- Chodź, pokażę ci jedno miejsce. Zawsze tam chodziłem z Jade i z Mattem.
- Okej.
Wstaliśmy z ławki i wróciliśmy w stronę samochodu. Mike uruchomił silnik i zaczął jechać w nieznanym mi kierunku. Co jakiś czas przyłapywałam go na obserwowaniu mnie. Spojrzałam na niego.
- Mam coś na twarzy? - zapytałam i lekko się uśmiechnęłam.
- Nie. - odpowiedział próbując skupić się na drodze.
- Gdzie tak właściwie jedziemy? - zmieniłam temat.
- Zobaczysz.
Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. Pociągnęłam nogi na fotel, żeby było mi wygodniej. Jakiś czas później czułam jak samochód zatrzymuje się, a chłopak wysiada z samochodu. Otworzyłam jedno oko i pisnęłam bo Mike otworzył drzwi, a ja prawie wypadłam z samochodu.
- Oszalałeś? Przecież mogłam sobie coś zrobić!
- Złapałbym cię przecież. - przewrócił oczami.
- Gdzie jesteśmy? - rozglądałam się wokół, ale widziałam tylko drzewa, a jedynym światłem to pochodziły od samochodu.
- Na obrzeżach miasta.
- Jakim cudem mogliśmy się przedostać tak szybko?
- Szybko? Jechaliśmy półtorej godziny.
- Jechaliśmy tu taki szmat drogi, żeby podziwiać drzewa?
- Oh, no chodź. - chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić mnie w kierunku lasu. Załączył latarkę w telefonie, również to uczyniłam, ale ja świeciłam i rozglądałam się dookoła.
- Mike, a jeśli tu są niedźwiedzie, albo wilki? Co jeśli nas zjedzą?
- Jeśli będziesz świecić tą lampą we wszystkie strony to napewno coś tu przyjdzie. - zaśmiał się, ale mi nie było do śmiechu. Oglądałam kiedyś taki film o ludziach, którzy byli w lesie i marnie skończyli. Nagle chłopak się zatrzymał. Jesteśmy na jakimś wzniesieniu, z którego widać jakieś światła. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że widać z niego połowę miasta. To był niesamowity widok. Załączyłam telefon, żeby zrobić zdjęcie.
- Jest już północ?
- Yup. Jesteś zmęczona?
- Może trochę, ale chcę tu jeszcze zostać. Jakim cudem tu dotarliście? Przecież to jest kawał drogi od nas.
- Nie całkiem. Do mojego domu stąd jest jakieś 30 minut, a nie daleko jest przystanek autobusowy, który kursuje do tego małego sklepiku.
- Oh. Jak je odkryliście?
- To było jakiś rok po mojej przeprowadzce. Kiedyś przyjaźnił się z nami Angelo Moris. Nie będziesz kojarzyć zledwością go znałem. Napisał nam, że uciekł z domu i mamy się z nim spotkać w tym miejscu. Powiedział nam jak tu dojechać i puf. To była nasza miejscówka.
- To czemu tu już nie przychodzicie?
- Angelo rzucił się z tego wzgórza.
- C-co? Jak to?
- Sam nawet nie wiem.
- To czemu mnie tu przywiózłeś?
- Jeden - to miejsce jest piękne, a dwa - Angelo powiedział nam, że mamy zapamiętać to miejsce bo to jest najlepsze do rozwiązywania problemów. - wzruszył ramionami.
- O mój Boże. To straszne.
- Wracajmy już.
Skinęłam głową i wróciłam razem z nim do samochodu. W drodze powrotnej przeglądałam wszystkie wiadomości, które wysłała mi mama. Pytała się dlaczego mnie nie ma domu, gdzie jestem i czy wrócę na noc. Na żadnego z nich nie odpisałam. Spojrzałam na bruneta.
- Mogłabym dzisiaj u ciebie zostać na noc?
- Pewnie. - spojrzał na mnie przelotnie i znowu wrócił wzrokiem na drogę. Zaparkowaliśmy na jego podjeździe pół godziny później. Światła w domu były pogaszone, czyli Matt i Jade byli poza domem.
- Gdzie oni są?
- Mieliśmy iść na imprezę, ale zadzwoniłaś. - powiedział i wszedł do salonu, a ja szłam za nim.
- Nie musiałeś przyjeżdżać. - spuściłam głowę w dół.
- I tak nie miałem humoru, żeby tam iść. A poza tym płakałaś.
- Dziękuję. - podniosłam na niego wzrok i lekko się uśmiechnęłam.
- To co chcesz robić?
- Pójdę się położyć.
- Ok. Ja posiedzę jeszcze na dole. - powiedział i wstał, kierując się do lodówki, otwierając ją i wyciągając piwo. Szczerze, nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Dawniej, poszedł by ze mną albo coś. Weszłam na schody i poszłam do jego pokoju. Otworzyłam szufladę i wzięłam sobie jedną z jego koszulek, po czym poszłam do łazienki, przebrałam się. Chciałam umyć zęby i już chwyciłam za szczoteczkę Mike.
- Kupiłem ci szczoteczkę. - krzyknęłam, kiedy usłyszałam chłopaka za swoimi plecami. Odwróciłam się do niego, a on stał w framudze drzwi ze skrzyżowanymi rękami i głową opartą o ścianę.
- Oszalałeś? Chcesz żebym dostała zawału? - przełożyłam rękę do serca.
- Oczywiście, że nie. - podszedł do mnie bliżej. Nagle odległość pomiędzy nami z kilku metrów zmniejszyła się na kilka milimetrów. Przy takiej bliskości był wyższy ode mnie o głowę. Prawą ręką otworzył szafkę, która była po mojej lewej i wyciągnął z niej opakowanie z szczoteczką. Podał mi je, a ja podziękowałam i odwróciłam się zpowrotem do lustra, ocierając się przez przypadek o niego. Nałożyłam pastę i zaczęłam szczorkować zęby, ale dalej czułam obecność chłopaka za moimi plecami. Skończyłam, odłożyłam szczoteczkę do kubka i chciałam wyjść z łazienki poprzez wyminięcie chłopaka, no ale to nie wyszło. Chłopak przyparł mnie do ściany łazienki i zaczął mnie całować. Pachniał piwem i miętą. Oddałam pocałunek o oplotłam jego szyje rękami. Jego dłonie były na moich biodrach, po czym zjechały na tył moich ud i podniosły mnie, więc byłam zmuszona owinąć nogi wokół jego pasa. Mike wyszedł z łazienki i szedł w stronę łóżka, położył nas delikatnie nie przerywając pocałunku. Udało mi się nas obrócić tak, że to ja siedziałam okrakiem na nim.
Deja vu.
Nagle zaczął dzwonić jego telefon. Mike jęknął z niezadowolenia, a ja zeszłam z niego, żeby on mógł iść odebrać.
- Co jest, Matt?... Masz genialne wyczucie czasu, stary. Mówił ci to ktoś?... Dobra już jadę.
- Co jest? - zapytałam, opierając głowę na dłoniach i patrząc na chłopaka.
- Matt dzwonił, żebym po nich przyjechał.
- To jedź.
- Jedziesz ze mną.
- Nie, nie jadę.
- To nie jest prośba. Ubieraj się bo cię sam ubiorę. Czekam na dole. - po tym wyszedł z pokoju. Westchnęłam i zaczęłam się ubierać do poprzednich ubrań i zeszłam na dół.
********
Juz prawie 100k wyswietlen. To jest naprawde niesamowite! Chcialam przeprosic za to ze dlugo nie bylo rozdzialu. Mam nadzieje ze sie wam podoba.