23.

6.6K 352 9
                                    

*Mike pov*

Zaczął się nowy tydzień. Pogrzeb mamy odbył się w środę i była tylko najbliższa rodzina. Postanowiłem wrócić do swojego normalnego życia. Chociaż i tak po szkole jadę zrobić sobie kolejny tatuaż, ale teraz to bd na lewym ramieniu "I always remember you". Wstałem o 7:50, więc postanowiłem pójść na drugą lekcję. Wziąłem prysznic i umyłem włosy. Jednym ręcznikiem suszyłem je, a drugi był zawiązany nisko na moich biodrach. Rzuciłem ręcznik, którym suszyłem włosy i podszedłem do szafy. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Kto to mógł być o tej porze? Wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół chwytając jeszcze jabłko. Otworzyłem drzwi, wziąłem gryza owocu i oparłem rękę o framugę. Widok osoby, która stała po drugiej stronie mnie zdziwił.

- W czym mogę pomóc? - zapytałem znaczącym uśmiechem bo dalej byłem w samym ręczniku, a moje włosy były rozczochrane.

- Mogę wejść? - zapytała Emilly. Nie czekała nawet na zaproszenie tylko przeszła pod moją ręką.

- Pewnie. - powiedziałem sarkaztycznie i zamknąłem drzwi. - Co tam? - zapytałem poprawiając ręcznik.

- Przyszłam, żeby się dowiedzieć kilku rzeczy, ale najpierw idź się ubierz. - patrzyła mi prosto w oczy, ale jej policzki były różowe. Postanowiłem się z nią trochę podroczyć.

- Czemu?

- Mike...

- Jestem u siebie. - Uśmiechnąłem się naśladując jej postawę ze skrzyżowanymi rękami na piersi.

- Proszę.

- Ughh. Dobra. Idziesz ze mną na górę czy czekasz tutaj?

- Poczekam.

- Jak sobie chcesz. - powiedziałem i odłożyłem jabłko na stół obok kanapy. Ruszyłem na górę. Ubrałem szare bokserki z Calvina Kleina i szare spodnie z dresu. Podszedłem do lustra i ułożyłem włosy w grzywkę zaczesywaną do tyłu. Wróciłem na parter i rzuciłem się na kanapę dokańczając moje "śniadanie".

- Więc?

- Co się z tobą dzieje?

- Ile razy będziesz o to pytać? Mówię, że jest wszystko w porządku.

- Nie, nie jest.

- Czemu tak sądzisz? - usiadłem.

- Zachowujesz się inaczej niż wtedy, kiedy się poznaliśmy. - skopiowała moją czynność i usiadła na fotelu. Siedzieliśmy teraz na przeciwko siebie.

- To znaczy? - pochyliłem się do przodu oparając łokcie na kolanach.

- Całkowicie nas zlałeś. Nie odzywałeś się do nas przez ten cały czas. Wszyscy się o ciebie martwimy. Nie rozumiesz?

- Po co mam mówić wam co się stało? Nie chcę waszej litości ani współczucia. - krzyknąłem i podniosłem się na nogi.

- Czyli jednak coś się stało. - odchyliła się, żeby na mnie spojrzeć.

Nie odezwałem się. Zacząłem chodzić po pokoju mając w głowie wojne myśli. Część mnie chciała powiedzieć co się stało, ale druga część chciała zostawić to dla siebie. Złapałem się za włosy, które jeszcze trochę były mokre i zacząłem je ciągnąć. Łzy zaczęły napływać mi do oczu na same wspomnienia.

- Mike... - powiedziała i wstała, żeby do mnie podejść. - Powiedz mi. - jej duże oczy wpatrywały się w moje. Nie wytrzymałem już tego. Przyciągnąłem dziewczynę do siebie i mocno ją przytuliłem.

- Em, moja mama nie żyje. - łzy zaczęły spływać po moich policzkach. - Rozumiesz to? Odeszła!

- Co takiego? Jak to odeszła? Co się stało?

- Chodź. - powiedziałem. Złapałem ją za rękę i szedłem w stronę wyjścia. Wsiedliśmy do mojego samochodu i jechaliśmy w stronę cmentarza. Po drodze opowiedziałem jej co się wydarzyło nie powstrzymując płaczu. Dziewczyna tylko mnie słuchała, ale nic nie mówiła.

Dotarliśmy na miejsce i wysiedliśmy z auta. Z tylnego siedzenia zabrałem bluzę, którą tu wczoraj zostawiłem i ją włożyłem. Zabrałem Em na miejsce pochówku mojej rodzicielki. Staliśmy nad grobem jakieś dwie minuty. Jej policzki były mokre od łez tak samo jak i moje.

- Tylko ty wiesz. - odezwałem się przerywając ciszę.

- Masz zamiar powiedzieć reszcie? - jej głos drżał.

- Powiem, ale jak już sobie wszystko poukładam.

Emilly wtuliła się we mnie, a ja odwzajemniłem ten gest.

- Przykro mi, Mike.

- Tak, wiem. - potarłem jej plecy. - Wracajmy już.

Postanowiliśmy nie iść do szkoły. Będziemy siedzieć u mnie i oglądać jakieś filmy czy coś. W sumie to dobrze, że w końcu powiedziałem Emilly o zaistniałej sytuacji.

***

Wróciłem do szkoły i do mojego życia. Powiedziałem przyjaciołom o mojej mamie. Myślałem, że będą źli, że im nie powiedziałem albo że będą zbyt przesadzać, ale się pomyliłem. Może byli trochę wkurzeni tą sprawą, ale nie drążyli dalej tego tematu za co jestem im naprawdę wdzięczny.

- Co wy na to, żeby pójść dzisiaj do klubu i zapomnieć na chwile o codzienności? - zaproponował Louis.

- Jestem za. - zgodził się Matt. Emilly spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.

- O której mam po was przyjechać?

***

Ten tydzień strasznie mi się ciągnął przez różne poprawy i inne tego typu rzeczy. Jest już prawie koniec roku szkolnego, a ja jestem zagrożony z angielskiego i matematyki. Został jeszcze niecały miesiąc,  oceny wystawiają tydzień przed końcem. Miałem mało czasu, ale myślę, że wyjdę z tego.

Jest już piątek i za jakąś godzinę muszę jechać po przyjaciół. Wziąłem prysznic. Postanowiłem ubrać czarne jeansy, białą koszulkę z flagą USA oraz czarne vansy. Na to założyłem czarną bluzę. Włosy postawiłem do góry. Byłem już gotowy akurat kiedy zadzwonił mój telefon. To był Louis.

- Siema, stary.

- Siema. Jesteśmy już gotowi. Możesz po nas przyjechać.

- Okej. Gdzie jesteście?

- Siedzimy u Cassie.

- Już jadę. - powiedziałem i rozłączyłem się.

Wziąłem klucze i zamknąłem dom. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w kierunku domu przyjaciółki.

*******

Czesc, kochani. Jeszcze raz chcialam wam podziekowac za wyswietlenia gwiazdki i komentarze ktorych jest mniej ale sa naprawde wspierające:) jestescie najlepsi 💕

Friends?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz