Miłej lektury ❤
***
JackJack trzymał ręce uniesione w górze z reliktem w jednej z dłoni.
-Arthur co ty wyprawiasz ?!
-Darujmy to sobie Darby. Oddawaj cybertrońską technologie.
-Co? Skąd ty... Najpierw powiedz dlaczego to robisz i skąd wiesz kim jesteśmy ?!
-Nie jesteś w pozycji do stawiania rządań z dupy ale i tak już stąd nie wyjdziecie wiec mogę spełnić twoje osatnie życzenie. Znaj łaskę pana.
-Więc skąd nas znasz ?
-Jaki ty jesteś głupiutki Darby, widzieliśmy się już nie raz tylko jakby to powiedzieć nie w prost.
-Co to znaczy ?!
-To znaczy M.E.C.H mówi ci to coś tępy smarku ?!
Umysł Jack'a pracował w tej chwili na najwyższych obrotach pomimo, że serce było w stanie wyskoczyć mu z piersi.
-M.E.C.H został unicestwiony.
-Błąd nie cały. Fakt po tym jak obca technologia zawładneła umysłem mego ojca i zabił wielu cennych członków nie pozostało nas wielu ale jesteśmy, rośniemy, żyjemy.
Jedno słowo z jego wypowiedzi wybrzmiewało teraz w umyśle Jack'a jak echo w kanionie. ,,Ojca".
-Więc ty, ty jesteś...
-No, no powiedz to.
-Jego synem.
-Synem Silasa i jego jedynym następcą w gwoli ścisłości, nie bójmy się wypowiadać tego imienia choć fakt, nie jesteś tego godzien.
Wszyscy patrzyli się z niedowierzeniem na potomka Silasa wielkimi oczami, no może oprócz Poula, który bujał się w amoku skulony płacząc w kącie i co chwila cicho łkając.
-Ale nie jesteście w ogóle podobni?- Zaczoł grać na zwłokę mając nadzieje że uda się komuś z nich coś wymyślić ale przeciwnik to chyba wyczuł.
-Nie próbuj mnie zagadywać Jaksonie i tak nie wyjdziesz stąd żywy. Ale odpowiadając na twoje pytanie to tak masz rację odziedziczyłem urodę głównie po matce.
-Spotkaliśmy się już?
-Oh tak pare razy.- Odpowiedział z chytrym uśmieszkiem.- Zawsze toważyszyłem mojemu ojcu tylko, że prawdopodobnie przez maskę i kostium mnie nigdy nie poznałeś. Byłem tam kiedy wstrętna pajęczyca porwała twoją mamusię.
Jack zmierzył go gniewnym spojrzeniem. Na co Arthur rzecz jasna zaragował.
-Oj nie złość się tak. Bardzo wiele nas łączy, wiesz? Miedzy innymi to, że oboje mieliśmy lepszy kontakt z naszymi matkami niż z ojcami. Mój, cóż był na tyle mną zawiedziony po narodzinach, że nadał mi szkaradne imie i zrobił to.- Wskazał na swoją twarz.
Jack nie wiedział o co mu chodzi.
-Co jest złego w imieniu Arthur ?
-Jaki ty jesteś kurwa tępy. Naprawdę będąc zwierzątkiem obcych nie przybyło ci ani troche ilorazu inteligęcji?
-Nie nazywasz się Arthur ?
-Brawo księżniczko moje imie to Ignavus. Co z łaciny oznacza obrzydliwy, gnuśny, bezużyteczny i słaby. Mój ojciec nadał mi to imię po narodzinach zaraz po tym jak udało mi się przeżyć to co mi zrobił.
-Co ci zrobił?
Tym pytaniem chyba przegioł pałę bo przeciwnik wydał z siebie ryk jak dzikie zwierzę obdzierane ze skóry. Jack'owi i jego przyjaciołom prawie bębenki popękały, a dreszcz przebiegł pare razy po całym ciele. Jego wzrok świdrował go przewiercając na wylot. W tych oczach było tyle nienawiści.
Nagle Ignavus zrobił coś przez co stojący z tyłu Miko i Raph pisneli z przerażenia. Oderwał sobie kawałek twarzy przy lewym oku.
YOU ARE READING
Transformers prime (Życie Po) Jack, Miko i Rafael
Fanfiction📡Dla fanów Transformers Prime🔭🚀🛸🛰🪐⭐🌍🤖 Uwaga!!!!!-To NIE jest historia miłosna!!!! *** Z góry przepraszam za błędy ortograficzne lub stylistyczne. To opowieść o dziejach ludzkich bohaterow transformers prime po 3 sezonie i godzinnym filmie...