To kłopoty zwykle znajdują mn...

By crazzzyeyess

182K 9.6K 2.4K

Dziewczyna z mugolskiej rodziny dostaje list z Hogwartu. Tym oto sposobem zaczyna swoją przygodę w świecie ma... More

Prolog
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Epilog
DODATEK
Nowa książka

Rozdział dwudziesty

3.4K 196 10
By crazzzyeyess


Każdy lubi Święta Bożego Narodzenia. Rodzina zbiera się w jednym miejsce i świętuje. Szkoda, że ja tej rodziny nie mam. Został mi tylko i wyłącznie Robert, który miał przybyć na Grimmauld Place 12 jakieś dwie godziny temu. Siedziałam sama przy stole w kuchni czekając na kuzyna. Jakaś sylwetka pojawiła się w drzwiach. Odwróciłam szybko głową z nadzieją, że to on. Niestety stał tam tylko Moody. Spojrzałam na niego z zawiedziona miną.

- Na kogo czekasz? - usiadł na przeciwko mnie i wziął łyka ze swojej piersiówki.

- Na Roberta - upiłam łyk piwa kremowego.

- Roberta - powtórzył uśmiechając się mężczyzna. Pokiwałam głową. - Muszę ci się do czegoś przyznać, Meghan - spojrzał na mnie poważnie, a na mojej twarzy zagościło zdziwienie.

- Tak? - wyprostowałam się.

- Miałem Ci to powiedzieć w wakacje, ale... Ale nie wyszło - zaczęłam bawić się włosami. - Robert jest moim synem - zastygłam. - Czyli można powiedzieć, że jesteśmy rodziną.

- Cześć wszystkim! - w drzwiach pojawił się kuzyn.

- Mucha ci wleci jak nie zamkniesz buzi - powiedział Moody, a ja dopiero zdałam sobie sprawę, że moja szczęka prawie dotyka ziemi.

~*~

- Skąd wiesz, że on naprawdę jest twoim ojcem? - razem z kuzynem wyszliśmy na spacer. Moody zgodził się na to po długim czasie namów.

- Poszliśmy do Munga, a oni dali nam jakieś eliksiry i potwierdzili, że jesteśmy spokrewnieni - odparł szatyn i zgarnął trochę śniegu z maski jakiegoś samochodu. Bez wahania zrobiłam to samo i zaczęłam formować kulkę. Rodzinny tik. Musimy czymś zająć ręce.

Moje włosy po chwili były mokre. Oberwałam śnieżka w głowę. Nie mogąc zostać dłużna oddalam mu tym samym, los chciał, że oberwał prosto w nos i wyglądał jak klaun z białym nosem zamiast czerwonym.

- Dzięki - mruknął chłopak pozbywając się śniegu z twarzy. Nie czekając na chłopaka znowu zaczęłam formować śnieżkę i rzuciłam w niego trafiając w brzuch. - O nie! Nie wywiniesz się! - krzyczał. Zaczęłam uciekać, ale po chwili wielka sterta śniegu spadła na mnie.

- Ej to nie fair! Używasz czarów! - oburzyłam się, mordowałam wzrokiem chłopaka z różdżką w ręce.

- Kto powiedział, że nie wolno? - uśmiechnął się złowieszczo.

- Ja nie mogę, ty też nie możesz!

- Oj nie przesadzaj - powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę. Chwyciłam ją i z całej siły pociągnęłam. Robert wylądował twarzą w śniegu. Wstałam. - Nie żyjesz - podniósł się szybko i zaczęliśmy się śmiać.

~*~

Święta minęły w spokojnej atmosferze. Nim się obejrzałam ponownie byłam w Hogwarcie. Szłam korytarzem wracając z łazienki.

- Meghan! - odwróciłam się. Stanęłam jak wryta. Malfoy biegł w moją stronę. - Jak ci minęły Święta? - uśmiechnął się przyjaźnie.

- Eee.. Dobrze..? - powiedziałam niepewnie. - A tobie?

- Nawet dobrze. Idziemy się przejść?

- Jasne - ruszyłam za chłopakiem.

- Nie ufasz mi? - zmarszczył brwi. Nie wyglądał groźnie, ale to nie zmieniało faktu, że wciąż coś mi mówiło, ze mam mu nie ufać.

- Nie do końca.

- Dlaczego? - na jego twarzy pojawił się prawie niezauważalny smutek.

- Trudno zaufać komuś kto od momentu poznania cię nienawidził, wyzywał...

- Nie nienawidziłem cię - Draco spojrzał na mnie jak na idiotkę.

- Czyżby? - założyłam ręce na piersi.

