To kłopoty zwykle znajdują mn...

By crazzzyeyess

185K 9.7K 2.4K

Dziewczyna z mugolskiej rodziny dostaje list z Hogwartu. Tym oto sposobem zaczyna swoją przygodę w świecie ma... More

Prolog
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Epilog
DODATEK
Nowa książka

Rozdział ósmy

4.9K 270 61
By crazzzyeyess


Fred's pov

Meghan leżała w skrzydle szpitalnym już drugi tydzień. Razem z Georgem spędzaliśmy tam cały nasz wolny czas. Ona po prostu była dla nas najważniejsza. Kochaliśmy swoje rodzeństwo, a ona była dla nas jak młodsza siostra. Nie muszę chyba mówić, że dodatkowo mi się podobała.

Siedziałem właśnie z Meg na łóżku szpitalnym. Dziewczyna opierała się o moją klatkę piersiową i bawiła się moją ręką. George odrabiał właśnie szlaban u Snape'a. Pyskował mu na lekcji. Kiedy Nietoperz mu oświadczył, że musi jakoś odrobić swoje zachowanie o osiemnastej prawie się rozpłakał. Chciał przyjść do Meghan, którą się teraz przejmował prawdopodobnie najbardziej jak i ja. Stwierdziłem, że prawdopodobnie Meg niedługo opuści ten cholerny szpital i wróci do normalności, więc postanowiłem ją przekonać do pójście na bal.

- Meggg - zacząłem. Moja myszka wtuliła się we mnie jeszcze bardziej. Znaczyło to, że mam mówić dalej. - Pójdziesz ze mną na bal? - automatycznie się poderwała i siadła na drugim końcu łóżka.

- Mówiłam ci już, że nie idę na bal, poza tym pewnie będę leżeć w skrzydle szpitalnym podczas jego trwania - fuknęła.

- Dlaczego nie chcesz na niego iść? - wcześniej nim wylądowała w tym jakże zajebistym szpitalu też nie chciała na niego pójść więc coś musiało być na rzeczy.

- Nie mam ochoty - odparła i odwróciła głowę, a ja mógłbym przysiąc, że widziałem łzy w jej oczach.

- Możesz mi przecież ufać. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i Georgea.. Powiedz co ci leży na serduchu - powiedziałem poważnie. Spojrzała na mnie i pokręciła głową. - Dlaczego..? - spytałem podłamany. - Przecież cię nie opuszczę ani nic -powiedziałem tak, żeby ją zachęcić i przysunąłem się do niej bliżej. Po jej policzkach spływały łzy. Wytarłem je.

-Fred ja.. - zaczęła. Spojrzała mi prosto w oczy i się rozpłakała. Zrobiło mi się smutno jak nigdy wcześniej. Przyciągnąłem ją do siebie i posadziłem między nogami. Położyła głowę na mojej klatce piersiowej i cicho pochlipywała. Oparłem swoją głowę o jej i zacząłem gładzić plecy Meghan. Chciałem, żeby się uspokoiła.

- Nie zostawię cię samej - szepnąłem i pocałowałem czubek głowy dziewczyny. Wciąż płakała.

Minęły jakieś trzy godziny i wybiła dwudziesta pierwsza. Do skrzydła szpitalnego wpadł George. Spojrzał na nas. Meg spała wtulona we mnie, a ja ją przytulałem.

- Co mnie ominęło? - poruszył sugestywnie brwiami. Ja jednak pokręciłem głową przecząco, że nie ma się z czego cieszyć.

- Wiesz co, przyznałem to w końcu przed sobą. Kocham ją i nie mogę patrzeć jak cierpi - zacząłem szeptać, bo podchodziła właśnie do nas Pani Pomfrey.

- Powinniście wracać już do swoich dormitoriów - burknęła.

- Już, już - odparł George. Wstałem powoli starając się nie obudzić mojej szarej myszki i ułożyłem ją na łóżku. Otuliłem jej ciało kocem i pocałowałem w czoło.

-Wrócę rano zanim się obudzisz - wyszeptałem jej do ucha i razem z bratem ruszyłem do sypialni.

~*~

Meghan's pov

Kiedy bliźniacy wyszli otworzyłam powoli oczy. Słyszałam ich rozmowę. To jak Fred powiedział, że mnie kocha... Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Bliźniacy zawsze byli dla mnie jak starsi bracia. Opiekowali się mną, rozśmieszali, pocieszali, robili różne psikusy innym, a zwłaszcza tym, którzy mi podpadli. Byli zawsze, a teraz jak słyszę, że jeden z nich się we mnie zakochał czuje się dziwnie. W sumie to wyjaśnia dziwaczne zachowania Freda w stosunku do mnie. Już wiem dlaczego był tak wściekły kiedy Cedrik zaprosił mnie na spacer po błoniach, jak się cieszył kiedy dałam mu kosza kiedy zapraszał mnie na bal. Wszystko mi się rozjaśniało. Albo nawet te komplementy... Jaka ja byłam ślepa... Dotarło do mnie, że naprawdę mu się podobam.

