Rozdział 16

610 34 2
                                    

Czkawka

Dagur udostępnił mi jedną z chat. Nie po to, bym się przespał choć i to mogłem zrobić i zrobiłem. Dwie godzinki przed porankiem. Zawsze coś. Zawsze inaczej głowa pracuje. Jeźdźcy postanowili balować na całego. Nie chcę wiedzieć ile wypili miodu, ale na pewno sporo. Bawili się całą noc. Ja na imprezie spędziłem może trzy-cztery godziny. Na pewno skończyłem po drugiej nad ranem. Tańczyłem z Heather. Uznała, że jestem świetnym tancerzem, ale daleko mi do mistrza. Szczera jak zawsze. Myślę, że zaprzyjaźniłaby się z Astrid. Mają podobny charakter.

Szczerbek trąca mnie w ramię. Moja dłoń spada na głowę smoka i głaszczę jego ciemne łuski, jednak nie odrywam wzroku od mapy.

– Jak ci idzie? – Drzwi do domu się otwierają i wchodzi Dagur.

– Zastanawiam się.

– Nad czym konkretnie? Wiesz, zastanawiać się można nad pogodą, sensem życia, albo tym dlaczego trzeba zostawiać młodszą siostrzyczkę na pożarcie tych niewdzięcznych ludzi...

Odwracam na niego zdziwione spojrzenie.

– ... Co?

– Ci wszyscy są niewdzięczni. Ciągle będą jej utrudniać żywot na wyspie. Wiem co mówię, Czkawka. Oni będą ją męczyć, ciągle niezadowoleni. Bycie przywódcą to męka. Chyba mi słabo...

Opiera się ręką o stół i łapie za serce. Niezły z niego aktor.

– Wczoraj byłeś wodzem. Czułeś się ważny...

– Ciągle jestem ważny.

Śmieję się i kiwam głową na potwierdzenie.

– Heather da rade. To silna dziewczyna, ma twardą rękę. Nie da sobie w kaszę dmuchać.

– Od kiedy gadasz jak stary dziad?

Kurcze. Mówię jak Pyskacz. Źle ze mną.

– Słuchaj, a Mala nie mówiła nic o tych Łowcach?

– Wyspa Obrońców skrzydła jest w drugą stronę. Zapomniałeś? – Staje naprzeciw mnie. Również spogląda na mapę.

– Nie, ale stara wyspa Czarcioustych jest niewielki kawałek drogi od niej. Więc...

– Czy ci łowcy nie płynęli w tamtą stronę... Dobrze kombinujesz, Czkawka.

Zaczynam rysować.

– Spójrz, tutaj jesteśmy my. Tu jest wyspa Mali, a zaraz wyżej Wyspa łowców. Więc jeśli dobrze pomyśleć Łowcy płynęli tędy.

– Możliwe. I co, chcesz żebym leciał z wami?

– Jeśli chcesz. Do niczego nie zmuszam ani nie nalegam, więc...

– Och, już nie proś . – Podchodzi do mnie i klepie w plecy. Nie cierpię gdy to robi. – Jasne, że z wami polecę. Przeżyjemy wspólną przygodę jak za dawnych pięknych czasów.

Pięknych? Mi się zdawało, że były koszmarne. Może i zabawne, ale piękne? Był taki dzień, żeby był piękny (pogoda się nie liczy)?

– Dobra ja idę się pożegnać z siostrą i wziąć rzeczy, a ty zbieraj bandę.

Wygodzi śmiejąc się, a ja z powrotem zaglądam do mapy. Mam nadzieję, że dobrze myślę. Szczerze mam wątpliwości co do tego, że łowcy osiedlili się na dawnej wyspie Viggo. To by było za łatwe. Ale gdzie jeszcze mogli popłynąć, tego nie wiem. Trzeba będzie się nad tym dłużej zastanowić.

War Of HeartsDove le storie prendono vita. Scoprilo ora