Emily pov
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Człowiek, który porzucił nas, stoi teraz przede mną.
- Jak ty urosłaś. - uśmiechnął się smutno. Spojrzałam na mamę, ale zobaczyłam na jej twarzy tylko łzy i smutek. Nie rozumiem, przecież on nas zostawił do kurwy, a ona jest tylko smutna.
- Czego chcesz? - zapytałam bez emocji.
- Emily, ja...
- Albo wiesz co? Nie chcę wiedzieć.
- Kochanie, proszę... - wtrąciła mama.
Co tu się do chuja pana dzieje?! Czemu ona tak na to reaguje? Powinna być zła i inne takie, prawda?
- Nie chcę słuchać człowieka, który kiedyś był nazywany moim ojcem! Czemu jesteś taka? Powinnaś być wściekła, mamo. On nas kurwa zostawił! - wybuchłam i wybiegłam z domu. Biegłam w stronę domu, o którym pomyślałam najpierw. Słyszałam za mną tylko jak ktoś krzyczy moje imię, ale zupełnie nie zwracałam na to uwagi. Po jakichś 5 minutach ciągłego biegu zmęczyłam się, więc resztę drogi szłam. Już minęłam znajomy mi sklepik co oznaczało, że zostało mi jakieś 10 minut drogi. Z nieba zaczęły spadać pojedyńcze krople deszczu.
- To są jakieś żarty? Jest koniec czerwca, a jest gorzej niż jesienią. - spojrzałam w górę i w tym samym momencie spadła ściana deszczu.
- Dzięki, kurwa.
Resztę dystansu byłam zmuszona biec. Zostało mi jakieś 10 metrów do domu chłopaka, a ja nie byłabym sobą, gdybym nie wyrżnęła orła gdy przebiegałam przez czyjś trawnik. Byłam cała brudna i było mi zimno. Już zobaczyłam znajomy mi dom, weszłam na chodnik i skręciłam w stronę drzwi wejściowych i zapukałam kilka razy. Długo nie czekałam na to, aż ktoś mi otworzy.
- Emily? Co ty tu robisz? - zapytał.
- Mogłabym tu chwilę posiedzieć?
- Jasne. - uśmiechnął się brunet i wpuścił mnie do środka.
- Czekaj, dam ci jakieś ciuchy na zmianę.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się.
Chwilę później przyszedł z pomarańczową koszulką z nike i jakimiś czarnymi spodenkami.
- Na lewo i drugie drzwi po prawej jest łazienka, możesz iść się przebrać, a ja zrobię herbatę. - pokierował mnie.
- Dzięki, nie zostanę długo.
- Spoko, możesz tu zostać ile chcesz. - uśmiechnął się.
- Jeszcze raz dziękuję Carter.
Szłam tak jak mnie pokierował. Szybko się przebrałam i zmyłam resztę makijażu. Chwyciłam się umywalki i patrzyłam uważnie w moje odbicie.
- Co ja tu robię? - zapytałam samą siebie, po czym wzięłam mokre ubrania i wyszłam.
- Ym... Gdzie mogę to wywiesić? - pokazałam swoje ręce.
- Daj wezmę to do pokoju.
Podałam mu to, a chłopak ruszył na górę. Korzystając z okazji mogłam się trochę tu rozejrzeć. Chłopak mieszkał chyba sam, bo w przedpokoju były tylko jego rzeczy. Rozglądałam się trochę po salonie.
- To co chcesz robić?
- Może jakiś film?
- Spoko.
Usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy telewizor.
- Emily?
- Hm? - odwróciłam głowę na niego i natrafiłam na jego oczy wpatrujące się we mnie.
- Co się stało, że przyszłaś? Nie to, że mam coś przeciwko.
- Sama nie wiem. Potrzebowałam po prostu wyjść z domu.
- I dlatego płakałaś tak?
- To skomplikowane.
- Okej, nie naciskam. - uśmiechnął się ciepło i wróciliśmy do oglądania. Chciałam sprawdzić godzinę na telefonie więc sięgnęłam ręką obok, ale bo tam nie było.
- Zaraz wrócę. - powiedziałam i wstałam z kanapy. - Ym, gdzie jest twój pokój?
- Idziesz po schodach i od razu w prawo.
- Dzięki.
Ruszyłam w kierunku schodów, spojrzałam w lewo przed nimi i zobaczyłam uchylone drzwi do jakiegoś pokoju. Widziałam, że tamte ściany były w różowym kolorze. Po co mu taki pokój? Przecież on ma jakieś 17/18 lat.
Weszłam już po schodach i skierowałam się do jego sypialni. Od razu zauważyłam moje ciuchy na kaloryferze. Przeszukałam kieszenie i znalazłam to czego szukałam. Odblokowałam go i zobaczyłam, że mam 10 nieodebranych połączeń i 5 wiadomości. Wszystkie były od jednej osoby.
Mike: Hej, wpadniesz dzisiaj do nas? Przychodzą wszyscy to posiedzielibyśmy razem :)
Mike: Emily?
Mike: Halo?
Mike: Kurwa odbierz ten jebany telefon.
Mike: Jade do ciebie.
Mike: Gdzie ty do cholery jesteś? Twoja mama powiedziała, że uciekłaś.
Chciałam oddzwonić się do niego, ale na dole usłyszałam jakieś hałasy i krzyki. Szybko zbiegłam na dół i zobaczyłam jak Mike trzyma Cartera za koszulkę i szarpie go. Matt próbuje go odciągnąć od Collinsa, ale nic z tego.
- Gdzie ona jest? - krzyczy Mike.
- Odbiło ci?!
Cała trójka odwraca głowę w moim kierunku.
- Widzisz, kurwa? - odpchnął Mike. - Jest cała. Przybiegła do mnie jakieś 30 minut temu. Zmieniłem się. Zrozum to kurwa! - popchnał go i podszedł do mnie. - Może lepiej już idź. - uśmiechnął się smutno i poszedł na górę nieprawdopodobniej po moje rzeczy. Podbiegłam do Matta i Mike.
- Co ci odwaliło?! Po co tu przyjechałeś?
- Nie odpisywałaś na SMS i nie odbierałaś telefonów. Martwiliśmy się o ciebie. - odpowiedział Matt.
- Przecież nie jestem dzieckiem do cholery! A Carter jest miły i nie wywalił mnie jak tu przyszłam. On chciał tylko pomóc, a ty wyskoczyłeś na niego.
- Nie wiem jaki jest teraz, ale kiedyś taki nie był.
- Proszę. - odwróciłam się, a chłopak dał mi moje rzeczy. - Możesz zatrzymać te rzeczy i tak mam je za małe. - wskazał na mnie.
- Carter, ja...
- Jest okej. - uśmiechnął się. - Wpadaj kiedy chcesz.
Przytuliłam go i jeszcze raz przeprosiłam. Było mi głupio, że przeze mnie miał zniszczony wieczór. Ominęłam moich przyjaciół i wyszłam na dwór. Zimne powietrze od razu uderzyło w moje rozgrzane ciało. Zaczęłam iść w stronę mojego domu, ale ktoś złapał mnie za rękę i odwrócił mnie.
- Gdzie ty idziesz? - zapytał brunet.
- Do domu.
- Odwieziemy cię.
- Dam sobie radę. - w końcu spojrzałam na chłopaka. - Nie jestem dzieckiem.
- Jesteś. - i zanim się zorientowałam zwisałam przez jego ramię.
- Mike, piszczaj mnie! - piszczałam. Moje rzeczy są jeszcze bardziej mokre niż były. - I kto to się zachowuje jak dziecko?
- Czy ja powiedziałem, że się tak nie zachowuję?
- Puść mnie!
- Jak sobie życzysz. - położył mnie na siedzeniu pasażera i zapiął mój pas.
- Serio?
- Yup.
Zamknął moje drzwi i odszedł samochód, żeby zająć miejsce obok mnie. Matt siedział z tyłu. Mike ruszył i jechał nie do mojego domu tylko do swojego.
- Jade do ciebie, prawda? - zapytałam obojętnie.
- Zgadza się.
Z jednej strony jestem na niego zła za to, że traktuje mnie jak małe dziecko, ale z drugiej jestem szczęśliwa nawet nie wiem czemu. Przyjechaliśmy do niego o 19. Weszliśmy do środka i od razu usłyszałam śmiechy dochodzące z salony.
- Jesteśmy!
- Znaleźliście ją?
Weszliśmy do pomieszczenia, a wszyscy westchnęli z ulgą.
- Bez przesady ludzie. - powiedziałam rozbawiona tym widokiem.
- Bawi cię to? Martwiliśmy się o ciebie. - oburzyła się Rosie.
- Jestem cała. - uśmiechnęłam się i podeszłam do przyjaciółek.
- Chcesz herbatę czy kakao? - zapytała z uśmiechem Jade.
- Kakao.
- Okej. Chce ktoś jeszcze? - wszyscy podnieśli ręce do góry.
- Pomogę ci. - zaproponowałam i poszłam z nią do kuchni.
Zaczęłyśmy przygotowywać napoje przy tym rozmawiając. Głownie ona pytała się o mnie, a ja o nią. Jade jest miła i zabawna. W Anglii ma nawet własny zespól muzyczny. W skrucie nie da jej się nie lubić.
___
Przepraszam ze krotki ale nie chcialam was zostawic bez niczego :)
10.01.
Tak jak mowilam. Dopisalam do tego rozdzialu "dalszy ciag". Milego czytania :)