18.Kiedy dobry pasterz nie patrzy wilk przebiera się za owce

150 13 13
                                    

Miłej lektury ❤

***
Jack

Jack trzymał ręce uniesione w górze z reliktem w jednej z dłoni.

-Arthur co ty wyprawiasz ?!

-Darujmy to sobie Darby. Oddawaj cybertrońską technologie.

-Co? Skąd ty... Najpierw powiedz dlaczego to robisz i skąd wiesz kim jesteśmy ?!

-Nie jesteś w pozycji do stawiania rządań z dupy ale i tak już stąd nie wyjdziecie wiec mogę spełnić twoje osatnie życzenie. Znaj łaskę pana.

-Więc skąd nas znasz ?

-Jaki ty jesteś głupiutki Darby, widzieliśmy się już nie raz tylko jakby to powiedzieć nie w prost.

-Co to znaczy ?!

-To znaczy M.E.C.H mówi ci to coś tępy smarku ?!

Umysł Jack'a pracował w tej chwili na najwyższych obrotach pomimo, że serce było w stanie wyskoczyć mu z piersi.

-M.E.C.H został unicestwiony.

-Błąd nie cały. Fakt po tym jak obca technologia zawładneła umysłem mego ojca i zabił wielu cennych członków nie pozostało nas wielu ale jesteśmy, rośniemy, żyjemy.

Jedno słowo z jego wypowiedzi wybrzmiewało teraz w umyśle Jack'a jak echo w kanionie. ,,Ojca".

-Więc ty, ty jesteś...

-No, no powiedz to.

-Jego synem.

-Synem Silasa i jego jedynym następcą w gwoli ścisłości, nie bójmy się wypowiadać tego imienia choć fakt, nie jesteś tego godzien.

Wszyscy patrzyli się z niedowierzeniem na potomka Silasa wielkimi oczami, no może oprócz Poula, który bujał się w amoku skulony płacząc w kącie i co chwila cicho łkając.

-Ale nie jesteście w ogóle podobni?- Zaczoł grać na zwłokę mając nadzieje że uda się komuś z nich coś wymyślić ale przeciwnik to chyba wyczuł.

-Nie próbuj mnie zagadywać Jaksonie i tak nie wyjdziesz stąd żywy. Ale odpowiadając na twoje pytanie to tak masz rację odziedziczyłem urodę głównie po matce.

-Spotkaliśmy się już?

-Oh tak pare razy.- Odpowiedział z chytrym uśmieszkiem.- Zawsze toważyszyłem mojemu ojcu tylko, że prawdopodobnie przez maskę i kostium mnie nigdy nie poznałeś. Byłem tam kiedy wstrętna pajęczyca porwała twoją mamusię.

Jack zmierzył go gniewnym spojrzeniem. Na co Arthur rzecz jasna zaragował.

-Oj nie złość się tak. Bardzo wiele nas łączy, wiesz? Miedzy innymi to, że oboje mieliśmy lepszy kontakt z naszymi matkami niż z ojcami. Mój, cóż był na tyle mną zawiedziony po narodzinach, że nadał mi szkaradne imie i zrobił to.- Wskazał na swoją twarz.

Jack nie wiedział o co mu chodzi.

-Co jest złego w imieniu Arthur ?

-Jaki ty jesteś kurwa tępy. Naprawdę będąc zwierzątkiem obcych nie przybyło ci ani troche ilorazu inteligęcji?

-Nie nazywasz się Arthur ?

-Brawo księżniczko moje imie to Ignavus. Co z łaciny oznacza obrzydliwy, gnuśny, bezużyteczny i słaby. Mój ojciec nadał mi to imię po narodzinach zaraz po tym jak udało mi się przeżyć to co mi zrobił.

-Co ci zrobił?

Tym pytaniem chyba przegioł pałę bo przeciwnik wydał z siebie ryk jak dzikie zwierzę obdzierane ze skóry. Jack'owi i jego przyjaciołom prawie bębenki popękały, a dreszcz przebiegł pare razy po całym ciele. Jego wzrok świdrował go przewiercając na wylot. W tych oczach było tyle nienawiści.
Nagle Ignavus zrobił coś przez co stojący z tyłu Miko i Raph pisneli z przerażenia. Oderwał sobie kawałek twarzy przy lewym oku.

Transformers prime (Życie Po) Jack, Miko i RafaelWhere stories live. Discover now