Rozdział dwudziesty czwarty

3.5K 189 20
                                    




Peron dziewięć i trzy-czwarte jak zwykle przepełniało życie pierwszego września. Wszyscy żegnali się ze sobą, żeby zobaczyć się ponownie w Święta Bożego Narodzenia lub wakacje.

- Pamiętaj, że masz być grzeczna - mówił Fred obejmując mnie w tali. Wybuchnęłam śmiechem. Osoby blisko nas stojące zaczęły mi się przyglądać.

- Chyba sobie żartujesz - powiedziałam ledwo łapiąc oddech i ocierając łzy z oczu.

- Wszystko masz?

- Tak, raczej tak - przewróciłam oczami i zapięłam bluzę Freda, w której chodziłam praktycznie cały czas.

- Masz pisać codziennie! - pogroził mi palcem i poczochrał włosy.

- Jesteś taki upierdliwy - spojrzałam na niego mrużąc oczy.

- Meghan, cześć... - przed nami stanął Draco Malfoy we własnej osobie.

- Hej - przywitałam się cicho i przygryzłam wargę ze zdenerwowania.

- Nie zbliżaj się do niej! - zaczął krzyczeć bliźniak.

- Fred! - krzyknęłam przywracając go do porządku. - Spotkamy się w pociągu - powiedziałam do blondyna i odwróciłam się w stronę czerwonego ze złości Weasley'a. - Człowieku ogarnij się!

- Ani mi się wasz spędzać z nim czas - spojrzał groźnie w stronę, gdzie przed chwilą zniknął Malfoy.

- Będę spędzać czas z kim chcę, a teraz serio muszę iść - powiedziałam już smutniejszym głosem. Fred przytulił mnie mocno i szepnął do ucha:

- Jeśli Ci coś zrobi to go zamorduję - przygryzł lekko płatek mojego ucha.

- Uważaj na siebie wariacie - złączyłam nasze usta w pożegnalnym pocałunku.

Podróż do Hogwartu dłużyła mi się strasznie. Nie miałam ochoty rozmawiać z ludźmi, a co dopiero z Malfoy'em, któremu obiecałam spotkanie. Nie minęła godzina podróży, kiedy dostałam liścik od Ślizgona:

Przedział B.

M.

Niechętnie wstałam ze swojego miejsca i powiedziałam, że niedługo wracam. Pociąg przepełniało wielu uczniów, jak co roku zresztą. Każdy wyglądał inaczej i z pewnością miał inny charakter. Najbardziej podobał mi się widok pierwszoroczniaków. Lekko zdenerwowani, niepewni do jakiego domu trafią, z kim się skumplują, jak im będzie szło...

Pamiętałam swoją pierwszą podróż Express Hogwart. Pierwszymi osobami jakie poznałam byli Fred i George, potem Harry i Ron, no i Hermiona, która niczym pani perfekcjonistka upomniała nas już przy pierwszym spotkaniu i ON. Malfoy. Kurdupel o blond włosach, który zaczął mnie wyzywać, kiedy tylko mnie zobaczył. SZLAMA. Tym zwrotem zawsze mnie opisywał, a teraz? Teraz po latach nienawiści od tak jest niby moim przyjacielem. Dlaczego? Sama tego nie wiem.

- Tutaj Meg! - z przedziału wychylił się Smok. Weszłam do przedziału i ujrzałam jego kochaną świtę.

- Hej? - mruknęłam niepewnie. Wszyscy patrzyli na mnie spod łba i bełkotali coś pod nosem. Nie bardzo widziało mi się siedzenie ze Ślizgonami w jednym przedziale, którzy najchętniej by mnie zabili wzrokiem gdyby tylko mogli.

- Chodź, przejdziemy się - powiedział Draco jakby czytając mi w myślach i wstał. Zaczęliśmy iść korytarzem, a ja co chwilę się oglądałam, czy aby nikt nas nie śledzi. - Czego się tak denerwujesz? - zapytał wesoło. Gdzie się podziała ta jego nieśmiałość? Może została na peronie... Podczas wakacji pisaliśmy ze sobą dość często, ale rozmowa sam na sam była kompletnie czymś innym. Byłam zdenerwowana, a on? On chyba wrócił do normy.

To kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyWhere stories live. Discover now