8. Brzmi świetnie

676 38 15
                                    

Oparłam się głową o szafkę, czując osłabnięcie z sił. Westchnęłam i otworzyłam oczy. Mój wzrok był skierowany w szczeliny, które zdobiły szafkę. Zaczęło mi to coś przypominać. Patrzyłam w te szczeliny, przypominając sobie jak kilka lat temu siedziałam ukryta w szafie. Sparaliżował mnie lęk, dokładnie taki sam jak kiedyś. Nie mogłam się ruszyć od szafki, a mój oddech nie chciał się uspokoić.

- Kaylee, wszystko okej? - zapytała Malia, która znalazła się obok mnie.

Do szafki wpadało trochę światła, dlatego zaczął przypominać mi się pokój oświetlony lampami ulicznymi. Zobaczyłam sylwetkę mężczyzny na środku pokoju, a w jego ręku, świecące ostrze. Mój oddech stał się gwałtowniejszy, a ciało zaczęło się trząść pod wpływem przywołanych emocji. Podeszli do mnie Scott i Theo, z którymi mieliśmy iść do szpitala, by pomóc Stiles'owi i Lydii. Scott położył swoją rękę na mojej talii, chcąc mnie obrócić, ale na nic się to nie zdało. Zaczęłam łkać i bardziej przylgnęłam do szafki, ale Scott mnie nie puszczał.

- Proszę... puść mnie... - zaczęłam szeptać. - Nie rób mi tego znowu... błagam... - zaczęłam łkać w szafkę.

Zaczęłam płakać przez co wyobraziłam sobie małą dziewczynkę, która została znaleziona przez swojego ojca w szafie. Patrzyła się na niego z szokiem i przerażeniem, bo widziała za jego sylwetką, swoją mamę, którą bardzo kochała. Mama leżała nieruchomo, ubrudzona swoją krwią. Usłyszałam szept i zaczęłam się wyrywać Scott'owi, który dalej mnie trzymał.

- Mamo... - szepnęłam, patrząc w dal. - Nic mi już nie zrobisz - wyjęczałam, zjeżdżając plecami po szafkach. - Nic - łza spłynęła po moim policzku.

Ktoś do mnie kucnął, ale widziałam przed sobą tatę, który śmiał mi się w twarz. Położyłam ręce na swoich uszach, by nie słyszeć jego drwiącego tonu ani oszczerstw. Nagle poczułam dotyk na ramieniu, przez co odskoczyłam.

Do kucającej przede mną Malii, dołączył Theo, który wyglądał na zmartwionego.

- Kaylee - zaczął. - Wszystko jest okej, jesteś tu z nami.

Rozejrzałam się po twarzach, stających nade mną przyjaciół. Widziałam, że byli w szoku. Zaczęłam się trząść i nie mogłam się opanować.

Wspomnienia wróciły.

Widząc, że chcę wstać, Theo chciał mi pomóc. Położył rękę na moich plecach, ale odskoczyłam od chłopaka. Patrzyłam się przerażona na jego dłoń, przypominając sobie dotyk mojego taty na moim ciele.

- Kaylee... - szepnął, cofając się.

Jestem pewna, że przyjaciele poczuli olbrzymi strach, który czułam. Zamknęłam na moment oczy i wytarłam łzy, które wyleciały spod moich powiek. Trzęsącymi dłońmi podparłam się o podłogę i wstałam. Scott do mnie podeszedł i patrzył się na mnie z bólem.

- Co widziałaś? - zapytał, a ja zapragnęłam uciec z tego miejsca.

- Przepraszam, ale nie mogę - załkałam i szybkim krokiem ruszyłam do wyjścia ze szkoły.

Odprowadziły mnie spojrzenia przyjaciół. Theo patrzył się na moje trzęsące się ciało, a sam poczuł coś w głębi siebie. Były to emocje, których nie czuł przez długi czas.

Żal i chęć pomocy.

•  •  •

W domu przebrałam się w dresy i koszulkę, a przy okazji związałam włosy w koka, z którego uciekały mi pojedyncze pasma. Trzęsącymi się dłońmi zmazałam mój makijaż, który był rozmazany pod oczami. Na szczęście cioci nie było teraz w domu i nie musiałam się jej tłumaczyć, dlaczego wyglądam, jak wyglądam. Po jakimś czasie leżenia i wpatrywania się w sufit, zaświecił się mój telefon. Złapałam go do ręki, przyglądając się wiadomości.

illicit • theo raekenWhere stories live. Discover now