- Nie ma to jak rozmyślenia nad takimi sprawami o czwartej nad ranem Meghan Naprawdę - powiedziałam sama do siebie.

Nie mogłam zasnąć i od kilku godzin rozmyślałam nad tym wszystkim. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Odruchowo zamknęłam oczy. Czułam jak coś się do mnie przybliża. Poczułam lekkie ukłucia w bok i otworzyłam oczy. Nade mną wisiała głowa Harry'ego. Odsunęłam się gwałtownie zaskoczona tą wizytą.

- Nie strasz mnie tak - wymamrotałam, na co chłopak się zaśmiał. - Co tu robisz? - zrobiłam mu miejsce obok siebie przesuwając się w bok.

- Odwiedziny? - zapytał retorycznie.

- O czwartej nad ranem?

- Jestem oryginalny, ok? - powiedział w taki sposób, że nie mogłam się powstrzymać od chichotu.

-Okej, okej - śmiałam się.

- Przyniosłem ci słodycze - wyjął kosz ze słodkościami spod peleryny. Skrzywiłam się lekko. Zaczynałam już powoli jeść, jednakże posiłek na dwa dni. Słodycze mają przecież strasznie dużo kalorii. Spojrzałam na Harry'ego z miną "Muszę?", na co tylko przytaknął i się uśmiechnął. Poprawiłam nerwowo włosy i spojrzałam na opakowanie z czekoladową żabą. Mój wzrok ponownie padł na chłopaka, który znowu zaczął kiwać głową. Wypuściłam głośno powietrze i wzięłam czekoladowa żabę. Niechętnie i powoli zjadłam całą. Spojrzałam na przyjaciela.

- Zadowolony? - zapytałam.

- Bardzo - puścił do mnie oczko, przewróciłam tylko oczami. Oboje zaczęliśmy się śmiać.

Harry siedział u mnie już godzinę. Rozmawialiśmy o tym, co się dzieje w Hogwarcie. Dowiedziałam się, że temu psycholowi Cedrikowi dała ostatnio kosza jego eks Julia Brice. Wiedziałam o niej tylko, że jest w Ravenclow na tym samy roku co ja. Kojarzyłam ją z wyglądu. Teraz podobno Diggory chodzi z Cho Chang. Nienawiść Harry'ego do tego kolesia wzrosła. Krukonka mu się podobała.. Wczoraj kiedy zapraszał ją na bal to mu odmówiła.

- Mam problem. - spojrzałam na chłopaka, który właśnie żuł pasztecika dyniowego.

- Hakkki? - zapytał wciąż przeżuwając.

- Wczoraj, kiedy bliźniacy myśleli, że śpię Fred powiedział, że mnie kocha - mruknęłam bawiąc się włosami. Harry gwałtownie wypluł jedzenie z buzi i zaczął się krztusić. Byłam zadowolona, że rzuciłam Silencio i Pani Pomfrey nie słyszała kompletnie nic. Uderzyłam Pottera kilka razy w plecy i po chwili się uspokoił.

- Kocha? - łapał gwałtownie powietrze. Przytaknęłam tylko głową i spojrzałam na niego. Wciąż nerwowo bawiłam się włosami. - To zajebiście! - krzyknął, na co oberwał poduszką w głowę. - No co? - oburzył się.

- Ja nie wiem czy czuję to samo - szepnęłam i wzięłam pasztecika dyniowego. Potter spojrzał na mnie jak na wariatkę. - Czo? - zapytałam przeżuwając.

- Wzięłaś jedzenie dobrowolnie - spojrzałam na pasztecik dyniowy, który trzymałam w ręce.

- Z tych nerwów to jeść zaczęłam - fuknęłam.

Harry siedział ze mną do piątej pięćdziesiąt dziewięć. Pani Pomfrey wstawała o szóstej. Nie chciał ryzykować jak i ja na przyłapaniu go. Zasnęłam. Kiedy się obudziłam i otworzyłam oczy zobaczyłam nie poduszkę tylko Freda wlepiającego we mnie swój wzrok. Założył mi włosy za ucho. Postanowiłam, że się jeszcze położę. Oparłam głowę o jego klatę.

- Nie chce mi się wstawać - wymamrotałam, na co obaj bliźniacy się zaśmiali. George siedział w nogach łóżka, zauważyłam go dopiero po tym jak zaczął się śmiać.

- Straszny z ciebie śpioch - powiedział rudzielec i zaczął gładzić mnie po plecach. Przypomniałam sobie jego wczorajsze słowa i znieruchomiałam na kilka chwil. Postanowiłam zachowywać się normalnie.

- Nie prawda - zaprzeczyłam.

- Jest po jedenastej - uświadomił mnie George, na co gwałtownie się zerwałam.

- Jedenastej?! - krzyknęłam, przez co bliźniacy wybuchli śmiechem i oberwało nam się gniewnym spojrzeniem od Pani Pomfrey z drugiego końca sali. - Zamorduję cię, Potter - wymamrotałam i ziewnęłam.

- Co Harry ma do tego, o której wstałaś? - śmiał się Fred.

- Odwiedził mnie w środku nocy - wytłumaczyłam.

~*~

Mijały dni, a mi się nudziło jak nie wiem. Minął trzeci tydzień jak siedziałam w szpitalu. Była jakaś ósma rano, a ja czytałam książkę. Nadrobiłam wszystkie lekcje i zdychałam z nudów. Sięgnęłam po to czego zawsze nienawidziłam - podręcznik od eliksirów. Nie sądziłam, że kiedykolwiek dojdzie do czegoś takiego. Usłyszałam kroki i podniosłam głowę. W moja stronę szedł Dumbledore. Spojrzałam zdziwiona na niego. Przyszedł do mnie czy do kogoś innego? Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.

- Przyszedłem do ciebie - powiedział staruszek, uśmiechnął się i usiadł na krześle obok mojego łóżka.

- Dobry psorze - przywitałam się odrobinę speszona i odłożyłam książkę.

- Jak się czujesz?

- Lepiej - podkuliłam nogi pod klatkę piersiową.

- Strasznie Ci się nudzi, co? - przytaknęłam. - Postaram się namówić Panią Pomfrey, żeby Cię stąd wypuściła i pozwoliła chodzić na lekcje, spać w dormitorium i tak dalej - puścił do mnie oczko.

- Dziękuję Panie psorze! - powiedziałam entuzjastycznie i usiadłam po turecku.

Dumbledore wstał z krzesła i podszedł do pielęgniarki, która robiła coś na drugim końcu pomieszczenia. Rozmawiali dobre dziesięć minut, po czym podeszli do mnie.

- Sprawdzimy czy twój stan zdrowia jest odpowiedni do powrotu do szkoły - mruknęła niezadowolona pielęgniarka. Jak na zawołanie wstałam i podeszłam do wagi, która stała blisko mojego łóżka.

- Trzydzieści pięć - wymamrotała. - Albusie, to nie jest zadowalający wynik. - spojrzała na niego. Dumbledore posłał jej porozumiewawcze spojrzenie. - Masz przychodzić na kontrolę co trzy dni.

Ucieszona podziękowałam dyrektorowi i pobiegłam się ubrać. Zaniosłam swoje wszystkie książki do dormitorium i wzięłam torbę tylko z tymi potrzebnymi. Pobiegłam do Wielkiej Sali gdzie właśnie odbywało się śniadanie. Weszłam do pomieszczenia i skierowałam się w stronę moich przyjaciół. Słyszałam szepty typu "Wróciła", "Widzisz ona tu jest", "No nareszcie" i wiele podobnych. Doszłam do połowy stołu, kiedy bliźniacy się odwrócili.

- Meg! - krzyknęli i teraz już kompletnie wszyscy wlepiali we mnie oczy i to nie tylko z Gryffindoru. Poczułam się trochę niepewnie. Ruszyłam w ich stronę. Usiadłam na moim stałym miejscu i posłałam wszystkim szeroki uśmiech.

- Jakim cudem się stamtąd wydostałaś? - odezwał się Ron.

- Dumbledore - wzięłam tosta z serem i zaczęłam go jeść.

- Jesz? - zdziwiła się Hermiona, na co przytaknęłam.

- Muszę, inaczej znowu zamkną mnie w skrzydle szpitalnym.

Continue Reading

You'll Also Like

144K 3.9K 172
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
14.1K 857 22
I practice every day to find some clever lines to say to make the meaning come through but then i think I'll wait until the evening gets late and...
15.2K 575 22
⚽Hailey Addams to niezbyt znana z wyglądu malarka, jednak jej obrazy są kupowane za dobre kilka tysięcy. Nie ma przyjaciół, ani bliskiej rodziny. Tak...
118K 5K 51
Zakończone! 🌻🌻🌻 14-latka ze skromnego sierocińca dołączyła do szóstki niesamowitego rodzeństwa. The Umbrella Academy. Staje się częścią eksperymen...