An accident that changed our...

De allalove

348K 18.9K 6.3K

Loius Tomlinson przeciętny Brytyjczyk przyjeżdża z Doncaster do Londynu po długoletnim związku zakończonym fi... Mai multe

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 49
Epilog
Dodatek 1.
Dodatek 2
Dodatek 3.

Rozdział 48

4.5K 245 37
De allalove

- Mam wyrzuty sumienia.- powiedział smutno Harry kiedy byliśmy w drodze na lotnisko.

- Hazz rozmawialiśmy o tym. Musisz tam jechać twój ojciec cię potrzebuje.

- Nie bardziej niż ty.

- Bardziej kochanie. Ja nie umrę a twój tata może. Proszę cię nie kłóć się już, bo znaczne się denerwować.

- Nie powinienem cię zostawiać. Możesz w każdej chwili urodzić.

- Błagam! Jest dopiero koniec stycznia, termin mam za trzy tygodnie.

- Melanie też urodziłeś wcześniej.

- Bo się zdenerwowałem!- usprawiedliwiłem.- Teraz żadna Kendall nie podniesie mi ciśnienia.

- Nie wybaczę sobie ani tobie jak urodzisz beze mnie syna!- fuknął.

- Nie urodzę. Skończmy już tę dyskusję. Przypominam, że jesteśmy już w drodze na lotnisko.

- Nie zdążę na swoje urodziny.- powiedział smutno.

- Hazz!- krzyknąłem.- Twój ojciec znowu jest w szpitalu a ty się martwisz, że nie spędzimy razem twoich urodzin.

- Przepraszam.

- No ja myślę.- burknąłem.

Dojechaliśmy na lotnisko a tam dołączyła do nas Gemma.

- Dbaj o was.- powiedział Harry, kiedy się w niego wtuliłem.

- Będę. Kochanie to tylko tydzień.

- Postaram się wrócić pierwszego.

- Nie musisz.

- Postaram się.- powiedział pewnie i pocałował mnie a potem schylił się do mojego brzucha.

- Siedź tam grzecznie Max dopóki tatuś nie wróci.

- Harry!- uderzyłem go w głowę.- Ile razy mam ci powtarzać, że nie nazwę tak syna!

- Się okaże.- mruknął pod nosem i po raz kolejny mnie pocałował.- Jedź ostrożnie.- upomniał.

- Jak zawsze Hazz. Kocham Cię.

- Ja ciebie też. – odpowiedział i posyłając mi w powietrzu ostatniego całusa skierował się do samolotu.

Oczywiście miałem dobrą minę do złej gry. Nie uśmiechało mi się, że loczek zostawia mnie samego kilka tygodni przed porodem, ale stan Desa po raz kolejny znacznie się pogorszył i ktoś musiał tam polecieć. Jasne, że Gemma mogłaby udać się tam sama. Jednak kiedy widziałem jej błagalny wzrok namówiłem do tego również mojego męża.

Wróciłem do naszego domu gdzie zostawiłem Melanie z Zaynem i Niallem.

- Jestem!- krzyknąłem ściągając kurtkę i buty.

- Tatuś...- usłyszałem krzyk mojej córki a następnie jej kroczki. Szybko wyszedłem jej naprzeciw a mała wskoczyła mi na ręce.

- Ostrożnie Melanie.- upomniałem ją.

- Dzie tata?- dopytała półsłówkiem.

- Poleciał do dziadka Desa.- powiedziałem.

- Nie ma?- upewniła się rozglądając się po salonie.

- Wróci. Leć się bawić.- powiedziałem i puściłem ją na nogi a ona natychmiast pobiegła do swojego pokoju zabaw.

- To dziecko ma niezliczone pokłady energii.- sapnął Zayn siadając obok swojego narzeczonego na kanapie a ja zaśmiałem się. To prawda Melanie była bardzo ruchliwym dzieckiem. Odkąd tylko zaczęła chodzić nie potrafiła usiedzieć chwilę w miejscu. Jednakże nie wymagała ciągłego pilnowania. Potrafiła zająć się swoją zabawą na dłuższą chwilę co u maluszków w jej wieku jest rzadkością. Jednak kiedy przyjeżdżał Zayn wykorzystywała go na każdy możliwy sposób. Ujek Zee przebijał wszystkich.

- To twoja wina. Rozpieściłeś ją.- skarciłem go.

- Może. Zawsze będzie moją księżniczką.

- Poczekaj jak Zoe podrośnie. Jak obie się do ciebie dopadną będziesz chodził w sukieneczkach.- zaśmiałem się.

- A to niby ja miałem być tym rozrywkowym.- powiedział Niall pracując na komputerze.

- Bliźniaki?- zapytałem.

- Padły. – powiedział zmęczony Malik.- Zęby to najgorszy etap u niemowląt.

- Mnie to mówisz?- zadrwiłem.

Spędziliśmy razem z przyjaciółmi cały dzień. Wieczorem siłą wysłałem ich do domu. Obiecując, że będę dzwonił jakby cokolwiek się działo. Chwilę później zostałem sam z Melanie. Wykąpałem ją i położyłem do naszego łóżka. Co prawda nie pozwalamy jej spać w naszej sypialni. Jednak kiedy nie ma Harrego po pierwsze nie chcę spać sam a po drugie nie wyobrażam sobie nocnego wstawania. Zawsze robi to loczek, choć już rzadko kiedy zdarza się, że Mel się przebudzi. Wziąłem z pokoiku jedną z jej ulubionych bajek i zacząłem czytać. Nie minęło nawet piętnaście minut a dziewczynka już słodko spała. Później czekałem na telefon od mojego męża a kiedy byłem już pewien, że dotarł na miejsce i wszystko jej w porządku sam zasnąłem.

***

Kolejne dni minęły bardzo szybko. Harry codziennie dzwonił, aby upewnić się jak sobie radzimy. Powiedział, że stan Desa jest dobry. Po prostu przeszczepione płuca są bardziej podane na choroby i przechodzą je ciężej niż normalnie. Wystarczy kilkanaście dni w szpitalu i doprowadzą go do zdrowia. Dlatego też loczek obiecał, że wróci już pierwszego lutego, aby spędzić urodziny z nami. Co prawda jego samolot wyląduję dopiero po szesnastej w Londynie, ale odbierzemy go razem z Melanie a potem pojedziemy na kolację.

***

- Jesteś pewien, że sobie poradzisz?- dopytał Zayn.

- Skarbie nie jestem kaleką.

- Wiem, ale...

- Nie ma, ale Zee. Odbiorę jutro Harrego sam z Melanie. Możecie spokojnie jechać do Bradford.

- Możemy jechać dopiero popołudniu.

- Macie jechać rano. Obiecaliście mojej mamie, że zajedziecie po drodze do nich.- upomniałem go.

- Dobra. Wyjeżdżamy coś przed dziewiątą.

- Dobrze. Miłej podróży i odezwij się jak dojedziecie do mojej mamy.

- Ma się rozumieć.- odpowiedział i się rozłączył.

***

Obudziłem się z samego rana. Melanie jeszcze spała dlatego postanowiłem to wykorzystać. Włączyłem elektroniczną nianie, zamknąłem bramkę ochraniającą schody i zszedłem na dół mając zamiar trochę posprzątać dom i przygotować coś na obiad. Zmyłem wczorajsze naczynia. Pozmiatałem i umyłem podłogi. Kiedy w domu jest Harry to on sprząta, bo uważa, że ja nie powinienem. Długo sprzeczaliśmy się również na temat zatrudnienia pomocy domowej. Wiem, że nas na to stać. Jednak nie mogę przeżyć, że ktoś będzie plątał mi się po domu i jeszcze wykonywał za mnie obowiązki domowe. Było po ósmej kiedy Melanie dała znać o sobie. Wszedłem na górę i wziąłem córkę na ręce. Schodząc z nią schodami złapał mnie skurcz. Odstawiłem córkę na dole i złapałem się za brzuch. Musiałem się jednak przedźwigać. Udałem się z małą do kuchni i kiedy chciałem wsadzić ją w fotelik do karmienia mój brzuch ponownie dał o sobie znać. Nie zwróciłem jednak na to zbyt wielkiej uwagi i zacząłem karmić dziewczynkę. Melanie rozwalała swoją jajecznice po całej kuchni i śmiała się. Nie miałem siły ani ochoty jej tego przerywać. Najważniejsze, że jednak większa część jedzenia ląduję w jej buzi. W ciągu kolejnych dwudziestu minutach dostałem kolejne dwa skurcze i to coraz silniejsze. Wiedziałem co to może oznaczać. Przecież obiecałem. Nie zastanawiając się długo wziąłem telefon.

- Zayn.- powiedziałem kiedy przyjaciel odebrał.

- Już tęsknisz? Mówiłem, że wyjedziemy później.

- Jak daleko jesteście?- zapytałem spokojnie.

- Wyjechaliśmy z Londynu. Co tam?

- Nie nic.- syknąłem z bólu a przyjaciel od razu domyślił się.

- Błagam nie!- powiedział przerażony.- Niall zawracaj!

- Nie mnie to wybierać!- pisnąłem.

- Zaraz będziemy. Wytrzymaj! Nie rozłączaj się! Czy Harry zawsze musi mieć rację? Wiedział, że zaczniesz dziś rodzić. Gdzie Melanie?- panikował.

- Zayn nie panikuj błagam. Melanie je śniadanie a ja wytrzymam.- powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

- Słyszę właśnie.- powiedział z sarkazmem. – Dzwoniłeś do Stylesa?

- Jest w samolocie. Boże on mnie zamorduje.

- Ale mówiłem....- zaczął.

- Zamknij się Malik!- mruknąłem nie mając ochoty na jego kazania.- Rozłączam się! bądźcie szybko.- dodałem i rozłączyłem się. Wyciągnąłem Melanie z fotelika i skierowałem ją do jej pokoiku. Dziewczynka jakby widząc moje zdenerwowanie nie protestując zajęła się sobą.

Zayn i Niall pojawili się u nas około czterdzieści minut a raczej cztery niemiłosiernie bolące skurcze później.

- Kto ma z Tobą jechać?- zapytał Niall. Znając ich całą drogę tutaj kłócili się o to a ja muszę rozstrzygnąć ten spór.

- Kpicie sobie ze mnie teraz?- krzyknąłem.

- Tylko pytam bo wiesz...- zaczął Horan. Musiałem szybko przemyśleć kto ma jechać ze mną. Jeden z nich musi zachować zimną krew i zawieźć mnie na porodówkę a drugi musi zostać z dziećmi.

- Zayn! Ma jechać Zayn. – wiedziałem, że zostawienie Malika tutaj może się skończyć katastrofą dla naszych dzieci. Niall będzie bardziej odpowiedzialny a Zayn będzie się zamartwiał co ze mną zamiast zajmować się dziećmi. Malik długo się nie zastanawiając wziął mnie na ręce i skierował się do auta. Posłałem blondynowi przepraszający uśmiech a on odwzajemnił go. Tak jakby wiedział, że to i tak będzie Zayn.

- Próbuj się dodzwonić do Stylesa. Niech jedzie prosto na lotnisko i zadzwoń do Emmy, że już jedziemy. – powiedział na odchodne mulat do swojego narzeczonego.

Droga do szpitala po raz kolejny była katorgą. Miałem wrażenie, że to jakieś dejavu. Ja rodzący, Harry w Ameryce a Zayn wyklinający na zbyt długą drogę do szpitala. Spełni się największe marzenie Hazzy urodzę w jego urodziny.

Harry Pov

Wychodząc z samolotu miałem jakieś dziwne przeczucia. Nie wiem czy to ekscytacja moimi urodzinami czy też tęsknota za rodziną. Możliwe, że to radość z niespodzianki, jaką jest moje pojawienie się wcześniej. Rozmawiałem wczoraj z Zaynem i powiedział mi, że nie chciałby, aby Louis jechał sam z Melanie po mnie na lotnisko a nic nie jest w stanie go od tego odciągnąć. Wpadłem wtedy na pomysł, że może uda mi się złapać wcześniejszy samolot i udało się. Jak tylko wyszedłem na zewnątrz włączyłem telefon. Zaraz potem przyszły powiadomienia o próbach połączeń. Niall kilkanaście razy, Zayn to samo. Obawiam się, że mogło to oznaczać tylko jedno. Wybrałem numer do Horana.

- Gdzie?- zapytałem od razu.

- Dali radę dojechać do kliniki Emmy. Louis ma skurcze co dziesięć minut śpiesz się.- powiedział pośpiesznie.

- Jadę.- oznajmiłem i rozłączyłem się. Wsiadłem do taksówki i podałem adres kierowcy, uświadamiając go jak mi się śpieszy. Jak tylko dojadę na miejsce zamorduję mojego męża. Przecież to jakieś pieprzone dejavu!  

****

Mamy 48:) Jeszcze tylko 49 i Epilog :) 

Continuă lectura

O să-ți placă și

177K 15.9K 63
uwaga bo cringe w chuj (pisane w 2021..) [ZAKOŃCZONE] George Davidson stara się o przyjęcie do pracy u sławnego biznesmena Claya WasTakena. Na począt...
134K 9.9K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
26.9K 1.4K 47
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
51.4K 3.9K 28
Każdy zna Scorpius'a Malfoy'a. Towarzyski, dobrze wychowany, odpowiedzialny. Wydawać by się mogło, że jest wręcz stworzony do bycia prefektem. On zna...