20

825 50 6
                                    

Kręciło jej się w głowie, miała lekkie mroczki przed oczami. Wstała powoli z podłogi rozglądając się za jej frajerami. Zauważyła ich wszystkich stojących nad Pennywise'm, klaun trzymał coś w rękach, coś pałączącego. Złapała porzucony pręt udając się w stronę jej przyjaciół i Richie'go. Gdy była wystarczająco blisko pokazała im znak że mają być cicho. Zdecydowanym ruchem przerzuciła pręt przez głowę tego  poduszając jego szyję.

- Puść. Go. Potworze - miała zachrypnięty głos. Klaun zaśmiał się tylko.

- Podoba ci się zachodzenie mnie z nienacka prawda Isabell? - zadrwił.

- Puść. Go. - Powtórzyła. Zacisnęła mocniej pręt.

- Bo co? - zachrypiał lekko się krzusząc.

W odpowiedzi dziewczyna jeszcze mocniej zacisnęła swoją broń. Dociskała narzędzie mocniej z każdą sekundą czekana na detyzje klauna. Knykcie zbielały jej strasznie a paznokcie zaczęły wbijać się w skórę, jednak nie odpuszczała. W końcu poczwara opuściła, jednak brunetka nie zamierzała. Chciała tego śmierci. Chciała tego bardziej niż czegokolwiek kiedykolwiek. Było to priorytetem. Numerem jeden. Nic więcej się nie liczyło. W końcu puściła, by po chwili uderzyć go w plecy. Ponownie zakreciło jej się w głowie podeszła chwiejnym krokiem do Beverly podając jej pręt, Richie'mu rzuciła kij baseball'owy. Reszta miała broń. Nie czekali długo, ruszyli na to coś. Po jakimś czasie dziewczyna dołączyła do bitwy z Pennywise'm. Kaun opadał już z sił czołgając się do jakiegoś spadu.

- Szły p-pchły koł-ło wody... - głos mu drżał, przyjaciele z brońmi w rękach zrobili zdecydowany krok - Pchła p-p-pchłę pchła do-o wody...

Zrobił salto w tył i teraz wisiał nad dołem trzymając się tylko rękami. Bill zamachnął się by zadać cios ostateczny lecz w tedy to coś zaczęło się rozpadać. Uśmiechnęło się paskudnie po czym powiedziało

- Strach.

Puściło się. Odłamki skóry zaczęły się unosić w powietrzu. Jeden zawirował wokół Isabell więc dziewczyna chwyciła go zdecydowanym ruchem ręki, po czym szybko schowała go do kieszeni spodni. Pobiegła do Richie'go rzucając mu się na szyję.

- Całe szczęście, jesteś cały - Pocałowała go krótko w usta. Richie przypominał dojrzałego pomidora.

- Dzieciaki upadają - zauważył Eddie.

- Może będzie tam Georgie - powiedział z nadzieją Bill. Poczekali aż dzieci upadną na podłogę po czym zaczęli poszukiwania małego.

- Bill... Nigdzie go nie było, ale znaleźliśmy to...

Podeszli do niego Eddie, Richie oraz Isabell którzy szukali razem. Niebieskooka wręczyła mu mały żółty płaszyk, a Eds rozpadającą się łódeczkę z papieru. Tozier położył mu rękę na ramieniu w ramach otuchy. Bill zapłakał jak małe dziecko. To był ostateczny dowód by zrozumiał, że Georgie nigdy nie wróci, Isabell jako przyjaciółka miała zamiar pomóc mu przejść przez właściwą żałobę.

Japa Richie! |TozierWhere stories live. Discover now