Chodziłam po korytarzu, czując na sobie spojrzenie Scott'a. Podniosłam wzrok z podłogi i spojrzałam na chłopaka, który lekko się do mnie uśmiechnął. Podniosłam lekko kącik ust i wróciłam do wydeptywania ścieżki.
Nie lubiłam szpitali. Z każdej strony dobiegały do mnie różne emocje. Radość, smutek, rozpacz... Ja sama nie wiedziałam co aktualnie czuję, bo bałam się na tym skupić.
Melissa szła w naszym kierunku, a ja zatrzymałam się w miejscu, czekając na jej słowa.
- Jest źle? - zapytał od razu Stiles.
- Mogło być gorzej - powiedziała Melissa, rozglądając się po nas. - Theo, dobra robota z paskiem. Uratowałeś ją - wystawiłam rękę i poklepałam chłopaka po ramieniu, posyłając mu wdzięczny uśmiech.
- Lydia idzie pod nóż. To potrwa. Muszę o czymś wiedzieć, czy po prostu ją zszywamy? - dopytała.
- To był ogon - powiedziała Kira.
- Tracy zraniła ją ogonem - powiedziałam, patrząc w oczy Melissy.
Kobieta posłała mi pocieszający uśmiech, który odwzajemniłam na ułamek sekundy. Wróciłam do chodzenia wzdłuż jednej linii i czytania ulotek.
- Dobrze - powiedziała Melissa i odeszła od nas.
• • •
Kolejnego dnia na biologii siedziałam sama. Przyłapałam się na tym, że co jakiś czas patrzyłam na miejsce, na którym powinna siedzieć Lydia. Nie wsłuchiwałam się w słowa nauczycielki, a docierały do mnie pojedyncze słowa.
DNA. Nukleotydy. Chimery.
Pani chyba to zauważyła, bo zadała mi pytanie.
- Kaylee, skąd pochodzi nazwa Chimera? - zapytała, patrząc się na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Z mitologii greckiej - powiedziałam, a pani kiwnęła ręką, bym kontynuowała swoją wypowiedź. - Chimera to lew z głową kozy na plecach i głową węża na ogonie - odpowiedziałam, patrząc się w ścianę.
- Dokładnie - nauczycielka uśmiechnęła się do mnie, zapisując coś w swoim notesie.
• • •
Kolejny raz podeszłam do recepcji, pytając się o stan Lydii, ale znowu nic nie chcieli mi powiedzieć. Usiadłam na krzesełku, patrząc się ze złością na zadowoloną z siebie pielęgniarkę. Posłała mi drwiące spojrzenie, poprawiając swoje długie, jasne włosy. Prychnęłam i zaczęłam stukać palcami o krzesło obok mnie. Wyjęłam telefon i miałam napisać do przyjaciół, gdy tuż przede mną znaleźli się Scott i Kira.
- Co wy tu robicie? - zapytałam, wstając ze swojego miejsca.
- A ty? - zapytała Kira, gdy Scott rozmawiał ze swoją mamą. - Widziałam cię na lekcjach, a potem nagle wyparowałaś.
- Chciałam dostać się do Lydii - powiedziałam, patrząc się na dziewczynę.
Jej twarz złagodniała i położyła mi rękę na ramieniu. Scott i jego mama ruszyli korytarzem, a my za nimi, nie wiedząc gdzie idziemy. Melissa mówiła coś o jakimś chłopaku, który został zaatakowany.
- Pomogę mu - powiedział McCall, gdy staliśmy w windzie.
Scott podszedł do chłopaka, a ja podeszłam do Melissy.
- Co z Lydią? - zapytałam.
- Wszystko jest w porządku - powiedziała, ale odsunęłam się od niej, gdy zauważyłam, że Scott odbiera chłopakowi ból.
McCall krzywił się i wyglądał jakby bardzo cierpiał. Nie wiele myśląc, chwyciłam pacjenta za drugą rękę. Poczułam paraliżujący ból w ciele i zaczęłam się trząść. Jednak nie chciałam, by mój przyjaciel sam odbierał taką ilość bólu.
Stanęłam pewniej na nogach, próbując wytrzymać jak najdłużej. Cicho warknęłam, a po chwili puściłam rękę chłopaka. Nie zrobiłam tego sama, bo Kira mnie odciągnęła.
- Nic mi nie jest - powiedział Scott.
Ja pokiwałam głową, potwierdzając jego słowa. Cała trójka odwróciła się do pacjenta, a ja spojrzałam się na swoją dłoń, która trzęsła się. Schowałam ją za plecy i udawałam, że wszystko jest okej.
- Muszę zobaczyć twoją rękę - powiedział Scott, zwracając się do przytomnego chłopaka.
Chłopak wystawił rękę, a ja wychyliłam się, by się przyjrzeć.
- Jad skorpiona - powiedziałam, pocierając moją rękę.
- Lucas. To był Lucas - powiedział chłopak, patrząc się na nas.
• • •
Pojechaliśmy pod klub, w którym ma się znajdować Lucas. Kira i Scott szli przede mną, a ja patrzyłam na moją rękę. Już się nie trzęsła, ale co jakiś czas drgała mi dłoń.
- Kaylee, idziesz? - zawołała Kira.
- Tak - odpowiedziałam. - Już was doganiam.
Zawiązałam buta i ruszyłam truchtem do przyjaciół. Podbiegłam do nich, a po chwili wchodziliśmy już do baru. Weszliśmy, ale nagle odskoczyłam, gdy usłyszałam alarm. Dobiegał on z góry, a Kira go uciszyła, rzucając czymś w niego. Dźwięk ucichł, więc ruszyłam dalej.
- Kocham cię - powiedział Scott do Kiry, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
Wyprzedziłam ich lekko, by mogli sobie porozmawiać na osobności. Choć osobność to za dużo powiedziane. Lepiej byłoby to nazwać rozmową z przyjaciółką, która idzie trzy metry dalej i ma nadprzyrodzony słuch. Tak..., o to mi chodziło.
- Zrobiłeś coś co zmieniło wszystko, a nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy - powiedziała Kira.
- Tak? - zapytał McCall, a ja miałam ochotę uderzyć go w głowę.
Nagle usłyszałam ryk. Odwróciłam się i zauważyłam, że McCall zrobił to samo. Pobiegliśmy w kierunku hałasu. Dobiegliśmy na miejsce i zauważyliśmy Brett'a siedzącego na ziemi, który trzymał się za brzuch, wiec wywnioskowałam, że oberwał oraz Liam'a, który powalił Lucas'a.
- Trochę późno! - krzyknął do nas Liam.
Prychnęłam na słowa Liam'a i ruszyłam w kierunku Brett'a. W tym czasie Scott rzucił się na Lucas'a, a Kira wyjęła miecz. Klęknęłam przy chłopaku i obejrzałam jego ranę. Złapałam swoją koszulkę i oderwałem jej dół, przez co widać mój brzuch. Przyłożyłam materiał do rany chłopaka i kazałam Mason'owi ją przytrzymać.
Dołączyłam do walki. Udało mi się uderzyć Chimerę, ale zdążyła zadrapać mój brzuch. Jęknęłam i osunęłam się na kolana. Mason mnie zauważył i podszedł. Złapał moje ręce i przeciągnął mnie do Brett'a. Oderwał kawałek swojej koszuli i przyłożył mi do rany na brzuchu.
- Dzięki - wymamrotałam, patrząc się na Liam'a, który powalił Chimerę.
Kira wyskoczyła do góry i była gotowa zabić Lucas'a. Jednak Scott ją zatrzymał.
- Wszyscy cali? - zapytał Scott.
- Nie - jęknęłam, przewracając się na bok, by pokazać się chłopakowi.
- Mason, pomóż Kaylee - powiedział Scott. - My zabierzemy go stąd - dodał, patrząc się na Lucas'a. - Liam, pomóż.
Mason pomógł mi wstać, a później położył rękę na mojej talii, by pomóc mi iść. Liam i Scott podnieśli nastolatka, ale nagle coś w niego trafiło. Wzdrygnęłam się, gdy zobaczyłam nad nami Doktorów Strachu.
- Dlaczego to zrobiliście? - zapytał ich Scott z wyrzutem.
- Jego stan był terminalny - odpowiedział mu doktor, który stał na środku.
- Co to znaczy - zapytał Scott. - Co to oznacza? - dodał.
Doktorzy mieli już odchodzić, ale jeden z nich się odwrócił i powiedział:
- Porażkę.
Spojrzałam się na martwego chłopaka i poczułam dreszcz, który przebiegł mi po plecach.
KAMU SEDANG MEMBACA
illicit • theo raeken
Fiksi Penggemar•••wolno pisane••• akcja zaczyna się z początkiem piątego sezonu teen wolf'a wzoruję się na serialu, dlatego niektóre sceny, cytaty mogą być takie same, ale nie muszą