- Taaa - przeciągał blondyn. Spacerowaliśmy jeszcze jakiś czas. Nawet dobrze nam się rozmawiało. Malfoy odprowadził mnie pod portret Grubej Damy i pognał do Lochów. Weszłam do salonu z uśmiechem na twarzy i usiadłam na fotelu naprzeciw przyjaciół.

- Co tam? - zapytałam i posłałam im uśmiech.

- No nie wiem. Hmmmm... Co tam Maghan? - odezwał się wkurzony Harry.

- O co chodzi? - wyprostowałam się i patrzyłam na piątkę przyjaciół.

- Malfoy. Mówi Ci to coś? - warknął Ron.

- Nie rozumiem.

- Nie rozumiesz?! Po cholerę się z nim zadajesz?! - wrzasnął Fred.

- Bo mi pomógł jak nikogo nie było - wycedziłam przez zęby i udałam się do swojego dormitorium. Otworzyłam drzwi z wściekłością, które potem mocno zatrzasnęłam i usiadłam na parapecie.

- Co się stało Meg? - zapytała Hermiona. Siedziała na łóżko otoczona książkami. Opowiedziałam jej całe zajście. Brunetka była jedyną osobą, która wiedziała co zrobił Braian.

- To jest takie głupie - żaliłam się przyjaciółce. Po mojej twarzy spływały słone łzy. Rozległo się pukanie do drzwi, które uchyliły się po chwili. Fred.

- Wyjdź - warknęłam..

- Meghan ja chciałem por..

- Wyjdź! - moje włosy uniosły się do góry. Bliźniak spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.

- Dobrze - powiedział z udawanym spokojem i zamknął powoli drzwi. Moje brązowe loki ponownie opadły na ramiona, a Hermiona zrobiła dziwną minę.

- Czasem mnie przerażasz - spojrzała na mnie niepewnie.

~*~~

Dni mijały mi strasznie wolno. Nie odzywałam się do bliźniaków, Rona, Ginny i Harry'ego. Byłam na nich zła. Co oni sobie myśleli? Przecież mogę się zadawać z kim chcę!

- Cześć Draco - powiedziałam podchodząc do blondyna.

- Hej Meg. Idziemy razem na OPCM?

- Jasne - uśmiechnęłam się i zauważyłam bliźniaków idących w moją stronę.

- Mam już dosyć tej nauki - zaczęłam temat. Nie chciałam, żeby Weasley'owie zaczęli do mnie cokolwiek mówić. - Te SUMY niszczą życie.

- Zgadzam się. Ostatnio jak robiłem notatki z transmutacji zasnąłem w pokoju wspólnym Slytherinu i obudziłem się dziesięć minut przed pierwszą lekcją następnego dnia - mówił Dracon.

- Ja na szczęście...

- Meghan - moja mowa została przerwana przez dwa bardzo znane mi głosy.

- ...robię notatki z lekcji na lekcję i...

- Meghan - wypuściłam głośno powietrze.

- ...nie mam takiego problemu - dokończyłam.

- Meghan - odwróciłam się w stronę Weasley'ów.

- Czego wy ode mnie cholera jasne chcecie?! - powiedziałam przez zęby.

- Chcieliśmy porozmawiać - odezwał się Fred.

- Pilnie - dodał George.

- Nie mam czasu - fuknęłam. - Chodź Draco, bo się spóźnimy. Nie chcę mieć szlabanu u Umbridge - odeszliśmy dość spory kawałek.

- Kłótnia? - zainteresował się ślizgon, na co przytaknęłam głową. - Mogę wiedzieć o co?

- O to, że się z tobą zadaję - przyznałam, że to on jest powodem konfliktu.

- Przejdzie im - mruknął. Zauważyłam uczniów biegnących w przeciwną stronę sal lekcyjnych. Zatrzymałam pędzącego Nevilla.

- Nevill o co chodzi?

- Na dziedzińcu - wymamrotał i pobiegł dalej. Wymieniłam spojrzenia z Draconem i pędem ruszyliśmy za tłumem. Profesor Trelawney stała na środku dziedzińca z walizkami. Kilka metrów dalej Umbridge z grubym zwojem pergaminu.

- Nie! NIE! To niemożliwe! Nie zgadzam się... - krzyczała nauczycielka wróżbiarstwa.

- Nie zdawałaś sobie sprawy, że to nastąpi? - przemówiła Ropucha.

- Nie możesz mnie stąd wyrzucić! Hogwart to mój dom! Jestem tu od szesnastu lat! - rozpaczała kobieta.

