Nie będę Niną the Killer

By Desserina

9.1K 615 132

Pewnego pięknego dnia wpadł mi do głowy pomysł, który zdecydowałam się rozwinąć i stworzyć nową opowieść. Wyo... More

Wprowadzenie
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Mała informacja!
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
43. Pechowy biwak
Rozdział 44. Noc przy ognisku
45. Dzień po nocy przy ognisku
46. Slenderman działa
47. Kolejne Polowanie
48. Krwawa jatka
49. Wyznanie miłości

Rozdział 39

88 8 0
By Desserina

Nie wiem, ile trwało, nim wyrwałem się z tego letargu, w jaki popadłem, ale stanowczo zbyt długo, zwłaszcza jak na doświadczonego mordercę. Powinienem być niewrażliwy na takie widoki, nie powinny one zupełnie robić na mnie wrażenia, tymczasem zachowałem się jak jakiś typowy człowiek, który pierwszy raz w życiu widzi morderstwo. W końcu jednak minął mi ten dziwny stan. Podbiegłem do Niny, która nadal bez przerwy z całą swoją siłą dźgała ciało drugiej Niny, która zresztą była już dawno martwa. 

Tej pierwszej to jednak najwyraźniej nie przeszkadzało, albo po prostu jeszcze to do niej nie dotarło. Pierwsze, co zrobiłem, jak tylko się przy niej znalazłem, to wyrwałem jej nóż z rąk. Dłonie Niny zatrzymały się nagle w powietrzu, nad ciałem drugiej Niny. Dziewczyna przyglądała się im ze zdziwieniem, jakby nie mogła pojąć, gdzie zniknął nóż.

- Wszystko ok? - spytałem, przyglądając się jej uważnie. Nina nawet nie zwróciła na mnie uwagi, nadal przyglądała się swoim trzęsącym się, zakrwawionym dłoniom, co zaczęło mnie mocno martwić. Schowałem nóż, a potem dotknąłem delikatnie jej brody. Zmusiłem ją, żeby na mnie popatrzyła, ale jej wzrok spotkał się z moim tylko na chwilę. Potem od razu uciekła spojrzeniem w bok. - Hej! Popatrz na mnie! - zawołałem. Niewiele myśląc, puściłem jej twarz i chwyciłem ją za ramiona. Potrząsnąłem nią lekko, a gdy jej głowa odwróciła się z powrotem w moją stronę, chwyciłem ją rękoma za twarz i ponownie zmusiłem, żeby na mnie spojrzała. - Wszystko ok? - powtórzyłem pytanie. Przypatrywałem się jej, czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony. Krzyk. Płacz. Atak paniki. Ale nic takiego nie następowało przez długi czas. Zdecydowałem się więc samemu wziąć sprawy w swoje ręce i jakoś zadziałać. - Już wszystko dobrze, jestem tutaj - powiedziałem. Po tych słowach wreszcie doczekałem się z jej strony jakiejś reakcji, ale niekoniecznie tego oczekiwałem. Jej źrenice w jednej chwili rozszerzyły się, jakby zobaczyła coś przerażającego. Następnie, ku mojemu zaskoczeniu, odepchnęła mnie, po czym sama odsunęła się ode mnie jeszcze bardziej pod ścianę. Jej zachowanie, mówiąc delikatnie, trochę mnie zaskoczyło.

- Kim ty jesteś?! - zawołała. W jej głosie słychać było mieszankę takich emocji jak strach, smutek, ból, rozpacz... i dezorientacja. Zupełnie jednak nie rozumiałem jej pytania. A raczej dlaczego mi je zadała.

- Przecież wiesz, kim jestem - odparłem. Następnie spróbowałem się do niej przysunąć, ale wtedy Nina odsunęła się ode mnie jeszcze bardziej, gorączkowo kręcąc głową na boki.

- Nie, nie, nie... nienienienienienienie, nie wiem, kim jesteś! Nie wiem kim jesteś! Nie wiem! Nie wiem! Kim jesteś! Kim! Jesteś! Nie wiem! - zaczęła głośno krzyczeć, trzęsąc się przy tym niesamowicie. W tamtej chwili bardzo się przeraziłem. Nie byłem Smiley'em ani żadnym innym specjalistą w zakresie psychologii czy psychiatrii, ale i bez tego mogłem śmiało stwierdzić, że Nina ma jakiś atak. Zastanawiałem się, co powinienem zrobić, gdy nagle dziewczyna uciszyła się. Spojrzała ponownie na mnie, potem na ciało Niny, na swoje ręce, i znów na mnie. - Jesteś jak ona, tak?! Przyszedłeś mnie zabić, tak?! Nie zabijesz mnie! To ja zabiję ciebie! - zawołała, po czym ponownie zaczęła się gorączkowo i chaotycznie rozglądać dookoła. Mamrotała coś przy tym pod nosem i dopiero kiedy się skupiłem, zrozumiałem jej słowa. - Gdzie mój nóż? Gdzie mój nóż? Gdzie? Gdzie? Mój? Nóż? Gdzie on jest? Mój nóż? - powtarzała to cicho, jak jakąś mantrę, jednocześnie macając dłońmi podłogę wokół siebie. Niemal bez namysłu sięgnąłem nóż, który przed chwilą jej zabrałem.

- Tego szukasz? - spytałem. Wzrok Niny zatrzymał się na mnie, a właściwie na nożu. Było to chyba najbardziej trzeźwe z jej spojrzeń w ciągu tych ostatnich paru minut. Byłem poniekąd ciekawy, jak sytuacja dalej się rozwinie, ale zupełnie nie spodziewałem się tego, co zrobiła Nina. Rzuciła się w moją stronę, i tylko dzięki mojemu szybkiemu i sprawnemu odsunięciu się, nie zdołała wyrwać mi noża, bo zgaduję, że to było jej głównym celem. Natychmiast wstałem, podczas gdy Nina poślizgnęła się na podłodze mokrej od krwi i upadła. Jej atak mnie zaskoczył, ale na jej korzyść przemawiał tylko element zaskoczenia. Ja miałem za sobą długoletnie doświadczenie w unikaniu wszelkich ataków, także tych z zaskoczenia. Gdybym nie opanował tej sztuki do perfekcji, albo dawno gniłbym we więzieniu lub jakimś ośrodku psychiatrycznym, albo byłbym martwy. Nina powoli podniosła się i ponownie usiadła. Widać było po niej, że cała ta sytuacja wykończyła ją. - Nina, co ty wyprawiasz? - spytałem, przyglądając się jej uważnie. W końcu nie mogłem być pewien, kiedy mogę się spodziewać jakiejś kolejnej akcji z jej strony. Dziewczyna zamrugała kilka razy zaskoczona.

- Nina? - spytała.

- Tak, Nina. Czyli ty. Co ty wyprawiasz? Co to miało znaczyć? Dlaczego mnie atakujesz? Nie zamierzam cię przecież zabić! - zawołałem. Chciałem dodać jeszcze "nie zamierzam cię przecież zabić tym razem", co normalnie bym pewnie zrobił, ale, zważywszy na okoliczności, zdecydowałem się jednak pominąć tę frazę. Dziewczyna dalej przyglądała mi się, ale tym razem z ogromnym wprost zaskoczeniem i niedowierzaniem, a nie ze strachem czy wrogością, jak jeszcze chwilę temu.

- Kim jest Nina? - spytała. Co tu się odpierdala? - pomyślałem.

- Ty nią jesteś. Chodzi mi o ciebie! - zawołałem. Nina nadal przyglądała mi się wzrokiem, który zdradzał, że ani trochę nie rozumie, o co mi chodzi. Mimowolnie rozejrzałem się szybko po pomieszczeniu. Mój wzrok zatrzymał się na ciele drugiej Niny. Nie mogłem wprost uwierzyć, że ona nie żyje. Mój najgorszy koszmar i największy życiowy błąd, pokonany. I to przez taką zwykłą, kruchą osobę, raczej z niezbyt sadystyczną czy morderczą osobowością. Nina miała ogromne szczęście. Spojrzałem ponownie na nią, a ona w tej samej chwili odwróciła głowę i popatrzyła w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą skierowany był mój wzrok, czyli na to, co została z Niny the Killer. Delikatnie mówiąc, można powiedzieć, że miała ona teraz kilka dodatkowych otworów w ciele. Nagle na twarzy Niny odmalowało się czyste przerażenie i odsunęła się ona od ciała najdalej jak mogła, aż trafiła plecami na ścianę. Jej zachowanie było coraz dziwniejsze. - Nina, wszystko na pewno w porządku? - spytałem. Nina oderwała wzrok od... Niny, i spojrzała na mnie.

- Jeff? - spytała. Zarówno głos, jak i wzrok, miała bardzo nieobecny. Ale przynajmniej zachowywała się już normalnie. To znaczy, na tyle normalnie, na ile zachowywać się może człowiek, któremu właśnie zabito rodzinę i który sam omal nie zginął. I który w obronie własnej musiał kogoś zabić. Kto jak kto, ale akurat ja wiem coś o tym.

- Tak, to ja. Spokojnie, już wszystko dobrze - powiedziałem. Oczywiście nie do końca tak było. Za "dobrze" nie uznałbym sytuacji, kiedy ktoś zabija ci rodziców i ogółem robi morderczy najazd stulecia na dom, tak jak to zrobiła Nina the Killer, ale musiałem powiedzieć cokolwiek. Lepsze to niż milczenie. Po chwili milczenia między nami zdecydowałem się wreszcie ostrożnie do niej podejść. W jej oczach ukazało się jeszcze większe przerażenie, a jej wzrok spoczął na mojej ręce. Powędrowałem za jej spojrzeniem i spostrzegłem, że przecież nadal trzymam w dłoni nóż. Normalnie nie zrobiłbym tego, co zrobiłem chwilę później, ale ta sytuacja była w pewien sposób inna i zdecydowałem się zaryzykować. Najwyżej będzie to moja strata. Ale jestem raczej w lepszej pozycji, więc nie powinienem się bać ataku - pomyślałem. Następnie cofnąłem się i odłożyłem nóż na jedną z szafek, po czym ponownie podszedłem do Niny. Zatrzymałem się i kucnąłem przed nią. - Jak się czujesz? Co tu się stało? - spytałem. Nina popatrzyła na mnie i pokręciła głową.

- Moja mama... Poszła na dół, sprawdzić, co tam się dzieje. Tata i ja rozmawialiśmy. Zmywaliśmy naczynia. Mieliśmy potem oglądać film. Potem nagle usłyszeliśmy jej krzyk. Przeraziliśmy się. Zaczęliśmy się zastanawiać, co mogło się stać. Tata powiedział, że pójdzie to sprawdzić, ale w tej samej chwili usłyszeliśmy jak ktoś wbiega po schodach, więc postanowiliśmy zaczekać. Potem pojawiła się... ta dziewczyna. Nina, tak? W każdym razie, na początku nawet jej nie poznałam. Wbiegła niczym błyskawica i od razu rzuciła się w naszą stronę. Nie miałabym szansy się uratować, gdyby nie to, że najpierw...zaatakowała mojego tatę, który stał przy zlewie. Zakrztusił się. Upadł. Chciał coś powiedzieć. Sama nie wiem, co było pierwsze i co tak naprawdę się działo. Przyglądałam się temu, jakby to był jakiś film. To było nierealne i działo się jak w zwolnionym tempie. Patrzyłam na to, czułam się, jakbym wzrosła w ziemię. Przynajmniej dopóki ta dziewczyna nie wyciągnęła noża z mojego ojca i nie dźgnęła go po raz kolejny. To jeszcze bardziej mnie przeraziło, ale sprawiło, że jakoś wróciłam do siebie. Podbiegłam do szafki, w której trzymaliśmy sztućce. Tam były też takie większe noże, takie ostre, takie...

- Spokojnie, wiem, o co ci chodzi, mów dalej - przerwałem jej. Kto jak kto, ale akurat ja byłem specjalistą w dziedzinie noży. Nina pokiwała lekko głową. Jej ruch był wolny, wyglądał strasznie sztucznie i mechanicznie. Potem odwróciła głowę i utkwiła wzrok w pustej przestrzeni.

- Więc wzięłam ten nóż i kiedy się odwróciłam, ona też to zrobiła. Odwróciła się od taty w moją stronę. On upadł na zlew. Tam było tyle krwi. Nie sądziłam, że człowiek tyle jej ma. Ale na pewno nie może tyle stracić i przeżyć. A ona... Ona trzymała w dłoni zakrwawiony nóż. I uśmiechała się. A potem nawet zaczęła się śmiać. To było przerażające, a ja znowu poczułam się strasznie dziwnie. 

Nie mogłam w ogóle się ruszyć. Potem ona przestała się śmiać i przez chwilę nadal patrzyła na mnie z uśmiechem, a potem nagle spoważniała. Przyglądała mi się przez chwilę. A później wykrzyczała, że jestem suką, która stoi na drodze do szczęście jej i Jeffa, czyli chyba ciebie. I że zabije mnie tak jak moją matkę i ojca. 

Dopiero wtedy, jakimś cudem, odzyskałam znów panowanie nad swoim ciałem. Zaczęłam uciekać. To znaczy najpierw ona rzuciła się w moją stronę, więc musiałam jakoś ją wyminąć i dopiero wtedy dotarłam do drzwi. Pobiegłam do swojego pokoju i dopiero kiedy się tam znalazłam, zrozumiałam, jak głupie było moje zachowanie. Powinnam uciec z domu i wezwać pomoc, ale teraz było już za późno. 

Słyszałam, że pobiegła za mną. Zamknęłam się więc w pokoju i zaczęłam szukać telefonu, żeby wezwać pomoc. A ona rozwalała drzwi. Nawet nie wiedziałam, czy ten telefon na pewno jest w moim pokoju. Dopiero kiedy Nina porządnie uszkodziła drzwi i ledwo się trzymały, zrozumiałam, że to już nie ma sensu. Uznałam, że jedynym ratunkiem jest ucieczka przez balkon. Pewnie się połamię, ale może wezwę przy okazji pomoc i jakoś przeżyję. Ale zanim mi się to udało, Nina rozwaliła drzwi. Uciekłam do łazienki, zamknęłam drzwi, ale ona znowu zaczęła je rozwalać. Nie miałam już pomysłu, co powinnam zrobić, jak się uratować. Gorączkowo rozglądałam się w poszukiwaniu czegoś, co pomogłoby mi znaleźć jakieś rozwiązanie. Wyjście z tej sytuacji. 

I wtedy dopiero dotarło do mnie, że cały czas mam ze sobą nóż. Całkiem o nim zapomniałam, mimo że ciągle miałam go w ręce. Zrozumiałam, że przynajmniej mam czym się bronić, ale i tak się bałam. Ona zabiła mi rodziców, i wcześniej wiele innych osób. Niestety drzwi do łazienki wkrótce też zaczęły się jej poddawać. Byłam przerażona. Aż w końcu ona się tutaj dobiła, ale zanim mnie zaatakowała, ja zaatakowałam ją. Chyba. Nie wiem. Nie jestem pewna. Nie pamiętam dokładnie - powiedziała. 

Po wypowiedzeniu tych słów umilkła. Było jeszcze jednak wiele niewiadomych, które chciałem poznać. Miałem już pewność co do tego, że Nina the Killer ich zaatakowała i chciała wszystkich zabić. Przynajmniej zginęła i dzięki temu skończyły się moje kłopoty z nią, tyle dobrego.

- Co było dalej? Nina cię... zaatakowała? Jesteś ranna? - spytałem, po raz kolejny uważnie się jej przyglądając. Nie wyglądało na to, żeby coś poważnego jej dolegało, ale nie odpowiedziała na moje pytanie. Spuściła oczy i zaczęła wpatrywać się tępym wzrokiem w podłogę. Dałem jej chwilę, żeby doszła do siebie, ale gdy to się zaczęło przedłużać, uznałem, że muszę coś zrobić. - Nina, spokojnie, już wszystko dobrze, nic ci nie grozi - powtórzyłem po raz nie wiem już który. Nagle dziewczyna podniosła głowę i spojrzała prosto na mnie.

- Nic mi nie grozi? Nic mi nie grozi?! Zaatakowała mnie psychopatka! Morderczyni! Ona... Ona zabiła... moich rodziców! Ty też jesteś mordercą! Zostaw mnie! Odejdź ode mnie! - zawołała. Odsunęła się przy tym ode mnie jak najdalej, uciekła aż na drugi koniec łazienki. Następnie z powrotem kucnęła i schowała twarz w dłoniach. Cóż, albo była zupełnie zrezygnowana i roztrzęsiona, albo nie uważała mnie tak naprawdę za prawdziwe zagrożenie, skoro nawet nie poświęcała mi zbytnio uwagi. Ja jednak nie mogłem tak tego zostawić. Czy to, co zamierzałem zrobić, było samolubne z mojej strony? Nie wiem, być może. Z jednej strony robiłem to dla własnego widzimisię, z drugiej jednak chciałem też mieć Ninę przy sobie, żeby móc mieć na nią oko, pilnować jej... Przy mnie nikt więcej by jej nie obraził ani nie zranił, a każdy, kto by przynajmniej tego spróbował, marnie by skończył. Powoli podszedłem do dziewczyny. Gdy znalazłem się bliżej, usłyszałem, że płacze, ale gdy stanąłem przed nią, przerwała i podniosła na mnie swoje przerażone spojrzenie.

- I co? Zamierzasz tak tutaj siedzieć i ryczeć? - spytałem. Nina przez chwilę była chyba zbyt zaskoczona moimi słowami, aby cokolwiek powiedzieć. - Masz niepowtarzalną szansę, a zamiast ją wykorzystać, siedzisz i beczysz - dodałem. Nina w końcu się odezwała.

