Heavy // with Draco Malfoy

By letzte_stimme

277K 11.3K 4.2K

Maya Trevelyn, czarownica czystej krwi rozpoczyna swoją niezapomnianą i intrygującą przygodę w Hogwarcie. Poz... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11. Through Mike's eyes
12
13
14
16
17. Through Ana's eyes
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38. Through Mike's eyes
39. Through Natalie's eyes
40
41
42
43. Trough Ana's eyes
44
45
46
47
48
49
50
51
Koniec części pierwszej
Udało się

15

5K 210 89
By letzte_stimme

Pomijając historię magii, z której dostałam P (powyżej oczekiwań), resztę przedmiotów zaliczyłam na W (wybitny); przyznam, że z zielarstwa​ tylko dzięki Johny'emu, a z astronomii, dzięki Natalie. Nie żebg robili za mnie zadania czy pisali wypracowania, ale po prostu bardzo mi pomogli w nauce i w zrozumieniu niektórych tematów. Więc ostatecznie zakończyłam rok szkolny na lepszym poziomie niż Eva! Kij jej w dupę! Dziewczyna zaprzepaściła naszą kilkuletnią przyjaźń ze względu na swoją "dumę", czy coś.
Zadecydowałyśmy, że od przyszłego roku Pancy zamieni się z Natalie pokojami. Czyli Shawn będzie trzymała się bardziej z Moniką, a ja nie będę musiała już znosić tej parszywej mopsici klejącej się do Draco, i  - dzięki obecności Sanders - nie będzie mi się nudziło.
Podczas pożegnalnej kolacji, już po końcowym przemówiniu dyrektora Dumbledore'a dowiedziałam się co nieco o tym, gdzie pobiegł Harry i Ron po mojej (potem się okazało) jakże błyskotliwej wypowiedzi. Otóż zorientowali się, że chodzi o Bazyliszka, który zabija wzrokiem... No chyba, że spojrzy się w jego ślepia poprzez odbicie, wtedy zostanie się tylko spetryfikowanym. Pełzał sobie przez większość roku w rurach i kanałach naszej szkoły, bo jakaś głupia pierwszoroczniaczka pod wpływem dziennika sprzed 50 lat, który był własnością Toma Marvolo Riddle'a (znanego raczej jako mrocznego Lorda Voldemorta), otworzyła Komnatę Tajemnic. Gratulacje... co za głupota. Ostatecznie Ciotter uratował tę małą, zabił bazyliszka i zniszczył dziennik, uwalniając tym Hogwart od zgrozy pochodzącej z komnaty i takie tam bla, bla, bla; jak zawsze - Wybraniec nas uratował, pomogli mu przyjaciele, bla, bla, bla. Jedyne co mnie zaskoczyło to to, że gdy wychodziłam z pociągu na peronie 9 i 3/4 ta wścibska Złota Trójca przyszła mi podziękować.
Nie można też było zapomnieć o radości, która towarzyszyła wszystkim "po powrocie do życia" naszych spetryfikowanych znajomych! Kiedy wrócili do normalnego funkcjonowania został już tylko tydzień drugiego semestru, więc dla ich komfortu odwołano egzaminy końcowe. Chwała Bogu! Szczególnie cieszyłam się na powrót Andrew, ale przyznam, że po całej tej akcji, zakumplowałam się też z Alice.

***

Właśnie przebierałam się w coś luźniejszego, żeby pojść do naszej domowej sali treningowej, aby poćwiczyć przed kolejnym obozem tanecznym, na który miałam  jechać już za 3 dni, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi mojej garderoby.

- Proszę wejść. - Po sekundzie usłyszałam otwierane drzwi, ale się nie pofatygowałam, żeby sprawdzić kto to.

- Ktoś przyszedł do panienki. - powiedziała pokornie jedna z naszych domowych skrzatek. Obróciłam się w jej stronę. To Liara.

- Dziękuję, Liaro. Przekaż mojemu gościowi, że już schodzę. Możesz również zaproponować herbatę czy coś. - Skrzatka przytaknęła.

- Coś jeszcze, panienko?

- Proszę, powiedz mi jeszcze, gdzie moją rodzinę wywiało.

- Państwo Trevelyn są na balu charytatywnym zorganizowanym przez Ministerstwo Magii, natomiast brat panienki wyszedł około godziny temu do panny Lepore, a siostra jest na zakupach z przyjaciółkami.

- Aha. Dziękuję. Możesz już iść. - uśmiechnęłam się do niej lekko. Lubiłam nasze skrzaty, dlatego traktowałam je bardziej jako pomoc domowa, niż jako służących.

Po trzech minutach schodziłam już po schodach.

- Andrew! - zawołałam, gdy zobaczyłam chłopaka siedzącego na kanapie w salonie i popijającego herbatę. - Co Cię do mnie sprowadza, hmm? - uśmiechnęłam się szeroko i przysiadłam się do niego, patrząc mu w oczy.

- Cześć, Mayu! - Odłożył filiżankę na stoliczek stojący przy kanapie i przytulił mnie na przywitanie. - Jeśli Ci nie przeszkadzam, to chciałbym z Tobą porozmawiać. - uśmiechnął się blado i spuścił wzrok. - No wiesz, o tym o czym mieliśmy rozmawiać na Wieży Astronomicznej, kiedy mnie... ten... no... spetryfikowało.

- Och, Andrew, no pewnie! - klepnęłam go pocieszająco w ramię. - Może przejdziemy się po ogrodzie? Tam wszystkim lepiej się myśli.

- Z chęcią. - powiedział, wstając błyskawicznie.

Kiedy doszliśmy do zachodniej części ogrodu, Mikkelsen przysiadł na krawędzi pobliskiej fontanny. Poszłam w jego ślady.

- Dowiedziałem się wtedy czegoś. - zaczął powoli. - Na temat moich rodziców. - głos mu się załamał przy ostatnim słowie.

- Widziałam ich ze dwa dni temu, wyglądali normalnie...

- Nie tych rodziców.

- Proszę? - zapytałam zakłopotana.

- Na temat moich biologicznych rodziców.

- Nie rozumiem. Przecież...

- No właśnie! Po dwunastu latach życia dowiaduję się, że jestem adoptowany! - wykrztusił to z siebie. Nie jestem czystej krwi... Miałaś rację z tym, że Bazyliszek takich by nie zaatakował...

- Ale Andrew, po prostu byłeś z Milce, a wszyscy wiemy, że ona jest półkrwi...

- Nie, nie, nie. Nie rozumiesz, jestem mugolakiem! - krzycząc to, wstał przez natłok emocji.

- Andrew. - powiedziałam prawie szeptem, po czym położyłam mu rękę na ramieniu. - To nie ma dla mnie znaczenia. To nie zmienia tego jakim jesteś człowiekiem. To nie zmieni tego, że jesteśmy przyjaciółmi. To nieczgo nie zmieni. - po tych słowach strzepną z siebie moją dłoń.

- Jak to?! Przecież Ty jesteś czystej krwi! Powinnaś mnie nienawidzić! - mówiąc to spojrzał mi w oczy; nie odwróciłam wzroku, wytrzymałam jego ostre spojrzenie i rzekłam:

- Nikt i nic nie będzie mi niczego narzucał. Nawet status krwi. Przyjaźnimy się od 4 roku życia i tak pozostanie. - wyjaśniłam, a jemu zaszkliły się oczy.

- Maya, ja... Dziękuję. - przytulił mnie mocno i zaczął opowiadać; nawet nie wiem kiedy spowrotem usiedliśmy. - Tamtego ranka przyleciała do mnie sowa rodziców z liścikiem przyczepionym do nóżki. Przeczytałem go dopiero jak byłem sam, co się okazało świetną decyzją. Moi rodzice, Ci, których znasz napisali mi, że Ci biologiczni chcieli by mnie poznać, wpaść w drugi dzień świąt. - W tym momencie na chwilę się zatrzymał. - Wiesz, że moi rodzice nie są zbyt wylewni, więc nie certolili się i wprost napisali, że zawsze chcieli mieć dziecko, ale nie mogli go mieć, więc kilkanaście lat temu wpadli na pomysł obserwacji mugolskich rodzin, które nie były wstanie zapewnić odpowiedniej opieki dla czarodzieja... Padło na moich biologicznych rodziców. Mikkelsonowie przygarneli mnie za ich zgodą i wychowali w miłości i dostatku.

