jednak faktu, że przy każdej nadarzjącej się okazji ze mną rozmawiali i czochrali mi wlosy, czego mialam serdecznie dość.

Siedziałam w sali od zaklęć obok Harry'ego, z drugiej strony spoczywał Ron, a obok niego Hermiona. Ćwiczyliśmy właśnie "Wingardium Leviosa". Mieliśmy za zadanie unieść piórko. Hermiona właśnie kłóciła się z Ronem, a ja jednym zwinnym ruchem poderwalam pióro do góry, co bardzo spodobało się profesorowi Flitwickowi.

Idąc z chłopcami próbowałam uspokoic Rona, który był caly czerwony na twarzy i opowiadał jak to nienawidzi Hermiony Grenger i tych jej wszystkich mądrości. Rozważął czy nie jest jedna wielką ksiązką zamienioną w człowieka, kiedy dziewczyna przebiegła obok nas z płaczem.

- Chyba wszystko słyszała - mruknęło czarne gniazdo i skrzywiło się odrobinę.

- Eh, Ron - westchnęłam i pokręciłam głową. 

Po lekcjach nim udałam sie na kolację postanowiłam poszukać Hermiony, której nie widziałm od incydentu z Ronem. Zajrzałm do wszstkich damskich łazienek, wreszcie natrafiłam na nią w toaletach na drugim pietrze.

- Hermiona wyjdź stąd, nie mozesz przejmowac się słowami Rona - próbowałam ja wyciągnąć z zamkniętej kabiny.

Moje próby po długim czasie skończyły się zwycięstwem. Dziewczyna wyszła z toalety i podeszła do umywalki, aby przemyc zaplakaną twarz. Miałysmy ruszyć na kolację z cichą nadzieją, ze cos jeszcze zostało i zjemy cokolwiek. Nie zdązyłysmy jednak zrobic kroku, kiedy do łazienki wpadł ogromny Troll.

Przepełniona strachem próbowałm ukryc się wraz z dziewczyną, stworzenie jednakże z kazda chwilą robiło się bardziej agresywne. Byłoby po nas gdyby nie dwóch rycerzy na białych koniach, jeden rudy, a drugi czarny.

To kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWhere stories live. Discover now