Dream Biggest #3 ✔ 18+

By RozaVioletBarlow

8.4K 1.1K 56

PRZED POPRAWKAMI OPIS NIEOFICJALNY: "Dream" to nigdy nie była historia samej Alice, co najwyraźniej widać... More

Wstęp
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Epilog

Rozdział 48

138 16 0
By RozaVioletBarlow

James

– James, mam dosyć. – Stęka, będąca po drugiej stronie słuchawki, Nelly.

Jej głos nigdy nie był tak bezsilny. Mam wrażenie, że znajduje się wręcz na granicy płaczu. Wierzę, że „ma dość", przez co zaczynam się niepokoić, ponieważ nie mam pojęcia, co ma na myśli. Nie pamiętam, by kiedykolwiek była w takim stanie.

– Co się dzieje, Nel? – Zdrabniam jej imię, tak jak zwykle ona zdrabnia nasze.

– Byliśmy umówieni, a jego znowu nie ma. Znalazłam najlepsze miejsce w tym pierdolonym kraju, a jego nie ma! Czekam tu, sama, jak jakiś kołek. Wysłałam mu wiadomość w każde możliwe miejsce, chyba tylko nie pieprzoną pocztą. Dzwoniłam. I nic. Co mi przyszło do głowy, żeby wybrać się tutaj oddzielnie? – Z każdym kolejnym słowem jej bezsilność stopniowo przekształca się we wściekłość.

Wzdycham głośno, opuszkami rozprostowując zmarszczki na czole, powstałe w wyniku grymasu, który pojawił się na mojej twarzy, słysząc wieści naszej menedżerki. Przesuwam palce w dół i wplatam je w brodę.

Słowo „spokojnie" ciśnie mi się na usta, ale wiem, że nie istnieje lepszy zapalnik, dlatego gryzę się w język.

– Nel, nie panikujmy. Może jest w drodze. Wiele rzeczy mogło się zdarzyć. Nie zakładajmy...

– James! Rusz dupę i jedź do niego. – Jej wulgarność i agresywny ton jednoznacznie świadczą o tym, że została doprowadzona do skraju swojej wytrzymałości.

– Chciałem to zaproponować. Sprawdzę to i odezwę się, gdy będę cokolwiek wiedział. W razie czego ty też...

– Jasne. – Przerywa mi po raz kolejny. – Czekam. Jesteśmy w kontakcie.

Alice wybrała się do mamy, zabierając ze sobą Maxa, więc niewiele myśląc po prostu zdejmuję klucze z wieszaka i ruszam do garażu, skąd wyjeżdżam swoim Dodgem. Emocje, które mną rządzą są trudne do opisania. Sprzedałem Nelly śpiewkę, w którą ani ona, ani ja nie wierzymy. „Wiele rzeczy mogło się zdarzyć..." Ciekawy byłby to zbieg okoliczności, że akurat Mike'owi, który ma jechać do kliniki odwykowej, zdarzyły się jakieś „rzeczy".

Nelly tak się postarała. Tyle godzin z nim przegadała. Spędzili razem wiele czasu w ostatnich dniach. Przycisnęła go nawet bardziej niż ja. Postawiła ultimatum. Sprawa naszych koncertów nie ruszyła, ponieważ ona uznała, że musi mieć absolutną pewność, a ja potulnie oddałem jej władzę, sam również nie chcąc podejmować ryzyka, dopóki Mike czegoś nam nie udowodni. Dlatego Nelly znalazła najlepsze i najbardziej poufne miejsce. A jego nie ma...

Scenariusze, które przemykają teraz przez moją głowę są najróżniejsze. Jeśli zastanę go w domu, jestem cholernie ciekaw, co będzie miał mi do powiedzenia.

Docieram do celu. Droga, którą musiałem pokonać, pozwoliła mi odrobinę uspokoić emocje. Mimo wszystko wkładam trochę zbyt wiele energii w zamknięcie drzwi, przez co przykuwam zainteresowane spojrzenia, których zdecydowanie nie chciałem na siebie sprowadzać. Przykładam dłonie bokami do twarzy, wierząc że w jakikolwiek sposób pomoże mi to się ukryć, i czym prędzej przemykam do budynku. Uspokajam się dopiero podczas samotnej jazdy windą.

Udaje mi się dotrzeć na odpowiednie piętro bez mijania się z innymi. Dzwonie dzwonkiem, ale nikt mi nie otwiera. Podejmuję kolejną próbę i pukam do znajomych drzwi, których jednak nie widziałem już od jakiegoś czasu. Jeszcze kilkukrotnie przeplatam ze sobą te czynności, lecz bezskutecznie. Przed odejściem postanawiam po prostu nacisnąć na klamkę, co okazuje się dobrą decyzją, ponieważ drzwi ustępują mi.

Wchodzę do środka, czując jak zalewa mnie nowa fala gniewu. Siedzi sobie w mieszkaniu. Jak gdyby nigdy nic.

– Mike! – wołam, nie potrafiąc powstrzymać agresji.

Pierwsza po drodze jest kuchnia, ale nie zastaję w niej kumpla. Następny jest salon, jednak w nim również pusto i głucho. Dociera do mnie, że w całym mieszkaniu panuje niczym niezmącona cisza, co nagle wywołuje we mnie nowe powody do stresu. Może doszło do włamania?

Dwie pary zamkniętych drzwi. Jedne do sypialni, drugie do łazienki. Decyduję się na tę pierwszą opcję. Nie martwię się tym, że być może wtargnę w jego prywatną przestrzeń. Po prostu wpadam do środka. Oto jest. Leży na środku łóżka, mając wszystko w dupie.

– Mike, kurwa, ruszaj się! – krzyczę, żeby go obudzić.

Brak kompletnej reakcji z jego strony sprawia, że podchodzę do niego i nim potrząsam. Wtedy to widzę. Wiem już. A jednak nie wierzę. Trzęsę nim ciągle, jakbym był w amoku, bo przecież on, kurwa, otworzy oczy. Wołam go, ale mój własny głos jest dla mnie zupełnie obcy, choć przecież słyszałem go tyle razy, podczas koncertów, prób, rozmów. Rozmów z Mikiem. Słyszałem głos mój i jego. Teraz nie ma żadnego. Klepię go po twarzy, jak głupiec, wierząc że to przywróci jego naturalne kolory. Krew zacznie krążyć, policzki zaróżowią się jak po wypiciu dobrego trunku albo zagraniu zajebistego koncertu. Najlepszego w życiu. Usta nabiorą barw, otworzą się i powiedzą coś, cokolwiek, kurwa.

Krążę w tę i z powrotem. Wyrywam sobie włosy z głowy. Opieram się o ścianę i osuwam na podłogę. Resztki zdrowego rozsądku podpowiadają mi, żeby wezwać pogotowie. Nadludzkim wysiłkiem, przewyższającym nawet moje możliwości, mówię o wszystkim, o czym należy powiedzieć. Stare, wyuczone regułki, zakorzenione głęboko we mnie, same opuszczają moje wargi.

Moja głowa wciąż nie bardzo rozumie, co się dzieje. Pojawia się w niej Alice. Alice i The Shrimp. The Shrimp musi grać. Pod wpływem nowych sił, podnoszę się i rzucam do desperackiej próby resuscytacji Mike'a. Przerywa mi dopiero zespół medyków, który stwierdza zgon. Zgon. To słowo rozpierdala mnie od środka.

– Słucham? Zabierzecie go do szpitala, tak? Wyjdzie z tego?

– Proszę pana... Coś tam... Pan pomocy? – Gadają bez sensu, a ja nie potrafię zrozumieć, o co im chodzi. – On nie żyje.

– Jak, kurwa, nie żyje? Nie może nie żyć!

Dwie godziny później wciąż siedzę w samochodzie pod blokiem Mike'a i patrzę na okno wychodzące z jego mieszkania. Czekam, aż się w nim pojawi, ale go nie ma. I nie będzie. Każdy kiedyś odejdzie, tak? Każdy. Śmierć. Możemy być pewni śmierci. W myślach czasami już to przerabiałem. Na co dzień nad tym nie dumam, ale zdarzało się, że się na to przygotowywałem. Na odejście rodziców. Na wsparcie, które będę musiał wtedy dać Marcie. Byłem gotowy. Ale śmierć... śmierć Mike'a? Przecież w mojej głowie mieliśmy siedemdziesiąt lat, siwe włosy i wciąż rozpierdalaliśmy na scenie. Gdzie on jest? Gdzie on, kurwa, jest?

Pustym wzrokiem spoglądam na kartkę, którą znalazłem przy łóżku mojego kumpla i niezupełnie świadomie schowałem do kieszeni.

James, dupku, to pewnie Ty, prawda?

Ktokolwiek by to nie było, przepraszam za ten widok, który pewnie zgotowałem...

Przejdę do sedna: TO NIE WASZA WINA.

To nie było od teraz, to było od zawsze. Moje życie nigdy nie było takie jak powinno. Może wrócę w nowym? Lepszym?

Tak należało postąpić.

Alice, jesteś naszym najlepszym ogniwem. Dzięki za tyle ciężkiej pracy, którą włożyłaś w karierę i za tyle dobra, którym otaczałaś nas prywatnie.

Doug, nie pozwalaj swojemu bezczelnemu ja wychodzić nigdy więcej na światło dzienne. Masz świetną żonę i prawdziwych przyjaciół wokół siebie. Trzymaj się, brachu.

Keith, zawsze lubiłeś zaskakiwać. Bądź takim samym ojcem, jakim jesteś muzykiem, a Twoje dziecko będzie najszczęśliwsze. Dbaj o nie i Jenny.

James... Dzięki, że na swój nieudolny sposób próbowałeś mi pomóc. Jesteś piekielnie zdolny, ale i charakter masz piekielny. Tam też się może spotkamy następnym razem.

Nelly przepraszam, że Cię wystawiłem. Dziękuję za wsparcie, którym byłaś dla mnie w ostatnich dniach...

Dzięki, bracia i siostry. Wspomnijcie czasem na koncertach starego druha. Pamiętajcie zawsze o tym pierwszym i ostatnim wrażeniu, jakie na Was zrobiłem... To, co było pomiędzy nie zawsze było takie, jak chciałem. Przepraszam.

Niech The Shrimp gra po wsze czasy...

Mike

– Sukinsyn – mruczę, ocierając pierwsze łzy...

Pierwsze i nie ostatnie.

Zaczynam pojmować, co się stało... 

Continue Reading

You'll Also Like

253K 12K 35
Aria jest recepcjonistką w ogromnym koncernie. Nic nieznaczącym trybikiem w korporacyjnej machinie. Na firmowej imprezie wpada w oko jednemu z pijany...
367K 10.3K 35
Dwudziestoletnia Laura dostaje zaproszenie do posiadłości pewnego dziedzica fortuny. Czy odważy się i pójdzie? Czy zwykły bal charytatywny przerodzi...
612K 18.4K 38
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
192K 6.2K 45
~ Byliśmy głupcami, którzy nadepnęli na cienki lód, myśląc, że mając siebie, mają wszystko. Szkoda, że rozpalając swoje lodowate serca, zapomnieliśmy...