- Widzisz? Traktowali, traktują i będą Cię traktować jak własnego syna. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Jesteś na wygranej pozycji, masz dwie pary rodziców. - puściłam mu oczko. Uśmiechnął się.

- Poznam ich za tydzień. Trochę się denerwuję...

- Nie dziwię Ci się. Ale to nic złego, wręcz przeciwnie. Wszystko wyjdzie naturalnie, bo oni na bank też się trochę boją. - spojrzał na mnie wdzięcznością. - Chodź do środka. Upieczemy coś razem na rozluźnienie. - zawołałam radośnie.

- I to mi się podoba! A i Maya... - rozpoznałam ten wzrok jakim na mnie spojrzał...

- Twoja tajemnica jest u mnie bezpieczna.

- Dziękuję. - szepnął.

***

Tydzień po obozie - na którym było świetnie: poznałam wiele nowych osób, i genialnych choreografów - pojechaliśmy całą rodziną do Hiszpanii. Było genialnie; słoneczna pogoda, egzotyczne potrawy i interesująca muzyka. Po powrocie zorientowałam się, że zostały mi tylko dwa tygodnie wakacji podczas których głównie spotykałam się z przyjaciółmi, z którymi albo się wygłupiałam, albo grałam w quidditcha. Udało mi się nawet trochę pouczyć nowych zaklęć z Mike'iem i Dominique oraz spędzić trochę czasu z siostrą na wymyślaniu i gotowaniu nowych potraw. Uwielbiałyśmy to robić już od małego.
W ostatni dzień wybrałam się z mamą na Pokątną po książki (bo przecież w trzeciej klasie dochodzą nam nowe przedmioty) i nowe szaty, bo stare były już na mnie za małe. Pod koniec dnia dołączył do nas tata, aby pomóc mi wybrać najszybszą miotłę.

***

Tym razem to ja przybyłam na peron pierwsza. Rodzicom się spieszyło, więc szybko się z nimi pożegnałam i zajęłam dla moich spóźnialskich znajomych przedział. Nie musiałam długo czekać, Simon wparował cały rozradowany po niecałych dziesięciu minutach. Niedługo potem zjawiła się reszta. Standardowo opowiadaliśmy sobie jak nam minęły wakacje i czego oczekujemy w obecnym roku szkolnym. Okazało się, że razem z Natalie i Aną wybrałyśmy te same rozszerzenia - wróżbiarstwo (jako ten łatwy do zaliczenia) i opieka nad magicznymi stworzeniami (jako ten przyjemny i interesujący). Sanders opowiadała też, że w tym roku skupi się w szczególności na astronomii; w sumie jak dla mnie spoko, lubiłam te zajęcia, były ciekawe, a prowadząca je nauczycielka była fascynująca: bardzo młoda i wyjątkowo ładna, miała długie rude loki i zielone oczy z niebieską obwódką, jej srebrna różdżka i czarne wysokie szpilki ze skóry również nie umknęły mojej uwadze. Nie znam ucznia, który by jej nie lubił, chociaż nie, jest Eva... która zazdrościła jej ponadprzeciętnego intelektu. Johny oczywiście poleci w bajlando z panią Sprout na zielarstwie, a reszta osób na razie nie miała jakichś większych planów. Oczywiście nie licząc mnie, ja postawiłam na zaklęcia i uroki, transmutację, eliksiry i oczywiście na dostanie się do drużyny Ślizgonów na pozycji ścigającej.

