To kłopoty zwykle znajdują mn...

By crazzzyeyess

183K 9.6K 2.4K

Dziewczyna z mugolskiej rodziny dostaje list z Hogwartu. Tym oto sposobem zaczyna swoją przygodę w świecie ma... More

Prolog
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Epilog
DODATEK
Nowa książka

Rozdział siedemnasty

3.8K 206 25
By crazzzyeyess


Pierwszy tydzień szkoły był dla mnie jedną wielką męczarnią. Szlabany u Umbridge były okropne. Kobieta jest równa z samym Voldemortem. Na mojej ręce tkwił dość głęboko zakorzeniony napis "Nie będę opowiadać kłamstw." Co jakiś czas leciała z niego krew, więc praktycznie nań stop schodziłam do Skrzydła Szpitalnego po bandaże i plastry.

- Nienawidzę tej suki - marudziłam wtulona w klatkę piersiową Freda. Postanowiliśmy spędzić wieczór razem.

- Pokaż to - szepnął mi rudzielce do ucha. Niechętnie pokazałam mu ranę na dłoni, któryś już raz z kolei. Bliźniak zaczął składać na niej pocałunki. Zaczęłam się śmiać.

- Dziwne, że ty i George nie mieliście u niej jeszcze żadnego szlabanu - powiedziałam w pewnej chwili.

- My mielibyśmy mieć szlaban? My?! - oburzył się bliźniak, po chwili jednak wybuchliśmy śmiechem. - Jeszcze nie - dodał, a ja zaczęłam śmiać się w jego tors.

- Chodź wracajmy już do zamku - mruknęłam. - Zaczyna się robić zimno - Fred jak na zawołanie zdjął swój o wiele za duży na mnie sweter i podał mi go. Założyłam odzienie z wielkim bananem na twarzy.

- Ej, ej, ej - rudzielec złapał mnie za rękę kiedy szłam już powoli w stronę zamku. Wskazał palcem swój policzek udając poważnego.

- Nie odwrócisz się? - zapytałam przybliżając się do bliźniaka.

- Nie - powiedział pewnie.

- Obiecujesz? - upewniłam się.

- Obiecuję - położył prawą dłoń na klatce piersiowej w miejscu serca. Już miałam złożyć pocałunek na jego policzku kiedy niespodziewanie odwrócił głowę.

- Obiecałeś! - krzyknęłam odrywając się od rudzielca. Fred pokazał mi dwa skrzyżowane palce łamiące obietnicę, które ukrywał wcześniej za plecami. - O ty mendo - śmiałam się cicho, a Fred ponownie złączył nasze usta.

~*~

Obudziłam się cała mokra. Sen. Znowu ten okropny sen. W sypialni było ciemno jak nie wiem. Mruknęłam cicho Lumos i sprawdziłam godzinę. Pierwsza trzydzieści sześć... Ponownie widziałam jak Voldemort torturuje moją rodzinę, jak chce wyciągnąć informacje o mnie. Tylko dlaczego? Po co? Te pytania krążyły po mojej głowie. Sprawdziłam godzinę ponownie. Pierwsza pięćdziesiąt. Nie zasnę.

Wstałam jak najciszej się dało. Na paluszkach wyszłam z dormitorium dziewcząt piątego roku kierując się do sypialni chłopców z siódmego.

- Tylko się nie wyjeb Meg - powtarzałam w głowie. Starałam się otworzyć jak najciszej drzwi, na moje nieszczęście coś zawsze musi pójść nie tak i drzwi zaskrzypiały. Na mojej twarzy pojawił się grymas. - Ciamajda - zbeształam siebie w myślach. Na całe szczęście żaden z chłopców się nie obudził. Odetchnęłam z ulgą i podreptałam do łóżka Freda. Odchyliłam lekko kotarę i wślizgnęłam się pod kołdrę.

- Meg co ty tu..? - wychrypiał Fred.

- Miałam koszmar - szepnęłam cicho.

- Chodź tu - uśmiechnęłam się zadowolona, że mnie nie wyrzucił i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

- Co Ci się śniło? - wymamrotał w moją szyję.

- Nic takiego Fred, nic takiego - bliźniak pocałował moją odsłoniętą szyję. Po chwili już spał obejmując mnie. Zamknęłam oczy czekając na sen, który nastąpił po jakimś czasie..

Tygodnie mijały strasznie wolno. Umbridge zamieniła szkołę w piekło. Mianowała się Wielkim Inkwizytorem Hogwartu. Codziennie na ścianie przed Wielką Salą Filch wieszał nowe nakazy i zakazy, co doprowadzało wszystkich do szału, nie wolno nam było praktycznie nic.

