Nya: Czy ja wiem...
-15 minut później-
Morro: *wychodzą z restauracji* (Prawie 17...)
Nya: *patrzy na zegarek* Ja się zbieram...
Morro: Odwiozę cię...
Nya: Nie musisz, przejdę się *uśmiecha się*
Morro: Muszę muszę... *otwiera drzwi samochodu*
Nya: Niech ci będzie...*wsiada* (Ten jeden raz)
Morro: *pod domem dziewczyny* Zobaczymy się jeszcze? *spojrzał na Nye*
Nya: Prawdopodobnie pojutrze *uśmiecha się i wysiada* Dzięki za wszystko...
Morro: Prawdopodobnie już za tobą tęsknię... *uśmiecha się* Do zobaczenia...
Nya: Do zobaczenia *wchodzi do domu* (Dziwnie się czuję...taka pełna w środku, nie od jedzenia...dziwne)
Morro: *odjeżdża*
Seliel: *wraca zmęczona do domu*
Kai: Gotowa?
Nya: *kiwnęła głową*
Seliel: *wchodzi do mieszkania i z ulgą siada na kanapie, po czym słyszy dzwonek do drzwi*
Morro: Hej... *mówi mega szczęśliwy*
Seliel: A tobie co? *patrzy podejrzanie na czarnowłosego*
Morro: Nya dziś była u mnie...*uśmiecha się*
Seliel: I co chciała? *patrzy na przyjaciela*
Morro: Kogoś tam zabić... *mówi obojętnie* Ale później dała się wyciągnąć do restauracji.... *mówi szczęśliwy*
Seliel: *uśmiecha się* Dawno cię w takim humorze nie widziałam...
Nya: *w samolocie, siedzi ze słuchawkami i słucha rozmów francuskich* (Hiszpański jest łatwiejszy)
Morro: Ja sam tak dawno się nie czułem...
Seliel: Jeżeli ty nadal ją kochasz...a ona nie ma nic przeciwko...to mogę ci tylko powiedzieć...bierz ją ogierze... *zaśmiała się*
Morro: Tu jak coś palniesz... *śmieje się*
Stewardessa: Prosimy zapiąć pasy i wyłączyć telefony komórkowe...dziękujemy za wybranie naszych linii lotniczych
Nya: *wyłączyła telefon* (2 dni z tymi pojebami....)
Morro: Dobra spadam...jeszcze napad muszę zaplanować... *uśmiechnął się i wstał*
Seliel: Powodzenia... *uśmiechnęła się*
Morro: *wychodzi z mieszkania*
Nya: *patrzy się na chmury* (Śmiać mi się chciało...miałam mu powiedzieć, a on zapomniał...faceci)
Seliel: (No Nya...nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji...) *uśmiecha się sama do siebie*
Nya: (Będę tego żałować...ale za to przyśle pocztówki z Francji) *uśmiechnęła się sama do siebie*
Seliel: (Hm...co by można porobić...a no tak robotę miałam sobie znaleźć) *bierze laptopa i przegląda ogłoszenia o pracę*
Ash: Trochę mi szkoda, że gang się rozpadł *pali papierosa*
Liker: Mi też...ale zobacz, jesteśmy ustatkowani na minimum 10 lat *uśmiechnął się szeroko*
Ash: Kocham tą pracę...
Seliel: (Hm...to nie jest złe ogłoszenie...) *czyta*
Liker: Ale zobaczysz...jeszcze powstaniemy z grobu *uśmiechnął się szeroko*
Ash: Pff...no pewnie
Seliel: (Hm...nie jest jeszcze późno...może zadzwonię...) *wybiera numer*
Liker: Zły jestem za siebie..to tylko ja tak potrafię spieprzyć akcję...
Ash: *machnął ręką* Nikogo nie złapali...te FBI niczego nie potrafi *śmieje się*
Liker: Z tym się zgodzę, z tym się zgodzę...*uśmiechnął się*
Seliel: Dobrze...to przyniosę CV jutro...dobrze i dziękuje...dobranoc... *rozłącza się* (No...jest cień szansy ,że mnie przyjmą...)
Ash: A co oni potrafią, nic. Policja nie potrafi złapać szczeniaków, którzy malują ściany...
Liker: Słyszałem...
Ash: O której przylatuje?
Liker: Za 20 minut...
Ash: To chodź...
-20 minut później-
Ash: Jak podróż? *uśmiechnął się*
Nya: Jakoś zleciała, to o której mamy spotkanie?
Liker: 23:15...
Nya: 3 godziny...to czemu ja tak wcześnie przyleciałam!?
Liker: Idziemy zwiedzać...a przy okazji, ładnie wyglądasz
Nya: Oh dziękuję... *poszli na miasto*
Nya: Idziemy na wieżę Eiffla? *patrzy na konstrukcję*
Liker: A jak...w nocy jest najpiękniejsza *uśmiecha się*
Ash: *na wieży* Zajebisty widok...
Nya: *zrobiła kilka zdjęć* Bajecznie...(I być tu z ukochaną osobą, marzenia)
-3 godziny później-
Pan E: Miło mi was wszystkich widzieć...a teraz, trzeba się podzielić nagrodą *uśmiechnął się* Każdy otrzymuje tyle na ile zasłużył...
Nya: *dostaje kopertę i otwiera, czyta czek* (No to opłatę za studia mam z głowy...)
Liker: (Ile mamony...)
Ash: (Czyli mogę wyjechać, no i fajnie...)
Pan E: Będzie mi was brakować...ale, Gang Krwi powróci...za 5 lat, w tym dniu, o tej godzinie powstanie z grobu...*zaśmiał się*
Reszta gangu: A jak!
Nya: *poszła do pokoju, wyszła na balkon i oparła się o barierkę* (Księżyc w pełni, a ja jestem w Paryżu, najbardziej romantycznym mieście na świecie...sama) *patrzy się na księżyc* (Dlaczego nie potrafię kochać?) *weszła z powrotem i położyła się na łóżko, popatrzyła na księżyc i zasnęła*
-Następnego dnia-
Seliel: *obudził ją budzik* Zamknij się... *zaczęła pół przytomna szukać telefonu* Eh... *usiadła na materacu*
Morro: (Jutro zobaczę Nye...) *wzdycha* (To tylko 24 godzin...tylko...co ja wygaduje...aż 24 godziny...)
Nya: *leniwie otworzyła oczy* (Zapomniałam, że tu jest inny czas...) *wstała i otworzyła okno* (Jak tu pięknie....)
Seliel: *ubrała się i poszła do kuchni* (Trzeba zjeść śniadanie i lecimy na miasto...oj dziś się na latam...)
Morro: *wychodzi z psem na spacer*
Nya: *ubrana otwiera drzwi i zawał* Boże, wystraszyłeś mnie *zaśmiała się*
Ash: Ty mnie też...chodź *uśmiecha się i oboje idą*
Seliel: *idzie przez miasto*
Policjant: Witam...namierzyliśmy jedną osobę ,która jest prawdopodobnie jest autorem tego malowidła...
Zastępczyni dyrektorki: Nareszcie...czekałam na tą wiadomość z 3 miesiące... *mówi lekko zła*
Cole: No dawajcie...
Beta: Mi tam pasi...
Oks: *machnął ręką* A dzwoń...
Cole: *dzwoni do Jaya*
Jay: Halo? *mówi lekko podłamany*
Seliel: *wchodzi do baru* Witam miałam dziś przynieść CV...
???: To daj... *powiedziała obojętnie blondyna żując gumę*
Seliel: Proszę... *kładzie na ladę i wychodzi*
Policjant: Z śledztwa wynika ,że mógł być zamieszany w to Cole Brookstone...
Zastępczyni dyrektorki: Nasz uczeń... *mówi zła*
Cole: No hej ty depresańcie, masz ochotę zagrać z nami w...paintball?
Oks: Im więcej tym lepiej (nawet takich debili jak on)
Jay: Eh...sam nie wiem...
Edna: Wyjdź mi z domu... *wygania syna z domu* Idź się spotkaj z przyjaciółmi...a nie tylko siedzisz w swoim pokoju... *zamknęła drzwi*
Jay: Matka mnie z domu wywaliła... *zaśmiał się* Wiesz...chyba się skuszę na twoją propozycję...
Policjant: Czy bym mógł prosić o adres tego młodzieńca?
Zastępczyni dyrektorki: Oczywiście...
