Rozdział 38

1.5K 94 2
                                    


Przytulnie urządzony salon sprawił, że Harry przez sekundę zapomniał gdzie się znajduje. Malfoyowie nie słynęli z ciepłych wnętrz, ani jeśli chodzi o osobowość, ani o architekturę. Młody czarodziej rozglądał się przez chwilę i z lekkim uśmiechem spojrzał na Draco, którego wąska, idealnie wydepilowana brew uniosła się.
-Co jest Potter, nie podoba Ci się u mnie? - Severus minął Harrego, by przywitać się z chrześniakiem i spojrzał w zielone oczy z uśmiechem.
-Cóż, właściwie całkiem na odwrót, spodziewałem się marmurów, złota i chińskiej porcelany- chłopak uśmiechnął się i przytulił blondyna w powitalnym geście zanim odsunął się gwałtownie na znajomy głos.
-Też byłem zdziwiony kiedy wszedłem do swojego domu i okazało się, że mój własny syn zrobił z niego coś co przypomina wątpliwej estetycznie jakości dom Wesleyów. - Wychudzony blondyn podparty o laskę stał w progu.
Nawet z widocznymi śladami wykończenia i prawdopodobnie tortur biła od niego siła i niezależność.
-Ojcze, miałeś zostać w jadalni, wiesz, że jeszcze nie możesz się przemęczać-blondyn podszedł do mężczyzny i skinieniem głowy poprosił gości by podążyli za nimi.
Jadalnia była już zastawiona. Harry wręczył butelkę alkoholu gospodarzowi i usiadł koło przyszłego męża, na jego nieszczęście wiązało się to także z siedzeniem centralnie naprzeciwko mrużącego na chłopaka szare oczy starszego Malfoya. Draco zajął miejsce obok ojca i po szybkiej wycieczce wzrokiem westchnął głośno.
-Zaprosiłem Was w ramach podziękowań- na te słowa starszy arystokrata zgromił syna wzrokiem, ale otrzymując praktycznie swoje odbicie lustrzane w młodszych oczach odchrząknął tylko i wlepił wzrok w kieliszek wypełniony czerwonym winem- więc przestańmy się zachowywać jakby ktoś miał tu kogoś zaraz zaatakować, bo tak się nie stanie.
Blondyn wystawił cały szereg swoich śnieżno-białych zębów i zachęcił gości do jedzenia.
Po chwili pomieszczenie wypełniło się dźwiękami sztućców uderzających o talerze i rozmów na przeróżne tematy. Młody arystokrata upewnił Harrego, że aż do balu bożonarodzeniowego nie musi wychylać nosa z domu, Severus opowiedział o interesującym artykule dotyczącym eliksiru, który miałby być bezbolesną wersją Szkiele-Wzro, na co Harry prychnął. Gdyby za jego edukacji ktoś na taki wpadł, chłopak zapłaciłby za szansę powrotu do zdrowia bez uczucia wbijających się drzazg krocie. Młodsi czarodzieje zaczęli rozmawiać o rozgrywkach quiddicha, chociaż żaden z nich tak naprawdę nie interesował się mistrzostwami od kiedy skończyli szkołę.
Draco widząc splecione dłonie na kolanie Severusa uśmiechnął się lekko.
-Zastanowiliście się już kiedy wasz wielki dzień?-  Harry wyszczeżył się do narzeczonego, a ten w odpowiedzi rozciągnął nieznacznie cienkie wargi w uśmiechu.
-Właściwie nie, ale jak dla mnie moglibyśmy pobrać się tu i teraz - mistrz eliksirów przytaknął kochankowi i w przypływie chwili pochylił się, by złożyć na miękkim policzku chłopaka szybkiego całusa. Po tych słowach rozbrzmiał huk rozbijającego się o stół kieliszka.
-Nie możesz być poważny Severusie, ja rozumiem, że Potter nie jest brzydki i pewnie pieprzenie go może sprawiać jakąś przyjemność, ale ślub na Merlina?!- Wściekły Lucjusz patrzył z niedowierzaniem i pogardą na starego przyjaciela. Wino zaczęło wsiąkać w biały obrus przypominając plamę krwi, a sam kolor nie różnił się od koloru twarzy, jeszcze chwile temu bladego arystokraty.
-Ojcze, wystarczy!- Draco podniósł się z miejsca i zacisnął mocno pięści- Mówiłem Ci, że masz się zachowywać, zawdzięczasz Harremu wolność, a ja prestiżową pracę, dzięki której byłem w stanie przywrócić naszemu nazwisku choć odrobinę godności, którą Twoje błędy wdeptały w ziemię.
Wybraniec westchnął ciężko i ścinsnął mocniej palce uspokajając napiętego w złości narzeczonego. Profesor nie odezwał się, ale czujnie obserwował Lucjusza i chłopak był pewien, że jeszcze kilka nieprzychylnych słów, a skończyłoby się paskudną klątwą.
-Panie Malfoy, chociaż sam się sobie dziwie, rozumiem czemu ma pan do mnie uprzedzenia-brunet kiwnął na blond przyjaciela, by jego także uspokoić i przeniósł wzrok na byłego śmierciożercę, który wciąż uparcie gapił się na Snapa.- Sytuacja wygląda tak, że czegokolwiek by pan nie powiedział albo nie zrobił zamierzam poślubić tego człowieka, dopóki on tego będzie chciał. Pański syn i ja także daliśmy radę się dogadać i w końcu zaprzyjaźnić, cenię sobie to, że mogę mieć go w swoim życiu i szczerze mówiąc dla jego właśnie dobra wolałbym, żeby zostawił pan uprzedzenia w przeszłości i zechciał pan chociaż spróbować dopasować się do sytuacji. 
Cisza trwała kilka minut. Draco i Severus w pierwszej chwili patrzyli na Harrego jakby mu druga głowa urosła, ale z czasem w ich oczach pojawiła się wdzięczność i ulga.
Lucjusz w trakcie monologu przeniósł wzrok na młodego czarodzieja. Wyglądał jakby bardzo intensywnie nad czymś się zastanawiał, ale po tych kilku minutach ciszy kiwnął głową na zgodę, a jego twarz wyrażała nie więcej niż zwyczajne niezadowolnenie.
Severus rozluźnił się nieznacznie, a młody Malfoy usiadł i z pomocą zaklęcia naprawił kieliszek i dolał ojcu wina.
Reszta wieczoru upłynęła spokojnie, trójka mężczyzn znów wszczęła niezobowiązujące dyskuje, a starszy arystokrata choć nie brał aktywnego udziału w rozmowie, sączył powoli trunek i przysłuchiwał się towarzyszom. Severus Snape jednak, jako były szpieg, nie przeoczył ukradowych spojrzeń Lucjusza na złączone dłonie narzeczonych i towarzyszących temu pogardliwych grymasów. 

