21.

6.7K 295 9
                                    

*Mike pov*

- Co?! Jak to kurwa nie żyje?! - krzycze z niedowierzaniem.

- Było za późno. Nic nie mogliśmy zrobić. Odłamki żeber... - lekarz nie dokończył bo wywozili ciało zakryte prześcieradłem. Moje oczy zaszły mgłą i cały drżałem. Lekarz dalej kontynuował swoją wypowiedź, ale już go nie słuchałem... Po prostu sobie stamtąd poszedłem. Zostałem sam. Całkiem sam...

*Emilly pov*

- Gdzie Mike? - pyta Matt.

- Nie mam pojęcia. Mieliśmy dzisiaj wyjść gdzieś razem, ale to odwołał. Napisal tylko sms'a:

"Dzisiaj odpada. Coś mi wypadło. Przepraszam"

- Nic więcej nie pisał?

- No właśnie nie. Martwię się o niego. A jeśli coś poważnego się stało? - już myślę o najgorszym, że go okradli albo coś w tym stylu.

- Nie histeryzuj. Na pewno wszystko okej. - mówi Cassie.

- Może masz rację.

*Mike pov*

Wyszedłem ze szpitala, wsiadłem do samochódu i miałem tylko jeden pomysł... Żeby się napić, ale tak porządnie. Dosłownie chciałem się upić do nieprzytomności. Chcę się pozbyć tego bólu w klatce piersiowej.

Nawet nie zwracam uwagi na znaki i światła na drodze. Jadę do sklepu, biorę tyle alkoholu ile potrzebuję oraz paczke papierosów.

Wychodząc ze sklepu dostałem trzy sms'y od Em, ale nie odpisałem na żadnego z nich.

Parkuję już na podjeździe i  wchodzę do domu.

***

*Emilly pov*

- Mike gdzie jesteś? Nie widziałam cię już tydzień. Co się z tobą dzieje? Dlaczego nie odbierasz? Martwimy się o ciebie... Ja się martwię. Oddzwoń w końcu.

- Dalej nie odbiera? - pyta Louis.

- Nawet nie odpisuje na sms'y.

- Może pójdziemy do niego po szkole? - proponuje Rossie.

- Tak, to dobry pomysł.

- Spotkajmy się przed głównym wejściem. Pójdę po samochód bo i tak wcześniej kończę. - Mówi Matt.

- Okej. - odpowiedzieliśmy wszyscy.

***
To już ostatnia lekcja. Nie umiałam się skupić na żadnej z dzisiejszych. Cały czas mam w głowie to, że mogło mu się coś stać. W końcu zadzwonił ostatni dzwonek. Wszyscy czekaliśmy już na Matt'a w ustalonym miejscu. Wsiedliśmy do pojazdu i pojechaliśmy do naszego przyjaciela.

***

- To tutaj.

Wszyscy opuściliśmy samochód i udaliśmy się do drzwi. Nasze plecaki zostawiliśmy w aucie bo były niepotrzebne. Dzwonimy do drzwi i po chwili otwiera Mike.  Miał wory pod oczami i całe je  zakrwawione. Czy on płakał przez te wszystkie dni?

- Co ci się stało, stary? - pyta Matt.

- Przecież jestem cały tak?

- Dlaczego nie odpowiadasz na nasze wiadomości? - włączam się do rozmowy.

- Ohh to, haha.

- Co cię tak bawi?

- To, że się nie odzywam i nie odpisuję wam to nie znaczy, że jestem ranny albo coś w tym stylu tak?

Chłopak miał poszarpane włosy, rozdartą koszulkę i podbite oko.  Przez rozdarty materiał mogłam zobaczyć fragment jakiegoś napisu. Zrobił sobie tatuaż.

- Kto ci to zrobił? - pytam wskazując na twarz chłopaka. Dotknęłam jego rany, ale on odetchnął moją dłoń.

- Trzymaj ręce przy sobie, dobrze?

To już nie jest ten chłopak, którego poznałam na początku. Samo jego zachowanie nie jest takie same, a co dopiero ubiór.

- Dlaczego jesteś taki... - przerwałam.

- No jaki? - naciska chłopak. Podszedł do mnie bliżej, że nasze klatki piersiowe się stykały, a ja mogłam poczuć zapach wódki i papierosów.

Nie umiałam wydusić z siebie słowa tak jak i reszta co stała za mną.

- Jak już skończyłaś to się przesuń bo muszę wyjść. - nawet nie czekał na moją reakcje tylko trącił mnie ramieniem, wsiadł do samochodu i po prostu pojechał zostawiając nas pod własnym domem. Ja stałam jak wryta.

- Spadamy stąd. Jedziemy do mnie? - pyta Matt.

- Ja chce jechać do domu. - odpowiadam.

***
Okey ta wersja jest chyba lepsza niz poprzednia xd milego czytania

Friends?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz