To kłopoty zwykle znajdują mn...

By crazzzyeyess

183K 9.6K 2.4K

Dziewczyna z mugolskiej rodziny dostaje list z Hogwartu. Tym oto sposobem zaczyna swoją przygodę w świecie ma... More

Prolog
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Epilog
DODATEK
Nowa książka

Rozdział dwudziesty piąty

3K 177 16
By crazzzyeyess


Równo o dwunastej stanęłam przed drzwiami głównymi do gabinetu dyrektora. Zapukałam trzy razy w mosiężne drzwi, po czym weszłam do środka. Gabinet był pusty. Na biurku jak zwykle znajdowały się różne srebrne instrumenty i jakieś papiery. Obok mebla siedział Faweks. Nie wyglądał najlepiej, pióra odstawały mu w rożne strony. Niby nic wielkiego, ale jednak.

- Witaj Meghan! - usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Dumbledore.

- Dzień dobry, psorze - uśmiechnęłam się do staruszka.

- Myślę, że pierwsze zdanie z mojego listu choć trochę wytłumaczyło ci nasze spotkanie - dyrektor usiadł za swoim biurkiem, a mi wskazał fotel naprzeciw.

- Nie do końca - przyznałam i zaczęłam bawić się rękami.

- Twoje bolące ataki karku, kontakt z Voldemortem - wytłumaczył.

- No tak - szepnęłam cicho.

- Siedziałem nad tym dość długo wraz z profesorem Snapem, ale wreszcie znalazłem sposób zapobiegnięcia temu. Okumulencja nie pomoże, to jest... - skrzywił się odrobinę mężczyzna. - inna sprawa... Pogrzebałem trochę w magi zapomnianej, jak ja to nazywam i znalazłem. Dokładniej zaklęcie, które złagodzi twój ból.

- Zaklęcie? Istnieje zaklęcie na coś takiego? - podniosłam lewą brew do góry.

- Zaklęcie to zostało... Zostało zapomniane - dyrektor zaczął bawić się włosami swojej brody, co wyglądało komicznie.

- Skoro TO zaklęcie uśmierza ból to dlaczego nie stosują go uzdrowiciele w szpitalach i takich innych typu sprawach? - założyłam nogę na nogę, a Dumbledore podstawił mi pod nos ciasteczka.

- Zaklęcie ma skutek uboczny.

- W jakim sensie? - zapytałam przegryzając ciastko owsiane, które swoją drogą było pyszne.

- Z każdym użyciem organizm jest coraz bardziej osłabiony, co nie wróży dobrze. Jesteś wyczerpana, jak po ataku, ale bez bólu - Dumbledore wstał i zaczął się przechadzać po gabinecie.

- Jak brzmi to zaklęcie? - wymamrotałam po dłuższej chwili ciszy.

- Exitus.

- Exitus - powtórzyłam. - A jaki..

- Ruch różdżką? Do tego zaklęcia nie potrzeba różdżki. Tu liczy się siła umysłu - powiedział tajemniczo profesor.

- Jak to siła umysłu? - zdziwiłam się.

- Musisz skupić się tylko i wyłącznie na tym jednym, jedynym słowie. Exitus. A ból odejdzie. Jednakże będziesz zmęczona bardziej, niż kiedykolwiek, możliwe też są inne skutki uboczne, lecz nie są mi one znane. Wtedy od razu musisz położyć się do łóżka i czekać, aż zmęczenie minie. Inaczej może się to dla ciebie źle skończyć...

~*~

Czas leciał nieubłaganie. Zanim się obejrzałam minęły dwa tygodnie, podczas których uczyłam się, pomagałam Harry'emu, chodziłam na spotkania do Starego Ślimaka i treningi Quidditcha. Do tego wszystkiego dochodziły jeszcze spotkania z Malfoy'em, który za każdym następnym był... Był coraz bardziej podenerwowany. Jego zachowanie zmieniało się cały czas, co nie było normalne.

- Hej Meg! - chłopak podszedł do mnie i objął w tali, szybkim ruchem jednak pozbyłam się jego dłoni.

- Cześć Blondi! - uśmiechnęłam się do roztrzepanego Dracona. Jego marynarka była w dość dziwnym ułożeniu. Jedna z nogawek spodni jakimś cudem znajdowała się wyżej niż druga, a do tego dwie różne skarpetki. - Tornado po tobie przeszło? - zapytałam próbując powstrzymać się od śmiechu i jeszcze raz przyjrzałam się jego strojowi.

- Nieee... Dlaczego pytasz? - charakterystyczna ślizgońska brew powędrowała się do góry.

- Tak jakoś - kaszlnęłam próbując nie wybuchnąć śmiechem. - To co dzisiaj robimy?

- Idziemy na wieżę astronomiczną? - wzruszył ramionami chłopak. W jego stroju ten ruch wyglądał komicznie. Nie mogłam się powstrzymać i po prostu wybuchnęłam śmiechem.

- Co cię tak śmieszy? - Smok założył ręce na piersi i zaczął tupać nogą, co wywołało u mnie jeszcze większy napad śmiechu.

- Mo-mo-może już cho-chodźmy- próbowałam się uspokoić. Chłopak przewrócił tylko oczami i ruszyliśmy. Szłam jeszcze się trochę podśmiewając. Kiedy już w końcu znaleźliśmy się w wybranym miejscu od razu podbiegłam do mojego stałego miejsca, czyli parapetu i usiadłam na nim.

- Zlecisz - mruknął Draco.

- Sugerujesz coś? - spojrzałam na niego.

- Nie, no co ty - podniósł ręce w obronie. Siedzieliśmy tak w ciszy przyglądając się zakazanemu lasowi. Zwykle nie brakło nam tematów do rozmów, ale tym razem było inaczej. Wyczuwałam jakieś dziwne napięcie między nami. - Pamiętasz nasze pierwsze wyjście? - zapytał po długim czasie ciszy.

- Jak miałabym tego nie pamiętać? - zaśmiałam się pod nosem i spojrzałam w stronę blondyna. Patrzył się prosto na mnie. - To było moje pierwsze wyjście z wrogiem - podciągnęłam nogi pod brodę.

- Wrogiem - powtórzył.

- No wtedy byłeś jeszcze moim wrogiem, teraz jesteś przyjacielem - wzruszyłam ramionami. - Od wroga po przyjaciela.

- Pamiętasz o czym rozmawialiśmy? - Draco usiadł po turecku i lekko nachylił się w moją stronę.

- O tym, że się zmieniłeś? - zapytałam sarkastycznie.

- Tak - jego kąciki ust powędrowały odrobinę do dołu, po chwili jednak wróciły do równej kreski, udałam, że tego nie widziałam. - Powiedziałem Ci wtedy, że nie mamy wpływu na to kim jesteśmy - zmarszczyłam czoło. - Musze ci coś powiedzieć - przez moją głowę przeszło wiele czarnych scenariuszy, aż w końcu myśli zatrzymały się na jednym, jedynym słowie. Śmierciożerca. Popatrzyłam na jego lewą dłoń. - Bardzo długo się do tego zbierałem, ale... Ale już czas.

- Czekaj! - powiedziałam szybko zanim zdążył otworzyć usta. - W którym kierunku idzie to coś, co masz mi powiedzieć? - pytanie brzmiała idiotycznie, ale cóż..

- Co? Nie rozumiem - na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.

- No... No czy w jakimś stopniu to mnie odepchnie od ciebie? - zaczęłam bawić się rękami.

- Możliwe - przyznał i wstał.

- Mów - szepnęłam cicho i popatrzyłam na chatkę Hagrida. Dawno u niego nie byłam...

- Jestem Wilkołakiem - wilkołakiem, wilkołakiem... Czyli nie Śmierciożercą! Na moje usta wkradł się mały uśmieszek.

- Okej - powiedziałam i spojrzałam w jego stronę.

- Okej? Okej?! Nie chcesz stąd wyjść i mnie zostawić? - chłopak zaczął wymachiwać rękami, a na jego twarzy pojawiało się coraz więcej zmarszczek.

- Nie - odpowiedziałam pewnie i wstałam. - Mam już znajomego wilkołaka. Nie opuszczę cię z takiego błahego powodu - przeszłam obok niego.

- Acha - blondyn wypuścił głośno powietrze. - Czyli co? Wszystko po staremu? - zapytał by się upewnić.

- Tak - podeszłam do niego i poczochrałam blond włosy. Odwdzięczył mi się tym samym. Dalsza część wieczoru minęła nam na śmiechu i dobrej zabawie.

~*~

Wielka, śmierdząca, przerażająca cela z mosiężnymi kratami. I ja na środku tego bałaganu ledwo przytomna w białej, podartej sukienka do połowy ud. Całe ciało w wielkich cięciach, z których sączy się jeszcze czerwona krew i czarne coś oplatające moje wychudzone, anorektyczne ciało. A nade mną ON. Voldemort. Patrzy się na mnie i złowieszczym uśmiecha. W jego prawej ręce spoczywa różdżka, którą wyrządziła tyle zła na tym świecie, która wciąż je czyni...

Poderwałam się szybko. To tylko sen, tylko sen... Powtarzałam w myślach.

- Meghan? - usłyszałam cichy szept Hermiony.

- Co? - zapytałam trochę głośniej i spojrzałam w stronę jej łóżka.

- Wszystko dobrze? - na te słowa zaczął boleć mnie kark, za który automatycznie się złapałam, co pogorszyło sytuację. Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby. Hermiona poderwała się z łóżka i usiadła przy mnie. - Meghan spokojnie, zrób to co mówił Dumbledore! - krzyczała szeptem, żeby nie obudzić dziewczyn z dormitorium.

- Mówił też, że jest dość poważny skutek uboczny! - warknęłam i zacisnęłam lewą dłoń na udzie.

- Meghan - powiedział błagalnie Hermiona. Zamknęłam oczy i starałam się wyrównać oddech. Nie było to jednak łatwe. Po kilku minutach pomimo ogromnego bólu zaczęłam się rozluźniać.

- Exitus - szepnęłam. Ból zaczął mnie opuszczać, a po jakimś czasie rozpłynął się całkowicie. Poczułam napływ zmęczenia. Powoli położyłam się, a moje powieki zaczęły opadać w dół.

- Co się dzieje? - w głosie dziewczyny można było wyczuć strach.

- Ja... Ja jestem tylko zmęczona...

Continue Reading

You'll Also Like

105K 2.6K 31
Zodiaki z ery Harry ego Potter'a i czasem z ery huncwotów ^^
47.1K 1.3K 27
Lara to 20 letnia dziewczyna mieszkająca w Krakowie. Jej marzeniem jest zostanie z zawodu weterynarką. Uczy się na studiach, do którego również uczęs...
69.5K 2.9K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
50.4K 5.7K 132
Ja jestem autorką okładki *** Rysowanie jest moją wielką pasją, więc wstawiam tu moje różne rysunki, którymi chciałbym się z wami podzielić 😊 Jestem...