Immortals girl

By -justi-

77.5K 2.6K 861

Śmierć rodziców nie była niczym przyjemnym, ale co poradzić? Po tym wydarzeniu moje życie obróciło się o 360°... More

Prolog
bohaterowie
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
~Informacja~
BARDZO WAŻNA I Z PEWNOŚCIĄ WYCZEKIWANA INFORMACJA
38
39
40

14

1.8K 68 6
By -justi-

pov: Victoria

Obudziłam się bardzo wcześnie. Nie wiem która była dokładnie godzina, ale obstawiam, że gdzieś około 4 nad ranem.

Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam, że jestem w łóżku, a nie tam, gdzie zasnęłam.

Poczułam ze kaptur już mi praktycznie spadł z głowy, więc szybko go poprawiłam. Wzięłam telefon, który nie wiem, skąd wziął się na szafce obok łóżka.

Mam tylko nadzieję, że Dragon nie widział mojej twarzy, jak mnie przenosił, ani gdy spałam.

Wiecie, że mam pecha? Jeśli nie to już tak. Jak się okazuje, Carl jest, tak zwanym "rannym ptaszkiem", bo właśnie zaczął się kręcić na łóżku.

Szybko odwróciłam się do niego plecami i udawałam, że śpię. Położyłam się tak, żeby wszystko widzieć, ale żeby nie było widać za bardzo mojej twarzy. Oby nic nie widział w nocy, ale znając moje szczęście, wszystko widział.

Gdy przez jakiś czas nie czułam żadnego ruchu, szybko, ale ostrożnie wstałam z łóżka I od razu poszłam do łazienki, po drodze zgarniając potrzebne mi kosmetyki.

Wzięłam szybki prysznic. Wychodząc z kabiny, owinęłam się ręcznikiem. Rozejrzałam się po łazience i przypomniało mi się, że nie wzięłam ubrań. Ale ja jestem głupia. Ugh. No cóż, najpierw się pomaluje i uczesze, a później się ubiorę.

Zrobiłam poranną pielęgnację twarzy i umyłam zęby. Zrobiłam swój codzienny makijaż składający się z korektora, czarnych kresek oraz pomalowanych rzęs i ust.

Gdy skończyłam się malować, wzięłam prostownice i zaczęłam na niej kręcić włosy.

Po około 15 minutach miałam zrobione loki. Nie utrwalałam ich niczym, bo i bez tego mi się utrzymają.

W ręczniku wyszłam z łazienki I poszłam wybrać ubrania. Wzięłam dżinsowe proste spodnie I granatową bluzę z napisem Los Angeles. Wzięłam czystą bieliznę i wróciłam do łazienki, żeby się ubrać.

Gdy bam już ubrana, założyłam kaptur I wyszłam z łazienki.

Wchodząc do pokoju, zobaczyłam Carla, leżącego na łóżku I patrzącego w sufit. Gdy tylko wyczuł moją obecność, spojrzał na mnie I wpatrywał się we mnie.

- Dzień dobry. Nie wiedziałem, że tak wcześnie wstajesz- powiedział, nie odwracając ode mnie wzroku.

- Dobry. Ktoś musi tym idiotom zrobić śniadanie- była to jedyna rzecz, która przyszła mi do głowy.

Teraz będę musiała zrobić im śniadanie. Ugh.

- Pomóc Ci?- zapytał.

- Nie dzięki, nie trzeba- powiedziałam I szybko wyszłam z pokoju.

Na spokojnie zeszłam na dół do kuchni. Otworzyłam lodówkę i stwierdziłam, że zrobię gofry. Wyjęłam wszystkie potrzebne składniki i zaczęłam robić śniadanie.

Podczas robienia podśpiewywałam sobie jedną z moich ulubionych piosenek. 

Tak się w to wkręciłam, że nie zauważyłam, że w kuchni ktoś jest. Zorientowałam się dopiero gdy skończyłam piosenkę i usłyszałam brawa.

Szybko się obróciłam i zobaczyłam Dragona opierającego się o framugę drzwi. Super.

- Ślicznie śpiewasz, to twoja piosenka?- pochwalił mnie i zapytał.

- Yyy nie. To piosenka Strangers- powiedziałam szybko.

- Ale ty ją zaśpiewałaś lepiej- powiedział, uważnie przyglądając się, jak robię gofry.

- Ale nie jest moja- powiedziałam, chyba zbyt chamsko niż chciałam.

Chyba zrozumiał, że nie mam zamiaru z nim rozmawiać, bo więcej się nie odezwał, tylko mi się przyglądał.

Gdy ostatnia porcja już się robiła, pokroiłam owoce i wyjąłem z lodówki bitą śmietanę i postawiłam na blacie. Po skończeniu, postawiłam talerz z jedzeniem na środki blatu i umyłam ręce.

- ŚNIADANIE!- krzyknęłam na cały dom.

Chwilę później już było słychać stado stóp zbiegających ze schodów.

Usiadłam przy wyspie dwa miejsca od Dragona. Uznałam, że to miejsce będzie najlepsze, bo gdybym usiadła naprzeciwko, na pewno zobaczyłby moją twarz.

Pomiędzy nami usiadł Peter, z czego bardzo się cieszyłam. Tylko jemu nie miałam za złe wydarzeń z przeszłości. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy i można powiedzieć, że nawet zaprzyjaźniliśmy się ze sobą.

Wszyscy wzięli się za jedzenie, tylko ja siedziałam wpatrzona w blat. Poczułam, szturchniecie w bok, więc popatrzyłam na Petera. Ten zaś pokazał, że mam spojrzeć przed siebie.

Podniosłam wzrok i napotkałam się ze wściekłym spojrzeniem mojego brata.

- Czemu nie jesz?- zapytał I podniósł brew do góry.

- Nigdy nie jem śniadania- powiedziałam obojętnie.

Wszystkie rozmowy ucichły i wszystkie pary oczy były skierowane na naszą dwójkę.

- Ty nigdy nic nie jesz- powiedział.

- Jem.

- Kiedy ostatnio zjadłaś normalny posiłek?- zapytał I przychylił głowę w bok.

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknęłam, bo przypomniało mi się, że ostatnie co jadłam to były lody i jabłko na śniadanie poprzedniego dnia.

- No właśnie- powiedział I spojrzał na mnie troskliwie. - Jedz.

- Zjem, jak będę głodna- powiedziałam pewnie.

- Vici- powiedział groźnie.

- Justin- powiedziałam takim samym tonem, na co usłyszałam, ciche parsknięcie śmiechem, na końcu stołu. Był to chyba Eric.

Justin zaczyna mnie już irytować, nie będzie mi mówił co mam robić.

- Masz zjeść- powiedział pewnie.

- Nie jestem głodna- warknęłam.

- Trudno, masz zjeść.

- Nie będziesz mi mówił co mam robić. Nie jesteś nikim dla mnie ważnym- warknęłam I wstałam od stołu.

Szybko weszłam na górę do mojego pokoju i mocno trzasnęłam drzwiami. Zamknęłam je na klucz I zsunęłam się po nich na ziemię.

Może trochę przesadziłam, w końcu to mój brat... Nie powinnam była tego mówić. Wiem, że się stara, ale nie potrafię mu wszystkiego wybaczyć.

To przez niego i chłopaków nie potrafię normalnie jeść, a tym bardziej w ich towarzystwie. Starałam się, próbowałam jeść normalnie, ale nie potrafię.

Przez pierwszy rok moi przyjaciele pilnowali mnie, żebym zjadła chociaż jeden normalny posiłek w ciągu dnia. Z czasem stało się to dla mnie normalne i zaczęłam akceptować siebie, ale przez powrót tutaj, do nich po prostu nie potrafię.

Poczułam, jak moje policzki robią się mokre od łez. Szybko je wytarłam, nie patrząc nawet na to, że jestem pomalowana.

Obiecałam sobie ze nie będę przez nich płakać, a co robię teraz? Płacze. Jak zwykłe beznadziejne dziecko, którym byłam trzy lata temu.

Zasłoniłam twarz rękoma I jeszcze bardziej się rozpłakałam. Z moich ust wydobył się cichy szloch.

Siedziałam na podłodze przy drzwiach, płacząc tak samo jak przed ucieczką, chociaż obiecałam sobie, że więcej tego nie zrobię.

Chcę, żeby Chłopacy już tu byli, a zwłaszcza Alex. On zawsze wiedział jak mnie pocieszyć lub odgonić moje myśli od jakiegoś tematu. Pomógł mi się pozbierać po ucieczce od brata I po śmierci Harry'ego.

Jest moim najlepszym przyjacielem, można powiedzieć, że jest taką moją przyjaciółką, z którą mogę porozmawiać o wszystkim, nie bojąc się, że mnie wyśmieje lub zostawi.

Wstałam z podłogi I udałam się do łazienki. Z szafki nad zlewem wyjęłam moją kosmetyczkę. Wyjęłam z niej ostrze. Wiem, że nie powinnam tego robić i obiecałam to chłopakom, ale już dłużej nie wytrzymam..

Przyłożyłam ostrze do skóry na nadgarstku i je przeciągnęłam. Poczułam przyjemny ból, a kilka chwil później zaczęła lecieć krew.

Patrzyłam na to wyprana z jakichkolwiek emocji. Włożyłam nadgarstek pod strumień zimnej wody i wyjęłam bandaż.

Zdezynfekowałam ranę i zawinęłam ją w bandaż.

Wróciłam do pokoju, po płyn micelarny. Zmyłam rozmazany makijaż i zrobiłam nowy.

Wyszłam z łazienki I podeszłam do mojej toaletki, by odłożyć kosmetyki i założyć jakąś biżuterię.

Zmieniłam kolczyki na gwiazdki, księżyce i słońca a na szyję założyłam łańcuszek z literką H. Dostałam go od Harry'ego, on miał z literką V.

Na nadgarstek założyłam złotą bransoletkę z przywieszką pistoletem.

Wstałam z miejsca I podeszłam do łóżka, obok którego leżał moi telefon i zobaczyłam kilka wiadomości. Weszłam w pierwszą konwersację, czyli z Maxem.

Od: Maxiu
Będę za jakieś 10 minut

Napisał to pięć minut temu, czyli nie mam zbyt dużo czasu. Weszłam w następną i zobaczyłam kilka wiadomości od Chrisa.

Od: Christianek
Bracia powinni być około południa bo lot się trochę wydłużył

Mam nadzieję że wszystko jest w porządku

Odpisz jak zobaczysz

Ja
Eh.. No okey

Wszystko jest w porządku trzymam się jakoś

Christianek
Cieszę się

Mam nadzieję że zjadłaś śniadanie 😑

Ja
Oczywiście że zjadłam w końcu to ja je robiłam 😙

Nie mogłam mu napisać prawdy, bo rzucił by wszystko i tu przyjechał, a nie może tego zrobić, bo musi załatwić jeszcze kilka spraw.

Zobaczyłam, że Peter też coś pisał, więc weszłam żeby zobaczyć co

Od: Peter
Wszystko w porządku?

Martwię się

Czemu nic nie jesz?

Odpisz

Proszę..

I tu się skończyło. On chyba serio się martwił albo ktoś mu kazał sprawdzić, czy żyje, żeby wiedzieć, czy mają już spokój.

Schowałam telefon do kieszeni I poszłam do szafy po buty. Wzięłam czarne skórzane buty, można powiedzieć, że były to glany tylko że nie były takie ciężkie.