- Szansę? Jaką szansę? O czym ty mówisz? - spytała.

- Jak to? Nie wiesz? Mówię o tym, że możesz wreszcie zmienić swoje życie - odparłem.

- Zmienić? W jakim sensie?

- W każdym. Możesz z ofiary stać się drapieżnikiem. Koniec z szydzeniem z ciebie, wyśmiewaniem, krzywdzeniem cię. Dlaczego? Bo od teraz każdy, kto to zrobi... - przerwałem na chwilę i kucnąłem, aby znaleźć się na równi z nią i móc spojrzeć jej prosto w oczy. - Skończy jak Nina the killer - dodałem, wskazując na ciało za mną. Nina powędrowała wzrokiem tam, gdzie wskazywałem. Od razu zaczęła kręcić głową, ale bez większego przekonania.

- Nie...

- Przestań. Nie wmówisz mnie, że nie czułaś satysfakcji za każdym razem, gdy zatapiałaś nóż w ciele osoby, która zabiła twoich rodziców? - spytałem. Nina nic nie odpowiedziała, a ja doskonale wiedziałem dlaczego. Bo miałem rację i nie była w stanie mi zaprzeczyć, nieważne jak bardzo by chciała. Nagle Nina ponownie popatrzyła na mnie.

- Odsuń się ode mnie - powiedziała. Byłem nieco zaskoczony jej słowami. Spodziewałem się każdej reakcji, ale nie takiej. Zrobiłem jednak to, o co mnie prosiła. Odsunęłam się od niej, po czym wstałem. Zacząłem się jej uważnie przyglądać. Nina po chwili wahania również wstała, podpierając się cały czas o ścianę. Gdy już niepewnie stanęła na nogach, ponownie spojrzała na mnie. - Wychodzę - oznajmiła.

- Jak tam sobie chcesz - odparłem, po czym wzruszyłem obojętnie ramionami.

- Nie zamierzasz mnie zatrzymać? - spytała zdziwiona.

- A niby po co?

- Mogę uciec. Mogę kogoś zawiadomić. Wezwać pomoc. Donieść na policję - odparła.

- Szczerze wątpię w to, żebyś to zrobiła. Po pierwsze, jesteś w tym momencie bardziej winna temu wszystkiemu niż ja. W końcu to ty zabiłaś Ninę, prawda? Po drugie, tak jak mówiłem, podobało ci się to. Wiem to. Wiem także, że z tego powodu nie doniesiesz nic nikomu - odparłem. 

Nina nic nie odpowiedziała. Przez długą chwilę jedynie patrzyliśmy na siebie w ciszy, po czym dziewczyna ruszyła. Minęła mnie i skierowała się w stronę wyjścia. Odwróciłem się, chcąc cały czas ją obserwować. Będąc już przy ciele Niny the killer, moja Nina odwróciła się i spojrzała na zwłoki. Trwało to zaledwie ułamek sekundy. Potem ruszyła dalej, a właściwie tak to tylko wyglądało, bo tak naprawdę przewróciła się i wylądowała na ziemi. - Nina! - zawołałem, podbiegając do niej. W ogóle nie zareagowała. Musiała zemdleć. Czy to znaczyło, że jednak coś jej się stało?

~*~

Jeff... Dźgał ją raz za razem, zanosząc się szaleńczym śmiechem. A ja stałam i jedynie wszystkiemu temu się przypatrywałam. Nie byłam nawet pewna tego, co dokładnie czuję. Złość? Smutek? Żal? Ból? Pustkę? Ostatecznie powinnam chyba jednak czuć cokolwiek, skoro zabijał moją przyjaciółkę, prawda? Patricia była jedną z niewielu miłych dla mnie osób... Jeff nagle zatrzymał się, wyprostował i spojrzał na mnie. Miałam wrażenie, że jego spojrzenie jego oczu zaraz dosłownie przewierci mnie na wylot. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Chcesz spróbować? - spytał. Następnie wyciągnął w moją stronę swój nóż, skierowany rękojeścią do mnie. Odpowiedź brzmiała: nie. Nie, nie chciałam spróbować. Nie, nie chciałam brać udziału w tym wszystkim. Nie, nie, nie. Nie po raz kolejny. Nie znowu. Nie chciałam ponownie tego przeżywać. Ale za każdym razem odpowiedź tak naprawdę brzmiała zupełnie inaczej. Czułam się wtedy, jakby władze nad moim ciałem przejmowała kolejna, zupełnie inna osoba. Ta osoba wyciągnęła dłoń po nóż od Jeffa.

- Z przyjemnością - odparła, po czym ruszyła w stronę ciała mojej przyjaciółki. Ja naprawdę tego nie chciałam. A może jednak chciałam? Może tylko wmawiałam sobie, że to ktoś inny steruje teraz moim ciałem? No bo niby jak to miałoby być możliwe? Ktoś miałby mnie kontrolować? Ale kto? Podeszła, a właściwie podeszłam do ciała. Gdy znalazłam się obok niego, spojrzałam na nie. Przypominało bardziej krwawą miazgę po tym wszystkim, co zrobił mu Jeff. W najlepszym przypadku na jego widok mogło się zrobić niedobrze. Tyle że ja nie poczułam obrzydzenia, a coś zupełnie innego. Radość. Dziwną, niewytłumaczalną radość. Nim zastanowiłam się nad sensem tego wszystkiego, i skąd w ogóle wzięło się to uczucie, wbiłam nóż w klatkę piersiową Patricii... A potem powtórzyłam to jeszcze kilka razy.

- Świetnie! Właśnie tak! - zawołał Jeff. W jego głosie słychać było ekscytację, którą z resztą podzielałam. To było naprawdę...fascynujące. - Może teraz spróbowałabyś... - Jeff nie dokończył, bo zanim to zrobiłam, wbiłam nóż po raz kolejny. Tym razem ostatni raz. Prosto między oczy mojej przyjaciółki.

~*~

Miałam wrażenie, że się topię. Czułam, że zbliża się mój koniec. Na szczęście wrażenie to szybko ustąpiło. Gdy usiadłam i doszłam do siebie, rozejrzałam się. Przez chwilę nie wiedziałam ani gdzie jestem, ani po co tu jestem, a nawet miałam wątpliwości co do tego, kim jestem. Po chwili mój wzrok spoczął na jedynej osobie, która mi tutaj towarzyszyła. On uśmiechnął się lekko, choć właściwie zawsze się uśmiechał.

- Wszystko w porządku? - spytał. Przez chwilę nie byłam pewna, czy mówił do mnie, ale szybko zdałam sobie sprawę, że raczej nie było tutaj innej osoby, którą mógłby o to pytać.

- Tak... Tak? Albo nie? Nie wiem? Gdzie ja jestem? - spytałam, ponownie rozglądając się po pomieszczeniu. Dotarło do mnie przynajmniej, że leżę na łóżku, a on pochyla się nade mną. W dodatku byłam cała mokra. Co do tego pokoju, w którym byłam, wydawał się znajomy. Usłyszałam cichy śmiech, więc spojrzałam ponownie na chłopaka.

- Niezłego stracha napędziłaś mi tym swoim odlotem - powiedział, po czym wstał. - Jesteśmy oczywiście nadal u ciebie - dodał.

- U mnie? - spytałam.

- No tak. Zdecydowałem, że lepiej mi będzie najpierw cię ocucić, a potem dopiero razem uciekniemy. Tak będzie łatwiej, niż gdybym miał przemknąć się niezauważenie ulicami do lasu, niosąc ciebie na rękach. Nocą raczej nie spotyka się tutaj wielu przechodniów, ale wystarczyłby nawet jeden, i tak przykulibyśmy jego uwagę - powiedział Jeff.

- Nie rozumiem... Jakie cucenie? Jaka ucieczka? Przykuwanie uwagi? O czym ty mówisz? - spytałam. Jeff spojrzał na mnie, a z jego twarzy zniknął uśmiech.

- Znowu? Serio? Znowu mam ci wszystko tłumaczyć od nowa? - zapytał.

- Ale co? - spytałam. Byłam tym wszystkim coraz bardziej skołowana. Jeff westchnął.

- Dobrze, to jakby ci to powiedzieć tak, żebyś nie doznała szoku? Cóż, ciebie i twoją rodzinkę zaatakowała Nina the Killer. Przeżyłaś jako jedyna, bo sama ją zabiłaś. Koniec bajki - powiedział Jeff. Jego słowa brzmiały dla mnie jak nieśmieszny żart i tak na początku je potraktowałam.

- Co? Chyba nie mówisz poważnie? - odparłam. Nawet się przy tym uśmiechnęłam, z lekkim politowaniem, bo to naprawdę brzmiało jak bardzo słaby żart z jego strony. On jednak na początku nic nie powiedział, tylko przez chwilę patrzył się na mnie z powagą. Dopiero wtedy znów się odezwał.

- Mówię jak najbardziej poważnie. Jeśli chcesz, idź zobacz trupa Niny w swojej łazience - powiedział. Mówił to z całkowitą powagą, oraz z ogromną pewnością siebie... Ale nadal nie potrafiłam, albo nie chciałam mu uwierzyć. Mimo to, choć to wszystko budziło we mnie coraz większy niepokój, zeszłam z łóżka i poszłam od łazienki, a Jeff za mną. Nie weszłam nawet do środka. Wystarczył sam widok rozwalonych drzwi, żeby wszystko mi się przypomniało. Absolutnie WSZYSTKO. Od razu poczułam się słabo. Zachwiałam się i poleciałam do tyłu. Pewnie wylądowałabym na podłodze, gdyby nie Jeff, który stał za mną i mnie złapał. Pomógł mi wrócić z powrotem do pozycji pionowej, choć ledwo to zarejestrowałam. Byłam przejęta czymś innym.

- A więc to prawda... To wszystko prawda... - powiedziałam cicho.

- Nie da się ukryć. Ale ładnie ją załatwiłaś, to trzeba przyznać - stwierdził Jeff. Odwróciłam się w jego stronę i przyjrzałam mu się uważnie. - Co jest? Mam coś na twarzy? To znaczy wiem, że jestem niezwykle piękny, ale coś podejrzanie się na mnie gapisz - dodał. Nie mogłam go zrozumieć. Był mordercą, ale mój mózg nie potrafił teraz tego przetrawić. Dlaczego on podchodził do tego z takim spokojem? Powinien być przerażony, zły, smutny, tak jak ja. Przecież musiał czuć te wszystkie emocje, prawda? To nie mogło być prawdą, że on naprawdę niczego takiego nie czuje. Że jest wypranym z uczuć mordercą, z którym ja miałam do czynienia przez tak długi czas. Tak samo nie mogło być prawdą to, że moi rodzice nie żyją, a ja zabiłam jakąś dziewczynę. Po prostu... To wszystko mi się wydawało. A moi rodzice tak naprawdę są teraz w pracy i muszę się pospieszyć, jeśli nie chcę, żeby zobaczyli u mnie Jeffa kiedy wrócą. Tyle że podświadomie doskonale wiedziałam, że to wcale nie była prawda. Musiałam jednak wyjaśnić jedną rzecz.

- Kto zabił Patricię? - spytałam. Jeff spojrzał na mnie zaskoczony.

- Kogo? - zapytał.

- Patricię. Moją przyjaciółkę. To byłeś ty, prawda? - spytałam. Musiałam się upewnić.

- No tak, zresztą, przecież o tym wiesz - odparł Jeff.

- Ale ja ci w tym nie pomogłam, prawda?

- A co to za dziwne pytania? - spytał Jeff.

- Ja po prostu... Miałam dziwny sen - odparłam. Nie wiedziałam, jak mu to wszystko lepiej wyjaśnić, bo sama tego do końca nie rozumiałam.

- Dziwny sen? Teraz? Chcesz mi powiedzieć, że jak zemdlałaś, to śniło ci się, że zabiłaś tamtą laskę? - spytał Jeff.

- To nie była jakaś tam laska, tylko moja przyjaciółka! - zawołałam zdenerwowana.

- Ok, ok, niech ci będzie. W każdym razie, śniło ci się, że zabiłaś tę...jak jej tam było... Patricię?

Kiwnęłam głową, spuszczając przy tym wzrok na podłogę.

- Dokładnie - odparłam cicho.

- Ale w sensie że co? Co dokładnie ci się śniło? Że ty ją zabiłaś? A ja w tym śnie byłem? Robiłem coś? - spytał Jeff. Spojrzałam z powrotem na niego.

- Byłeś. Zrobiliśmy to razem. Zabiliśmy ją. Zresztą... To nie jest teraz aż tak ważne - odparłam. Podeszłam do łóżka, usiadłam na nim i schowałam twarz w dłoniach. - To wszystko też musi być jakimś chorym snem... Chorym koszmarem! - zawołałam jak najgłośniej. Choć w ten sposób chciałam dać upust emocjom, które mnie dręczyły. Po chwili poczułam, że ktoś siada obok mnie.

- Nie patrz na to w ten sposób. Może to nie sen, tylko spełnienie marzeń? - zasugerował Jeff. Wyprostowałam się i popatrzyłam na niego.

- Co ty sugerujesz? - zapytałam. On tylko wzruszył ramionami.

- Po prostu ja tak to postrzegam. Za jednym zamachem pozbyłaś się rodziny, która potrafi być naprawdę problematyczna, wiem co mówię. Poza tym załatwiłaś też najbardziej wkurwiającą laskę, jaką spotkałem - stwierdził Jeff. Pokręciłam głową.

- Wybacz, ale mnie to nie kręci, tak jak ciebie. Ja... ja... zrobiłam coś okropnego! I straciłam...rodzinę! - zawołałam. Byłam tym wszystkim zrozpaczona. Jeff zignorował moje słowa i podszedł do okna, podczas gdy ja ponownie schowałam twarz w dłoniach.

- Stracisz coś więcej, jeśli zaraz się stąd nie zwiniemy - powiedział. Znów podniosłam na niego wzrok.

- A niby co takiego mogę jeszcze stracić? - spytałam. Starałam się zrozumieć, o co mogło mu chodzić, ale nie mogłam na nic wpaść. Jeff przestał wpatrywać się w okno i znów popatrzył wprost na mnie. Wzruszył niedbale ramionami.

- Wolność? - odparł.

- Wolność? - powtórzyłam za nim, lekko zdezorientowana tym wszystkim. W tym czasie on przemierzył cały pokój i znalazł się przy mnie. Chwycił mnie za ramię i pociągnął w górę, zmuszając mnie w ten sposób, żebym wstała.

- Co ty wyprawiasz? - spytałam.

- Zbieramy się - odparł Jeff, rozglądając się przy tym po pokoju. Zupełnie zignorował moje pytanie.

- Jeff, możesz mi wyjaśnić, co się tutaj dzieje? - spytałam. Coraz mniej mi się to wszystko podobało. Chłopak ponownie na mnie spojrzał.

- Masz coś, co chciałabyś ze sobą wziąć? Jakieś ubranie? Latarkę? Broń? Misia? Jakąś pamiątkę? Cokolwiek? - spytał.

- Nigdzie nie idę, póki mi nie wyjaśnisz, o co tutaj chodzi! A już zwłaszcza nie pójdę nigdzie z tobą! - zawołałam. Jeff ponownie do mnie podszedł i chwycił mnie za ramię.

- Nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji - powiedział.

- Jakiej sytuacji?

- Swojej sytuacji! - odparł chłopak

- Nie rozumiem nawet, o czym ty do mnie mówisz! O co ci chodzi?! - zawołałam. Wyszarpnęłam mu się i zrobiłam kilka kroków w tył.

- O ratowanie twojego tyłka. Prędzej czy później zjawi się tutaj policja, wezwie ich ktoś zaalarmowany jakimiś hałasami albo ktoś, kto zauważy, że twoi rodzice nagle zniknęli. I co wtedy, hm? - spytał Jeff.

- Nic, a co ma być? Powiem im prawdę, że... że Nina nas zaatakowała, zabiła mi rodziców, a ja... zabiłam ją - powiedziałam. Poczułam, jak do oczu nabiegają mi łzy. Nie mogłam tego znieść, to było już dla mnie za dużo. Najpierw śmierć rodziców, potem ja sama kogoś zabiłam, a teraz jeszcze Jeff... Moje życie może i nie było idealne, ale coraz bardziej tęskniłam za tym co miałam, zanim go poznałam.

- No tak, bardzo ładna historyjka, ale co, jak w nią nie uwierzą? - spytał Jeff.

- A dlaczego mieliby mi nie uwierzyć?

- Bo tak działa prawo. Będą dociekać prawdy, będą chcieli przekonać się, co naprawdę się tutaj wydarzyło. Będę cię godzinami przesłuchiwać, a w przerwie między przesłuchiwaniami będą cię przerzucać między ośrodkami opiekuńczymi i rodzinami zastępczymi, bo nie będą wiedzieli, co z tobą zrobić. Albo od razu dadzą cię do schroniska dla nieletnich, jako główną podejrzaną. A na koniec pewnie będą chcieli wmówić ci, że oszalałaś przez dręczenie w szkole, zmówiłaś się z Niną the killer i sama zamordowałaś swoją rodzinę, a potem ją, żeby pozbyć się wszystkich świadków. Tego chcesz? Użerać się z nimi i próbować udowodnić swoją niewinność? Podczas gdy oni bez problemy będą mogli cię w to wrobić i wlepić ci dożywocie, albo jeszcze lepiej, krzesło elektryczne? Nie mówiąc już o tym, co zrobi z tobą prasa... Dowiedzą się o tobie wszystkiego, nic ci nie da to, że nie zdradzą twojego nazwiska. I tak cię poznają. Znajdzie się na pewno masa ludzi, twoi wrogowie, a może nawet "przyjaciele", którzy, chcąc zabłysnąć, zaczną opowiadać, jak to zawsze wydawałaś się im dziwna i nienormalna. Ta zdzira, jak jej tam było, Alice? Jej na pewno nie będzie trzeba dwa razy prosić, żeby nagadać na twój temat jakieś okropności. A ci twoi "przyjaciele" pewnie od razu cię skreślą, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach. Sława okaże się ważniejsze niż ty, zaczną opowiadać, jak to chwaliłaś się im swoimi planami wymordowania całej rodziny...

- DOŚĆ! - zawołałam. Nie mogłam tego dłużej słuchać. To było okropne. Nie chciałam nawet myśleć o tym, co czułabym w takiej sytuacji, jaką opisał Jeff. Z jednej strony to brzmiało nierealnie, z drugiej jednak... nigdy nie zastanawiałam się, jak tak naprawdę działa prawo w naszym kraju. Jak wygląda śledztwo, jak sprawdza się, kto jest ofiarą, kto sprawcą, jakie były okoliczności zdarzenia... A co, jeśli jednak Jeff miał trochę racji? Mógł mieć, w końcu pewnie wiedział o tym wszystkim więcej niż ja...

- Zbierajmy się stąd - stwierdził Jeff. Chwycił mnie za rękę i wyprowadził z pokoju. Poszłam za nim posłusznie, nie protestując ani słowem. Sprowadził mnie na dół i zostawił mnie przy drzwiach, gdzie kazał mi czekać. W ciszy wykonywałam wszystkie jego polecenia. Nie miałam już na nic sił. Nie miałam już ochoty dłużej myśleć, martwić się, przeżywać wciąż tego wszystkiego na nowo. Chciałam nic nie czuć. Gdy ja robiłam to, co kazał mi Jeff, więc po prostu stałam przy drzwiach, on ponownie wbiegł schodami na górę. Przez kilka minut słyszałam, jak biega po piętrze, otwierając różne drzwi i szuflady. Wreszcie zjawił się z powrotem. Miał ze sobą mój plecak ze szkoły. Minął mnie i poszedł w stronę kuchni, z której wrócił po chwili.

- Wziąłem kilka przydatnych rzeczy, które udało mi się znaleźć. Ubrania, latarkę, jakieś leki i coś do jedzenia. Na szczęście udało mi się znaleźć też twój plecak, więc wszystko tutaj wrzuciłem. Jest coś jeszcze, co koniecznie chciałabyś wziąć? - spytał Jeff, przyglądając mi się.

~*~

Przez kilka chwil Nina nie odpowiadała, wpatrywała się jedynie w trzymany przeze mnie plecak. Uznałem to za "nie" i postanowiłem działać dalej. Wyszedłem na zewnątrz. Ninie kazałem jeszcze zostać przy drzwiach. Podszedłem do ogrodzenia i rozejrzałem się. Nie zauważyłem niczego podejrzanego. Było już właściwie dość późno, więc nie dziwiło mnie, że o tej godzinie, w tak "porządnej" okolicy nie ma praktycznie żywej duszy. Wróciłem do dziewczyny.

- Zabieramy się stąd - powiedziałem. Zarzuciłem sobie plecak na plecy, chwyciłem Ninę za rękę i pociągnąłem ją za sobą. Dziewczyna praktycznie w ogóle nie protestowała, zachowywała się cicho, grzecznie i potulnie. Trochę martwiły mnie jej nagłe wybuchy i zmiany zachowań, a także to, że teraz tak nagle ucichła. Nie byłem ekspertem, więc nie wiedziałem, jak na nią wpłynie to wszystko, z doświadczenia mogłem powiedzieć tylko tyle, że zareagować może naprawdę różnie. Wystarczy porównać mnie, Jane the Killer i Ninę the Killer. Każde z nas doświadczyło straty bliskich lub przemocy, albo tego i tego, ale też każde z nas zareagowało na to inaczej. Przynajmniej teraz nie było już Niny the Killer, więc miałem o jeden problem z głowy mniej. Musiałem się jednak zająć teraz drugą Niną. Przynajmniej to, że była tak cicha i spokojna, ułatwiało mi pracę. Szybko dotarliśmy do lasu, gdzie czułem się już nieco pewniej i bezpieczniej. Wędrowaliśmy przez niego właściwie całą noc, nie zatrzymując się nigdzie na dłużej. Dopiero nad ranem Nina zaczęła się skarżyć na zmęczenie. Uznałem, że pokonaliśmy już dość drogi i możemy zrobić sobie dłuższy postój. Szczęście nam dopisało i trafiliśmy akurat na niewielki strumień. Nina od razu uklękła przy nim i obmyła twarz, a potem ręce i ramiona. Zrzuciłem z siebie plecak, zostawiłem go pod jednym z drzew i podszedłem do niej. Kucnąłem obok strumienia i zrobiłem to samo co Nina. Gdy trochę się odświeżyłem, wstałem i podszedłem z powrotem do plecaka. Nina pozostała na swoim miejscu. Sięgnąłem z plecaka to, co było mi w tej chwili potrzebne aby zrobić to, co zrobić powinienem. Odwróciłem się następnie w stronę dziewczyny, która wpatrywała się w swoje odbicie w wodzie.