- To BYŁ twój dom, ale już nie jest, bo godzinę temu Minister Magii złożył podpis na twoim wypowiedzeniu. A teraz, z łaski swojej, zabieraj się stąd. Wprawiasz nas w zakłopotanie - ogarnęła mnie wściekłość. Niekoniecznie lubiłam Sybilli Trelawney, ale Umbridge nie miała prawa tak traktować tej kobiety! Za Landryny wyszła McGonagall i pognała w stronę nauczycielki wróżbiarstwa.

- Masz Sybillo - podała jej chustkę w szkocką kratę. - Uspokój się, wytrzyj sobie nos. Nie jest tak źle, jak myślisz, wcale nie opuścisz Hogwartu...

- Czyżby? - Umbridge zrobiła kilka kroków do przodu. - A z czyjego upoważnienia pozwala sobie pani na takie stwierdzenie? - uśmiechnęła się jadowicie.

- Z mojego - rozbrzmiał potężny i podenerwowany głos. Spojrzałam w tamtą stronę.

- Dumbledore - szepnęłam cicho.

- Nie ma Pani prawa wyrzucać nauczycieli z zamku, nawet po ich zwolnieniu. To prawo nadal przysługuje dyrektorowi! - zagrzmiał. - Minervo zaprowadź Sybillię na górę do jej wieży.

- Dziękuję Dumbledore... Dziękuję... - chlipała kobieta.

- A wy co?! Nie macie zajęć?! - zagrzmiał dyrektor. Uczniowie zaczęli się rozchodzić.

- Wredna małpa - mruknęłam i razem z Draco ruszyłam pod salę OPCM.

Zaraz po zajęciach udalam sie do biblioteki, aby sie pouczyć. Siedziałam z Hermioną w bibliotece odrabiając lekcje. Im bliżej SUM naczyciele byli coraz bardziej nieznośni. Dwie duże ręce zakryły pole mojego widzenia. Wypościłam głośno powietrze.

- Fred zabieraj swoje łapy - warknęłam. Dłonie przeniosły się na moją talię, a głowa bliźniaka wylądowała na moim ramieniu. - Zostaw mnie w spokoju - spojrzałam na niego gniewnie.

- Ale ja chcę porozmawiać.

- Ale ja nie chcę - próbowałam wydostać się z uścisku Weasley'a.

- Hermiona - powiedział George pojawiając się znikąd. Brunetka machnęła różdżką i wszystkie pergaminy, pióra i potrzebne książki wylądowały u niej w torbie. Fred podniósł mnie do góry i zarzucił przez ramię, a George machnął różdżką. Nie mogłam się odezwać. Szybko wyparowaliśmy z biblioteki. Kierowaliśmy się w stronę Pokoju Życzeń. Weszliśmy do środka pomieszczenia. Harry zamknął drzwi, Ron i Ginny siedzieli na dywanie. Bliźniak posadzili mnie na środku salonu.

- Nie było łatwo - przyznała Hermiona. Chwilę potem wrócił mi głos.

- CO WY SOBIE MYŚLICIE?! - wrzasnęłam.

- Chcemy się pogodzić - Ginny zaczęła bawić się włosami.

- Po co?! Przecież zadaję się ze Ślizgonem! - warknęłam.

- Tęsknimy za tobą - Harry zaczął przyglądać się swoim butom. Wszyscy usiedli w kółku.

- Kiedy Cię uratował? - wypalił Fred po jakimś czasie milczenia. W jego oczach był smutek. Spojrzałam na Hermionę. Pokiwała głową.

- Po tym jak was wywalili z drużyny - odparłam i zaczęłam bawić się frędzlami dywanu.

- A konkretnie? - dopytywał Ron.

- Kiedy wyszłam z pokoju wspólnego. Zniknęłam na kilka godzin i... Natknęłam się na Braiana - zaczęło mi się robić gorąco. - On chciał... chciał... - nie mogłam powiedzieć, co mam konkretnie na myśli. - I w tedy pojawił się Malfoy, pomógł mi... - wytarłam spływające łzy. - On nie chciał, żeby Umbridge posunęła się tak daleko -dodałam potem chcąc go obronić z wydarzenia na meczu. Spojrzałam na czerwonego ze złości Freda.

- Nie żyjesz Curtis - wysyczał i pędem ruszył do wyjścia.

- Nie... FRED NIE RÓB TEGO! - krzyczałam.

Continue Reading

You'll Also Like

5.7K 299 24
Po zerwaniu z Luką, w Marinette ożywają uczucia do Czarnego Kota. Jednak ani ona nie wie że jej ukochany jest tak naprawdę jej dawną miłością- Adrie...
20.6K 3.6K 22
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
237K 8.6K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
6.9K 224 10
Jeźdźcy muszą stawić czoła nowemu wyzwaniu, ponieważ Grimel zamierza podbić Berk i ich sprzymierzeńców. Na szczęście czkawka z drużyną odnajdą osobę...