- Chłopaki mam dosyć - mruknęła. - Czas na zemstę - uśmiechnęłam się złowieszczo.

- Masz jakiś pomysł...

- ...Żeby jej dopiec?

- Pamiętacie Lockharta? - odezwałam się po chwili zastanowienia.

- Jak mielibyśmy nie pamiętać tej wielkiej gwiazdy? - skrzywił się Fred.

- Na jednej z lekcji wypuścił Chochliki Kornwalijskie. Wypuśćmy je do Hogwartu - zaczęłam skakać ze szczęścia jak głupia.

-Dobry pomysł - przybiliśmy sobie piątki i ruszyliśmy szybko na obiad. Usiadłam tak jak zawsze pomiędzy rudzielcami i nałożyłam sobie gulaszu.

- Ej ludzie - szepnęła Hermiona. Jak na zawołanie we trójkę podnieśliśmy głowy. - Chodzi o lekcje Obrony Przed Czarną Magią - mówiła dalej patrząc czy nikt nie podsłuchuje.

- Zgodził się? - zapytałam. Hermiona, Ron i ja namawialiśmy Harry'ego już jakiś czas, żeby uczył nas zaklęć obronnych.

- Tak - potwierdziła brunetka.

- O co chodzi? - bliźniacy odezwali się równocześnie.

- Wytłumaczę wam później - obiecałam i popatrzyłam się na Różowa Flądrę, która właśnie wciągała kluski spaghetti. - Bleee... - skrzywiłam się.

- Ten widok...

- ...Na zawsze...

- ...Pozostanie w mojej pamięci... - wzdrygnęliśmy się we czwórkę.

~*~

- Gotowi? - zapytałam trzymając rękę na klatce, żeby ją zaraz otworzyć.

- Wypuszczaj! - uśmiechnęli się. Otworzyłam drzwiczki klatki i ponad setka małych niebieskich stworzonek rozleciała się w różne strony. Rzuciłam zaklęcie kameleona na naszą trójkę i z zadowoloną miną obserwowałam raban, który robiły chochliki. Po chwili za kotary wyłoniła się Umbridge. "KTO TO ZROBIŁ?! PYTAM KTO TO ZROBIŁ!" Krzyczała. Stworzonka dostrzegły Landrynę i rzuciły się na nią, a ona piszczała z przerażenia. Moment po tym nauczyciele przybiegli zobaczyć co się dzieje, a zaraz za nimi uczniowie. Nie czekając chwili dłużej, by wmieszać się w tłum zdjęłam zaklęcie, a grupka krukonów z pierwszego roku podskoczyło z zaskoczenia. Puściłam im oczko i posłałam uśmiech.

- O Merlinie - powiedział MacGonagall.

- NIECH KTOŚ COŚ ZROBI!!! - wrzeszczała Umbridge otoczona niebieskim stadem.

- Peskipisi pestronomi - mruknął Snape, a chochliki znieruchomiały. Umbridge stała na środku sali otoczona tłumem w podartej różowej sukience, żakiecie, bez swojego włochatego czepku i jednego buta.

- JAK SIĘ DOWIEM KTO TO ZROBIŁ ZOSTANIE WYRZUCONY Z HOGWARTU! - krzyczała. Nikt nie raczył się odzywać. Wszyscy milczeli.

- Rozejść się do swoich dormitoriów. Wychowawcy zaraz do was przyjdą - nakazała zastępczyni dyrektora. Bez słowa uczniowie zaczęli wracać do swoich pokojów wspólnych. Każdy miał uśmiech na twarzy. Umbridge się oberwało i wszystkim się to podobało. Usiadłam z bliźniakami na kanapie czekając na wychowawczynię. Weszła po chwili i stanęła na środku salonu.

- Fred, George, Meghan - spojrzała na nas. - Chcecie mi coś powiedzieć? - popatrzyliśmy na nią z niewinnymi minami - Wiem, że to wasza sprawka.

- Pani profesor, nie ma pani dowodu, że to oni - odezwała się Angelina wychodząc przed tłum. Po pomieszczeniu zaczęły rozbrzmiewać zdania typu: "Ma rację", "Właśnie".

- Nie ma pani dowodu - uśmiechnęliśmy się zwycięsko.

- Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. Moglibyście wymyślić coś równie dobrego - dodała tak cicho, że praktycznie nikt nie usłyszał i wyszła z wieży Gryffindoru. Każdy nam gratulował genialnego pomysłu i wykonania. Nawet Hermiona się uśmiechała.

Przez wiele dni krążyły tylko i wyłącznie plotki o naszym kawale. Byliśmy naprawdę zadowoleni, że nasz wybryk zdobył tak wielkie uznanie wśród uczniów. Już następnego dnia w Proroku Codziennym znalazła się informacja o naszym wybryku i zapewnienie Umbridge, że takie sytuacje się już więcej nie powtórzą pod jej nosem. Syriusz wysłał nam list, w którym gratulował nam zdobytej "popularności", a Pani Molly stwierdziła, że powinniśmy w jakiś sposób przeprosić Umbridge. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że nigdy czegoś takiego nie zrobimy.

- Chłopcy jutro jest spotkanie -przypomniałam, a bliźniacy popatrzyli na mnie dziwnie. - Obrona Przed Czarną Magią - wytłumaczyłam widząc ich zdziwione miny. - Musicie zapamiętać - usiadłam zrezygnowana na kolanach Freda.

- Spokojnie przyjdziemy - powiedzieli jednocześnie.

- Zorganizowaliście kogoś jeszcze? - zapytałam po chwili.

- Lee,

- Angelina,

- Katy - wyliczali bliźniacy na palcach.

- Dobra. W Świńskim Łbie o dwunastej. Pamiętajcie. Ja muszę iść z Harry'm, Ronem i Hermioną.

- Dobra, dobra nie martw się - zaczął mój chłopak.

- Obiecaliśmy, a my zawsze dotrzymujemy słowa - dokończył jego brat.

-Luzuj banany - uśmiechnęłam się i wtuliłam w Freda.

~*~

Hermiona przedstawiła ogólny zarys zajęć, a Harry opowiedział na kilka pytań, niekoniecznie przyjemnych, ale jednak. Znaleźli się ludzie, którzy nie byli zbytnio przychylni naszej idei, ale po jakimś czasie postanowili wziąć udział w tajnych lekcjach OPCM. Było nas trzydzieści pięć osób. Pozostało nam tylko znaleźć miejsce spotkań.

- To co idziemy teraz na kremowe piwo? - zapytałam bliźniaków wychodząc wraz z nimi ze śmierdzącej knajpy.

- No jasne - powiedział Fred i objął mnie w talii.

Po dość krótkim czasie dotarliśmy do Trzech Mioteł, gdzie zajęliśmy sobie wolny stolik. Zamówiliśmy po kremowym piwie i czekaliśmy na zamówienie. Po jakimś czasie dosiedli się do nas Braian, Evelyn, Eva i Julia. George spiął się trochę. Od początku roku kręcił się koło brunetki i chyba byli na kilku randkach. Kto wie czy nie są już razem... Szczerze wątpię. Powinien powiedzieć swojemu bratu i mi. Braian cały czas wpatrywał się w brunetkę, na co Weasley miał lekki grymas na twarzy. W sumie to nawet dobrze nam się gadało, nie licząc zdenerwowanego Georgea. Po jakimś czasie wyszliśmy z knajpy i udaliśmy się do Miodowego Królestwa. Kupiłam bliźniakom trochę słodyczy w podziękowaniu za pomoc w kawale. Wstąpiliśmy również do sklepu Zonka, gdzie rudzi kupili kilka gadżetów i powolnym krokiem zaczęliśmy wracać do Hogwartu.

- Nienawidzę takiej pogody. Chodźmy trochę szybciej - marudziłam. Przyspieszyliśmy kroku.

- Niedługo Święta - zaczął George.

- Jedziemy do Kwatery - dodał Fred.

- I dobrze. Nie chcę spędzać Świąt z tym Różowym Potworem - zaczęłam trochę zwalniać. Nie słyszałam co mówili dalej chłopcy. Wpatrywałam się w nich, ale nic do mnie nie docierało. Stanęłam w miejscu. Odwrócili się i coś mówili. Wzrok zaczął mi się rozmazywać. Widziałam tylko zarysy ich sylwetek. Po chwili pochłonęła mnie ciemność.

Continue Reading

You'll Also Like

69.2K 2.9K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
742 82 6
Nazywam się Altair Potter, tak wiem że to dość dziwne imię ale co poradzić. W każdym razie chodziłam do Durmstrangu całe 4 lata, niestety na mój 5 ro...
64.1K 3.9K 17
,,Zrodziłem się więźniem, By tkwić za kratami. Z wściekłością rozniosłem je w pył. Choć Riddle'ami zatrutą mam krew, Z Gauntów jestem. To oni sprawil...
23.8K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...