Nie będę Niną the Killer

By Desserina

9.1K 615 132

Pewnego pięknego dnia wpadł mi do głowy pomysł, który zdecydowałam się rozwinąć i stworzyć nową opowieść. Wyo... More

Wprowadzenie
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Mała informacja!
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
43. Pechowy biwak
Rozdział 44. Noc przy ognisku
45. Dzień po nocy przy ognisku
46. Slenderman działa
48. Krwawa jatka
49. Wyznanie miłości

47. Kolejne Polowanie

33 4 0
By Desserina

- Czy rozumiesz, czego od ciebie wymagam? Jakie zadanie ci tym razem powierzam? - spytała postać bez twarzy, skryta w półmroku. Chłopak skinął głową. Gdyby postać mogła, uśmiechnęłaby się teraz z zadowoleniem, ale było to niemożliwe, przez brak twarzy, więc sam również mógł wyrazić swoje zadowolenie jedynie skinięciem głowy.

- Doskonale... Zajmij się więc tym, swoim nowym zadaniem - odparła istota, po czym użyła swojej mocy, żeby teleportować swego sługę w miejsce, gdzie miał wypełnić swoją nową misję, w końcu było to dosłownie na innym kontynencie, i nie chciał ryzykować wykonaniem zadania przez swojego sługę, każąc mu jeszcze dodatkowo mierzyć się z podróżą z Finlandii do odpowiedniego miejsca w USA. Przez trudność, jaką by to przysporzyło, i ryzyko wykrycia jego proxy przez kogoś w trakcie tak długiej podróży, wysłanie go tam tak po prostu, aby sam dotarł na miejsce docelowe, byłoby zbyt ryzykowne, więc Slenderman zadecydował się tym razem ułatwić Ticcy Toby'emu pracę, i teleportował go po prostu w miejsce, gdzie miał zacząć pracę nad swoim nowym, nieco dłuższym, zadaniem.

~*~

- M-musimy... Iść się gdzieś zgłosić... - powiedziała Nina, zdenerwowanym tonem, idąc obok mnie. Ja szedłem sobie spokojnym krokiem, razem szliśmy przez las, a ja chrupałem sobie chipsy z paczki, zupełnie się niczym nie przejmując. Słysząc jej słowa, które mówiła już po raz kolejny, jeydnie przewróciłem oczami, biorąc do ust kolejną garstkę chipsów.

- Jezu, wyluzuj, gadasz tak od wczoraj - odparłem.

- No bo powinniśmy tak zrobić, powinniśmy iść na policję i się im oddać! Jesteśmy mordercami! - zawołała Nina, spoglądając na mnie ze wściekłością. Wzruszyłem ramionami, a kiedy przełknąłem, odezwałem się, podkreślając swoją rolę.

- Może ty jesteś zwykłym mordercą, ja jestem seryjnym mordercą - poinformowałem ją z dumą. Ona oczywiście nie załapała żartu, i spiorunowała mnie wzrokiem, co akurat mnie już za bardzo nie ruszało, przynajmniej w tej chwili.

- No co? Przecież mówię prawdę - odparłem, całkowicie szczerze. Nina wciąż piorunowała mnie wzrokiem, po czym pokręciła z niedowierzaniem głową, westchnęła z rezygnacją, a może ze złością, nie jestem pewien, po czym przyspieszyła, wyprzedzając mnie. Wziąłem ostatnią garść chipsów, po czym schowałem paczkę z ich resztą do kieszeni bluzy, i również przyspieszyłem kroku, doganiając ją. Oczywiście udało mi się to pomimo tego, że dźwigałem ciężki plecak, no bo w końcu jestem zajebisty, wszyscy to wiedzą.

- Jezu, nie przeżywaj tak, już od dwóch dni o tym smęcisz - powiedziałem, maszerując ponownie obok niej. Nina znowu sapnęła ze złością.

- No bo... Zabiliśmy jakąś niewinną rodzinę! - zawołała dziewczyna.

- Skąd wiesz, że niewinną? Może ojciec brał łapówki albo kradł, matka zdradzała, a córka brała dragi? Syn, cóż, miał z 4 lata, więc nie wiem, co mógł zawinić... Może bił kolegów w przedszkolu? Znęcał się nad nimi? To też nie jest fajne. Kto wie, może wyświadczyliśmy światu przysługę, zabijając kolejnego przyszłego seryjnego mordercę. Sory, dbam, żeby na rynku pracy seryjnych morderców nie było zbyt dużej konkurencji - odparłem. Zaśmiałem się krótko, ale Nina jak zwykle nie zrozumiała ani mojego żartu, ani prawdziwego sensu moich słów, który pragnąłem jej przedstawić.

- Nie przeinaczaj moich słów! - zawołała. Zatrzymała się, jednocześnie zaciskając wściekle dłonie w pięści. Już od dwóch dni, odkąd przebudziła się w naszym nowo-zdobytym, chwilowym obozowisku, smęciła tak, płakała, krzyczała, złościła się, wszystko na raz, odkąd tylko z "Shanon" przestawiła się znowu na "Ninę". Jakoś udawało mi się ją znosić... Nie wiem jak, zazwyczaj takie osoby mnie irytowały, a tych, którzy mnie irytują, od razu przecież zabijałem, ale wyjątkowo z tą dziewczyną jakoś tak... dobrze mi było. Nawet kiedy narzekała i zachowywała się w taki sposób, cieszyłem się, że ją przy sobie mam... Zawsze byłem samotnikiem, działałem sam, nigdy nie wyobrażałem sobie, żebym miał z kimkolwiek pracować. Ja pracowałem w jednoosobowej drużynie. Ale wyjątkowo, w towarzystwie Niny było mi naprawdę dobrze.

- Nie przeinaczam! - odparłem. Dziewczyna spojrzała na mnie bez wyrazu.

- Wiesz, o co mi chodzi! Nawet jeśli coś takiego miałoby miejsce, to nie można zabijać ot tak każdego, prewencyjnie, na wypadek, gdyby miał w przyszłości zrobić coś złego... A poza tym, nawet w przypadku jakichkolwiek przestępstw, nie można sobie robić od tak takich samosądów! Od wymierzania sprawiedliwych kar są sądy, a nie my... - odparła dziewczyna. Prychnąłem cicho, również przystając, obok niej. Skrzyżowałem ręce.

- Ale wyroki nie zawsze są sprawiedliwe... Na przykład gwałciciele dostają wyroki w zawiasach, tak samo mafiozi, handlarze narkotyków, podczas gdy za posiadanie trawki dostaje się prace społeczne i po 3-4 miesiące więzienia. To jest ta cała sprawiedliwość? A może fakt, że Ekwador wypuścił La Bestię, gwałciciela i mordercę 200 dzieci? A Brazylia? Wypuściła seryjnego mordercę 40 osób, a teraz on na wolności prowadzi swój kanał na YouTobe. To jest ta cała sprawiedliwość? Z kolei za wszystkie moje zbrodnie, na Litwie siedziałbym 15 lat za morderstwa, w Polsce dożywocie, ale z możliwością warunkowego zwolnienia, w Brazylii siedziałbym 30-40 lat, a w USA mógłbym dostać karę śmierci, chociaż zależy to jeszcze od stanu, w jakim by mnie złapali, i osądzili. I co? To jest ta cała Sprawiedliwość, przez wielkie "S"? - spytałem, wpatrując się wyczekująco w dziewczynę. Odpowiedzią Niny było to, ze przez chwilę milczała. Wyglądała, jakby szukała jakichś słów, odpowiedzi, na moją wypowiedź. Ostatecznie chyba jednak nic nie znalazła, poddała się, spuściła wzrok i westchnęła ciężko.

