20.Fiatem na czołg

ابدأ من البداية
                                    

-SPOKÓJ!!!- warknoł gniewnie Poul.

Oboje zamilkli jak małe dzieci uciszone przez wściekłego ojca.
Pierwszy raz słyszeli w głosie Poula tyle agresji.
Miał do niej pełne prawo.
Jechali w ciszy kierując się do lokalizacji przesłanej przez Rapha.

Kierowali się głównie bocznymi, pustymi drogami. Gdy wyjechali z miasta a w okół zaczeły pojawiać się lasy i pola włączyli radio, akurat leciała jakaś spokojna piosenka grana na gitarze co wprowadzało w lekki trans i rozluźnienie. Dopiero wtedy poczuł jaki jest zmeczony i obolały. Kiedy ostanio spał ? Ile był na nogach ? Ile mineło godzin od kiedy zeszli do podziemia aż do teraz, a może to były dni ?
Czuł wyczerpanie zarówno fizyczne jak i psychiczne. A nadal trzeba było walczyć, tak jak Arcee, jak Optimus. Czasem sam musiał zmuszać Arcee do odpoczynku.

Byli coraz bliżej i nerwy zaczeły na nowo narastać, nadnercza wydzielały hormon adrealiny do krwi. Zmęczenie znikało.

Jadąc szosą zauwarzyli paru wojskowych stojących przy drodze jakby nigdy nic. Oznaczało to tylko dwie rzeczy złą i dobrą, że gdzieś niedaleko jest M.E.C.H oraz to, że Ratchet w ciąż jest do odratowania.

Po paru sekundach zobaczyli kolejną grupkę ,,O tak to na pewno oni ".
Naszczęście ich auto nie rzucało się w oczy wiec nie było sensu żeby mieli zostać zatrzymani. Na wszeli wypadek jednak odwracali twarze by żaden mechowiec ich nie rozpoznał.

-Stoją przy tej drodze jak tirówki. Ciekawe ile biorą ? - skomentowała Miko.

Lekko się uśmiechnoł na ten ordynarny komentarz.

Jadąc dalej zauwarzyli, że zjazd z szosy do lasu jest zastawiony jakomś szarą ciężarówką. W okół stali żołnierze. Oczywiście bez naszywek ale z tego co sprawdził Fowler to Francja nie prowadzi na tym terenie żadnych działań zbrojnych. Więc to musieli być oni.

Jechali dalej, chcąc wyjechać zza teren okupowany przez M.E.C.H. Kiedy znaleźli się wystarczająco daleko żeby sygnał nie został przechwycony skontaktowali się ponownie z bazą.

-Archanioł, znaleźliśmy ich.

-Świetnie, jest duża szansa, że ,,smerf maruda" też tam jest.

Kiedy dojechali na skraj lasu gdzie dalej były już tylko pola zatrzymali auto.

Miko trzymała w dużym czarnym plecaku ciuchy podobne do tych co noszą te bęcwały z M.E.C.H'u. Prawdopodobnie zdjęte z trupów, które znaleźli wojskowi ale Jack wolał nie wchodzić w szczeguły ich pochodzenia. Wyjeła je i podała im do przebrania. Zanim jednak nawet pomyśleli by się przebrać wywaliła ich obu z samochodu by sama mogła rozebrać się do naga i przemienić się w jastrzębia, którego upolowała również w Paryskim zoo.

Stali odwróceni tyłem do auta by Miko nie oskarżyła ich o podglądactwo czy coś.

Patrzyli się tylko na pole rosnącej przenicy czy jakieś inne żyto. Trzeba było przyznać, że było super niezręcznie nie tylko ze wzgędu na teraz i na rozbierającą się w aucie Miko ale na ogólną sytuację. Poul był obcym człowiekiem, który został wprowadzony w niebezpieczną grę jeszcze gwałtowniej niż oni sami i akceptował to wszystko czyli most ziemny, istnienie kosmitów, strefe 51 i inne gówna. Jedyne co trzymało go od zwariowania oraz pozwalało na zrobienie kolejnego kroku była chęć ocalenia brata. Jednego już stracił, z bezpośreniej winy M.E.C.H'u ale też pośrednio z ich powodu. W zasadzie nie wiedział co ma mu powiedzieć na pocieszenie ,, Nie łam się, wszystko bedzie dobrze" i inne gołosłowne, farmazońskie pierdoły? Nie, bo chłop dobrze wie tak jak oni sami, że może być już za późno, a jego brat może leżeć na w pół zakopany w piachu z kulką we łbie i śladami tęgiego lańska na całym ciele. Sam miał już pare razy sytuacje, że było bardzo prawdopodobne, że ktoś mu bliski właśnie nie żyje ale zawsze pozostawało w sercu to małe światełko zwane nadzieją matką głupców, że może jednak ta osoba żyje. Na szczęście w jego przypadku matka głupców często bywała łaskawa ale czy można tak powiedzieć o innych, o Poulu i o jego bracie?

Transformers prime (Życie Po) Jack, Miko i Rafaelحيث تعيش القصص. اكتشف الآن