22. Debile z którymi przyjechałem

274 4 2
                                    

    We czwórkę poszliśmy na obiad. Zasiedliśmy do stołu, w misce była zupa pomidorowa z ryżem. Nalałem sobie, a następnie koledzy. Dosiadły się do nas Ala i Ola.
    -To która to twoja? - spytałem
    -Ala jest moja - odpowiedział Julek, po czym przycisnął do siebie swoją dziewczynę - A ty masz laske?
    -Mam - odpowiedziałem. Zauważyłem, że Ala bardzo mało nalała sobie zupy. A Ola to już w ogóle, nic na jej talerzu się nie znalazło - Zupa się skończyła? - spytałem w stronę koleżanki
     -Nie, po prostu nie jestem głodna - odpowiedziała. Ah te dziewczyny, jak one mogą tak nie jeść?
      -Smacznego - powiedziałem do wszystkich ze stołu i zacząłem jeść pierwsze danie.
      -Wzajemnie - odpowiedział Kuba
      -Nawzajem - tym razem powiedziały to bliźniaczki.

      Z Julkiem poszliśmy odnieść talerze po zupie i przynieść drugie danie, były to gołąbki z ziemniakami. Bardzo dobre i nie rozumiem Olki czemu zjadła tylko ziemniaki. Pomyślałem o Milenie, czy z nią też tak jest. Czy ona też tak wybrzydza...? Może napisać SMS co miała na obiad. Zadzwonić? Miałem mętlik w głowie. Wróciłem do pokoju z chłopakami. Szybko się ogarnąłem i spakowałem potrzebne rzeczy. Autobus odjechał o 14:50. Zadzwoniłem do Mileny z myślą, czy wszystko je w domu.
     -Hej, Milenka, miałaś już obiad? - spanikowałem
     -Czekam na pizze z rodzicami, a czemu pytasz o obiad?
     -Już nic...
     -Wszystko okej? Czy ty coś brałeś?! 
     -Nie. Pa. Kocham cię. - rozłączyłem się, to było dziwne, bez uczuć. Jestem idiotą. Napisałem jej o SMS: Przepraszam, wytłumaczę ci wszystko wieczorem. Okej?
    Milena: No dobrze
    Ja: ❤️

    O 15:12 byliśmy już na miejscu. Zostawiliśmy plecaki w autobusie. Chlebowski oznajmił, że znajdujemy się przed Kościołem pod wezwaniem Świętego Kazimierza Królewicza. Był cały z drewna. Nawet ładny. Weszliśmy do środka. Zasiedliśmy w ławkach i oglądaliśmy od środka kościół. Doszedł do nas ksiądz. Pomodliliśmy się, następnie zaczął nas oprowadzać. Trochę nam opowiedział o tym kościele i jego historii. Wyszliśmy na dwór. Na placu znajdowała się kapliczka z Matką Boską. Dalej, krzyż dla poległych i walczących o niepodległość za ojczyznę. Rozpiska na drewnie o której godzinie rozpoczynają się msze święte. Porobiłem kilka fotek.
     Wsiedliśmy do autobusu. Następnie pojechaliśmy w kierunku Doliny Kościeliskiej. Niedaleko doliny znajdowała kaplica.
Wyszliśmy z autokaru, zacząłem robić zdjęcia. Weszliśmy za bramę, na lewo mała altanka z Matką Boską, dalej krzyż. Poszliśmy do środka. Nie wiem jak się zmieściliśmy w tym małym kościółku, ale jakoś się widocznie udało. Na ścianię znajdowały się złote rzeźby, Droga Krzyżowa i obrazy. Przytulnie było.
      Zanim weszliśmy do Doliny Kościeliskiej, kilka osób skorzystało z toi toia. Naprzeciwko nich znajdowała się tablica z mapą. Kierowniczka koloni powiedziała gdzie idziemy, co zobaczymy i zajmie nam to raczej powyżej godziny. Było dużo ludzi, w sumie są wakacje. Widzieliśmy potok Kościeliski. Oczywiście robiłem zdjęcia.
Pierwszym  punktem w Dolinie była Niżna Kościeliska Brama. Zielono dookoła.
Potem chcieliśmy kupić w bacówce oscypki, ale była duża kolejka. Więc większość zrezygnowała. Następnie obejrzeliśmy owieczki na Wyżni Kirej Miętusiej. Przed rozkrzyżowaniem się szlaku zielonego na zielony i czarny, były toi toie. Dalej szliśmy szlakiem zielonym. Kolejną atrakcją była kapliczka. Prawie połowa drogi. Zatrzymaliśmy się na przystanek. Trochę dalej znajdowały się Drzewa Miłości. Oczywiście nie obeszło się bez stęków i jęków dziewczyn w przedziale wiekowym od dwunastu do piętnastu, że ,,o jejku", ,,o jak słodko" i zdjęć. Ruszyliśmy dalej, obejrzeliśmy Pośrednią Kościeliską Bramę. Dalej była Niżnia Pisana Polana. Postanowiliśmy zrobić mały odpoczynek. Pomoczyłem stopy z chłopakami w potoku. Gdy przystanek się skończył, dostaliśmy informację, że jesteśmy już niedaleko i mamy się nie opierdalać. I, żebyśmy się nie zgubili na skrzyżowaniu szlaków.
Znaleźliśmy się wreszcie na Hali Ornak, konkretniej przy schronisku. Usiedliśmy przy stolikach na powietrzu. Zamówiłem z chłopakami zajebistą szarlotkę. Porobiliśmy sobie trochę głupich zdjęć. Po dłuższym odpoczynku musieliśmy zawrócić, żeby z żółtego szlaku przejść na skrzyżowanie i udać się na czarny szlak, który prowadził do Smerczyńskiego Stawu.
Droga zajęła nam około dwadzieścia minut. Słońce dopiekało. Ale za to były piękne widoki. Panorama padała na górę Ornak, który wynosił 1854 metry nad poziomem morza. Zaś staw znajdował się na wysokości 1227 metrów. Było przepięknie. Zrobiliśmy sobie zdjęcie grupowe, już w pierwszym dniu. Odpoczynek chyba z pół godzinny w nagrodę.
Następnie obejrzeliśmy Stadion Biathalonowy. Budynek z cegły i trawa. Mało ciekawe. Potem przeszliśmy się kawałek na Rogoźniczańską Polanę. Był to taki punkt widokowy. Było pięknie. Słoneczko, trawa, potok, namioty, widok na góry...debile z którymi przyjechałem.
     Do apartamentu wróciliśmy po osiemnastej. Z chłopakami poszliśmy grać w piłkę nożną. Musieliśmy niestety skończyć ze względu na kolację. Śmierdzieliśmy potem, a dziewczyny tylko narzekały i kazały nam się umyć. Po zjedzonym posiłku wróciliśmy do gry. Z racji tej, że nie lubiłem zbyt sportów drużynowych stałem na bramce i byłem w tym nawet dobry. Zrobiliśmy sobie przerwę. Zadzwoniłem do mamy, żeby jej opowiedzieć co zwiedzaliśmy i plany na jutro. 
    Gdy się ściemniło wróciliśmy do pokoju na zimne piwo. Zamknęliśmy pomieszczenie na klucz, na wszelki wypadek gdyby jakiś opiekun wprosił by się do nas bez pukania. Oglądaliśmy memy i opowiadaliśmy Julkowi nasze przypały ze szkoły. Zaprosił Alę i Olę do naszego pokoju. Graliśmy w ,,nigdy nie" ale krótko, ponieważ więkoszość była zmęczona w tym ja.

Rozdział taki se, ale mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy. Dziękuję za 6 tyś odsłon! 

Ręce ojczyma Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz