Rozdział 7

731 37 2
                                    

Trzy dni później

Czkawka

Ojciec jest uparty jak osioł. Nic do niego nie dociera. Żadne moje prośby, żadne próby przekonań, powody moich decyzji. Nic. Ja nie umiałem go przekonać. Nie umiał go przekonać Pyskacz. Jeśli nam się nie udało, to nie wiem komu się powiedzie. Straciłem już wszelkie chęci proszenia go by dał sobie spokój. Postanowiłem ignorować wszystko co tyczyło się związania z Valerią i zostaniu wodzem. W końcu mu się to znudzi. Przynajmniej mam taką nadzieję. No bo co można innego zrobić?

Od rana zostałem zasypany papierami. Za ciągłe unikanie Valerii postanowił przytwierdzić mnie do krzesła. Mam uzupełnić dokumentację Berk. Dał mi czas do wieczora, bo na kolację zaprosił Valerię i jej brata. Wysłał zaproszenie wczoraj wieczorem, więc facet pewnie jest już w drodze.

Modlitwa nad ostatnimi pismami dłużyła się w nieskończoność. Co jakiś czas spoglądam na Szczerbatka, by nie dostać mroczków przed oczami. Chłopak naprawdę chce sobie polatać. Ojciec nie pozwolił mi z nim wyjść na poranny lot, zatem nie można się dziwić, że Szczerbek się nudzi i go nosi po pokoju. Nie może sobie znaleźć zajęcia.

– Zaraz skończę – wzdycham patrząc w oczy przyjaciela. To błagalne spojrzenie mnie dobija.

Drzwi na dole się otwierają. Już myślę, że tata wrócił, ale kroki są prawie niesłyszalne. A potem głos uświadamia mi, kim jest gość.

– Czkawka, jesteś w domu?!

Jestem w domu. Byłbym gdzie indziej, ale nie jest mi to aktualnie dane.

Wchodzi po schodach. Już po chwili w progu staje ciemnowłosa.

– Cześć – rzucam miło do dziewczyny. – Co tu robisz?

– A tak przyszłam. – Uśmiecha się delikatnie i opiera o moje biurko. – Słyszałam co Stoick wymyślił.

– Poważnie? Pochwalił ci się fantastycznym pomysłem o kolacji?

Śmieję się, ale nie jest to szczere.

Valeria krzywi się.

– Nic o tym nie wiedziałam. Nie wiem, po co ściągać tu Harrisa. – Tak zapewne ma na imię jej brat.

– Może się stęsknił za swoją małą siostrzyczką. – zażartowałem. Plasnęła mnie w ramię. Oboje się śmiejemy.

– Odczep się. Jestem ciekawa co w domu. Stęskniłam się za rodzinnymi stronami. Jestem tu od niedawna, ale... jakoś tak mi tęskno.

Kiwam głową na znak zrozumienia.

– Rozłąki są trudne i bolesne. Może pogadaj z bratem, gdy przyjedzie? Może byś się z nim zabrała.

– Zapytam, ale chyba nic z tego nie będzie. On i twój ojciec będą naciskać na to bym została.

Nie podoba mi się to w co zostaliśmy wplątani. Brat wysłał siostrę do nas, żeby odnalazła radość z życia. Ojciec korzystając z okazji zaplanował nam ślub. Nie wiem jak z tego wybrnąć. Valeria zrozumiała, że nic między nami się nie wydarzy. Z każdym kolejnym dniem uświadamiam sobie coraz bardziej, że od początku plan naszego wesela był skazany na straty. Nie można kogoś zmusić do miłości. Po prostu się nie da. Relacja między mną, a Valerią unormowała się i zaczyna wyglądać na wzór przyjaźni. Oboje wiemy, że nie ma się co łudzić, bo niczego większego nie będzie.

– Musimy coś wymyślić. – mówię stukając ołówkiem o blat. Brązowe oczy lśnią w skupieniu.

– Powiedz ojcu, że się zakochałeś.

War Of HeartsTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon