°8°

1.5K 107 78
                                    

Mieniąca się milionem barw metropolia o zmroku przypominała Jiminowi niebo nocą. Każde światełko było jak jedna gwiazda na niebie, a razem tworzyły obraz zapierający dech w piersiach. Ten widok działał bardzo uspakajająco, a hałas z zewnątrz został stłumiony przez szczelnie zamknięte drzwi samochodu i przyciemniane szyby. Życie w amerykańskich miastach toczyło się dniami i nocami.

Głowa blondyna spoczywała bezwiednie na ramieniu Yoongiego, a wzrok był utkwiony w krajobrazie za oknem. Tak jak przypuszczał, po występie krwotok jeszcze bardziej się nasilił, co zostawiło Jimina lekko osłabionego. Mimo tego czuł się usatysfakcjonowany, ponieważ dali niezapomniane show i wszystko poszło po ich myśli. Został tylko niepokój i stres spowodowany pogorszeniem zdrowia młodszego członka grupy. Na szczęście przyjaciele jak zwykle roztaczali wokół siebie mnóstwo entuzjazmu i zachowywali się tak samo naturalnie i pogodnie jak zawsze, aby stłumić atmosferę zgrozy.

- Całe szczęście, że wszystko się udało - westchnął Jungkook, z którego stopniowo uchodziła presja.

- Prawie, ponieważ nasz kochany Taehyung uderzył mnie stopą w głowę - burknął zirytowany Hobi i pomasował się ostentacyjnie po brunatnej czuprynie.

- Mówiłem, że to było niechcący! - winny złożył ręce na piersi. - Po prostu za bardzo się rozproszyłem przez Jimina.

Po usłyszeniu swojego imienia, blondyn oderwał zmęczony wzrok od widoku za oknem i przeniósł go na siedzących obok przyjaciół. Usiadł prosto, niechętnie oddalając się od Yoongiego i odetchnął głęboko.

- Przepraszam - mruknął słabo.

Hobi zmarszczył brwi i spojrzał na młodszego z nieukrytym zaskoczeniem.

- Za co przepraszasz? Przecież my tylko żartujemy - wyjaśnił łagodnie, a mięśnie jego twarzy się rozluźniły.

Jimin przetarł oczy i schował trzymaną w dłoni chusteczkę do kieszeni. Pani z personelu mu ją dała, w razie gdyby krwawienie wróciło, ale na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Dlatego wykorzystał ją do odstresowującego miętolenia w ręku przez połowę drogi.

- Wiem, tylko po prostu jakoś głupio się czuję z tą całą sytuacją - westchnął, wlepiając smutny wzrok w dłonie.

Yoongi wcale się nie odzywał, tylko siedział spokojnie obok, skubiąc skrawek bluzki. Był pogrążony we własnych myślach, w wyniku czego wyglądał jak wyłączona maszyna. Mimo tego, Jimin wiedział, że starszy cały czas miał go na oku. Od wypadku nie odstępował od blondyna na krok i co jakiś czas pytał czy wszystko było w porządku.

- Ach Jimin, nic się przecież nie stało. Ważne, że daliśmy dobry występ - wytłumaczył z przekonaniem Namjoon. - Tylko trochę nas martwi twoje zdrowie. Wiesz, najpierw dostałeś krwotoku w samolocie, a teraz znowu, co jest trochę podejrzane. Na pewno dobrze się czujesz?

W odpowiedzi wzruszył ramionami, ponieważ sam nie wiedział, co o tym myśleć. Przez siedem lat w zespole często miewał dni, kiedy czuł się słabiej, a od ciężkich treningów nawet miał ochotę zemleć, ale wszystko mijało. Natomiast w ostatnich dniach nieprzyjemna słabość nie przechodziła, tylko trwała jak gwóźdź wbity w drewno.

Nagle poczuł jak siedzący dotąd spokojnie Yoongi wyraźnie się spina. Zacisnął mocno palce dłoni i po chwili z jego ust wydobyły się ciche, ostre słowa:

- Zawsze można pojechać do szpitala, prawda? - zapytał retoryczne, a Jimin wypuścił głośno powietrze.

- Na razie nie czuję takiej potrzeby - mruknął i złożył ręce na piersi.

Resztę drogi przejechali w nieco niezręcznej ciszy.

***

Yoongi opadł na łóżko i przeczesał ręką włosy. Jimin poszedł na rozmowę z menedżerem, ponieważ ten chciał się z nim pilnie spotkać. Każdy był niemal pewny, że przyczynę stanowiły krwotoki z nosa, więc nie zajmowali się tworzeniem teorii, o co mogło chodzić.

•𝚄𝚙𝚒𝚓𝚖𝚢 𝚜𝚒ę ł𝚣𝚊𝚖𝚒• | 𝚈𝙾𝙾𝙽𝙼𝙸𝙽Where stories live. Discover now