Założyłam je I zaciągnęłam rękaw bluzy, żeby nie było nic widać.

Wyszłam z pokoju i po cichu zeszłam na dół. Usłyszałam rozmowę, więc na chwilę stanęłam w miejscu, by się w nią wsłuchać.

- Ona mi nigdy nie wybaczy!- krzyknął zrozpaczony Justin.

- O co tak w ogóle poszło?- zapytał jeden ze skorpionów.

- Znęcaliśmy się nad nią I dlatego uciekła- wyjaśnił Oliver.

- Co ona wam zrobiła, że tak ją traktowaliście?- zapytał poważnie Dragon.

- W tym rzecz, że nic- powiedział cicho Peter.

- Bardzo tego żałuję i cieszę się, że z nami mieszka, ale nie mogę żyć, z tym że wciąż mi nie wybaczyła. Zrobię wszystko, żeby ją odzyskać- ostatnie zdanie powiedział strasznie poważnie.

Zadzwonił dzwonek do drzwi, więc szybko poszłam je otworzyć. Za drzwiami stał uśmiechnięty Max. Przepchnęłam się obok niego i skierowałam się do auta.

- Vici- zawołał Justin, ale to zignorowałam i wysiadłam do auta.

Chwilę później uczynił to również Max. Odpalił silnik i pojechał w stronę hangaru.

- Co się stało- zapytał w końcu.

Spojrzałam na niego przez chwilę i z powrotem wbiłam swój wzrok w przednią szybę.

- Powiedziałam mu ze nie jest dla mnie nikim ważnym- powiedziałam cicho.

- A jest to prawda?

- Nie wiem- powiedziałam I pociągnęłam nosem.

- Co takiego zrobił, ze się tak wkurzyłaś?- zapytał, a ja zaczęłam się zastanawiać, skąd on wie, że się wkurzyłam.

- Zapytał, czemu nie jem, a jak odpowiedziałam, że nigdy nie jem śniadania, to stwierdził, że nic nie jem i kazał mi zjeść, to mu odpowiedziałam, że nie będzie mi mówił co mam robić, bo nie jest nikim dla mnie ważnym- powiedziałam w skrócie, co się wydarzyło.

- Nie zjadłaś śniadania?- zapytał I spojrzał na mnie z uniesioną brwią.

- Mhm- przytaknęłam cicho.

Westchnął I wrócił wzrokiem na jezdnie.

- Vici- zaczął- obiecałaś..

- Wiem, ale nie byłam głodna- powiedziałam.

- Nie ważne, że nie byłaś głodna. Powinnaś zjeść chociaż jeden porządny posiłek. Obiadu wiem, że nie zjesz porządnego, a na kolację zjesz pewnie serek- powiedział zmartwiony.

- Wiem- powiedziałam I spuściłam wzrok.

Max położył mi rękę na udzie i zaczął je lekko gładzić.

- Mogę się założyć, że odkąd tu jesteś, nie zjadłaś prawie żadnego normalnego posiłku- powiedział pewnie.

- Wygrałbyś- przyznałam cicho.

- Vi- ścisnął uspokajająco moje udo- jak nie chcesz, żebyśmy znowu cię pilnowali na każdym kroku, to musisz zacząć jeść.

- Wiem, ale..

- Nie ma, ale Vi. Martwię się o ciebie, nie chce, żebyś musiała znowu przez to przechodzić- powiedział smutno.

Położyłam swoją rękę na jego i na niego spojrzałam.

- Nie musisz się martwić, serio. Wszystko jest w porządku- posłałam mu lekki uśmiech- na razie- dodałam.

On chyba tego nie usłyszał albo udawał, że nie słyszał, bo resztę drogi się do siebie nie odzywaliśmy.

Gdy dojechaliśmy do hangaru, wysiadłam z auta I poszłam po jakieś auto, a Max został i czekał na mnie przed wjazdem. Mam dzisiaj kiepski humor wiec potrzebuje trochę adrenaliny.

Zamiast auta zdecydowałam się na czarną Yamahę YZF R125. To jeden z moich ulubionych motorów.

Wzięłam czarny kask, plecak i wsiadłam na maszynę. Wyjechałam na zewnątrz i zamknęłam hangar. Max stał oparty o samochód.

Gdy usłyszał, że wyjeżdżam, od razu na mnie spojrzał.

- Ej! Ja też chcę motor- powiedział oburzony.

- Trzymaj- podałam mu klucze z hangaru- weź se coś, ale pamiętaj, nie mamy całego dnia.

- Mówisz serio?- zapytał zdziwiony.

- Rusz się, bo zaraz zmienię zdanie- powiedziałam, a on od razu podszedł wybrać motor.

Niecałe pięć minut później wyjechał Max na takim samym motorze co ja tylko ze złotymi felgami.

- Świetny wybór- mówię i zakładam kask.

Gdy Max schował swoje auto, pojechaliśmy, do szkoły. Mieliśmy 30 minut, a znając nas, będziemy tam w 10.

Wjeżdżając na parking, zrobiliśmy jeden z naszych małych popisowych numerów, czyli wjechaliśmy na tylnym kole i obróciliśmy się o 360°, a następnie z piskiem opon zaparkowaliśmy.

Wszyscy na nas patrzyli z otwartymi buziami, a mój brat to dopiero miał minę, jakby co najmniej kosmitę zobaczył.

- A jak tam z Dragonem?- zapytał Max gdy już zeszliśmy z motorów i powoli zmierzaliśmy w kierunku wejścia.

- Nie jest źle- mówię. - Chyba..

- Chyba?- pyta z uniesionymi brwiami, na co parsknęłam śmiechem.

- Tak, chyba.

- No okey, mam tylko nadzieję, że gdy będzie się coś działo, od razu mi powiesz- powiedział poważnie I zagroził mi palcem.

Zaśmiałam się krótko, ale przytaknęłam.

- Choć na palarnie- powiedział I pociągnął mnie w stronę wcześniej wspomnianego miejsca.

Gdy weszliśmy, osoby przebywające w środku od razu na nas spojrzały. Przeważała tu płeć męska, wiec to chyba niecodzienny widok widzieć, jak przychodzi tutaj dziewczyna i to w dodatku Hood.

Usiedliśmy na schodach wśród Immortals. Nikt oprócz Maxa nie wiedział, kim jestem, więc dziwnie na nas patrzyli.

Nieśmiertelnym chyba wcale nie przeszkadzała moja obecność, bo wszyscy miło mnie przywitali.

Wyjęłam swojego e-papierosa i zaciągnęłam się. W szkole jakoś lepiej mi się pali takie niż zwykłe.

- Daj- powiedział Max I wyciągnął w moją stronę rękę.

Podałam mu przedmiot i patrzyłam, jak się zaciąga. Zaczął kaszleć, a ja się zaśmiałam. Wszyscy, z którymi siedzieliśmy, na nas spojrzeli.

- Ile masz?- zapytał Max gdy się już trochę ogarnął.

Wzruszyłam ramionami i odebrałam od niego swoją własność. Zaciągnęłam się i wypuściłam dym prosto na jego twarz. Często tak robimy, żeby zrobić sobie na złość.

- Też chcę- powiedział Tom I wyjął z mojej ręki e-papierosa.

Zaciągnął się, ale w przeciwieństwie do mojego przyjaciela nie zakrztusił się.

Przez te kilka minut zdążyłam poznać Hazza I Sama. Należą oni do naszej paczki, ale nie było ich wczoraj w szkole.

Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy udali się do wejścia do szkoły I rozeszli się do swoich klas.

