Mroczna Bohaterka x Camren

By Martyna-24-

46.1K 4.7K 389

"Mroczna Bohaterka" to książka Abigail Gibbs. Zmieniona na wersję Camren. Mam nadzieję, że spodoba wam się ta... More

JEDEN
Dwa
Trzy
Cztery
Pięć
Sześć
Siedem
Osiem
Dziewięć
Dziesięć
Jedenaście
Dwanaście
Trzynaście
Czternaście
Piętnaście
Szesnaście
Siedemnaście
Osiemnaście
Dziewiętnaście
Dwadzieścia
Dwadzieścia Jeden
Dwadzieścia Dwa
Dwadzieścia Trzy
Dwadzieścia Cztery
Dwadzieścia Pięć
Dwadzieścia Sześć
Dwadzieścia Siedem
Dwadzieścia Osiem
Dwadzieścia Dziewięć
Trzydzieści
Trzydzieści Jeden
Trzydzieści Dwa
Trzydzieści Trzy
Trzydzieści Cztery
Trzydzieści Pięć
Trzydzieści Sześć
Trzydzieści Siedem
Trzydzieści Osiem
Trzydzieści Dziewięć
Czterdzieści
Czterdzieści Jeden
Czterdzieści Dwa
Czterdzieści Trzy
Czterdzieści Cztery
Czterdzieści Pięć
Czterdzieści Sześć
Czterdzieści Siedem
Czterdzieści Osiem
Czterdzieści Dziewięć
Pięćdziesiąt
Pięćdziesiąt Jeden
Pięćdziesiąt Dwa
Pięćdziesiąt Trzy
Pięćdziesiąt Cztery
Pięćdziesiąt Pięć
Pięćdziesiąt Sześć
Pięćdziesiąt Siedem
Pięćdziesiąt Osiem
Pięćdziesiąt Dziewięć
Sześćdziesiąt
Sześćdziesiąt Jeden
Sześćdziesiąt Dwa
Sześćdziesiąt Trzy
Druga Część
Jesienna Róża
Rozdział Pierwszy
Rozdział Drugi
Rozdział Trzeci
Rozdział Czwarty
Rozdział Piąty
Rozdział Szósty
Rozdział Siódmy
Rozdział Ósmy
Rozdział Dziewiąty
Rozdział Dziesiąty
Rozdział Jedenasty
Rozdział Dwunasty
Rozdział Trzynasty
Rozdział Czternasty
Rozdział Piętnasty
Rozdział Szesnasty
Rozdział Siedemnasty
Rozdział Osiemnasty
Rozdział Dziewiętnasty
Rozdział Dwudziesty
Rozdział Dwudziesty Pierwszy
Rozdział Dwudziesty Drugi
Rozdział Dwudziesty Trzeci
Rozdział Dwudziesty Czwarty
Rozdział Dwudziesty Piąty
Rozdział Dwudziesty Szósty
Rozdział Dwudziesty Ósmy
Rozdział Dwudziesty Dziewiąty

Rozdział dwudziesty siódmy

71 8 0
By Martyna-24-

Jesienna Róża

Obudziłam się pośród zapachu ogrodu, który otaczał letni dom babci. Wciąż leżąc pod przykryciem, przewróciłam się na plecy i odetchnęłam głęboko świeżym, wilgotnym powietrzem.

Było cudownie: światło i promienie słońca ogrzewające pościel.

Dopiero przy trzecim wdechu dotarło do mnie, że nie ma przecież powodu, by mój pokój pachniał wiosennym dniem. Gdy usiadłam i otworzyłam oczy, aż zaparło mi dech. Absolutnie każdy skrawek przestrzeni w moim pokoju zajmowały stosy prezentów, a na samym jego środku stał kolosalny bukiet czerwonych róż.

Spojrzałam na stojący przy łóżku budzik. Nim miałam szansę dojrzeć cyferblat, musiałam odsunąć przesłaniający go wielki bukiet tulipanów. Kiedy to zrobiłam, okazało się, że dochodzi już dziesiąta.

Usłyszałam zaraz nieodłączne odgłosy poranka: krzątaninę w kuchni, niski szum suszarki dobiegający z sypialni rodziców i rozmowy stojących na zewnątrz Athanów. Zrzuciłam z siebie pościel i poczłapałam w stronę róż. Do brzegu wazonu przymocowano dwie karteczki. Pierwsza ozdobiona była rysunkami balonów i tortu urodzinowego, a na jej odwrocie zapisana była wiadomość:

Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że wyczarowałem sobie drogę do Twojego serca

Wszystkiego najlepszego, ściskam cię mocno

Fallon

Dupek! Jak mógł pomyśleć, że wystarczy mi wysłać kwiaty, żebym mu darowała! Sięgnęłam teraz po drugi liścik. Przeczytałam i zaraz na nowo zapłonęłam furią.

Nigdy więcej nie obrażaj mnie w taki sposób. To bolało. Gdyby zależało to ode mnie, powiedziałbym ci wszystko wiele tygodni temu. Ale nie zależy.

J.K.M. Książę Fallon

A co z moim bólem i poczuciem bycia okłamywaną?! Z utrzymywaniem mnie w niewiedzy, jakbym była małym dzieckiem?!

Podeszłam do kolejnego bukietu, mieszanki róż i goździków w odcieniach gaszonego złota i ciepłej żółci otoczonej liśćmi paproci. Kwiaty były od Edmunda. Dołączył do nich ozdobną kartkę oraz kilka prezentów, w tym – wykonane z drewna pudełko na buty. Wewnątrz znalazłam parę przepięknych pantofli z jedwabiu zdobionych barwionym szkłem. Były idealne do noszenia z suknią balową, ale nie potrafiłam się nie roześmiać, widząc, że Edmund wybrał wzór prawie pozbawiony obcasa. Następna była doniczka wypełniona kwiatami o białych płatkach i żółtych sercach, które kształtem przypominały maleńkie gramofony. Zdawały się z największym trudem trzymać bluszczopodobnych cienkich łodyżek uginających się tuż ponad krawędzią mojego biurka. 

Schyliłam się i sięgnęłam po liścik, z którego wynikało, że przysłała je rodzina Mortheno. Był to powój i, jak się dowiedziałam, symbolizował postawę pokornej wytrwałości. Nachyliłam się ku nieco lepkim roślinom i zanurzyłam nos w kwiatach. Z zachwytem patrzyłam też na spiralne, posplatane ze sobą łodygi.

Podeszłam teraz do najjaśniejszego z bukietów: wysokich żółtych róż w przezroczystym wazonie przysłanych przez księcia i księżną Victorii. Obok stał kosz pełen smakołyków, głównie owoców i czekolady. Całość owinięto liliową folią, a przysmaki ułożone były na lnie i złotej, pięknie zdobionej tkaninie. Podejrzewałam, że wzór może zawierać herb, ale nie śmiałam uszkodzić misternego papierowo-materiałowego origami. Obok były także ręczniki, na których wyhaftowano moje inicjały.

Największy ze wszystkich bukietów był różaną aranżacją odwzorowującą mój książęcy herb. Składał się z kwiatów czerwonych i złotych, którym mocą magii nadano wygląd zwiędłych. Do tego jeszcze imitacja Dotyku Śmierci – miło, że ktoś pomyślał, iż w domu są również ludzie. Całość była tak ciężka, że nie mogłam podnieść jej bez użycia magii. Zajęło mi też dłuższą chwilę, nim znalazłam dołączoną do prezentu kopertę. Była zapieczętowana woskiem, w którym odciśnięto herb rodu Atheneów, a wewnątrz znalazłam odręcznie napisany list. Życzono mi w nim wszystkiego najlepszego i zapraszano nieoficjalnie do zajęcia miejsca w radzie. Myślałam, że kwiaty i wiadomość są od całej rodziny królewskiej, ale wtedy przyjrzałam się podpisowi. Wyglądało na to, że złożył go własnoręcznie sam król.

