Rozdział 5

694 38 2
                                    

Czkawka

Zrywanie się bladym świtem, żeby tylko nie natknąć się na ojca graniczyło z cudem. Tata mógł mnie złapać już przy drzwiach, więc musiałem być cicho jak myszka. O Szczerbatku nawet nie wspomniałem, bo oczekiwanie od niego poruszania się bez głośnie było nierealne.

Zacisnąłem powieki i zagryzłem dolną wargę, kiedy mój smok trącił beczkę niemal przewracając ją. Poraziłem go wzrokiem na co lekko się skrzywił. Dłonią pokazałem by był cicho i ruszył za mną do wyjścia.

Chwyciłem za klamkę. Już pełen ulgi, że prawie uwolniłem się z domu, otworzyłem drzwi i stanąłem w progu wciągając powietrze. Szczerbatek wyszedł oczywiście pierwszy, po czym zaczął skakać jak zając po trawie. Uśmiecham się. Spoglądam na wioskę przed sobą i... Zamieram.
Na schodach prowadzących do naszego domu, ktoś siedział. Wandale dopiero się budzili i wychodzili z domów. Kim była owa osoba siedząca na schodkach kawałek ode mnie?

Ciekawość zaczęła toczyć walkę z marzeniem wzbicia się w niebo. Spojrzałem na Szczerbatka i z powrotem na człowieka. Żebym tego nie żałował.

– Dzień dobry – Przywitałem się miłym głosem.

Głowa się odwróciła, a ja ujrzałem twarz dziewczyny, której pragnąłem nie spotkać.

Oczy Valeri podniosły się na mnie. Brązowe tęczówki lśniły w smutku. Zaciekawiło mnie dlaczego taka radosna dziewczyna jak ona, nagle wyglądała na nieszczęśliwą.

– Cz-cześć, Czkawka – Schowała włosy za uszy i uśmiechnęła.

– Co tu robisz?

Siadam obok niej, chociaż naprawdę nie mam ochoty na rozmowę z ciemnowłosą.

– Chciałam z tobą wczoraj porozmawiać, ale nie mogłam cię nigdzie znaleźć.

Może dlatego, że całe popołudnie spędziłem poza Berk.

– Coś się stało?

– Tak i nie. – Nie rozumiem. – Powinniśmy porozmawiać... O nas.

Wszystko mi zesztywniało, zimny dreszcz przepłynął po mnie strumieniem w sekundę, a później odwróciłem wzrok.

– Valerio, słuchaj...

– Proszę, daj mi mówić.

Wzdycham, ale kiwam głową. To był błąd, siadanie i zaczynanie rozmowy z nią.

– Myślałam całą noc o tym co się między nami dzieje i... myślę, że powinniśmy to naprawić.

– Nie rozumiem.

Naprawdę. Między nami? Nic nie było między nami. Co mieliśmy naprawiać?

– Powinniśmy się poznać. Dowiedzieć się czegoś o sobie. Spędzać razem czas. To małżeństwo się nie uda, jeśli nie złapiemy kontaktu. Ciągle mnie unikasz. Od przyjęcia w twierdzy nie widziałam cię ani razu.

Nie mogłem się zaśmiać, chociaż w środku żałosny śmiech odbijał mi się od ścian żołądka. Valeria była poważna w tym co mówiła i widziałem, że jej zależy, ale ja... nie czułem tego. Nie czułem najdrobniejszej potrzeby, by się z nią zgodzić.

– Nie chcę tego małżeństwa. – Zamrugała, przyglądając mi się w niedowierzaniu. – Ten ślub, to wszystko jest pomysłem mojego ojca. Nie zgadzałem się na to.

– Jak to?

– Tata uważa, że powinienem mieć już narzeczoną. Chce zrobić ze mnie wodza. To dla mnie za szybko. Nie jestem gotów na takie życie. A ty... Ty nie powinnaś być w to wciągana.

War Of HeartsDonde viven las historias. Descúbrelo ahora