To kłopoty zwykle znajdują mn...

By crazzzyeyess

185K 9.7K 2.4K

Dziewczyna z mugolskiej rodziny dostaje list z Hogwartu. Tym oto sposobem zaczyna swoją przygodę w świecie ma... More

Prolog
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Epilog
DODATEK
Nowa książka

Rozdział szósty

5.5K 302 83
By crazzzyeyess




Moje życie wróciło do "normalności". Spędzałam czas ze znajomymi, ale tylko tymi najbliższymi. Mówię oczywiście o bliźniakach, Harry'm, Ronie i Hermionie. Nikt nie zauważył we mnie niczego niepokojącego z czego byłam bardzo zadowolona. Mój dzień wyglądał dość normalnie poza jednym wyjątkiem. Nie chodziłam na kolację. Mijały tygodnie, miesiące i zanim się obejrzałam pierwsze zadanie z Turnieju Trójmagicznego było już na wyciągnięcie ręki.

- Opanowałeś już Accio Harry? - zapytałam przyjaciela.

Pierwszym zadaniem z czego dowiedział się Harry od Hagrida było zabranie czegoś smokowi. Harry postanowił użyć swoich umiejętności w lataniu do sprostania temu oto wyzwaniu. Podpowiedział mu to nauczyciel OPCM - profesor Moody, dawny Auror. Potter miał użyć zaklęcia Accio, żeby przywołać miotłę. Razem z Hermioną pomagałyśmy mu je opanować. Ron był w stanie cichej wojny z Potterem, więc musiałyśmy się tym zająć same.

Szliśmy właśnie do Wielkiej Sali na obiad. Nie jadłam nic od paru dni i postanowiłam zjeść cokolwiek, żeby nie umrzeć z głodu.

- Raczej tak. Nie musimy już dzisiaj ćwiczyć - powiedział.

- Meghan! - usłyszałam jak ktoś mnie woła. Razem z Harry'm się odwróciliśmy, a moim oczom ukazał się Cedrik Diggory. Zdziwiłam się. Czego on mógł ode mnie chcieć? - Hej - wydyszał. Widocznie musiał za nami biec.

- Hej?

- Chciałbym z tobą porozmawiać - spojrzał na Harry'ego dając mu znać, że wolałby zrobić to w cztery oczy.

- Zobaczymy się w Wielkiej Sali - powiadomił mnie przyjaciel i odszedł. Odprowadziłam go wzrokiem i zauważyłam wściekłego Freda wlepiającego wzrok w Cedrika.

-Jaką masz do mnie sprawę? - zapytałam odwracając głowę w stronę chłopaka. Starałam się nie myśleć o tym, że rudzielec zabił go już w myślach milion razy.

- Chciałem się zapytać czy nie miałabyś ochoty na mały spacer po błoniach po obiedzie - posłał mi swój śnieżnobiały uśmiech.

- Eeem ja... - zaczęłam się jąkać. - Ja nie wiem, no bo... Ehhh - myślałam teraz o Fredzie i jego nienawiści do chłopaka, który właśnie stał przede mną oraz o tym, że głupio byłoby odmówić, bardzo głupio. -Chętnie - posłałam mu sztuczny uśmiech.

- Widzimy się potem - powiedział i pocałował mnie w policzek. Cedrik odszedł, a ja stałam i myślałam o tym co się zdarzyło. Nie zauważyłam kiedy podszedł do mnie czerwony ze złości bliźniak.

- Dlaczego on cię pocałował w policzek?! - krzyknął mi do ucha Fred.

- Yyy co? - spojrzałam na rozwścieczonego przyjaciela.

- POCAŁOWAŁ CIĘ W POLICZEK!!! DLACZEGO?!?! - wydarł się rudzielec, a ja spojrzałam na niego jak na wariata.

- Fred uspokój się - położyłam mu rękę na ramieniu. - On mnie tylko zaprosił na spacer, a ten "całus" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu - nic nie znaczy.

- Zgodziłaś się?! - odezwał się po serii piorunów w moją stronę, a ja przełknęłam głośno ślinę.

- Tak... Zgodziłam się - odparłam i zobaczyłam jak brązowe oczy chłopaka stają się czarne. Weasley nic jednak nie odpowiedział. Odwrócił się napięcie i odszedł w stronę wieży Gryffindoru.

~*~

Fred's pov

Wróciłem wściekły do swojego dormitorium. Strasznie wnerwiał mnie ten cały laluś Diggory. Każda laska się do niego śliniła, a teraz omamił jeszcze Meghan. Moja najlepsza przyjaciółka wpadła w objęcia przesłodzonego potwora, który prędzej czy później ją rzuci, a moje biedactwo będzie cierpieć. Nie zgadzam się na to.

Usiadłem na parapecie i zacząłem wypatrywać Meghan i tego przydupasa. Zauważyłem jak idą powolnym krokiem przemierzając błonia  i rozmawiają. Wkurzyłem się jeszcze bardziej niż jakieś pół godziny temu kiedy ją zapraszał. Nagle drzwi do sypialni się otworzyły i wparował do niej George. Popatrzył na mnie i usiadł naprzeciwko.

- Szukałem cię, gdzie byłeś? - spojrzałem na Meghan i Diggory'ego. Śmiali się, a ten dupek objął ją ramieniem! Nie musiałem stać obok, żeby wiedzieć, że się właśnie rumieni. Zawsze tak robiła. George spojrzał w tą samą stronę co ja i przekręcił głowę zastanawiając się nad czymś. - Czego to ci aż tak przeszkadza? To tylko spacer- powiedział i spojrzał na nich ponownie.

- Potem będzie to coś więcej niż zwykły spacer - podkreśliłem mocno dwa ostatnie słowa. Mój bliźniak się tylko uśmiechnął łobuzersko i po chwili zaczął chichotać. -Z czego rżysz? -Zapytałem wciąż wkurzony.

- On nie jest w jej typie - zapewnił mnie.

- Przystojniak jest w typie każdej kobiety - fuknąłem.

- Meghan nie jest jak każda kobieta. Oj Fred, Fred, Fred - pokręcił głową . -Ty się zakochałeś brachu.

~*~

Szliśmy właśnie z Meghan na miejsce gdzie miało się odbyć pierwsze zadanie z Turnieju Trójmagicznego. Wychodziliśmy z Wielkiej Sali. Meg tak się stresowała, że nic kompletnie nie zjadła, chociaż nie jestem pewien czy przez ostatnie dni jadła cokolwiek. No nieważne.

Ja i mój kochany braciszek obstawialiśmy zakłady. Liczyliśmy na chociaż minimalny wpływ gotówki do kieszeni. Kiedy znaleźliśmy się już na naszych miejscach widziałem jak dziewczyna trzęsie się z zimna, a może ze strachu? Nie czekając dłużej zdjąłem swoją kurtkę i umieściłem na jej ramionach. Spojrzała na mnie zdziwiona i powiedziała:

- Fred nie wygłupiaj się i załóż kurtkę. Przeziębisz się.

- Lepiej, żebyś ty się nie rozchorowała. Mam sweter, luz - odparłem. Posłała mi spojrzenie, które ewidentnie mówiło "Nie wytrzymam z tobą". Zaśmiałem się tylko i poczochrałem jej włosy. Wiedziałem doskonale, że tego nienawidzi, ale uwielbiałem jak się wściekała. Wyglądała wtedy cudnie. Obrzuciła mnie morderczym spojrzeniem, na co się tylko uśmiechnąłem.

Zadanie się rozpoczęło. Reprezentanci musieli przejść obok smoka, którego wcześniej wylosowali i zabrać mu złote jajo, które zawierało informacje dotyczącą drugiego zadania. Pierwszy był Cedrik. Ze smokiem poradził sobie nawet dobrze. Po skończeniu wyzwania posłał Meghan wielki śnieżnobiały uśmiech. Zarumieniła się i wbiła wzrok w buty. Spojrzałem na niego groźnie i stanąłem bliżej przyjaciółki. George posłał mi tylko spojrzenie mówiące jasno "Luzuj brachu". Ja jednak się nie uspokoiłem. Czułem do tego typa czystą nienawiść.

Następna była Fleur. Nie poszło jej najgorzej, ale zawsze mogło być lepiej. Madame Maxime, sympatia Hagrida jak i jej opiekunka przesadziła lekko z punktami. Później Krum, który według mnie powinien dostać zdecydowanie mniej punktów. Karkorow przyznał mu za dużo. Wreszcie nadeszła kolej Harry'ego.

Kiedy wyszedł z namiotu Meghan gwałtownie wciągnęła powietrze. Zacząłem ją uspokajać i gładzić po plecach. Myślę, że trochę się uspokoiła. Kiedy smok wyrwał się spod kontroli rozwalając zabezpieczenia i odlatując nad zamek za Harry'm dziewczyna krzyknęła cicho z przerażenia.

Przytuliłem ją wtedy i dalej patrzyłem na wyczyny reprezentanta. Wszystko jednak skończyło się dobrze i Harry wylądował cały i zdrowy zgarniając złote jajo. Meghan wtuliła się we mnie, a na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Przytulała się do mnie, a nie do tego lalusia Diggory'ego. Mógłbym trwać tak wiecznie.

~*~

Meghan's pov

Po pierwszym zadaniu odetchnęłam z ulgą. Harry sobie poradził, nie mówiąc już o tym, że miał ciężej niż pozostali reprezentanci. Wielkimi krokami zbliżał się grudzień i Święta. Nie mogłam się doczekać powrotu do domu.

Siedziałem właśnie na kolacji w Wielkiej Sali. Na moje nieszczęście bliźniacy wnikliwie obserwowali każdy mój kęs sałatki. Powiem szczerze, że mnie to denerwowało, ale nie chciałam wywoływać kłótni, więc po prostu milczałam.

Po skończeniu posiłku Dumbledore wstał, żeby coś ogłosić. Wieściami, które przekazał nam dyrektor był Bal Bożonarodzeniowy. Skrzywiłam się na samą myśl o nim. Nie wyobrażałam sobie siebie w sukience. Co to, to nie. Stwierdziłam, że na niego nie pójdę. Na słowo "partner/partnerka" Cedrik na mnie spojrzał i puścił do mnie oczko. Speszona odwróciłam się do niego czerwieniąc się. Usłyszałam tylko jego chichot. Fred natomiast przyciągnął mnie po tej akcji do siebie i posłał Diggory'emu wrogie spojrzenie. posłałam mu kilka piorunów przywołując go do porządku, na co się tylko uśmiechnął i posadził mnie między swoimi nogami.

- Ty mnie kiedyś wykończysz - szepnęłam, tak żeby tylko on słyszał. Wszyscy nas obserwowali, nie było to komfortowe. Widziałam jak George i Cedrki walczą ze sobą na wzrok. Śmieszyło mnie to. - Co ja wam zrobiłam, że zachowujecie się jak moi rodzice, NADOPIEKUŃCZY RODZICE - podkreśliłam dwa ostatnie słowa z wściekłością.

- Musimy się kimś opiekować, a ty jesteś naszą kochaną ofiarą - odparł George wciąż tocząc potyczkę z Diggory'm.

- Macie młodsze rodzeństwo nimi się zaopiekujcie - wskazałam na Rona i Ginny.

- Oni dadzą sobie radę - przekręciłam oczami i wypuściłam głośno powietrze.

Po skończeniu przemówienia dyrektora wszyscy wstali i zaczęli kierować się do swoich dormitoriów. Nie miałam jednak możliwości udać się tam sama. Zostałam uwięziona pomiędzy moimi dwoma ochroniarzami. Bliźniacy zaczynali przesadzać. Los sprawił, że musiał podejść do nas Cedrik ze swoim śnieżnobiałym uśmiechem.

- Witaj Meggggg - przeciągał ostatnią część mojego imienia patrząc się na mnie szczęśliwy.

- Hej - odparłam krótko czując jak rudzielce przysunęli się do mnie jeszcze bardziej.

- Chciałbym z tobą porozmawiać, ale tak sam na sam - spojrzał na moich towarzyszy.

- Jasne - powiedziałam i ruszyłam w jego stronę. Oddaliliśmy się trochę od moich przyjaciół. Pochylił się w moja stronę i szepnął:

- Od kiedy oni cię tak niańczą skarbie? - spytał i podgryzł lekko moje ucho, odsunęłam się cała czerwona. Nie sądziłam, że jesteśmy na tym etapie. W sumie nie sądziłam, że jesteśmy na jakimkolwiek.

- Em no w sumie to od zawsze - poprawiłam nerwowo włosy. Napotkałam wzrok Freda i popatrzyłam ponownie na Puchona.

- Uwielbiam jak się tak zachowujesz - zaśmiał się. - Chciałbym zaprosić Cię na bal - dodał, a mnie po prostu zatkało. Musiałam mu odmówić. Nie miałam zamiaru tam iść. Chciałam wrócić do domu na Święta. Spojrzałam na niego niepewnie i rzekłam:

- Ja nie idę na bal - powiedziałam cicho i zaczęłam się przyglądać swoim butom. Chłopak podszedł do mnie i podniósł mój podbródek.

- Dlaczego? - szepnął. - Przecież to będzie wielka i niepowtarzalna impreza - uśmiechnął się zachęcająco.

- Przykro mi, zaproś kogoś innego - powiedziałam i oddaliłam się do niego.

Czułam jego spojrzenie utkwione w mojej sylwetce. Doszłam do bliźniaków bez słowa i ruszyliśmy na górę. Kątem oka widziałam jak przybijają za moimi plecami żółwika. Nie chciałam tego komentować, po prostu szłam w ciszy dalej.

Continue Reading

You'll Also Like

59.1K 3.3K 55
Nina wracając do Londynu by odnaleźć brata nie spodziewa się, że prócz stawienia czoła złu i ciemności rozsiewanej przez Voldemorta, będzie musiała s...
28.9K 876 18
Masz 18 lat i Przeprowadzasz się z rodzicami do Paryża gdzie dostajesz szansę na normalne życie i nowych przyjaciół. Jak obróci się twoje życie, gdy...
25.4K 945 14
Trzecia część książek "The last one" i "Disobedient" *-------------* Alex i Kaspian wyruszają w podróż statkiem "Wędrowiec do świtu" po morzu wschodn...
21.1K 1.2K 66
Meeeeemmmmmmyyy z LotR, ale nie moje ;)