Rozdział siedemnasty

3.8K 206 25
                                    


Pierwszy tydzień szkoły był dla mnie jedną wielką męczarnią. Szlabany u Umbridge były okropne. Kobieta jest równa z samym Voldemortem. Na mojej ręce tkwił dość głęboko zakorzeniony napis "Nie będę opowiadać kłamstw." Co jakiś czas leciała z niego krew, więc praktycznie nań stop schodziłam do Skrzydła Szpitalnego po bandaże i plastry.

- Nienawidzę tej suki - marudziłam wtulona w klatkę piersiową Freda. Postanowiliśmy spędzić wieczór razem.

- Pokaż to - szepnął mi rudzielce do ucha. Niechętnie pokazałam mu ranę na dłoni, któryś już raz z kolei. Bliźniak zaczął składać na niej pocałunki. Zaczęłam się śmiać.

- Dziwne, że ty i George nie mieliście u niej jeszcze żadnego szlabanu - powiedziałam w pewnej chwili.

- My mielibyśmy mieć szlaban? My?! - oburzył się bliźniak, po chwili jednak wybuchliśmy śmiechem. - Jeszcze nie - dodał, a ja zaczęłam śmiać się w jego tors.

- Chodź wracajmy już do zamku - mruknęłam. - Zaczyna się robić zimno - Fred jak na zawołanie zdjął swój o wiele za duży na mnie sweter i podał mi go. Założyłam odzienie z wielkim bananem na twarzy.

- Ej, ej, ej - rudzielec złapał mnie za rękę kiedy szłam już powoli w stronę zamku. Wskazał palcem swój policzek udając poważnego.

- Nie odwrócisz się? - zapytałam przybliżając się do bliźniaka.

- Nie - powiedział pewnie.

- Obiecujesz? - upewniłam się.

- Obiecuję - położył prawą dłoń na klatce piersiowej w miejscu serca. Już miałam złożyć pocałunek na jego policzku kiedy niespodziewanie odwrócił głowę.

- Obiecałeś! - krzyknęłam odrywając się od rudzielca. Fred pokazał mi dwa skrzyżowane palce łamiące obietnicę, które ukrywał wcześniej za plecami. - O ty mendo - śmiałam się cicho, a Fred ponownie złączył nasze usta.

~*~

Obudziłam się cała mokra. Sen. Znowu ten okropny sen. W sypialni było ciemno jak nie wiem. Mruknęłam cicho Lumos i sprawdziłam godzinę. Pierwsza trzydzieści sześć... Ponownie widziałam jak Voldemort torturuje moją rodzinę, jak chce wyciągnąć informacje o mnie. Tylko dlaczego? Po co? Te pytania krążyły po mojej głowie. Sprawdziłam godzinę ponownie. Pierwsza pięćdziesiąt. Nie zasnę.

Wstałam jak najciszej się dało. Na paluszkach wyszłam z dormitorium dziewcząt piątego roku kierując się do sypialni chłopców z siódmego.

- Tylko się nie wyjeb Meg - powtarzałam w głowie. Starałam się otworzyć jak najciszej drzwi, na moje nieszczęście coś zawsze musi pójść nie tak i drzwi zaskrzypiały. Na mojej twarzy pojawił się grymas. - Ciamajda - zbeształam siebie w myślach. Na całe szczęście żaden z chłopców się nie obudził. Odetchnęłam z ulgą i podreptałam do łóżka Freda. Odchyliłam lekko kotarę i wślizgnęłam się pod kołdrę.

- Meg co ty tu..? - wychrypiał Fred.

- Miałam koszmar - szepnęłam cicho.

- Chodź tu - uśmiechnęłam się zadowolona, że mnie nie wyrzucił i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

- Co Ci się śniło? - wymamrotał w moją szyję.

- Nic takiego Fred, nic takiego - bliźniak pocałował moją odsłoniętą szyję. Po chwili już spał obejmując mnie. Zamknęłam oczy czekając na sen, który nastąpił po jakimś czasie..

Tygodnie mijały strasznie wolno. Umbridge zamieniła szkołę w piekło. Mianowała się Wielkim Inkwizytorem Hogwartu. Codziennie na ścianie przed Wielką Salą Filch wieszał nowe nakazy i zakazy, co doprowadzało wszystkich do szału, nie wolno nam było praktycznie nic.

To kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWhere stories live. Discover now