W pewnym momencie pociąg gwałtownie się zatrzymał i zrobiło się przeraźliwie zimno. Siedzieliśmy w kompletnie ciszy, aby usłyszeć co się dzieje; słyszeliśmy tylko jakieś trzaski, a czasami nawet krótkie wrzaski i piski. Już chciałam wstać i wyjść, aby zobaczyć co się działo, ale w tym właśnie momencie drzwi naszego przedziału otworzyły się, wsunęła się do niego zakapturzona postać, która spowodowała, że poczułam się przygnębiona... Zanim zdążyłam pomyśleć o tym co właśnie się stało, zjawa wycofała się, zamykając za sobą drzwiczki.

- Dementorzy. - szepnęła przerażona Bay.

- Ale czego oni tutaj chcą? - zapytałam zirytowana, po czym wstałam i, wychodząc usłyszałam wyjaśnienie Simona:

- Podobno Syriusz Black, przerażający morderca uciekł z Askabanu, aby się zemścić na Harrym Potterze.

- Znowu Ciotter? - zapytałam retorycznie i udałam się na poszukiwanie pani prowadzącej wózek z łakociami. Zamyśliłam się i wpadłam na kogoś.

- Coś często na siebie wpadamy w tym Expressie, Trevelyn, nie sądzisz? - zapytał mnie Draco Malfoy. Nie rozpoznałam go od razu, zmienił się. Nie widziałam go przez całe wakacje ze względu na moje relacje z Zabinim. Włosy Platyniaka teraz rzeczywiście miały platynowy połysk (jego ksywka wzięła się od tego, że jego włosy miały jedyny w swoim rodzaju odcień blondu, który, w prawdzie mówiąc w ogóle nie był platynowy... aż do teraz); kolejną rzeczą na jaką zwróciłam uwagę, było to, że chłopak urósł... wyglądał teraz bardziej jak chłopak, niż chłopczyk. Ach, i jeszcze jedna rzecz rzuciła mi się w oko, a raczej w ucho... chłopak przeszedł mutację.

- Przykro mi, ale nie dołączę do łańcuszka ślepo latających za Tobą dziewczątek, chociaż przyznam Ci, że wyglądasz lepiej. - Typowo dla mnie postawiłam na szczerość. Zszokowały go moje słowa, chyba pierwszy raz usłyszał ode mnie komplement na temat swojego wyglądu.

- No Maya, jak już na wygląd patrzymy, to w sumie nawet bym chciał, żebyś dołączyła do tego... Jak Ty to nazwałaś?

- Łańcuszek. - powiedziałam bez emocji w głosie, chociaż byłam ciekawa co powie dalej.

- No tak, do tego mojego łańcuszka. Ty też wyglądasz inaczej, oczywiście w tym dobrym tego słowa znaczeniu. - uśmiechnął się zalotnie, po czym odszedł. Ale miał rację, ja też się zmieniłam; włosy mi pociemiały, cera stała się bledsza (już podczas pobytu w Hiszpanii zauważyłam, że moja skóra nie przyjmowała zbytnio ochoczo promieni słonecznych jak miała w zwyczaju), urosłam kilka centymetrów i lekko wyostrzyły mi się kobiece krągłości. Nie ukrywam, podobał mi się to.

Przez tę całą sytuację zapomniałam, że chciałam sobie kupić trochę słodkości. Wróciłam do przedziału i chwilę później znów musiałam wstać, bowiem zbliżaliśmy się do Hogwartu, a szaty przecież same się nie założą.

Continue Reading

You'll Also Like

1.2K 134 73
Refleksje wierszem pisane.
111K 4.2K 137
✔︎🇿 🇦 🇰 🇴 🇳 🇨 🇿 🇴 🇳 🇪  (🇨 🇿 .🇮 ) 🚩!POPRAWIONA!🚩 (138/138!!) - 𝐶𝑜 𝑡𝑜 𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧𝑦 𝑘𝑜𝑐ℎ𝑎𝑐́?-𝑧𝑎𝑝𝑦𝑡𝑎𝑙 -𝑊 𝑠𝑢𝑚𝑖𝑒 𝑡𝑜...
71.7K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
134K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...