Jak się okazało, Sam chodził ze mną do klasy, ale był o rok starszy, bo zrobił sobie rok przerwy w nauce.

Sam to wysoki wysportowany brunet z afro. Ma ciemniejszą karnację, która podkreśla jego ciemnoniebieskie oczy. Ma piegi, a gdy się uśmiecha, robią mu się urocze dołeczki w policzkach. Z wyglądu jest bardzo podobny do Dylana i myślę, że z charakteru też.

Do klasy doszliśmy jakieś pięć minut po dzwonku. Mamy teraz lekcje języka hiszpańskiego, z którego szczerze mówiąc, jestem naprawdę dobra.

Weszliśmy do klasy i grzecznie przeprosiliśmy za spóźnienie. Usiadłam w ostatniej ławce I wyjęłam zeszyt oraz książkę, którą po drodze wzięłam z szafki.

Zapisałam temat i starłam się słuchać nauczycielki, ale ktoś mi w tym przeszkodził, szturchając mnie w bok.

Z uniesioną brwią spojrzałam na osobę, która mi przeszkodziła. Był to jeden z tych luźnych osób w klasie, z którymi zawsze dało się porozmawiać.

Dał mi karteczkę i pokazał ruchem głowy, od kogo jest. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy dowiedziałam się, że jest ona od Petera.

Wzięłam karteczkę i wyjęłam telefon. Miałam kilka nieprzeczytanych wiadomości od Petera.

Peter
Napisz chociaż czy wszystko jest w porządku

Skąd masz taki motor

Dasz się przejechać?

Palisz?

Pytam bo byłaś na palarni

Od kiedy zadajesz się z takim towarzystwem

Czemu nie odpisujesz?

Ja
Sorki nie czułam że coś mi przyszło

Pogadamy na przerwie

Peter
Okey

Będę czekać przy twojej szafce

Przeczytałam i odłożyłam telefon na ławkę. Otworzyłam karteczkę, by zobaczyć, co na niej napisał. Było tam napisane, że się o mnie martwi i czemu nie odpisuje na wiadomości.

Poskładałam ją z powrotem i wrzuciłam ją do torby.

Do końca lekcji nie działo się nic. Gdy zadzwonił dzwonek, spakowałam swoje rzeczy I wyszłam z sali.

Poszłam do mojej szafki. Peter tak jak napisał, czekał na mnie przy niej.

Gdy tylko mnie zobaczył, podszedł do mnie i przytulił. Na początku nie wiedziałam za bardzo co się tak właściwie dzieje, ale po chwili oddałam uścisk.

- Martwiłem się o ciebie- powiedział, odsuwając się ode mnie- nigdy więcej mi tego nie rób, proszę...

- Mhm- on się serio martwił o mnie.

To dziwne, że mimo mojego wyjazdu, mu i tak na mnie zależy.

- Chodź- powiedział I pociągnął mnie za rękę do łazienki.

Zajrzał do każdej kabiny, sprawdzając, czy na pewno jesteśmy sami.

______________________________

Dzisiaj znowu kończę w nietypowy dla mnie sposób

Miłego!

-justi-

Continue Reading

You'll Also Like

113K 3.9K 45
Życie w Brighton School, szkole dla bogatych i rozpuszczonych dzieciaków, dla których każdy dzień to pokaz mody i luksusowych przyjemności. Valentine...
25.2K 2.5K 14
(okładka ulegnie zmianie) 16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochro...
93.6K 1.5K 39
17 letnia Megan Smith jest spokojną dziewczyną. Miała chłopaka z ktorym nie ma dobrych wspomnień. Jej rodzice kłócą się dzień w dzień i dziewczyna ma...
Stranger By Milenaa

Teen Fiction

19.1K 557 18
Siedemnastoletnia Kelly poznaje atrakcyjnego przyjaciela sowich braci. Jedngo jego charakter odrzuca ją od niego. Wraz ze swoim rodzeństwem i przyjac...