Rozdział 25

478 28 4
                                    

Astrid

Pamiętam jak przez mgłę, jak tata układał mnie na futrze w chacie szamanki. Wiedziałam, że to on, ale nie koniecznie słyszałam o czym do niej mówił. A potem obraz mi się rozmył i zasnęłam. Było mi niedobrze, byłam zmęczona i nic mi się nie chciało.

Kiedy się obudziłam moje oczy ujrzały mamę siedzącą na krześle obok łóżka. Przyglądała mi się, ale nie patrzyła na moją twarz. Wieszczka powiedziała, żeby wyszła bo chce mnie zbadać i mama zagradza jej miejsce. Niechętnie wstała i ruszyła do wyjścia.

Z całych sił opieram się na jednym łokciu, żeby się podnieść. Moje oczy kierują się na wieszczkę, która miesza coś w misce. Później odwracam wzrok na pomieszczenie, w którym mnie ułożono, by mogła mi pomóc.
Nie często przychodziłam do Atmy. Głównie dlatego, że nie miałam takiej potrzeby. Rzadko ją widuję. Czasami przypadkiem odnajdę ją wzrokiem jak zajmuje się małym ogródkiem za swoją chatą. Przywitam się z nią, poślę przyjazny uśmiech, a ona go odwzajemni. To dobra starsza pani, która nie często spędza czas z ludźmi.

– Powinnaś jeszcze trochę odpocząć. – odzywa się miękkim, choć zachrypniętym głosem.

– Nie, wszystko w porządku. – odpowiadam.

Zakrywam usta dłonią, kiedy wyczuwam zapach czegoś gotującego się w kociołku nad palącym się ogniem. Chyba gotuje zupę.

– Nie masz gorączki, ani żadnych obrażeń. – Otwiera dwa okna przy czym zmierza w moją stronę. Podaje mi kubek, który przejmuję. – Napij się. To zwykła miętowa herbata. Nie zaszkodzi ci.

Upijam trochę napoju. Pomieszczenie powoli się wietrzy, a mnie robi się lepiej.

– Dziękuję. Rodzice przesadzają. Musiałam się czymś zatruć, albo przeziębić. To nic takiego.

– No ja tam nie wiem czy nic takiego. – Wbija we mnie wątpiące oczy. Zmarszczki na jej twarzy świadczą o przeżytych latach w jednym i tym samym miejscu.

Wzdycham kręcąc głową. Starsza kobieta wraca do poprzedniej czynności, a następnie przerzuca zawartość miseczki do kotła i miesza drewnianą łyżką.

– Jak się ostatnimi czasy czujesz?

– Jestem ciągle zmęczona, na nic nie mam siły. Kiedyś nie miałam problemu rano wstać i wykonywać najcięższe rzeczy, a teraz. Ostatnio nie mam siły do wykonywania najprostszych czynności. Nawet zwleczenie się rano z łóżka graniczy u mnie z cudem.

Posyła mi spojrzenie. Nad czymś się zastanawia, a później zadaje kolejne pytanie.

– A te mdłości i wymioty, często ci dokuczają?

Wzruszam ramionami.

– Czasami. Najgorzej, gdy czuję intensywne zapachy, do których się przyzwyczaiłam. Teraz są po prostu nieznośne.

– Coś jeszcze?

Zastanawiam się, ale nic nie przychodzi mi przez moment do głowy. Atma przygląda mi się z uwagą, a mnie przypomina się jeszcze jedna dolegliwość, która męczy mnie od jakiegoś czasu.

– I piersi. Strasznie bolą. – przyznaję. Upijam jeszcze trochę herbaty.

Atma zostawia zupę i podchodzi do mnie. Podnoszę spojrzenie w górę, jako że ona stoi, a ja siedzę czuję się mała.

Patrzy mi w oczy, później na całą mnie i wzdycha.

– Chyba wiem, co ci dolega, moja droga.

War Of HeartsWhere stories live. Discover now