- Ej! - zawołałem cicho. W ogóle na to nie zareagowała, powtórzyłem więc wołanie, ale tym razem głośniej. - EJ! - krzyknąłem. Nina drgnęła, oderwała wzrok od wody i spojrzała na mnie. Jej spojrzenie było zupełnie puste. Znałem taki wzrok aż za dobrze. Pozostawała jeszcze kwestia tego, czy jej spojrzenie pozostanie takie na zawsze? Czy też może z czasem tą pustkę w nim coś wypełni? A jeśli tak, to co to będzie? Ból, strach i smutek? I wtedy Nina pogrąży się w rozpaczy, jak wielu innych, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji jak ona? Czy może w jej oczach zabłyśnie nienawiść i żądza zabijania, tak jak w przypadku moim i innych psychopatów? Wszystko było możliwe... - To ci się przyda - dodałem, po czym rzuciłem w jej stronę nóż, który spadł na kamień obok niej. Nina popatrzyła na niego, ale nic nie powiedziała ani w żaden sposób nie zareagowała. Nie wzięła go. Odwróciłem się i odszedłem kawałek. Zacząłem zdejmować bluzę. Zamierzałem ją trochę wyczyścić w strumieniu. - Mimo wszystko, na twoim miejscu, wziąłbym tą zabawkę. Nigdy nie wiadomo kiedy będzie ci potrzebna, gdy zaatakuje cię dziki zwierz, albo, co gorsza, inny człowiek - powiedziałem, odwracając się ponownie w stronę Niny. Zdjąłem już wtedy bluzę przez głowę, zacząłem więc ściągać ją z rąk, a potem poprawiłem koszulkę, która podwinęła mi się do góry. Przede mną stała Nina, z nożem w ręce, spoglądając na mnie wzrokiem, który określiłbym chyba jako niebezpieczny. Tak, to byłoby najlepsze słowo. Bardzo mnie to jej spojrzenie zaintrygowało. I spodobało mi się. 

Uśmiechnąłem się lekko, wywijając bluzę na odpowiednią stronę. - Na twoim miejscu nie traciłbym czasu ani energii na atakowanie nim mnie. Jestem lepszy w te klocki, lepiej potrafię posługiwać się bronią, lepiej walczę, mam większe doświadczenie... - jak gdyby nigdy nic minąłem ją i podszedłem do strumienia. Kucnąłem przy nim i zamoczyłem w nim bluzę. - Poza tym, jestem po twojej stronie. I słyszałem, jak do mnie podeszłaś, słyszę każdy twój ruch, więc nie myśl sobie, że zaatakujesz mnie z zaskoczenia - dodałem. Po moich słowach na jakiś czas zapadła cisza. Nie słyszałem chrzęstu gałęzi, mchu czy ziemi pod stopami, więc Nina musiała dalej stać w tym samym miejscu. Nie przeszkadzało mi to zbytnio. Skupiłem się na czyszczeniu mojej bluzy, czasem musiałem to zrobić, bo niekiedy przesiąkała krwią tak bardzo, że nawet mi ten zapach zaczynał przeszkadzać. Nie bałem się też zbytnio, bo, według mnie, nie miałem czego. Nie spodziewałem się, aby Nina była gotowa naprawdę mnie zaatakować, a nawet jeśli, i tak byłem od niej szybszy, silniejszy i miałem większe doświadczenie, z pewnością bym wygrał. Wreszcie ciszę między nami przerwał głos dziewczyny.

- To wszystko twoja wina! TWOJA WINA! - zawołała głośno. Ja w tym czasie wstałem i wykręciłem jak najmocniej bluzę, chcąc pozbyć się z niej jak najwięcej wody.

- A co konkretnie jest moją winą? - spytałem. Wyprostowałem bluzę i mocno ją strzepnąłem, żeby ją jako tako rozprostować i wysuszyć.

- WSZYSTKO! - zawołała Nina. W jej głosie słychać było ból, strach, smutek. Znałem doskonale wszystkie te rzeczy, znałem też doskonały sposób na pozbycie się ich. Odwróciłem się ponownie w jej stronę. Nina stała kilka metrów dalej, tam, gdzie ją zostawiłem. Wpatrywała się prosto we mnie, a w jej oczach dostrzegłem wszystkie te emocje, które słychać było w jej głosie. W trzęsącej się dłoni trzymała nóż, wycelowany w moją stronę. Znów uśmiechnąłem się lekko.

- Przecież ja nic nie zrobiłem - odparłem.

- Pojawiłeś się w moim życiu, namieszałeś, sprowadziłeś całe to nieszczęście! - zawołała dziewczyna. Podszedłem do niej powoli. Chwyciłem jej rękę, w której trzymała nóż, i opuściłem ją powoli. Nina, choć starała się brzmieć i wyglądać groźnie, na wszystko to bez problemu mi pozwalała. Cała się przy tym trzęsła, zapewne od nadmiaru wszystkich tych przeżyć.

- Nieszczęście, powiadasz? - spytałem, po czym przysunąłem się do niej. - Spróbuj spojrzeć na to z innej perspektywy - dodałem. Stałem naprzeciwko niej, dzieliło nas od siebie kilka centymetrów. Trzymałem ją za dłoń, w której trzymała podarowany jej przeze mnie nóż. Spojrzałem na jej rękę. Ostrożnie wyjąłem z niej dłoń, na co Nina znów mi pozwoliła bez choćby cienia protestu. Potem znów popatrzyłem na twarz dziewczyny.

- Z jakiej perspektywy? - spytała Nina. W odpowiedzi przysunąłem się do niej i ją pocałowałem. Nie mogłem się powstrzymać. Wyglądała na tak przerażoną tym wszystkim, stratą rodziców, zabiciem Niny, mną, że aż zapragnąłem skosztować tego jej przerażenia. Było nawet lepiej niż ostatnim razem, bo teraz czułem z nią coś na kształt...zrozumienia? Pokrewieństwa? Nie wiem, jak to nazwać, w każdym razie czułem, że coś zaczyna nas łączyć. 

Continue Reading

You'll Also Like

841 101 6
‼️SPOILERY‼️ ___________ 🖤Opis🖤 Mija równy rok od odnalezienia Hannah Donfort. Mimo, że minęło tyle czasu, nikt wciąż nie wiedział co się stało z R...
842 135 27
Tytuł mówi sam za siebie. Miłego czytania!
4.6K 177 9
König - austriacki żołnierz oraz Andy - żołnierka nie mająca cienia wątpliwości, że König to nie tylko jakiś tam facet z wojska. Czy Andy odkryje kim...
61.9K 3.5K 21
~*~ Z powodu wyjazdu ojca Nanami Sakine musi zamieszkać w dużej rezydencji, w której zastaje sześciu tajemniczych mieszkańców... ~*~ Jest to op...