To kłopoty zwykle znajdują mn...

By crazzzyeyess

183K 9.6K 2.4K

Dziewczyna z mugolskiej rodziny dostaje list z Hogwartu. Tym oto sposobem zaczyna swoją przygodę w świecie ma... More

Prolog
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Epilog
DODATEK
Nowa książka

Rozdział trzynasty

4.8K 241 53
By crazzzyeyess


Harry właśnie wyczołgał się z labiryntu ciągnąc za sobą nieżywego Cedrika. Wybuchło zamieszanie, wszyscy zaczęli biegać i krzyczeć. Moody odciągnął Pottera od ciała puchona. To wszystko wyglądało okropnie. Mimo iż Cedrik nie był jakimś super gościem i miałam z nim trochę problemów, zrobiło mi się naprawdę smutno.

Voldemort wrócił do żywych, odrodził się. Szkołę pogrążył smutek, niewielu jednak twierdziło, że Czarny Pan powrócił. Harry leżał w szpitalu, a my wszyscy siedzieliśmy wokół niego. Do skrzydła szpitalnego wszedł Dumbledore.

- Mam złą wiadomość - przeleciał wzrokiem po wszystkich i zatrzymał się na mnie. - Meghan, twoi rodzice i siostra nie żyją. Nad waszym domem znajduje się Mroczny Znak. Przykro mi - powiedział staruszek.

- Meg - Fred podszedł do mnie i chwycił moja trzęsąca się dłoń. Ja jednak ją wyrwałam. Wybiegłam z pomieszczenia o mało nie wywracając się przy tym.

Po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy rozpaczy. Nie widząc praktycznie nic dotarłam na wieżę astronomiczną. Usiadłam na parapecie i podkuliłam nogi. Co się ze mną teraz stanie? Gdzie zamieszkam? Trafię do domu dziecka? Sierocińca? A może zostanę w Hogwarcie? Te myśli krążyły mi po głowie.

- Meghan - usłyszałam cichy, tak dobrze znany mi szept. Fred zaczął powoli do mnie podchodzić. Kiedy stanął obok mnie, zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Chłopak posadził mnie u siebie na kolanach. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, a on gładził moje plecy. Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Myślę, że dość długo, bo po jakimś czasie zasnęłam w jego ramionach.

~*~

Obudziłam się. Obok mnie drzemał mój chłopak. Wstałam po cichu z łóżka nie chcąc obudzić Freda. Przeciągnęłam się i usiadłam na parapecie. Słońce mocno świeciło, wiał lekki wiaterek poruszający liśćmi drzew Zakazanego Lasu. Jednym słowem pogoda była piękna. Niestety moje wnętrze było całkowitym przeciwieństwem. Voldemort zabił moją rodzinę. Jaki miał w tym cel? Rozumiem, że nienawidzi mugoli i mugolaków, ale dlaczego akurat oni? Nie mógł obrać sobie za cel jakiejś rodziny na drugim końcu Anglii? Świata? Widocznie nie. Od dnia kiedy dowiedziałam się, że nie żyją minęły trzy dni. Fred nie odstępował mnie na krok. W sumie nie miał daleko, bo siedziałam w jednym miejscu. Dumbledore przydzielił mi osobne dormitorium do końca roku. Poprosiłam go o to. George codziennie przynosił nam jedzenie z Wielkiej Sali, którego i tak nie jadłam. Czasami odwiedzali mnie Harry, Ron i Hermiona.

Nagle mój spokój został przerwany. Ktoś pukał do drzwi. Znając życie George przyniósł jakieś smakołyki. Powlekłam się niechętnie do drzwi. Odchyliłam je leciutko, a moim oczom ukazał się dyrektor wraz z państwem Weasley.

- Dzień dobry panno Roger - przywitał się dziarsko Dumbledore.

- Dobry - mruknęłam i zaprosiłam ich do środka.

- Fred wstawaj w tej chwili! - pani Molly podbiegła od razu do rudzielca kiedy go zobaczyła i zaczęła nim potrząsać.

- Nie śpię, nie śpię - marudził i po chwili wstał przeciągając się. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, kiedy zobaczył dyrektora i swoich rodziców. - Hej - powiedział nieswojo.