Cole: *zaśmiał się* Dobra...las Dilicki na pograniczu miasta...czekamy *uśmiechnął się i rozłączył*
Beta: *zakłada rękawiczki bez palców* Czyli przyjdzie
Oks: Dokopie mu
Jay: *idzie w wyznaczone miejsce*
Seliel: (Dobra złożyłam podanie do dwóch restauracji...eh...life jest taki do dupy...)
Oks: *napełnia magazynek kulkami farby*
Beta: *stoi oparta o drzewo* Szkoda, że dziewczyn nie będzie...
Cole: Jak nas pokonasz to będę miał bekę *śmieje się*
Jay: *jest na miejscu* Siema...
Beta: Hej...
Oks: *kiwnął głową*
Cole: Dobrze cię widzieć *uśmiechnął się*
Jay: Ciebie też... *odwzajemnia uśmiech*
Cole: Krótkie wskazówki....pole jest ograniczone czerwonymi flagami...gdzieś tu jest ukryta zielona flaga kto ją zdobędzie wygrywa...*podaje Jay'owi broń z niebieskimi kulkami farby i kamizelkę* I twój znak rozpoznawczy...*daje mu jego bandamkę*
Jay: Eee...i tak zaraz "zginę" *śmieje się*
Beta: Każdy idzie w inną stronę...więc zobaczymy *zawiązuje swoją bandamkę na włosy* Uwaga na białą farbę *uśmiechnęła się chytrze*
Oks: Pomarańczowa...już po was
Cole: Ciemno zielona...strzeżcie się *zaczęło się odliczanie i usłyszeli hałas mówiący o starcie, każdy pobiegł w swoją stronę*
Jay: (Jeszcze żyje to jakiś cud...) *śmieje się pod nosem i idzie obojętnie przed siebie* (Niech se wygrają...ja przyszedłem przewietrzyć się)*słychać krzyk*
Cole: (Sztuczne krzyki...ale fajnie...) *uśmiechnął się sam do siebie*
Beta: *weszła na drzewo* (Jest i flaga...trochę daleko)
Jay: *kopie szyszkę* (Bym się wyjebał przez tą głupią szyszkę...) *idzie dalej*
Oks: *rozgląda się* (Jeszcze jestem cały...a to nie możliwe...)
Cole: (Ale tu spokojnie...zbyt) *chodzi po lesie*
Jay: *widzi Oksa ,chytrze się uśmiecha i strzela w niego* (Ma za swoje...) *śmieje się pod nosem*
Oks: *syknął z bólu i popatrzył na farbę* (Fuck...niebieska) *odwraca się do Jay'a i kłania się z uśmiechem w akcie uznania, po czym siada na trawie* (Bolało jak cholera)
Cole: (Słyszałem...ciekawe kto ,,poległ") *idzie dalej ostrożnie*
Jay: *idzie dalej* (Heh...strzeliłem w niego...) *śmieje się pod nosem*
Beta: (Niech oni się pobawią, a ja poczekam...)
Cole: *jest mniej więcej w środku lasu* (Gdzie ta flaga?)
Jay: (Beta na drzewie...) *celuje w nią* (Żegnam) *strzela*
Beta: *trafił koło jej głowy* (Niebieska...shit...no to po mnie, ale nie wszystko stracone) *zaczyna strzelać*
Cole: (Kolejne strzały...) *przyśpiesza kroku*
Jay: *chowa się za drzewem* (Cholera...) *strzela drugi raz*
Beta: *szybko schodzi na dół i chowa się za drzewem, po czym strzela jeszcze raz*
Jay: (Jebać to...) *wyrzuca broń i biegnie szybko po flagę*
Beta: (Tchórz...a myślałam, że jest inny...pozory) *idzie powoli*
Cole: (Widzę ją) *zadowolony patrzy na polanę*
Jay: *zgarnia flagę i zaczyna się śmiać* Wygrałem!
Cole: (A ten tu skąd!?) *słychać syrenę, że gra się skończyła*
Cole: Gratulacje *uśmiecha się i staje koło Jay'a*
Oks: No, no...brawo
Beta: *idzie z dwoma karabinami* Coś zgubiłeś *zaśmiała się*
Do czytelników
Brawa dla mnie, bo zapomniałam was się zapytać...
Chcielibyście drugą część Nocy Oczyszczenia?
Pozdro
Fira