- No? Odpowiesz mi na to, czy nie? - ponagliłem ją jeszcze, żeby się upewnić, czy, jak sądzę nie zamierza mi odpowiadać, bo ją za dobrze skontrargumentowałem, czy też po prostu szuka dalej odpowiedniego argumentu na moją wypowiedź, albo po prostu układa sobie w głowie to, jak to wszystko ubrać w słowa. W końcu wolałem się upewnić, że mam rację i dobre przeczucie co do jej reakcji, zeby wiedzieć, czy faktycznie wytrąciłem jej z ręki ten jej durny oręż, i mogłem świętować zwycięstwo i dominację nad nią. I jak się szybko okazało - raczej jednak mogłem cieszyć się zwycięstwem światopoglądowym na tym polu. Nina bowiem miała tylko dalej spuszczony wzrok, wbity w ziemię, i milczała.

- Na tym świecie nie istnieje żadna sprawiedliwość. I śmiem twierdzić, że nigdy nie istniała, i istnieć nie będzie - rzuciłem, idąc obok niej. Nina nic mi na to znowu nie odpowiedziała, więc dłuższą chwilę szliśmy razem, ramię w ramię, w ciszy panującej między nami, którą znowu to ja przerwałem. Nina jakoś niespecjalnie jak widać kwapiła się do rozmowy.

- Tak czy inaczej, im szybciej to sobie zaakceptujesz, tym lepiej będzie z tym dla ciebie. Na przykład w takich sytuacjach jak ta nasza, teraz. Czas kogoś poszukać i ponownie zapolować - powiedziałem. Nina natychmiast na te moje słowa gwałtownie uniosła swoją głowę i wbiła we mnie swój przerażony, przelękniony, ale zarazem stalowy wręcz wzrok.

- Zapolować? - spytała, jakaś taka przestraszona. Skinąłem jej lekko głową.

- No tak, dokładnie. Nie przesłyszałaś się. Brawo, twój słuch działa prawidłowo. Moje gratulacje, Nino - odparłem, dość sarkastycznie. Dziewczyna od razy na te moje słowa zaczęła mocnie i gwałtownie kręcić głową, jakby nie zgadzała się ze mną. Nic dziwnego jak na nią, znowu musiałem ją urobić. Poza tym, Nina może i był inteligentna, ale niespecjalnie mądra, to pokazała ta sytuacja z naszą rozmową o "sprawiedliwości". Po prostu ja musiałem uświadomić i nauczyć dziewczynę kilku rzeczy.

- Masz na myśli to, co...ostatnio? - zapytała niepewnie, widocznie nadal cała przestrachana. Westchnąłęm z lekką irytacją.

- Czyli co? - spytałem. Nieco bardziej ostro, niż planowałem, ale podchody, w jakie teraz zaczęła się bawić Nina, trochę mnie zirytowały. Chciałem, żeby w końcu przestała udawać taką dobrą, i stała się taka jak ja, bo to wszystko właśnie do tego zmierzało. Trochę z jej winy, trochę dzięki mnie, a trochę dzięki losowi, ale tak właśnie było, i chociaż starałem się ją pomału cały czas urabiać, to momentami irytowało mnie właśnie, jak wolno to szło i jak Nina dalej zgrywała się i ociągała z akceptacją rzeczywistości. Liczyłem, że może uda mi się pociągnąć ją trochę bardziej za język, zmusić do powiedzenia tego i owego, i to przybliży nas też trochę do jakichś postępów w kwestii jej przemiany w morderczynię i moją towarzyszkę.

- Wiesz co - odparła krótko Nina, wbijając we mnie stalowe spojrzenie swoich oczu. Zniszczyła tym samym trochę moje nadzieje, że pójdzie po rozum do głowy i będzie nam łatwiej przeprowadzić tą jej przemianę, ale oczywiście nie, nie może być tak łatwo. Jakby zawzięła się w sobie, ale nie ze mną takie numery, oj nie. Niestety Nina nie chciała ze mną współpracować, jeśli chodzi o jej przemianę, ale ja też nie zamierzałem łatwo odpuszczać. Przewróciłem oczami.