– Bogowie tej ziemi – wyszeptałam w końcu, cofając się o krok. Wiedziałam, że jest tradycją Mędrców zasypywać dziewczyny kwiatami przy okazji ważnych rocznic, ale nawet ja byłam zdumiona tym, od ilu osób je dostałam. Lawirując pomiędzy kolejnymi wazonami, nie mogłam się nadziwić, skąd książęta Mediolanu i Brytanii czy wicehrabia Bawarii wiedzieli, dokąd w ogóle je wysłać, a także – jak poradzić sobie z rygorystyczną ochroną, jaką mnie otoczono. Odpowiedź poznałam, natrafiwszy na orchideę przysłaną przez ambasadę Mędrców w Londynie. Listów i kwiatów było jednak więcej: od dyrektorki St. Saphire, od nauczycieli, od dawnych szkolnych kolegów, a także – od przyjaciółki, która wciąż była ze mną. Jo posłała mi naszyjnik i pojedynczą szklistoróżową różę.

Dotarłam w końcu do stosu prezentów od ludzi. Cóż, te były znacznie bardziej prozaiczne: pełno było tu tanich kosmetyków i zestawów do makijażu oraz kartek na „słodką szesnastkę" przysłanych przez jakieś ciotki i jakichś wujów od strony mamy, o których istnieniu nawet nie miałam pojęcia.

Z głębokim westchnieniem opadłam na łóżko. Sama nie wiedziałam, co myśleć. Z jednej strony byłam wciąż zła i roztrzęsiona po tym, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru. Z drugiej – czułam zawód. Okłamał mnie. Dlaczego? Dlaczego nie mógł od razu mi powiedzieć, że jest tu z powodu Extermino? To nie miało sensu, a do tego – nie licząc podejrzenia, że to rozłamowcy odpowiadają za śmierć mojej babci – nie potrafiłam zrozumieć, co to wszystko może mieć z nią wspólnego. Lepsze już jednak to niż bycie okłamywaną.

Moją uwagę zwróciły teraz różowe tulipany stojące na stoliku przy łóżku. Biały wazon, w którym je umieszczono, przewiązany był wstążką o kolorze równie szokującym jak same kwiaty. Wsunięto pod niego kartkę, teraz lekko wilgotną i noszącą odcisk spodu wazonu.

Sięgnęłam po nią i ją otworzyłam. Poczułam rozczarowanie na widok nagłówka „Dla naszej córki". Liścik napisał odręcznie mój ojciec, ale podpisali się pod nim oboje.

Odrzuciłam kartkę na poduszkę, a rozdartej na dwoje kopercie dałam spaść na podłogę. Dzięki odrobinie magii już po dziesięciu minutach nadawałam się do pokazania ludziom. Podążyłam teraz za moim nosem i ruszyłam do kuchni. Zastałam tam ojca, który właśnie nakładał na talerze jajecznicę. Czekała też na mnie mieszanka pomidorów i czegoś jeszcze. O ile w moim pokoju, pełnym kwiatowych wzorów i perkalu, wcale to nie raziło, o tyle nowoczesna w wystroju kuchnia wyglądała dość dziwacznie cała zastawiona świeżymi ciętymi kwiatami. A było ich naprawdę mnóstwo. Wyglądało to tak, jakby tata urządził żniwa na wszystkich bez wyjątku kwiatach, które mimo listopadowego chłodu trzymały się jeszcze w ogrodzie. Ich zapach w połączeniu z aromatami kuchni dawał niesamowity efekt. Było bosko i postanowiłam od razu mu o tym powiedzieć.

Zsuwając patelnię z ognia, poruszył parokrotnie głową. Był wyraźnie zaskoczony, że to ja zainicjowałam rozmowę.

– Wszystkiego najlepszego – zaczął trochę niezgrabnie, by zaraz skupić się znów na gotowaniu.

– Mama jeszcze się szykuje, więc pomyślałem, że zanim zejdzie, może zajmiemy się razem prezentami.

– Jasne – odpowiedziałam powoli. Zaczęłam jeść, przyglądając mu się. Tata był nerwową osobą, ale z reguły pamiętał o dobrych manierach na tyle, by do swoich rozmówców nie odwracać się plecami.

– Wiesz... ta dziewczyna, Mortheno, mówiła mi, że wczoraj trochę się pokłóciłaś z księciem.

Ach, więc to o to chodzi. Nie mieliśmy z ojcem zwyczaju otwierania się przed sobą, a ja nie zamierzałam zaczynać teraz, gdy uwolnienie się od domu było w zasięgu ręki.

Odrobinę. Wszystko będzie dobrze. Nadal wybieram się do Athenei.

– Czyli wszystko w porządku? Nie trzeba ci pudełka lodów i pogaduchów z przyjaciółką?

– Nie, po co? Jestem w kapitalnym nastroju – skłamałam.

Wymijająco wzruszył ramionami i wysypał na patelnię plastry kiełbasy. Zastygłam w bezruchu z widelcem w pół drogi do ust. Czekałam, co odpowie. Gdy w końcu to zrobił, upuściłam sztuciec na blat.

– Książę zajrzał tu dziś rano.

– Co?!

Tata przykręcił gaz pod patelnią, po czym usiadł na stołku naprzeciw mnie. Rzadko kiedy bywaliśmy tak blisko siebie. Wyjątek stanowiło odświętne przytulenie, ale wtedy nasze spojrzenia nie miały szansy się spotkać. Patrząc teraz na niego, po raz pierwszy zorientowałam się, jak bardzo jego oczy podobne są do moich.

– Po pierwsze chciał, żebym dał ci to. – Wyciągnął z kieszeni niewielkie puzderko, z tych, w których z reguły trzyma się pierścionki. Gdy brałam je z jego rąk, czułam, jak staje mi serce. Tata spojrzeniem dodał mi otuchy, gdy rozsuwałam dwie połówki opakowania.

W środku był solidny pozłacany łańcuszek przetykany paciorkami z kamieni szlachetnych i małymi wisiorami. Gdy uniosłam go pod światło, zauważyłam, że powierzchnia klejnotów nie jest gładka – wyryto w nich herby licznych rodzin, w tym także mojej i samych Atheneów. Niewiarygodna jubilerska precyzja, kamyki były przecież bardzo małe. Takich miniaturowych dzieł sztuki nie można zaliczyć do tanich. Kontrastowały z nimi raczej tandetnie wyglądające wisiory (miniatura Big Bena, pasiasta deska surfingowa, liść klonowy, plastikowy kuc z Dartmoor, flaga hrabstwa Devon). Choć jednak wyglądały jak zgarnięte z kramu przy plaży, dla mnie znaczyły i warte były więcej niż wszystkie klejnoty świata. Najbardziej zainteresowało mnie duże złote „R". Wygrawerowano na nim od tyłu maleńkimi, ledwie widzialnymi literami moje pełne imię i nazwisko wraz z tytułem.

Trzymałam w dłoni bransoletkę talizman. Talizman zrobiony specjalnie dla mnie.

– Wow. – Tylko tyle potrafiłam powiedzieć. Tata pomógł mi zaraz zapiąć łańcuszek na nadgarstku.

Bransoletka pasowała w sam raz, delikatnie zsuwając się tylko do nasady dłoni. Oglądałam ją teraz z autentycznym podziwem.

– Po drugie... – kontynuował tata, przywołując mnie z powrotem do rzeczywistości – poprosił mnie o zgodę na, sam to tak ujął: „staranie się o ciebie".

Moje tęczówki momentalnie zrobiły się różowe i przypuszczalnie stałam się tak samo czerwona jak pomidory na talerzu.

– Zgodziłem się. Widać od razu, że szaleje za tobą. Ty za nim zresztą też, jeśli można o tym wnioskować z tego, o ile znośniejsza się stałaś. Mamy dwudziesty pierwszy wiek: jesteś kobietą i księżną, masz szesnaście lat i możesz już decydować o swoim życiu. Sama możesz teraz przejąć ster – babcia tak cię wychowywała, żebyś była na to gotowa.

Byłam zaskoczona jego suchym tonem. Nie będzie ojcowskiego wykładu na temat chłopców? Żadnej przestrogi przed niebezpieczeństwami świata dorosłych?

Pokręciłam lekko głową i uniosłam ramiona, jakby chcąc powiedzieć: „...no i?".

– Jednak mama i ja obawiamy się, że to ostatni gwóźdź do trumny. Wyjedziesz do Athenei, będziesz tam księżną, a my... trafimy na boczny tor.

Gdy mówił, drżała mu dolna warga. Starałam się patrzeć wszędzie tylko nie na niego, ale nie potrafiłam na dłużej oderwać od niego wzroku. Wyglądał teraz jak chłopiec, który się zgubił. Czekał na moje słowa, świdrując mnie proszącym spojrzeniem. Jednocześnie całym ciężarem napierał na stołek, zupełnie jakby się bał, że zapomni, jak się na nim siedzi.

– Możecie mnie odwiedzać – zaczęłam niepewnie.

– Nie – odpowiedział stanowczym tonem. W tej samej chwili do kuchni weszła moja matka.

– Nie będziesz własnego ojca narażać na traumatyczne przeżycia. To ty będziesz odwiedzać nas, kiedy tylko nie będą cię tam potrzebować.

W pierwszej chwili chciałam zaprotestować. Powiedzieć, że przecież w grę może też wchodzić szkoła. No a poza tym kwestie bezpieczeństwa i zainteresowania prasy, jeśli mój związek z Fallonem przestanie być tajemnicą. Kolejne spojrzenie na ojca sprawiło jednak, że nawet nie próbowałam tych argumentów. Nie mogłam mu tego zrobić, nie mogłam zmuszać go, by odwiedzał mnie w ojczyźnie mojego ludu. On po prostu nie był jednym z nas.

Postaram się – powiedziałam w końcu chłodno i wróciłam do jedzenia.

– Uznaliśmy, szukając dużego prezentu dla ciebie, że lepiej tym razem wybrać coś praktycznego – odezwała się moja matka tak samo chłodnym tonem. – Zamówiliśmy dla ciebie trochę rzeczy, które będziesz mogła zabrać do Athenei. Są szyte na miarę. Innymi prezentami, które dla ciebie mamy, możemy się zająć później.

– Tak – potwierdził słabym głosem mój ojciec, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że kuchnię wypełnia stopniowo swąd przypalonej wieprzowiny. – Nie mogłem sobie przypomnieć wszystkiego, czego damy Mędrców potrzebują zimą, ale przyszły mi na myśl: suknia balowa, rękawiczki, pantofle, ubiór dzienny... gorsety, buty, no i strój jeździecki. Jeśli coś przeoczyliśmy, to na twoim koncie jest więcej niż dość, żebyś mogła dokupić, co chcesz.

– Dziękuję – odparłam cicho, konotując w pamięci, by ustalić, kogo też wynajęli, żeby odwalił za nich całą robotę. Jedyną być może cechą, którą odziedziczyłam po matce, było wyraźne wyczucie stylu. Jej styl i mój jednak zupełnie się różniły i wątpiłam, żeby umiała trafnie dobrać rzeczy dla Mędrca.

– Jest jeszcze to – mówiła dalej matka, wyciągając ze sterty kart na wyspie kuchennej grubą kopertę. – To od twojej babci. Kazała dać ci to w dniu twoich szesnastych urodzin.

Trzęsącymi się dłońmi wzięłam od niej list. Koperta była bardzo zwyczajna, żółtawa, z papieru o fakturze pakowego. Gdy jednak ją odwróciłam, zobaczyłam charakterystyczne pismo babci – duże, wydłużone litery wyraźnie wykaligrafowane piórem, nie żadnym cienkopisem.

Skinęłam lekko głową w stronę drzwi, prosząc o pozwolenie na otwarcie listu na osobności. Mój ojciec kiwnął potakująco, za to w pół kroku zatrzymały mnie ostre słowa matki:

– Podejrzewam, że to twoje ostatnie urodziny, które spędzamy razem.

Przystanęłam w drzwiach, oczekując, że powie coś jeszcze. Poprzestała jednak na tym jednym zdaniu. Utkwiłam w niej spojrzenie, nie czując po jej słowach najmniejszych wyrzutów sumienia. Stwierdziła przecież tylko fakt nierozerwalnie związany z tym, kim byłam.

– Wrócę na dół na lunch. – Do tych słów ograniczyła się moja odpowiedź.

Popędziłam schodami na górę i zaraz przysiadłam z listem w oknie swojego pokoju. Gdy otwierałam kopertę, dłonie wciąż mi się trzęsły. W odróżnieniu od solidnego, porządnie zaklejonego opakowania sam list wydał mi się delikatny i kruchy. Pierwszym, co zwróciło moją uwagę, była data w prawym górnym rogu. Nic dziwnego, że papier robił wrażenie tak kruchego – miał już szesnaście lat. List został napisany w dniu, w którym przyszłam na świat.

Czułam nieopisane przerażenie, trzymając w dłoniach tę zjawę – ducha mojego ciała i mojej krwi. Było mi też jakoś niezręcznie: w końcu ktoś właśnie zwracał się do mnie zza grobu. Nie miałam jednak innego wyjścia, niż przeczytać list.

Dziedziczko mojej krwi!

Przyszłaś dziś na świat i raduje się pradawne królestwo, któremu się urodziłaś. Rodzina i księstwo, którym kiedyś będziesz przewodzić, gromadzą się dziś, płacząc z radości, ponieważ jesteś cudem, o który błagaliśmy los. Witaj, lady Jesienna Różo, witaj na tym świecie. Przyrzekam niniejszym uroczyście być Ci przewodniczką, i jak tylko umiem najlepiej, i póki tylko zdołam, prowadzić Cię przez niebezpieczeństwa życia. Zrobię, co w mojej mocy, żebyś była gotowa zmierzyć się z tym, co Ci przeznaczone.

Gdy dorośniesz, pojmiesz, dlaczego jesteś dla tej rodziny tak ważna i wyjątkowa. Choć możesz czasem nie rozumieć tego, co dziać się będzie wokół ciebie, ufaj mi, że zawsze otacza Cię miłość krewnych i całego królestwa.

Zorientujesz się z wiekiem, jak bardzo jesteś do mnie podobna. Część cech, które dzielimy, jest dobra, część nie. Dowiesz się, że mam dar widzenia przyszłości oraz że tym samym darem i Ty zostałaś obdarzona. Klątwa ta, którą obie nosimy, zaważy na przyszłości i Twojej, i mojej. Dzięki wizjom mogłam przekonać się, że presja, którą wywierałam na Twoich rodziców, by spłodzili potomka, była czymś znacznie więcej niż egoistyczną zachcianką. To w rzeczywistości przeznaczenie działające pod najsubtelniejszą z masek. Twoje wizje przyniosą lepszą przyszłość tym wszystkim, którzy jej dożyją.

Nieubłagany jest następujący fakt: zarówno ja, jak i Eaglen, mój przyjaciel, który również posiada dar widzenia, nieraz zobaczyliśmy już, jak ginę zamordowana niewinnie z rąk Extermino. Możesz uznać, że los jest niesprawiedliwy, ale powinnaś też zrozumieć, że muszę zginąć, abyś Ty mogła żyć.

Żyć i cierpieć pośród ludzi, mieszkając w domu rodziców. Poznać wyzwania, z jakimi musimy mierzyć się jako osoby. Wszystko to wzmocni Cię i uczyni mądrzejszą. Widziałam to. Ponad wszelką wątpliwość wiadomo, że tak się stanie.

Mój los dopełnił się, Twój prędzej czy później wyjdzie Ci na spotkanie. Z rozmysłem podjęłam decyzję, by pójść przeznaczeniu na przekór i już dziś powiedzieć Ci o wszystkim, żebyś mogła przygotować się na niepewną przyszłość. Bądź bardzo ostrożna, gdyby i Tobie przyszło kiedyś podejmować podobną decyzję.

Ponieważ nie mogę dojrzeć zdarzeń, które dziać się będą po mojej śmierci, chcę udzielić Ci kilku rad. Jedno Ci tylko nakazuję: natychmiast udaj się do Atheneów. Oni będą Cię chronić. Niewykluczone też, że spodziewają się Twojego przybycia. Pozostałe moje sugestie to niewiele więcej niż zgadywanka. Eaglen to Twój sojusznik w królestwie wampirów, gdzie niezwłocznie odnaleźć musisz swoją siostrę, Bohaterkę. Antae to wybitny naukowiec, a nadto jeszcze wybitniejszy jasnowidz, który z dokładnością co do dnia przepowie datę Twojego pojawienia się. Rodzina Mortheno zapewni Ci bezpieczeństwo.

Staraj się trzymać na dystans od drobnej szlachty i, na bogów tej ziemi, nie próbuj bratać się z ludzkimi członkami trybunału. Z ich wiecznych utarczek nie wynikło jeszcze nic dobrego.

Czuję się zaszczycona, mogąc zginąć za kogoś, kto wszystko to odmieni. Żałuję tylko, że nie będę mogła oglądać Cię jako dorosłej kobiety, gdy doświadczać będziesz błogosławieństwa wychowywania własnych dzieci. Ja błogosławieństwo to odnajdę w pielęgnowaniu Ciebie i w wiedzy, iż jako ostatnia z rodu urodziłaś się, by obudzić Ich Dziewięć.

Jak głoszą litery z kamienia,

Wyrocznia jej losy odmienia:

Ta Pierwsza zasiądzie na tronie,

Ostatnia z narodu w koronie.

Samotna wśród ludu, niewinna,

Choć kocha – umrzeć powinna,

By przyszła Dziewiąta, już inna.

Jesteś Pierwszą Bohaterką z przepowiedni Contanala, moje dziecko. Jesteś nadzieją naszego ludu. Zapobiec musisz wojnie, której wybuch widział on sam i wielu, wielu innych. Dziecko moje, Bohaterska Damo, odnajdź prędko swoich sojuszników i równie niezwłocznie odszukaj swe siostry Bohaterki. Czas będzie Ci odtąd wrogiem.

Za życia i po śmierci Twoja,

prof. R. Al-Summers,

Księżna Anglii

Nie.

Nie!

Umarła niewinnie. Umarła przeze mnie! To właśnie tak długo ukrywali przede mną Atheneowie.

Oto prawdziwy powód jej śmierci...

Ogrom poczucia winy rzucił mnie na kolana i przygniótł do podłogi. Poddałam mu się całkowicie, zapadając w śmiertelne niemal omdlenie. W głębi serca miałam nadzieję, że nigdy już się nie ocknę.

Continue Reading

You'll Also Like

2.9M 239K 96
RANKED #1 CUTE #1 COMEDY-ROMANCE #2 YOUNG ADULT #2 BOLLYWOOD #2 LOVE AT FIRST SIGHT #3 PASSION #7 COMEDY-DRAMA #9 LOVE P.S - Do let me know if you...
1.6M 129K 61
"ရှင်သန်ခြင်းနဲ့သေဆုံးခြင်းကြား အလွှာပါးပါးလေးကိုဖြတ်ကျော်ခါနီးမှာမှ ငါမောင့်ကိုစွန့်လွှတ်တတ်ဖို့ သင်ယူနိုင်ခဲ့တယ်၊ လူတွေက သံသရာမှာ ရေစက်ရယ်၊ဝဋ်ကြွေး...
391K 45K 21
في وسط دهليز معتم يولد شخصًا قاتم قوي جبارً بارد يوجد بداخل قلبهُ شرارةًُ مُنيرة هل ستصبح الشرارة نارًا تحرق الجميع أم ستبرد وتنطفئ ماذا لو تلون الأ...
1M 25.6K 44
When young Diovanna is framed for something she didn't do and is sent off to a "boarding school" she feels abandoned and betrayed. But one thing was...