Każdy lubi Święta Bożego Narodzenia. Rodzina zbiera się w jednym miejsce i świętuje. Szkoda, że ja tej rodziny nie mam. Został mi tylko i wyłącznie Robert, który miał przybyć na Grimmauld Place 12 jakieś dwie godziny temu. Siedziałam sama przy stole w kuchni czekając na kuzyna. Jakaś sylwetka pojawiła się w drzwiach. Odwróciłam szybko głową z nadzieją, że to on. Niestety stał tam tylko Moody. Spojrzałam na niego z zawiedziona miną.
- Na kogo czekasz? - usiadł na przeciwko mnie i wziął łyka ze swojej piersiówki.
- Na Roberta - upiłam łyk piwa kremowego.
- Roberta - powtórzył uśmiechając się mężczyzna. Pokiwałam głową. - Muszę ci się do czegoś przyznać, Meghan - spojrzał na mnie poważnie, a na mojej twarzy zagościło zdziwienie.
- Tak? - wyprostowałam się.
- Miałem Ci to powiedzieć w wakacje, ale... Ale nie wyszło - zaczęłam bawić się włosami. - Robert jest moim synem - zastygłam. - Czyli można powiedzieć, że jesteśmy rodziną.
- Cześć wszystkim! - w drzwiach pojawił się kuzyn.
- Mucha ci wleci jak nie zamkniesz buzi - powiedział Moody, a ja dopiero zdałam sobie sprawę, że moja szczęka prawie dotyka ziemi.
~*~
- Skąd wiesz, że on naprawdę jest twoim ojcem? - razem z kuzynem wyszliśmy na spacer. Moody zgodził się na to po długim czasie namów.
- Poszliśmy do Munga, a oni dali nam jakieś eliksiry i potwierdzili, że jesteśmy spokrewnieni - odparł szatyn i zgarnął trochę śniegu z maski jakiegoś samochodu. Bez wahania zrobiłam to samo i zaczęłam formować kulkę. Rodzinny tik. Musimy czymś zająć ręce.
Moje włosy po chwili były mokre. Oberwałam śnieżka w głowę. Nie mogąc zostać dłużna oddalam mu tym samym, los chciał, że oberwał prosto w nos i wyglądał jak klaun z białym nosem zamiast czerwonym.
- Dzięki - mruknął chłopak pozbywając się śniegu z twarzy. Nie czekając na chłopaka znowu zaczęłam formować śnieżkę i rzuciłam w niego trafiając w brzuch. - O nie! Nie wywiniesz się! - krzyczał. Zaczęłam uciekać, ale po chwili wielka sterta śniegu spadła na mnie.
- Ej to nie fair! Używasz czarów! - oburzyłam się, mordowałam wzrokiem chłopaka z różdżką w ręce.
- Kto powiedział, że nie wolno? - uśmiechnął się złowieszczo.
- Ja nie mogę, ty też nie możesz!
- Oj nie przesadzaj - powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę. Chwyciłam ją i z całej siły pociągnęłam. Robert wylądował twarzą w śniegu. Wstałam. - Nie żyjesz - podniósł się szybko i zaczęliśmy się śmiać.
~*~
Święta minęły w spokojnej atmosferze. Nim się obejrzałam ponownie byłam w Hogwarcie. Szłam korytarzem wracając z łazienki.
- Meghan! - odwróciłam się. Stanęłam jak wryta. Malfoy biegł w moją stronę. - Jak ci minęły Święta? - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Eee.. Dobrze..? - powiedziałam niepewnie. - A tobie?
- Nawet dobrze. Idziemy się przejść?
- Jasne - ruszyłam za chłopakiem.
- Nie ufasz mi? - zmarszczył brwi. Nie wyglądał groźnie, ale to nie zmieniało faktu, że wciąż coś mi mówiło, ze mam mu nie ufać.
- Nie do końca.
- Dlaczego? - na jego twarzy pojawił się prawie niezauważalny smutek.
- Trudno zaufać komuś kto od momentu poznania cię nienawidził, wyzywał...
YOU ARE READING
To kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
FanfictionDziewczyna z mugolskiej rodziny dostaje list z Hogwartu. Tym oto sposobem zaczyna swoją przygodę w świecie magii, a jej życie obraca się o 180 stopni. Jaki wpływ będzie miała na nowo poznane środowisko? Dowiecie się tego czytając to opowiadanie. JES...