°3O°

1K 107 68
                                    

Czas upłynął zdumiewająco szybko, zupełnie niczym wartki nurt rzeczki, który porwał Yoongiego i otulił go swoją bezwzględnością i brutalnością.

Stan Jimina się pogorszył.

Natomiast on cały czas przy nim był. Stał przy nim, kiedy pobierali mu krew. Ściskał go za drobną, zimną, młodą dłoń, kiedy wykonywali następny szereg testów. Przytulał go, kiedy oznajmili, że konieczna jest chemioterapia. I również w tym momencie przy nim siedział na szpitalnym łóżku, całując go z czułością w czoło, ponieważ wiedział, że w dotyku jego ust odnajdywał największe ukojenie.

- Będzie dobrze, Jiminie - szepnął, muskając delikatnie nosem jego ucho, od czego chłopak zadrżał. - Wszystko będzie dobrze...

Zaczął powoli i subtelnie składać pocałunki na jego szyi, równocześnie zaciskając ręce na jego talii. Jimin w odpowiedzi owinął dłonie wokół szyi Yoongiego, wplatając palce w miękkie kosmyki jego włosów.

- Jesteś dla mnie całym światem, skarbie - mruknął, zasysając jego skórę, od czego usta chłopaka opuścił cichy jęk. - Kocham cię ponad wszystko...

- Też cię kocham, Yoongi - odezwał się Jimin, powoli nachylając się nad jego ustami. - Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham...

Yoongi delikatnie się uśmiechnął i nie mógł dłużej powstrzymać przemożnej siły pchającej go w stronę pełnych, malinowych ust swojego chłopaka. Chłopaka, którego pragnął zatrzymać przy sobie na zawsze, nawet jeśli kosztowałoby go to mnóstwo bólu. Gotów był przejąć całe jego cierpienie tylko po to, aby przykuć go do ziemi, aby nie uciekł od niego na wieczność. Gdyby oprócz więzienia go w sercu mógłby jeszcze magicznym skinieniem różdżki przeobrazić świat w klatkę, z której nigdy nie potrafiłby uciec. Chciał podziwiać jego czarujący uśmiech, zatracać się w pięknych, hipnotyzujących oczach przy każdym, nawet przelotnym spojrzeniu. Chciał, aby te czynności stanowiły rutynę, aby mógł wypełniać duszę płynącą z nich przyjemnością do końca swoich dni. Jednak czymże byłoby szczęście, gdyby ludziom dane go było doświadczać codziennie? Straciłoby swoją wyjątkowość i życie stałoby się monotonne.

Yoongi nie rozumiał swojego fatum i dlaczego został skazany na tyle bólu, ale wiedział jedno. Skoro taki los został mu przypisany, musiał się z nim pogodzić i iść dalej przed siebie, nie zważając na nieustannie polujące na niego przeciwności i rozstawiane pułapki.

Miał Jimina przy sobie. Wtulał się w jego ciało, chłonąc uspakajający zapach jego perfum i wsłuchując się w równomiernie bicie serca, które na ten moment biło tylko dla niego.

- Nie boję się - powiedział nagle Jimin. - Póki jesteś przy mnie, nie mam się czego bać - delikatnie się uśmiechnął. - Szkoda tylko, że nie dostaliśmy więcej czasu... - zaczął się bawić rękawem koszulki. - Ale za to nie żałuję żadnej minuty spędzonej z tobą. Przez te kilka miesięcy doświadczyłem więcej szczęścia, niż w ciągu całego mojego życia. Dziękuję. Dziękuję ci za wszystko - po tych słowach go pocałował.

- Ja też ci dziękuję, Jimin. Za to że wybaczyłeś mi moje błędy. Za to, że zawsze przy mnie byłeś i za to, że...

Nie dokończył, ponieważ Jimin nagle szturchnął go w ramię, głośno się śmiejąc.

- Aish przestań, zachowujemy się, jakby nadchodziła jakaś apokalipsa.

Yoongi mocno go przytulił.

- Bo nadchodzi. Dla mojego serca.

Jimin spojrzał na niego poważnie.

- Yoongi, popatrz na mnie.

•𝚄𝚙𝚒𝚓𝚖𝚢 𝚜𝚒ę ł𝚣𝚊𝚖𝚒• | 𝚈𝙾𝙾𝙽𝙼𝙸𝙽Where stories live. Discover now