13. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie

541 37 4
                                    

Ocknęłam się i poczułam się osłabiona, a moje ruchy były ograniczone, ale jeszcze nie wiedziałam jak bardzo. Leżałam na czymś twardym, czując chłód od tej rzeczy. Uchyliłam oczy i zobaczyłam sufit. Najzwyklejszy w świecie sufit. Chciałam się podnieść, ale nie mogłam oderwać się od rzeczy, na której leżałam. Uniosłam lekko głowę i zauważyłam, że jestem przywiązana do metalowego stołu. Nogi, biodra, pas, ramiona i ręce. W prawej ręce zauważyłam coś. Miałam się w niej igłę, która połączona była cienką rurką z kroplówką. W kroplówce, na samym wierzchu, zauważyłam pływający tojad.

Super.

Chociaż wiedziałam, dlaczego czuję się osłabiona. Próbowałam przerwać linę, którą miałam na nadgarstkach, ale nie dawałam rady. Nawet gdybym wysunęła pazury, nie sięgnęłabym materiału, bo nie wygięłabym tak bardzo nadgarstka. Moje starania przerwał dźwięk, przez który zamarłam. Usłyszałam stęknięcie i gwałtownie odwróciłam głowę w tamtym kierunku.

Zauważyłam przed sobą szeryfa, który leżał na ziemi. Był zakrwawiony, a ja nie miałam jak mu pomóc. Zirytowałam się lekko i nabrałam ogromnej motywacji, by się stąd ruszyć.

- Szeryfie, słyszy mnie pan? - zapytałam, ale nic nie usłyszałam. - To ja, Kaylee. Postaram się jakoś panu pomóc, więc proszę się nie poddawać - dodałam, przypatrując się tej piekielnej kroplówce.

Wpadłam na jeden pomysł. Wyjątkowo głupi i beznadziejny, ale na nic innego nie przychodziło mi do głowy. Przesunąłem się na lewą stronę stolika, by po chwili szarpnąć się na prawą. Stolik się zakołysał, a ja powtórzyłam to kilka razy po sobie. W końcu przewróciłam  stolik, który upadł tak, że przed swoją twarzą miałam szeryfa. Dzięki temu kroplówka, która nie była zbyt długa, wyleciała z mojej ręki. Zaczęłam się szarpać, próbując rozerwać materiał, który wbijał mi się w części ciała.

Nagle usłyszałam jakiś dźwięk, ktoś się do nas zbliżał, a ja zaczęłam krzyczeć.

- Pomocy! - wrzeszczałam jak najgłośniej mogłam, a po chwili zamarłam, bojąc się, że to Theo.

Jednak do pomieszczenia wbiegł przerażony Stiles.

- Kaylee, co ty tu robisz? - zapytał, klękając nad swoim tatą i przyglądając się jego ranom.

- Odepnij mnie, a później ci opowiem - powiedziałam, widząc w jego oczach łzy. - Zaraz ci z nim pomogę i weźmiemy go do szpitala - zapewniłam chłopaka.

Stiles podszedł do mnie i trzęsącymi się dłońmi, przeciął materiał jakimś scyzorykiem. Mruknęłam podziękowanie i szybko wstałam, przecierając swoje nadgarstki. Podeszłam do szeryfa i złapałam jego ramię, a Stiles drugie i nieśliśmy go, a raczej ciągnęliśmy, do samochodu chłopaka.

~ ~ ~

Jechaliśmy ze Stiles'em do szpitala, łamiąc wszystkie możliwe przepisy drogowe. Siedziałam obok szeryfa i co chwilę sprawdzałam jego puls, bojąc się, że w końcu go nie wyczuję. Byłam osłabiona przez tojad i nie mogłam zabrać zbyt wiele bólu na raz, więc robiłam to raz na jakiś czas.

- Ma puls, ale słaby - westchnęłam, czując łzy w oczach.

Momentalnie przypomniały mi się chwilę, kiedy szeryf mi pomagał, kiedy był przy mnie, kiedy po prostu zastępował mi ojca.

Czekałam na komisariacie na ciocię, by ta mogła mnie zabrać do siebie po tym jak mój tata zabił mamę. Stałam z boku, nie wiedząc co ze sobą zrobić.

- Hej - usłyszałam miły głos. - Nazywam się Noah, a ty? - zapytał, klękając przy mnie.

- Kaylee - zatrzęsłam się lekko. - Kiedy przyjedzie moja ciocia? - zapytałam, ściskając swojego misia.

illicit • theo raekenWhere stories live. Discover now