- Skoro wszyscy są już przytomni przejdźmy do sprawy, która sprowadza tu naszą trójkę - staruszek machnął różdżką. Na podłodze pojawiły się trzy fotele, na których usiedli przybyli. Ja natomiast z Fredem usadowiliśmy się na łóżku. - Meghan od dzisiaj w wakacje opiekę nad tobą będzie miała rodzina Weasley'ów. Próbowałem się skontaktować z twoimi krewnymi lecz nikt nie chciał wziąć cię pod swój dach... Państwo Wesley - wskazał na dorosłych obok siebie siedzących. - zgodzili się przyjąć cię do siebie - skończył monolog i uśmiechnął się.

- Bardzo dziękuję, nie wiem jak mam się wam odwdzięczyć - zabrałam niesforne kosmyki sprzed twarzy.

- Ależ kochanie dla nas to będzie przyjemność! - wykrzyknęła kobieta i podbiegła mnie przytulić. Pan Weasley posłał mi przyjazny uśmiech, a Fred tańczył taniec szczęścia na łóżku. Na mojej twarzy pierwszy raz od jakiegoś czasu pojawił się szczery uśmiech.

~*~

- Żartujesz?! - krzyknęli wszyscy Weasley'owie w pokoju wspólnym Gryffindoru.

- Nie - zaprzeczyłam kręcąc głową.

- Już nie będę sama w tym męskim świecie! - Ginny zaczęła mnie dusić. Ron odciągnął ją ode mnie, a wszyscy rudzi posłali jej mordercze spojrzenia. - No co? Czasami serio jesteście nieznośni - powiedziała i podkuliła nogi pod brodę.

- Czyli nie spędzimy już razem wakacji - posmutniał Harry.

- Niestety - z mojej twarzy zniknął uśmiech. Przypomniał mi się dom, do którego wracałam w każde wakacje. Ta ciepła rodzinna atmosfera. Zaraz po drugiej stronie ulicy mój przyjaciel Harry i codzienne wypady do miasta, na pole, parku. Tego już nie będzie...

~*~

Pogrzeb rodziców i Amy odbył się zaraz po tym jak wysiedliśmy z pociągu. Przez cały czas po mojej twarz ciekły łzy. Starałam się powstrzymać, ale to nic nie dawało. Fred cały czas gładził moje plecy, a George trzymał moją rękę dodając otuchy. Tacy przyjaciele to skarb. Po całym wydarzeniu udaliśmy się na chwile do mojego niegdyś domu. Chciałam zabrać ubrania, pieniądze i całą resztę, która tam została. Kiedy weszłam do środka oczy mi się zaszkliły. Spakowałam wszystkie albumy z fotografiami, rzeczy z którymi nie mogłam się rozstać jak pluszak Amy i wiele innych dupereli. Kiedy skończyłam to wszystko upychać do walizek na moje usta wkradł się mały uśmieszek. Po zwiedzeniu całego domu za pomocą sieci Fiuu przenieśliśmy się do Nory..

~*~

Tydzień po zadomowieniu się w Norze wraz z rodziną Weasley'ów z rozkazu Dumbledora musiałam się przenieść do kwatery głównej Zakonu Feniksa - na Grimmuald Place 12, domu Syriusza.

Budynek wyglądał na stary, zaniedbany i pod pleśniały. Dlatego też zaraz po wkroczeniu do naszego dotychczasowego miejsca zamieszkania zaczęliśmy robić porządki, wielkie porządki...

Ja wraz z wszystkimi uczącymi się jeszcze Weasley'ami zajęłam się sprzątaniem sypialni, pani Molly kuchnią, a pan Artur ogólnie powycierał kurze w domu. Syriusza natomiast rozpierało szczęście i chodził to od jednej osoby to do drugiej pomagając i rozmawiając. Powiedział, że w razie czego mogę zamieszkać z nim na stałe. Podziękowałam mu za propozycję i uśmiechnęłam się szeroko. Nie mogłam wyprowadzić się przecież od Weasley'ów, to że mnie przyjęli pod swój dach było czymś wielkodusznym, nie mogłam im robić przez to łaski. Musiałam u nich zostać.