-Ty też wiesz, o co chodzi, więc czemu głupio pytasz? Ale, ale sama możesz też to powiedzieć, no nie? - odparłem, równie pewnie i zdecydowanie w tej kwestii jak ona sama. Nina jednak nie ustępowała, ale to nic, bo ja też nie zamierzałem się łatwo poddawać. Z Niną było trochę dziwnie. Czasami zachowywała się zupełnie niczym jakaś przestraszona sarenka, a czasami z kolei jak morderczy drapieżnik. A jeszcze czasami, tak jak w tej chwili, jakby obie te cechy przemawiały przez nią jednocześnie w tej samej chwili.

- Nie powiem tego! - zawzięła się dziewczyna. Przewróciłem jeszcze raz lekko oczami, westchnąłem cicho i podjąłęm z nią walkę, skoro stawiała się i tak chciała to załatwić.

- Powiedz - odparłem. Na razie spokojnie, ale pewnie, bezwzględnie, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nina jednak nie poddawała się.

- Nie powiem! - zawołała. Dalej stawiała ostry opór.

- Powiedz! - tym razem krzyknąłem już nieco głośniej i ostrzej.

- Nie powiem! - zawołała Nina, i nagle się zatrzymała, więc i ja to zrobiłem. Konflikt między nami pomału eskalował, ale nadal czułem, że mam jeszcze wszystko pod kontrolą, i miałem już dalszy plan działania.

- Ale jeśli nie dasz mi w końcu spokoju, to... - nie zdążyła dokończyć swojej "groźby", bo chyba zapomniała z kim ma do czynienia i zlekceważyła mnie trochę. Szybkim ruchem zawróciłem, znalazłem się tuż przy niej, wysunąłem swój ostry nóż i przytknąłem jej go do gardła, lekko nacinając delikatną, cienką skórę na jej szyi.

- A ja myślę, że jednak to powiesz - odparłem, po czym zaśmiałem się krótko, ale psychopatycznie, jak to na mnie przystało. Widziałem, że Nina się boi, cała się trzęsie, panikuje, i w ogóle... Przyglądałem się jej i napawałem się tym wszystkim. Miałem kontrolę nad tą sytuacją i nie planowałem też jej nic większego, niebezpiecznego zrobić, planowałem ją tylko nastraszyć, zmusić do zrobienia tego, czego od niej chcę, i zaliczyć kolejną lekcję w jej przemianie, dlatego też się nie obawiałem... Ale nagle w dziewczynie zaszła jakaś dziwna zmiana. Dosłownie na moich oczach. Właśnie z tej przestraszonej sarenki, ofiary, przeistoczyła się ponownie w takiego morderczego drapieżnika... Uśmiechnęła się, przerażająco, psychopatycznie, morderczo, lubieżnie, uśmiechem, o jakiego nie podejrzewałbym jej, tylko prędzej jakiegoś psychopatę, właśnie mojego pokroju...

- Powiem to - powiedziała w końcu Nina. Nieco innym głosem niż wcześniej, głębszym, pewniejszym, ale na razie nie zwracałem na to aż takiej uwagi. Początkowo byłem faktycznie trochę zaskoczony, ale dość szybko jednak wróciłem do siebie i sam również uśmiechnąłem się, podobnie jak i ona. I po chwili z jej ust padły słowa, na które od dłuższej chwili czekałem, i które wszystkiego dopełniły na ten moment.

- Dokonamy morderstwa - powiedziała, a ja powoli skinąłęm jej głową, zgadzając się z nią w ten sposób, bo właśnie o to mi chodziło.

- Razem, znowu. Będzie świetna zabawa! - zawołałem, a wtedy to ona skinęła mi głową. I ruszyliśmy razem, we dwójkę, na nasze kolejne już polowanie. Udało mi się osiągnąć to, czego oczekiwałem, więc byłem zadowolony z tego wszystkiego, i, cóż, poszliśmy po prostu razem mordować.

Continue Reading

You'll Also Like

15.4K 1K 53
Kontynuacja części pierwszej
842 135 27
Tytuł mówi sam za siebie. Miłego czytania!
649 66 14
Odkąd Optimus odleciał na Ziemię zaczęły przybywać więcej transformerów. Został stworzony paramilitarny oddział o nazwie TRF, który ma na celu wyelim...
24.2K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...