Epilog

2.7K 113 32
                                    



Po uroczystości zaślubin i żarliwych gratulacjach, Draco pokierował młodą parę i gości do Sali balowej mieszczącej się w zachodnim skrzydle dworu. Wnętrze zapierało dech w piersiach, unoszące się pod sufitem białe kwiaty i świece, lśniący marmur oraz stoły ozdobione srebrnymi i złotymi akcentami były najlepszym dowodem na to, że Harry miał piekielnie uzdolnionych przyjaciół.

Kiedy wszyscy odebrali podłużne kieliszki z szampanem i wznieśli toast za mężczyzn, ci wyszli na środek i otworzyli weselną zabawę pierwszym tańcem dopasowując niespieszne kroki do kwartetu skrzypcowego.

-Czy wszystko jest tak jak sobie wymarzyłeś panie Potter-Snape?- Czarne oczy iskrzyły się radością, a samo pytanie, choć postrach Hogwartu nigdy by się do tego nie przyznał, było raczej wymówką, by móc tak nazwać świeżo upieczonego męża.

-Jak najbardziej panie Snape-Potter- zarumienioną twarz rozświetlił szeroki uśmiech- wciąż nie mogę uwierzyć, że sam zaproponowałeś przyjęcie mojego nazwiska.

-Wydawało mi się to odpowiednie- Nauczycielski ton wywołał chichot młodego czarodzieja, a to z kolei wybiło z rytmu prowadzącego w tańcu mistrza eliksirów, który obrócił kochankiem i zakończył taniec długim pocałunkiem, za który nagrodzeni zostali owacjami.

Goście po chwili dołączyli na parkiet otaczając wpatrzonych w siebie mężów. Harry spojrzał na szatyna niewinnie i uśmiechnął się pod nosem.

-Wszystko jest wspaniale, ale mogłoby być jeszcze lepiej- Brwi Snapa zmarszczyły się na przebiegły uśmiech wyłaniający się spod maski chłopaka.

-Co wymyśliłeś Gryfonie?- Brunet wspiął się na palce i musnął ustami ziemisty policzek.

-Przeszukaj mnie magią Severusie- Po chwili chłopak poczuł delikatne muśnięcia we włosach, na ramionach, klatce piersiowej, prawie westchnął kiedy ze złośliwym grymasem były śmierciożerca skupił się odrobinę dłużej na sutkach, jednak po chwili mrowienie oplotło go w pasie, a oczy kochanka robiły się coraz ciemniejsze i kiedy stali tak w samym środku parkietu, wśród nic niepodejrzewających, roztańczonych kolegów z pracy i przyjaciół, magia mężczyzny dotarła do niekomfortowo naprężonego już członka młodego czarodzieja i po chwili między jego pośladki gdzie z głuchym jęknięciem Snape odkrył wtyczkę analną głęboko wbitą w męża. Harry pomimo potrzeby rozerwania ubrań i zgorszenia gości zwierzęcym seksem na środku Sali balowej wziął dwa głębokie wdechy łaskocząc przy tym niechcący wypuszczanym powietrzem rozpaloną, napiętą szyję męża i kiedy był pewien, że względnie się opanował, spojrzał z wygłodniałym uśmiechem, zamglonym od pożądania wzrokiem na miłość swojego życia.- Ten ma kilka specjalnych funkcji profesorze.- Przygryzając wargę chłopak wyjął świstek papieru z zapisanymi odpowiednimi zaklęciami z kieszeni i po wsunięciu go do kieszeni męża uciekł posyłając na odchodne oniemiałemu Severusowi zadziorne oczko.

Pierwszy raz poczuł lekkie wibracje kiedy przystanął, aby powspominać Albusa Dumbledora, który z pewnością doceniłby zabawny aspekt całej sytuacji, z podchmieloną już delikatnie Minervą.

-Och, wiem, że już to mówiłam Harry, ale byłby z was z pewnością dumny, nie mówiąc o tym, że w młodości zawsze potrafił się dobrze bawić, więc...- Dyrektor spojrzała na coraz bardziej zaczerwienionego chłopaka z troską. Potter odchrząknął i zamknął oczy kiedy wibracje zaczęły pulsować. Złoty chłopiec nigdy wcześniej nie był tak wdzięczny za obszerne szaty.- Przepraszam Harry, wiesz ja też czasem tęsknię za nim tak bardzo, że zabiera mi dech, nie powinnam dzisiaj robić takich melancholijnych wycieczek. Może pójdziesz odetchnąć na taras, a ja sprawdzę czy profesor Flitwick nie przesadza z winem. Harry mógł tylko skinąć głową i resztkami sił uśmiechnąć się wdzięcznie do byłej głowy Gryffindoru zanim uciekł w stronę wyjścia na świeże powietrze.

Chłopak, który jednak nie umarł (SNARRY)Where stories live. Discover now