Rozdział 29

1.8K 102 14
                                    



Czarna różdżka leżała pośród różnego rodzaju kartek, pergaminów i książek na biurku Harrego. Tak jakby przedmiot ten nie był najbardziej pożądanym w świecie czarodziejów, ale Severus, który ją tam odłożył po tym jak na rękach przyniósł chłopaka, którego kochał, nie dbał o rzeczy cenne ani takie, które są wartościowe przez swoją siłę. Nie w momencie kiedy ta siła mogła mu zabrać sens życia.

Potter był nieprzytomny zaledwie dobę, ale zdążył mieć już tylu gości, że Snape powoli z powrotem zaczął przypominać nietoperza z lochów zamiast przyjaciela rodziny i towarzysza życia najsympatyczniejszego chłopaka pod słońcem. Nie opuszczał go na krok, nawet w trakcie odwiedzin kiedy to Molly szlochając wręczyła profesorowi obiad i trzy różne rodzaje deserów, Hermiona siedziała przy przyjacielu ponad godzinę i opowiadała o pracy w ministerstwie, albo Draco, który ku zdumieniu ojca chrzestnego postanowił przeczytać cały sportowy dział codziennej gazety magicznej.

W końcu przyszedł czas, kiedy Severus zamknął kominek i siadając z ognistą w fotelu zagłębił się w zebrane materiały dotyczące wcześniejszych właścicieli czarnej różdżki.

- Dobry wieczór- Harry w czarnej, satynowej piżamie stał w progu salonu. Wyglądał prawie jak zjawa, skąpany w świetle księżyca wpadającym przez okno z rozczochranymi włosami i skruszoną miną. - Przepraszam.

Snape odstawił czytaną przez niego książkę i po pokonaniu dystansu dzielącego go od chłopaka przycisnął go do piersi tak mocno jak tylko potrafił. Brunet odetchnął ciężko i wtulił się bardziej powtarzając przeprosiny raz za razem.

Po chwili mężczyźni odsunęli się od siebie, Severus złapał chłopaka za rękę, posadził w fotelu, przywołał Rose, którą poprosił o odgrzanie obiadu pani Wesley i podał chłopakowi drinka.

- Musimy porozmawiać jeśli jesteś w stanie- Potter przytaknął, a Sev usiadł w drugim fotelu i wziął w ręce swój trunek.- Różdżka jest w sypialni, zarząd Gringotta jest wściekły i przerażony, szczerze mówiąc jak większość osób, które wiedzą co się stało. Draco załagodził sytuacje na tyle, na ile potrafił, ale wygląda to tak, jakbyś potrafił posługiwać się swoją magią bez różdżki, jedyna różnica jest taka, że ten kawałek badyla daje ci jakąś kontrolę i przekazuje ci moc rdzenia, co właściwie oznacza, że jesteś w rzeczywistości najpotężniejszym czarodziejem w historii świata. - Harry zamknął oczy i uderzył potylicą w zagłówek.

-Ty też przecież używałeś magii bezróżdżkowej, myślałem, że to nic niezwykłego.- brunet spojrzał na kochanka zmarnowanym wzrokiem, w którym jednak tliła się jeszcze odrobina nadziei

-Tak, mój upór właściwie bardziej niż talent pozwolił mi nauczyć się posługiwania tą sztuką, ale Harry, potrafię rzucić bez różdżki tylko proste zaklęcia, nie sprawiam, że tysiącletnie groty najbezpieczniejszego banku po tej stronie globu zaczynają się rozpadać.- Przeciągły jęk frustracji wydobył się z młodych, bladych jeszcze odrobinę ust.

- Czemu to zawsze muszę być ja? - Chłopak upił trochę drinka i wziął się za jedzenie przyniesione przez skrzatkę.

- Marudzenie Ci teraz nie pomoże Potter, trzeba coś z tym zrobić, a ty teraz jak nigdy wcześniej musisz się przygotować do ataku ze strony dziennikarzy. Swoją drogą każdy normalny...

Dźwięk pukania zaskoczył Mężczyzn, Severus wyciągnął swoją różdżkę, a Harry miał już wstawać po swoją kiedy usłyszeli głos, którego za żadne diabły się nie spodziewali.

- Harry, proszę, wiem, że tu jesteś otwórz- trener quiddicha dobijał się do drzwi coraz bardziej. Brunet wyskoczył z fotela i podbiegł do drzwi, a kiedy je otworzył zobaczył zielone oczy emitujące złośliwość, a chwile później blask rzucanych zaklęć i ciemność.

