Rozdział 44

1.5K 88 16
                                    


-Severusie?-Harry przechodząc przez kominek nie spodziewał się tego, co miał właśnie przed oczami, konkretniej był to Eric zasysający skórę na szczupłej szyi profesora eliksirów. Z czarnych oczu bił strach, jeden z niewielu momentów kiedy emocje na twarzy Snapa były tak widoczne jak u zwyczajnych ludzi. Potter ześlizgnął wzrok po krzywym nosie, przez zaciśnięte, ale zauważył, że nie spuchnięte usta, aż do błysku satysfakcji odbijającego się w błękicie. Dopiero po chwili młody profesor obrony zauważył wciąż ssące skórę wargi.

To był ból jak żaden inny, moment w którym nieświadomie chłopak pozwolił swojej magii wirować. Oczy Gilroya rozszerzyły się, najpierw kiedy poczuł uderzenie, które odepchnęło go od byłego kochanka, a później jeszcze bardziej, kiedy jego wzrok podniósł się i zobaczył kompletny chaos, a w samym środku wściekłego, potężnego czarodzieja.

-Harry kochanie, proszę- Zwężone zielone oczy uważnie obserwowały Erica, który wciśnięty pod biurko kibicował Snapowi, żeby uspokoił chłopaka. Młody bohater nie przejął się, machnął tylko ręką w stronę zmartwionego narzeczonego otaczając go tarczą i na powrót całkowicie skupił się na blondynie przed sobą.

-On jest mój pijawko- chłopak zrobił krok do przodu powodując przerażenie na twarzy konkurenta i irytację u profesora eliksirów.

Severus nie bez wysiłku zdjął z siebie zaklęcie ochronne i stanął przed Harrym.

-Nie będę tolerować rozróby w moim domu do cholery!- Wzrok Harrego przeniósł się na szczupłą, lekko pomarszczoną już twarz zmęczonego mężczyzny.

-A ja mam tolerować zdrady i kłamstwa?- Szmaragd w oczach chłopaka płonął, ale Sev nie odczuł przypływu magii. Podejrzewał, że chłopaka dużo to kosztuje, żeby się kontrolować, więc zmienił taktykę.

-Dopiero odbudowaliśmy ten zamek panie Potter, jeśli chcesz znowu zburzyć go, bo uparłeś się, żeby nie wysłuchać mojej strony, to będę zmuszony zgłosić to pani dyrektor.

Snape całą swoją resztkę energii, która została mu po ochronie cennych składników, książek i pamiątek tego sentymentalnego gryfona, włożył w muśnięcie magii Pottera. Nie był to standardowy zabieg, właściwie czarodzieje nie uczą się takich rzeczy w szkołach. To, że Potter otrzymał kolejny magiczny dar, którego nie doceniał było na początku irytujące, ale Severus ćwiczył, dopóki sam nie nauczył się uwalniać magii, właśnie dla takich momentów. Oczywiście nie potrafił tego zrobić na taką skalę jak jego narzeczony, ale wystarczyło, żeby młody czarodziej otworzył szerzej oczy w zdumieniu i po chwili uśmiechnął się promiennie wtulając się w przyszłego męża.

-Och, Twój kolega zdezerterował- Brunet nieśmiało spojrzał na narzeczonego- Dalej jestem zły i chce z tobą porozmawiać.

Severus zmarszczył brwi i usiadł w fotelu z ciężkim westchnięciem.

-Nic się nie wydarzyło. Malfoy senior z jakiegoś powodu go tu ściągnął Harry, to co zobaczyłeś to tylko moja nieuwaga- Załamanie było mocno wyrysowane na twarzy mistrza eliksirów, tak mocno, że chłopak westchnął, po czym wspiął się na kolana towarzysza i wtulił w klatkę piersiową.

-Wiem. To znaczy podejrzewałem, że ktoś go tu zaprosił, wiedziałem też, że nie byłbyś wobec mnie okrutny i jeśli chciałbyś czegokolwiek od Gilroya najpierw odwołałbyś ślub.

Mężczyzna wzdrygnął się i spojrzał z niedowierzaniem w dół.

-Ty głupi bachorze. Nie ma nic na tym świecie co skłoniłoby mnie do zamienienia młodego, bogatego, dobrze umięśnionego wybawiciela świata, który wskoczyłby za mną w ogień na jakiegoś tam Erica Gilroya.- Cichy chichot sprawił, że wąskie usta rozciągnęły się w czułym uśmiechu.- Jestem Ślizgonem i mistrzem eliksirów Harry, nie zamieniłbym platyny na plastik.

Chłopak, który jednak nie umarł (SNARRY)Where stories live. Discover now