Rozdział drugi

3.7K 210 25
                                    


Otworzenie Fiuu ponownie nie było trudnym zadaniem nawet dla skacowanego czarodzieja, który ostatni raz trzeźwy swoją różdżkę dotykał bardzo dawno temu, Harry wrzucił trochę proszku do kominka, wymówił cel podróży i kompletnie nie spodziewając się tego co zastanie po drugiej stronie wszedł bez zapowiedzi do biura dyrektora Hogwartu.

- Pani dyrektor?- Pierwszą rzeczą jaką zobaczył była Minewra McGonagall celująca różdżką w ...

- O Merlinie ! - Profesor Snape klęczał ze spuszczoną głową przed czarownicą, a kiedy jego głowa szarpnęła się do góry na dźwięk głosu wybrańca widać był strużki łez cieknące po jego twarzy.

- Harry - Czarne ślepia wpatrywały się w niego z niedowierzaniem, te piękne onyksowe oczy należące do mężczyzny w dużej mierze odpowiedzialnego za zniknięcie Pottera z życia na pół roku pochłonęły go całego w momencie, w którym chłopak na niego spojrzał.

Przenosił wzrok raz po raz od byłej głowy swojego domu do Severusa, który wciąż klęczał na ziemi - Co tu się u licha dzieje? - zaskoczony własnym piskliwym głosem odchrząknął, ale ani na chwile nie spuścił wzroku z dwójki nauczycieli. Kobieta opuściła różdżkę i schowała ją między poły swoich szat. Harry spojrzał jeszcze raz w oczy nauczyciela mistrza eliksirów, wypełniła go potrzeba dotknięcia go , sprawdzenia czy wszystko jest w porządku, ale Snape patrzył na niego jakby nie był pewien czy to, że chłopak tam stoi nie jest jakiegoś rodzaju iluzją.

- Panie Potter, wierzę że ma pan coś do powiedzenia na swoje usprawiedliwienie - Surowy, ale pełen ulgi i jakby wdzięczności głos McGonagal wyrwał obu mężczyzn z chwili którą miedzy sobą dzielili. Snape wstał szybko i podnosząc różdżkę rzucił na Harrego kilka sprawdzających tożsamość i prawdopodobnie stan zdrowotny zaklęć. Nawet po tej wyjątkowo dokładnej rewizji oboje nauczycieli stali na swoich miejscach, zdystansowani i z miną jakby zobaczyli co najmniej Sam-Wiesz-Kogo, bo duchy akurat w tym zamku nikogo już nie dziwiły.

Chłopak tylko popatrzył na niego zdziwiony. Przez chwile miał odruch rzucenia Protego, albo wręcz Expelriarmus na starszego czarodzieja kiedy tamten podniósł na niego różdżkę, ale zdusił to, ufał mu bardziej niż komukolwiek innemu na tej planecie, a najwyraźniej w trakcie jego nieobecności zdarzyło się coś, co zmusiło Severusa do rzucenia tych wszystkich zaklęć.

- Profesorze? - zapytał lekko zaniepokojony postawą mężczyzny przed sobą, widząc jednak brak reakcji zwrócił się do dyrektor - Czy wydarzyło się coś o czym nie wiem? Oczywiście nie mam dobrego wytłumaczenia na swoją nieobecność, ale też nie sądziłem że muszę takowe mieć.- Harry spojrzał na swoich towarzyszy zadziornie i buntowniczo, nie miał zamiaru wrócić do pełnienia swojej roli chłopca który przeżył z pochyloną głową, znów czekając, aż ktoś pozwoli mu zjeść obiad, albo pójść do pieprzonej toalety- Wydawało mi się, że jestem wolnym człowiekiem i może nie było to grzeczne z mojej strony, ale uważam że miałem pełne prawo spędzić ostatnie miesiące tak jak uważałem za stosowne - Głuchą ciszę trwającą zaledwie parę sekund po tej wypowiedzi przerwał głośny huk.

- Ty bezczelny, arogancki bachorze. Czarodziejska wywłoko bez honoru, zawsze wiedziałem, że jesteś kiepską podróbą swojego ojca, a już on był kretynem jak ich mało, ale do cholery Potter przeszedłeś samego siebie ! - Snape w swojej wściekłości prawdopodobnie nawet nie zauważył jak Harry coraz bardziej kuli się w sobie, a Minevra przybiera zszokowany wyraz twarzy i chwile później łza spływa jej po policzku - Myśleliśmy, że nie żyjesz idioto, cały cholerny czarodziejski świat myśli, że pieprzony Chłopiec który przeżył jednak nie żyje - po wyrazie jego twarzy widać było jak uzmysłowił sobie, że się odkrył, zrobił coś czego Severus Snape nigdy nie robi, coś za co można przypłacić godnością, zranieniem, a nawet życiem - czy ty wiesz ile wywiadów musiałem przeprowadzić, jakie to było upokarzające? - Znów głucha cisza i tym razem głośny śmiech chłopaka wypełnił pomieszczenie. -Bardzo kurwa zabawne - z tymi słowami starszy mężczyzna odwrócił się i przeszedł przez drzwi gabinetu.

- Severusie ! - Krzyknął jeszcze chłopak, ale zatrzymał się przed gwałtowanie zamykającymi się drzwiami. - Wygląda na to, że czeka mnie wycieczka do lochów pani profesor, obawiam się, że na kolanach i prosząc o wybaczenie - chłopak podniósł głowę na opiekuna swojego byłego domu z lekkim uśmiechem wnikającym głównie ze wstydu i stresu wciąż błąkającym się na twarzy - Czy może mi pani powiedzieć jak to się stało, że wszyscy myślą, że nie żyję i czemu w takim razie dostałem zaproszenie od pani na bal rocznicowy? 

 - Cóż panie Potter - Minewra spojrzała mu w oczy z powagą - nie było od pana wieści od jakiegoś czasu, nie mogliśmy się do pana dostać, a każda sowa odbijała się od okien. Jedynym stworzeniem, które przedostawało się przez osłony jest Zgredek, który od miesięcy za każdym razem mówił nam, że leży pan bezwiednie na ziemi i nie da się pana obudzić, obawiam się, że to delikatnie mówiąc nieporozumienie - Czarownica westchnęła ciężko i usiadła za biurkiem dyrektora - Wysłałam ten list z sentymentalnych pobudek i nie oczekując odpowiedzi. - Spojrzała na niego jakby szukając odpowiedzi na niewypowiedziane pytania, ale widząc konsternacje na twarzy młodego czarodzieja kontynuowała monolog. - Pański pogrzeb był bardzo ładny panie Potter, jeśli to pana jakkolwiek pocieszy i chociaż powinnam być i właściwie jestem na Pana zła, muszę powiedzieć, że cieszę się, że jednak nie był potrzebny.

Harry omiótł ją wzrokiem ze zgrozą - Mój co?- Jezu, nie było go na własnym pogrzebie. - Narobiłem bałaganu pani dyrektor, czy Hermiona i Ron ...? - Czują się dobrze, chociaż są pogrążeni w żałobie, zakładam, że zaraz po, jak to pan określił, wycieczce do lochów czeka pana także wizyta w Norze - uśmiechnęła się lekko - i obawiam się, że także na kolanach. Jak sprostuje pan sytuację wśród przyjaciół chciałabym się z panem zobaczyć i pomóc w naprawieniu sytuacji na szerszą skalę, a teraz przepraszam panie Potter, ale jest jeszcze kilka rzeczy które muszę dzisiaj załatwić, doprawdy nie wiem jak Albus radził sobie tak dobrze z tymi wszystkimi obowiązkami i wciąż miał siłę się uśmiechać - Harry wstał z krzesła i z lekkim skinieniem ruszył w stronę drzwi, zanim jednak je przekroczył usłyszał jeszcze - Harry, ciesze się że do nas wróciłeś.

Chłopak, który jednak nie umarł (SNARRY)Where stories live. Discover now