- Harry? - Ból głowy jaki obudził bruneta był istną torturą, leżał na czymś twardym i nierównym, zapach stęchlizny paraliżował mu nos i to czego był pewien zanim jeszcze otworzył oczy, to to, że jest przypięty łańcuchami i nie ma przy sobie różdżki. Świetnie Potter, po prostu świetnie. - Harry, obudź się!

Brunet poderwał głowę na znajomy głos i zobaczył Nevilla Longbottoma przypiętego do ściany lochów. Chłopak był wychudzony i pokryty siniakami i cięciami widocznymi spod rozdartych, brudnych ubrań.

- Ty żyjesz!- Harry chciał wstać i pomóc przyjacielowi, ale łańcuchy na nadgarstkach i kostkach uniemożliwiły mu to, chłopak opadł więc bez sił na wybrukowaną podłogę i obrócił się tak, żeby widzieć towarzysza. Przypięci byli do dwóch różnych końców tego samego pomieszczenia, które wyglądało jak loch zamku, albo piwnica jakiegoś bardzo starego, zapuszczonego budynku. - Jak bardzo ranny jesteś, możesz chodzić?

- Nic mi nie jest Harry, Draco urządzał mnie bardziej jak chodziliśmy do szkoły, ale nic nie jadłem i nie mam za dużo siły. Spanie też jest uciążliwe, bo chodzą tu szczury i trochę podgryzają jak się nie ruszasz dłuższy czas - Neville uśmiechnął się blado - Szczerze mówiąc od tygodnia nikt tu nie zaglądał, więc nie jest tak źle gdyby nie głód, chociaż powoli przestaje go czuć. Jak się tu znalazłeś?

Harry spojrzał na ledwo trzymającego się przyjaciela i zaczął panikować. Musi się stąd wydostać, Severus...

- Merlinie, Severus tam był! - Harry przypomniał sobie Josha Scraba i blask zaklęć - Trener Quiddicha jest śmierciożercą - Harry spojrzał na Nevilla, którego głowa bezwładnie opierała się o kamienną ścianę i przeklął pod nosem.

Oprócz dźwięku rozbijających się o kamień kropli wody i przemieszczających się w cieniu gryzoni Harry nie słyszał nic. Cisza była równocześnie dobrym i złym znakiem. Z jednej strony chłopak miał szanse pomyśleć i być może jakimś cudem uwolnić siebie i przyjaciela, ale z drugiej strony to bardzo dziwne, że Josh zamykając ich tutaj był tak pewien, że się nie wydostaną, że zostawił ich bez straży. Potter martwił się o Severusa, ale myślenie o kochanku zmotywowało go do szukania rozwiązania i kiedy brunet był już bliski zrezygnowania po Merlin wie ilu godzinach, usłyszał skrzypnięcie drzwi i brzęk kluczy. W półmroku na progu pomieszczenia stanął Josh.

- Harry Potter na mojej łasce, myślałem, że będzie trochę trudniej, chociaż przyznaje, że musiałem przeorganizować niektóre rzeczy i zmienić plan jak znowu zniknąłeś. - Blondyn wszedł do celi i przykucnął przy Nevillu.- Wiesz, całkiem wytrzymały ten twój kolega, myślałem, że do tego czasu będzie martwy.

Scrab uśmiechnął się złośliwie do Harrego, który starał się przybrać maskę, tak, żeby nie było widać przerażenia zalewającego go całego w środku.

- Czego chcesz Josh? Jeśli przywrócić Voldemorta zza grobu to muszę Cię zmartwić, bo to już nie jest możliwe- blondyn roześmiał się w taki sposób, że wybraniec poczuł się nieswojo - Co cie tak śmieszy?

- Widzisz Harry, po co mieć potężnego władcę, jeśli można nim być?- Retoryczne pytanie, coś co każdy nadęty dupek z jakiegoś powodu uwielbiał. Harry uśmiechnął się na tę myśl i spojrzał pobłażliwym wzrokiem na rozmówcę.

- Postawmy sprawę jasno kolego, chcesz zostać uzurpatorem czarodziejskiego świata pomimo tego, że twój talent magiczny jest, i tu nie ma się czego wstydzić, mocno przeciętny? - Harry się zaśmiał i potrząsnął głową w niedowierzaniu.

- Udało mi się porwać samego Harrego Pottera - Blondyn z zaciętą minął podszedł do bruneta, przykucnął przy nim i popełnił błąd mówiąc - Nie zapominając o zabiciu miłości jego nędznego życia.

Chłopak, który jednak nie umarł (SNARRY)Where stories live. Discover now