Kiedy wrócili do Hogwarckich komnat każdy zagłębił się w swoje myśli. Zdjęli ubrania i weszli do łazienki nawet nie zastanawiając się czy prysznic wziąć osobno.
-Myślisz, że z Lucjuszem będą problemy?- Harry stanął na wprost narzeczonego i położył mu małe dłonie na klatce piersiowej. Mistrz wziął głębszy wdech i oparł policzek o głowę bruneta przysuwając go tym samym bardziej do siebie.
-Nie wiem, to uparty czarodziej o bardzo zamkniętym umyśle. Kiedyś nie był aż tak arogancki, szczerze mówiąc niewiele w nim zostało z mojego szkolnego przyjaciela.
Harry wspiął się na palce i pocałował delikatnie grymas na twarzy profesora.
-Może teraz, kiedy nikomu nie służy i nie musi bać się śmierci ani tortur będzie lepiej? - zielone oczy świeciły niemal dziecięcą naiwnością, na co Severus uśmiechnął się czule i mocno pocałował kochanka, chcąc pokazać młodemu czarodziejowi jak bardzo czuje się zaszczycony, że to właśnie jemu, staremu nietoperzowi z lochów, chłopak zechciał oddać swoje czyste serce.
-być może Harry, być może.

Chłopak, który jednak nie umarł (SNARRY)Where stories live. Discover now