4.2

438 19 7
                                    

- Znalazł - oznajmiła Isa kiedy Ben wpadł do środka miejsca ich spotkań.

Mike zabrał ich pod Norkę, tak, jak nazywała to kiedyś Isabell. Nie wiedziała nawet jak przypomniała sobie tą nazwę.

Beverly weszła do środka pewnie. Ona jedyna. Eddie strasznie się opierał mówiąc coś o śmiertelej pułapce, do czasu kiedy Isa nie wpakowała go tam za sobą, ciągnąc kołnierz jego koszuli. Niestety Kasbrak nie uspokoił się na dole.

- Czy ty rozumiesz, że możemy tutaj zginąć!?

- Nie bój się, wszystko jest stabilne - odpowiedział Ben i oparł się o naprawdę stabilnie wyglądające drewno.

W tym samym czasie jakąś deska upadła na ziemię. Bill, Stanley i Beverly spojrzeli na to sceptycznie, Eddie dostał białej gorączki, a Bell i Richie pokładali się na sobie ze śmiechu.

- To świetne usprawnienie. Co się stanie jak położysz rękę na drugiej takiej? - zakpił Richie.

Ostatecznie stało się to ich miejscem gdzie mogli siedzieć do woli, bez żadnych dorosłych, bez obowiązków. Po prostu mogli się tam cieszyć swoim towarzystwem.

- Myślicie, że tak będzie zawsze? - zapytał któregoś razu Stanley.

- O co ci chodzi? - Richie zajrzał na niego zza swojego komiksu.

- Czy będziemy się dalej przyjaźnić? Wasi rodzice utrzymują dobry kontakt z kimś ze szkoły?

- Z nami będzie inaczej - powiedziała Isabell pewna swoich słów. - Nasi rodzice raczej nie dzielili razem traumy - parsknęła przewracając stronę komiksu. - Jeszcze zatańczysz na moim weselu.

- Z kim? - Richie szturchnął ją w ramię.

- Tyler Evans się dzisiaj do mnie cały dzień uśmiechał w szkole. Pewnie będzie świetnym mężem i... - Tozier zatkał jej twarz ręką ku rozbawieniu reszty towarzystwa, po za Stanley'em.

- No dalej Stan, nie bądź taki...

- Smutny - dokończyła Beverly patrząc na huśtawkę, na której za zwyczaj siadał. Isabell westchnęła

Kładąc się na hamaku.

- Co to kurwa jest? - zapytał Richie po otrzymaniu czepka.

- Żeby pająki nie wlazły ci do włosów kiedy jesteśmy tutaj na dole - oznajmił Stan.

- Nie boimy się... - Tozier rozejrzał się po swoich znajomych i dziewczynie. Wszyscy założyli czepki. - Pająków. - dokończył bez przekonania.

Ostatecznie czepek i tak znalazł się na jego głowie, brutalnie założony przez Bell.

Bowers patrzyła na rozglądających się po pomieszczeniu frajerów, dopóki nie przysiadł się do niej Richie. Kobieta sięgnęła do półeczki i wyciągnęła kilka komiksów, które kiedyś cały czas tutaj czytali denerwując Eddie'go.

- Wasze dziesięć minut minęło - oznajmił astmatyk parząc w kierunku dwóch nastolatków. Richie miał zaplecioną rękę na ramieniu Isabell, a ona opierała głowę o jego bok.

- Jak niby? - sarknął Richie.

- Każde ma dziesięć minut.

- To my chyba mamy dwadzieścia - powiedział Tozier przewracając stronę komiksu, który próbowali skończyć od kilku dni.

- Wiesz co...?

Edddie ściągnął buty i wszedł na hamak od drugiej strony. Cała trójka zaczęła się szarpać i wyzywać.

- Ała Eddie, kurwa nie w cycek! - krzyknęła Isabell kiedy astmatyk przypadkowo kopnął ją w czułe miejsce.

- Jebałem twoją matkę Eds!

- Sklej pizde, Richie i zejdźcie!

- Nie! Chcemy dokończyć w końcu ten komiks!

W końcu Eddie, Richie i Bell znaleźli jakoś miejsce we trójkę. Kasbrak nie mógł się powstrzymać i uderzył Richie'go swoją stopą w twarz, czym wywalił jego okulary na podłogę.

Bowers chwyciła komiks, którego w sumie nigdy nie udało im się skończyć. Przekartkowała strony, aż trafiła na zakładkę. Pięć stron, a wtedy wydawały się jak wieczność do skończenia.

- Ja go skończyłem - oznajmił Tozier patrząc na okładkę.

- Kiedy?

- Jak byłaś chora. Zostawiłem tak jak było żebyś nie była zła, ale już nie chwyciłaś tego do rąk.

- Zrobiłam to teraz - wzruszyła ramionami i odważyła się na niego spojrzeć.

Patrzyli na siebie w napiętej ciszy, ponownie nie wiedząc jak wyrazić niektóre sprawy słowami. Hamak okazał się zbawieniem w przerwaniu ciszy. Dosłownym przerwaniem. Dorośli upadli na podłogę ze śmiechem. Reszta frajerów podskoczyła ze strachu wyrwani z własnej rozmowy. Jak za dawnych lat, Richie'go i Bell nie bardzo obchodziła ich rozmowa na temat demonicznego klauna.

Japa Richie! |TozierWhere stories live. Discover now