Siedziałam właśnie na łóżku w moim, Hermiony i Ginny pokoju. Przeglądałam stare albumy ze zdjęciami, a po moich policzkach spływały słone łzy. Bliźniacy byli tak kochani, że ożywili wszystkie zdjęcia. Rodzice i Amy do mnie machali, uśmiechali się. Na moje usta wkradł się lekki uśmiech. Przecież zawsze mogło być gorzej... Prawda? Mam gdzie mieszkać, otaczają mnie wspaniali ludzie, mam kochanego chłopaka, prawdziwych przyjaciół. Czego jeszcze mi trzeba? Poradzę sobie. Wszystko będzie dobrze.

- Podnieś koronę i idź dalej - szepnęłam cicho sama do siebie.

- Dokładnie - usłyszałam. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazał się rudzielec, mój rudzielec. Posłałam mu ciepły uśmiech. Chłopak podszedł do mnie i usiadł obok. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, a on zaczął gładzić moje plecy.

- Fred to już koniec - zaczęłam. - Koniec rozpaczania - dodałam. Bliźniak podniósł mój podbródek do góry i złączył nasze usta w pełnym wsparcia pocałunku.

Harry przybył do Kwatery Głównej kiedy robiłam naleśniki. Zadowolona, że go wreszcie widzę, że dotarł bezpiecznie rzuciłam mu się na szyję.

- Meghan zajmij się nim - powiedziała szybko Pani Weasley i pognała na zebranie.

- Już, już Meg, udusisz mnie - śmiał się chłopak. Niechętnie wypuściłam go z uścisku. - Jak się czujesz? - zapytał. Odrobinę zrzedła mi mina, ale potem znowu się uśmiechnęłam.

- Jakoś leci. Chcesz naleśniki? Sama robiłam - zmieniłam szybko temat.

- Jasne - usiadł przy stole czekając na posiłek. Nałożyłam mu na talerz z dziesięć naleśników, polałam syropem i posypałam owocami typu borówki, maliny czy truskawki. - Wygląda pysznie - oblizał się i zaczął jeść.

- Chcesz czegoś jeszcze? - zapytałam niczym Pani Weasley karmiąca wszystkich wokół, na co wybuchliśmy śmiechem. Nalałam mu kompotu do kubka i usiadłam na przeciwko.

- Nie dzięki. Jesz? -Zapytał po chwili. Doskonale wiedziałam, o co mu chodziło. Skrzywiłam się. - Czyli nie jesz - machnął widelcem w powietrzu jakby chciał mnie na niego nadziać.

- Nie do końca - mruknęłam i zaczęłam bawić się włosami.

- Kiedy ostatnio się ważyłaś? - Harry poruszył bardzo kiepski temat. Co miałam mu powiedzieć? Ostatnio wchodziłam na wagę na kontroli Pani Pomfrey w Hogwarcie przed śmiercią rodziców?

- Jakiś czas temu - odparłam i wstałam, żeby przekręcić naleśniki.

- Harry mordo! - do kuchni wbiegli bliźniacy. Fred pocałował mnie w policzek i zabrał jednego naleśnika.

- Heej chloppaki - powiedział bliznowaty przegryzając naleśnika.

- Mów jak to wyglądało z tymi dementorami - powiedział szybko George. Harry zaczął opowiadać wszystko ze szczegółami. Nie słuchałam tego. Chłopak wszystko opisał mi w liście. Kończyłam smażyć naleśniki i miałam zamiar umyć naczynia.

- Meg, chodź - pociągnął mnie za rękę Fred. - Idziemy skorzystać z uszu dalekiego zasięgu - wytłumaczył. Jak na zawołanie zjawiła się Ginny, Hermiona i Ron. Po długich próbach nic jednak nie udało nam się usłyszeć. Wszystko było winą Krzywołapa. Zeszłam, więc do kuchni przygotować coś jeszcze do jedzenia dla Zakonu. Gotowałam właśnie ziemniaki i smażyłam kotlety kiedy dorośli wpadli do kuchni. Zaraz potem weszli bliźniacy i reszta młodzieży. Harry miał widoczny grymas na twarzy, a Ron i Hermiona niezadowolone miny. Chłopak najprawdopodobniej wygarnął im to, że nic mu nie pisali o planach. Mnie na szczęście ominęło kazanie Wybrańca.

- Co dzisiaj do jedzenia? - zapytała Tonks przechodząc obok mnie.

- Takie tam - uśmiechnęłam się, a kobieta zmieniła kolor włosów na zielony. Postawiłam na stole garnek z dużą ilością ziemniaków oraz pojemnik z kotletami.

- Co ja bym bez ciebie zrobiła - zaczęła kręcić głową pani Molly.

Usiadłam przy stole między bliźniakami, naprzeciw Tonks, Hermiony i Ginny. Grzebałam widelcem w posiłku i słuchałam układów bliźniaków i Mudungusa. Harry właśnie zaczynał się kłócić z Syriuszem i resztą. Nic nie wiedział, był uwięziony przez miesiąc u mugoli. Też byłabym zła.

- Ginny, Ron, Hermiona, Meghan, Fred, George proszę wyjść z kuchni - powiedział ostro pani Weasley po kłótni z Syriuszem. Wszyscy zaczęli protestować. Każdy chciał wiedzieć, co się dzieje.

- Jesteśmy już dorośli! - krzyknęli bliźniacy.

- Molly nie możesz zabronić Fredowi i Georgeowi zostać, są już pełnoletni - odezwał się pan Artur.

- Dobrze. Harry i bliźniacy zostajecie. Reszta do łóżek -zarządził kobieta.

- Harry i tak powie mi, Hermionie i Meghan o wszystkim czego się dowie! - krzyknął Ron. - Prawda Harry? - nasza trójka utkwiła wzrok pełen nadziei w przyjacielu, a on niepewnie kiwnął głową.

- Ginny do łóżka! Bez dyskusji! - kobieta wstała chcąc odprowadzić córkę do sypialni. Niezadowolona dziewczyna szła za matką mrucząc coś pod nosem. Po jakiejś minucie kobieta wróciła do kuchni.

- Gdzie jest Voldemort? Co robi? Niczego nie dowiedziałem się z mugolskich wiadomości - zaczął Harry.

- Bo do żadnych podejrzanych śmierci jeszcze nie doszło - rzekł Syriusz. - Przepraszam Maghan - dodał po chwili i spojrzał na mnie.

- Nic się nie stało - szepnęłam i posłałam mu lekki uśmiech, co odwzajemnił, a następnie wrócił wzrokiem do swojego chrześniaka.

- A przynajmniej my nic o tym nie wiemy, a wiemy dość sporo - odezwał się Lupin.

- Przestał zabijać? To nie w jego stylu - zdziwił się Potter.

- Nie chce zwracać na siebie uwagi. Zabicie rodziców i siostry Meghan i tak było dla niego dość ryzykowne - wciągnęłam gwałtownie powietrze, a Fred przytulił mnie od tyłu. Przestałam na chwile sluchać. Powtarzałam sobie w myślach: "Uspokój się."

- Zależy mu na czymś czego nie dostał ostatnim razem - dotarł do mnie głos Syriusza.

- To znaczy? - spytał Harry. Black już miał zamiar udzielić mu odpowiedzi kiedy Pani Weasley krzyknęła:

- Koniec! To już za dużo! Do łóżek! Wszyscy! - nikt nie miał zamiaru się jej sprzeciwiać. Zaczęliśmy dreptać powoli do swoich sypialni.

Continue Reading

You'll Also Like

72.3K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
71.1K 3K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
47.1K 1.3K 27
Lara to 20 letnia dziewczyna mieszkająca w Krakowie. Jej marzeniem jest zostanie z zawodu weterynarką. Uczy się na studiach, do którego również uczęs...
64.1K 3.9K 17
,,Zrodziłem się więźniem, By tkwić za kratami. Z wściekłością rozniosłem je w pył. Choć Riddle'ami zatrutą mam krew, Z Gauntów jestem. To oni sprawil...